Reklama

PRASA. Bosacki: W Lechu została zachwiana równowaga

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2022, 08:22 • 7 min czytania 8 komentarzy

Środowy przegląd prasy, a w nim mnóstwo tematów ligowych. Wielu dziennikarzy poświęca dziś swoje teksty Lechowi Poznań i Stali Mielec.

PRASA. Bosacki: W Lechu została zachwiana równowaga

SPORT

Michał Zichlarz zwraca uwagę na nieoczekiwane, świetne wejście w sezon Stali Mielec.

Sezon jeszcze się nie zaczął, a mielczanie już przez wielu zostali skazani z beniaminkami na jeśli nie spadek, to walkę o jego uniknięcie. Już wiosną Stali było przecież ciężko, a w drugiej części rozgrywek zdobyli raptem 9 punktów w 15 meczach, z których aż 10 przegrali. W drugiej części rozgrywek byli najgorzej punktującym zespołem, nawet gorzej niż spadkowicze Wisła Kraków czy Górnik Łęczna, o Bruk-Becie Termalice Nieciecza nawet nie wspominając. Gdyby nie punkty z jesieni poprzedniego roku, to o utrzymaniu się wśród najlepszych nie byłoby mowy. Latem, kiedy z drużyny odeszli tak ważni gracze, jak Grzegorz Tomasiewicz, Rafał Strączek, Bożidar Czorbadżijski czy Mateusz Żyro, wydawało się, że nic już nie uratuje jedenastki z Mielca. Tymczasem okazuje się, że ci co przyszli są lepsi od tych co odeszli, a wszystko w drużynie – ku zaskoczeniu i osłupieniu wielu – „zaskoczyło” tak szybko, że nawet trener Majewski może być zdumiony

Trener GKS-u Tychy, Dominik Nowak po zwycięstwie z Wisłą Kraków zwrócił uwagę na terminarz, który jego zdaniem zdecydowanie sprzyjał rywalom.

Reklama

– Łatwiej mi o tym mówić po zwycięstwie, bo gdybym zaczął ten temat po porażce, to mógłbym się narazić na zarzut, że na siłę szukam usprawiedliwienia – stwierdził szkoleniowiec tyszan. – Uważam bowiem, że nie do końca szanse były równe. Popatrzmy na terminarz. GKS grał w rytmie sobota – środa – sobota, a Wisła miała mecze w piątek, wtorek i sobotę. Ten jeden dzień – oczywiście można mówić, że w Anglii grają co trzy dni – jest jednak istotny. Mieliśmy jeden dzień mniej od przeciwnika zarówno przed meczem z Zagłębiem, jak i z Wisłą. To się rzecz jasna nawarstwiało, a pod koniec meczu z krakowianami było to już wyraźnie widać. W przekroju ośmiu dni Wisła miała aż dwa dni więcej wolnego od nas. To nie jest zarzut pod adresem Wisły, bo przecież krakowianie nie ustalają terminarza, jednak uważam, że tak nie powinno być. Ale mimo wszystko pod względem „fizyki” mój zespół pokazał wielką klasę.

Po jubileuszowym meczu z okazji 100-lecia Odry Wodzisław Śląski przeprowadzono krótką rozmowę z byłym reprezentantem Polski, Pawłem Sibikiem.

Widać było, że większość z was nadal ma czynny kontakt z futbolem. Pan – mimo kłopotów ze zdrowiem – też sobie radzi na murawie…

– Mam endoprotezę stawu biodrowego i powinienem się ruszać, więc to robię. Zresztą cały czas występuję w charytatywnych meczach, gram też w retro lidze. Mam nadzieję, że zdrowie mi dopisze i dalej będę mógł uczestniczyć w takich spotkaniach. 

[…]

Reklama

Co było siłą grającej przez te kilkanaście lat w elicie Odry?

– Myślę, że trzon tej drużyny, czyli zawodnicy wywodzący się z tego miejsca, z tego miasta, jak Janek Woś i Marcin Malinowski. Mam nadzieję, że ja do tego grona też mogę się zaliczyć. Byliśmy zawsze razem, a jak dochodzili inni, to – jak już wspomniałem – szybko się aklimatyzowali, ale kręgosłup cały czas był na miejscu. W tym tkwił sekret naszych dobrych rezultatów przez tyle lat.

FAKT

Bogusław Kaczmarek, były asystent w sztabie Leo Benhakkera wróży świetlaną przyszłość Sebastianowi Szymańskiemu. Widzi go też w ważnej roli w reprezentacji.

Dobra postawa Szymańskiego mogłaby dać Michniewiczowi kolejne opcje ustawienia ofensywnych formacji, ale przede wszystkim stworzyć więcej okazji do strzelenia gola Lewandowskiemu. Jeśli napastnik Barcelony będzie miał za plecami gracza potrafiącego dograć dokładną prostopadłą piłkę w pole karne, automatycznie zagrożenie pod bramką przeciwnika będzie większe.

