Reklama

PRASA. Romanczuk: Z reprezentacji już się nie odezwą

redakcja

Autor:redakcja

03 września 2022, 09:11 • 7 min czytania 8 komentarzy

Sobotni przegląd prasy. Krótki, bo nie ma dziś za bardzo czego przeglądać.

PRASA. Romanczuk: Z reprezentacji już się nie odezwą

FAKT

Piotr Dobrowolski na łamach dziennika opisuje losy byłego reprezentanta Polski – Romana Wójcickiego.

W czasach kariery piłkarskiej był uznawany za jednego z najtwardszych obrońców w Polsce. Mówiło się, że piłka może minąć Romana Wójcickiego, ale rywal nigdy. Dziś dwukrotny uczestnik mistrzostw świata stawia ludzi na nogi. Jest właścicielem ośrodka fizjoterapii, gdzie leczy chorych z niedowładami kończyn i urazami kręgosłupa.

Wójcicki to jeden z symboli Widzewa Łódź. W pierwszej połowie lat 80. XX wieku razem z Kazimierzem Przybysiem tworzyli parę środkowych obrońców, których bali się wszyscy zawodnicy w polskiej lidze. – Łódzkie czasy to świetna drużyna i piękne wspomnienia. Dlatego bardzo się cieszę, że moi młodsi koledzy po ośmiu latach tułaczki w niższych ligach znów grają w ekstraklasie – mówi Faktowi pan Roman, który od trzydziestu lat mieszka w Niemczech, w Hagen, maleńkiej miejscowości pod Hanowerem. – Tu jest chyba moje miejsce na ziemi – twierdzi.

W ojczyźnie Roman Wójcicki bywa okazjonalnie. – Ostatnio uczestniczyłem w spotkaniu oldboyów Odry Opole. Była okazja do odświeżenia starych znajomości. Jak tylko czas pozwala, przyjeżdżam do Polski. Sęk w tym, że w zasadzie nie mam wolnej chwili – mówi 62-krotny reprezentant Polski.

Reklama

W Fakcie znajdziemy też wzmiankę o tym, jak potężnym twardzielem jest Bartosz Śpiączka.

Napastnik Korony nigdy nie odpuszczał. Nieważne było dla niego, czy kopie w najwyższej, czy w niższych ligach. Kiedy jego Polonia Nowy Tomyśl walczyła o utrzymanie w lidze, w jednym z meczów rywal znokautował Śpiączkę, uderzając go łokciem. Gdy trener z klubowym lekarzem podbiegli do poobijanego zawodnika, ten miał już na twarzy całkiem spory krwiak. – Zapytałem go, czy wszystko w porządku, a on na to: „Jasne. Chcę grać dalej”. Oczywiście nie wyraziliśmy na to zgody, zawieźliśmy go do szpitala, tam opatrzyli go lekarze i powiedzieli, że przez jakiś czas ma odpocząć od piłki. No i odpoczął… mecz był w sobotę, a w poniedziałek już był na treningu. – wspomina Tomasz Leszczyński, trener, który wprowadzał Śpiączkę do seniorskiej piłki. – Nie mogłem odpuścić. Taki już jestem, że jeśli ból nie uniemożliwia gry, to ja nie umiem zejść z boiska – wspominał tamtą sytuację gracz Korony.

Taras Romanczuk zaś zwierza się, że nie liczy już na powołanie do reprezentacji Polski.

— To było spełnienie marzeń. W reprezentacji panowała fajna atmosfera, chłopaki świetnie mnie przyjęli. To jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu – wspomina Romanczuk w rozmowie z Faktem. Powołanie wysłał mu jeszcze Jerzy Brzęczek (51 l.), który zastąpił Nawałkę. Pomocnik musiał jednak opuścić zgrupowanie z powodu kontuzji. Kolejnej szansy już nie dostał. – Myślę, że z reprezentacji już się nie odezwą. Na mojej pozycji gra wielu młodych zawodników. Choćby Szymon Żurkowski, który w czerwcowych meczach kadry zrobił na mnie świetne wrażenie, czy Jakub Moder, przed kontuzją podstawowy piłkarz w Premier League. Są też starsi, Grzegorz Krychowiak i Jacek Góralski. Sami dobrzy zawodnicy, którzy zasługują na powołania bardziej ode mnie – przyznaje Romanczuk

Reklama

SUPER EXPRESS

SE nie udostępnił dziś e-wydania.

SPORT

W Sporcie znajdziemy wywiad z Pawłem Hajduczakiem – byłym piłkarzem, a obecnie menedżerem piłkarskim, który podsumowuje okienko transferowe w Ekstraklasie.

Co zaskoczyło pana w letnich transferach?

– Zaskoczyła mnie Miedź, czyli beniaminek ekstraklasy, który w tym letnim okienku pozyskał wielu zawodników z dobrym CV, ale jak pokazuje boiskowa rzeczywistość i miejsce legniczan w tabeli ekstraklasy po tych kilku ligowych kolejkach, nie jest tak prosto przelać wszystko na wynik w lidze. W poprzedniej kolejce drużyna Miedzi w końcu wygrała. Ten ostatni zwycięski dla legniczan mecz z Lechią pokazał, że kilku zawodników w tym zespole ma duży potencjał. Bardzo mnie ciekawi, jak to wszystko w ich wypadku dalej będzie wyglądało.

Kilku wartościowych graczy pozyskała Legia. Mamy powrót Caritosa, Baku, do tego Augustyniak i kilka innych nazwisk. Czy kub z Warszawy jest królem letniego transferowego polowania?

– Na pewno taki zawodnik jak Carlitos będzie robił różnicę na ekstraklasowych boiskach. Osobiście uważam, że sprowadzenie go, to strzał w dziesiątkę. Już po kilku dniach, już po tych pierwszych ligowych meczach przeciwko Górnikowi i Stali, kiedy wchodził przecież na boisko z ławki rezerwowych pokazał, że jest takim samym wartościowym zawodnikiem, kiedy wyjeżdżał z ekstraklasy. Co do Baku, to jeszcze nie pokazał na co go stać. Z kolei Augustyniak może być solidnym ogniwem w defensywie warszawskiego zespołu.

[…]

Na transferowym rynku działa pan od lat, zresztą razem z innym ligowym graczem, świetnie znanym Aleksandrem Kwiekiem. Latem udało się wam wytransferować młodego, bo 18-letniego obrońcę trzecioligowej Unii Tarnów Wiktora Matyjewicza do Hellas Werona. Nie było dla niego ofert z ekstraklasy?

– Wiktor miał kilka ciekawych propozycji z kubów pierwszej ligi, a także z ekstraklasy, ale po konsultacji z trenerem kadry do lat 19 Marcinem Broszem uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla zawodnika będzie przeprowadzka do Włoch. Tak też się stało i w najbliższym sezonie zdolny zawodnik będzie występował na boiskach Italii.

Ciężko zorganizować transfer w ekstraklasie?

– Przede wszystkim trzeba mieć bardzo dobrych zawodników. Każdy klub ma swoje różne preferencje i oczywiście trzeba trafić oraz dobrze przeanalizować to czego dany klub oczekuje. Jeśli wszystko wypali, to wtedy jest duża szansa na zrobienie transferu.

Roman Kaczorek, odpowiedzialny za skauting w Górniku Zabrze opowiada o dwóch ostatnich ruchach transferowych śląskiej ekipy.

Co wiemy o tych ofensywnych graczach? Jak się okazuje 28-letni Marosa był w notesie odpowiadającego za skauting w Górniku Romana Kaczorka od blisko… 10 lat! Doświadczony szperacz talentów, który ma oko do wyławiania piłkarskich perełek, takich jak choćby Igor Angulo czy przede wszystkim Jesus Jimenez, obserwował Słoweńca, kiedy ten grał jeszcze u siebie w ND Mura 05. – Jaki to profil napastnika? Typowy łowca bramek, którego piłka szuka w polu karnym. Silny na nogach i bramkostrzelny. Rozwiązał kontrakt z cypryjskim kubem z Limassol i jest u nas. Znam go długo, od momentu jak miał 19 lat. Oglądałem go, notatki zostały, ale nie było wtedy jakiejś potrzeby i parcia, żeby szukać zawodnika o takim profilu jak on, bo do dyspozycji mieliśmy wtedy i Angulo, i Jimeneza. Z kolei teraz, jak zaczęliśmy się rozglądać za nowym napastnikiem, to takie oglądanie bardzo się przydało – tłumaczy Roman Kaczorek.

[…]

Z kolei sensacyjnym transferem można określić sprowadzenie Kanjiego Okunuki. Niewysoki gracz, który w sierpniu skończył 23 lata, sprowadzony został z drugoligowego klubu Omiya Ardija. Co wiemy o mierzącym 171 cm graczu? W jego przypadku liczby nie są już tak imponujące, jak u Marosy. Dla Omiya Ardija w 96 grach strzelił 14 bramek i dorzucił 7 asyst. Do klubu z Zabrza został wypożyczony do końca bieżącego sezonu, z opcją transferu definitywnego. Jego wartość rynkowa to 350 tys. euro.

– Szukaliśmy szybkiego zawodnika, bo tego nam brakowało. Z doświadczenia mojego i trenera Gaula, który w Niemczech pracował z Japończykami, mamy dobre wspomnienia o zawodnikach stamtąd, bo to mocno i rzetelnie pracujący piłkarze. Liczymy, że wniesie nam szybkościową jakość, a także dorzuci swoje w grze 1 na 1 czego nam brakowało w profilu zespołu. Myślę, że to będzie coś, na co czekaliśmy – ocenia Roman Kaczorek.

– W Japonii na żywo go nie oglądałem, ale mamy systemy, które pozwalają zobaczyć danego gracza w akcji. Zaufaliśmy systemom, gdzie oglądaliśmy wszystkie jego mecze. Do tego jest w grze, bo przecież rozgrywki w Japonii trwają. Jest od razu do grania, bo regularnie tam występował – zaznacza Kaczorek.

Eugeniusz Cebrat, legenda GKS-u Tychy komentuje zamieszanie w bramce pierwszoligowej ekipy,

– Trochę się dziwię – mówi Eugeniusz Cebrat, bramkarz drużyny, która w 1976 roku wywalczyła wicemistrzostwo Polski dla GKS-u Tychy, a następnie mistrz Polski w Górniku Zabrze i 6-krotny reprezentant kraju. – Na papierze w kadrze jest pięciu bramkarzy, a kiedy przyszło do gry to nie miał kto. Kiedy my sięgaliśmy po wicemistrzostwo Polski 46 lat temu, to w kadrze było dwóch bramkarzy, doświadczony Stefan Anioł i ja jeszcze prawie junior. Jak jeden miał kontuzję czy był po słabszym występie, to wchodził drugi i nikt nie robił z tego powodu tragedii tylko zespół grał. A teraz wiecznie drugi Odyjewski, który w pierwszej drużynie jest już chyba piąty sezon, po kontuzji Jałochy nie dostał tak naprawdę swojej szansy, tylko na szybko sprowadzony został Kostrzewski, z którym podpisano kontrakt na dwa lata. Nie dość, że powstało totalne zamieszanie z bramkarzami to teraz, skoro wrócił Jałocha, pojawia się pytanie: co będzie z tymi dwoma bramkarzami, mającymi być jego zastępcami? Zawsze myślałem, że ten drugi jest gotowy do gry w razie potrzeby i przygotowany do występu, ale się okazało, że nie. Po co trzymać tylu bramkarzy w kadrze, jeśli wtedy kiedy coś się wydarzy, to nie ma kto bronić?

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...