– Od lat liczymy na to, że takim zawodnikiem będzie Piotrek Zieliński. I ja naprawdę  wierzę w tego chłopaka, bo ma niesamowite umiejętności. Jest tylko jeden problem, cały czas czekamy na jego popisowy mecz. A Szymański ma wszystko, by grać na poziomie Piotrka i dać reprezentacji coś ekstra w ofensywie. Sprawić, że nasza gra będzie bardziej nieprzewidywalna – uważa Kaczmarek.

Jest też trochę miejsca dla Radomiaka. Piotr Dobrowolski porozmawiał z Leandro.

Leandro jest w ekstraklasie jak biały jednorożec. Pozo- staje wierny Radomiakowi od ponad dziesięciu lat. Przebył w tym czasie z klubem długą drogę. Od drugiej ligi do futbolowej elity. Ma na koncie ponad 300 występów w zielonych barwach, w których strzelił 117 goli.

– W tym czasie pojawiało się wiele propozycji. Najciekawsza była ta z Rakowa, kiedy klub z Częstochowy awansował do pierwszej ligi. Mało brakowało, a dziś grałbym już pod Jasną Górą. Zostałem w Radomiu i… nie żałuję. Jestem związany z miastem, Radomiak to mój klub. Tu urodziła się moja pięciomiesięczna dzisiaj córeczka Laura i to z Radomiem wiążę swoją przyszłość – opowiada żywa legenda klubu z Mazowsza.

SUPER EXPRESS

Bartosz Bosacki wskazuje przyczyny słabej postawy Lecha Poznań.

„Super Express”: Czy Lech Poznań jest na dnie?

– To pytanie do tych, którzy są blisko klubu. Jestem trochę dalej i jestem dzisiaj kibicem. Trudno mi powiedzieć, co się dzieje wewnątrz. Na pewno nie wygląda to dobrze, myślę, że te turbulencje po zmianie trenera są dzisiaj odczuwalne. To zapewne nie jest jedyny powód tego kryzysu, ale od zmiany szkoleniowca się zaczęło. Mam nadzieję, że Lech znajdzie wyjście z kryzysu, bo nie wyobrażam sobie, by on mógł dłużej trwać. Dzisiaj kibice Lecha obserwują stan, który jest wielką niewiadomą

[…]

W pierwszym składzie zazwyczaj nie ma zbyt dużo Polaków. Grają piłkarze z zagranicy, którzy zaraz o Lechu zapomną…

– Od dawna to powtarzam: w Lechu została zachwiana równowaga. Już nawet nie chodzi mi o brak wychowanków. Mówię o Polakach. Z mojej perspektywy niewyobrażalny jest mecz, jaki się zdarzył w tym roku, że w podstawowym składzie jedynym Polakiem był Michał Skóraś.

Trener Stali Mielec, Adam Majewski opowiada o początku sezonu w wykonaniu swoich podopiecznych.

„Super Express”: Miał pan obawy, czy nowi zawodnicy – których jest wielu – zdołają szybko się zaadaptować. Wyniki pokazują, że udało się błyskawicznie.

Adam Majewski: – Ciężka praca przynosi efekty, ale sam jestem pod wrażeniem, jak szybko załapują to, co mamy robić i jak chcemy grać. Cały sztab im pomaga, a ja być może nauczyłem się szybkiej adaptacji piłkarzy w poprzednich klubach, gdzie sytuacja była podobna do tej, jaką mam w Stali, że piłkarze odchodzą i przychodzą.

Wygrana z Lechem w pierwszej kolejce dała wam wiatr w żagle?

– Zwycięstwo z mistrzem Polski odniesione na wyjeździe, i to w dobrym stylu, pomaga w budowaniu atmosfery i podnoszeniu wiary. To stanowi klucz w naszym zespole, bo nie mamy głośnych nazwisk i gwiazd. Ale my nie szukamy gwiazd, lecz odpowiednich ludzi do kolektywu.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Marek Wawrzynowski analizuje problemy Lecha Poznań i to, dlaczego kadencja Johna van den Broma w Kolejorzu jest jak do tej pory jedną wielką porażką.

Dlaczego Holendrowi nie udało się w Poznaniu? Przyczyn jest kilka. Jeśli chodzi o sprawy czysto taktyczne, drużyna Macieja Skorży była bardzo powtarzalna, ułożona. Potwierdzali to analitycy zespołów ekstraklasowych, każdy piłkarz wiedział, co ma robić. Dziś jest dużo improwizacji, a nawet chaosu. Jeśli chodzi o dialog, Holender od początku dobrze radził sobie w szatni. Zawodnicy zapewniają, że mają z nim dobry kontakt. Van den Brom, jako uczeń Leo Beenhakkera, doskonale wie, że komunikacja to jedna z podstaw sukcesu. Ale też nie do wszystkich dotrzeć potrafi. Przede wszystkim nie umie trafić do Joao Amarala. Portugalczyk w czasach Skorży był motorem napędowym drużyny, a teraz sprawia wrażenie, jakby zgasł. Nie umie wykorzystać swoich atutów. A przecież od niego zależało najwięcej. Czternaście bramek i osiem asyst w sezonie to świetny wynik w naszej lidze. Amaral uruchamiał większość akcji zaczepnych. W tym sezonie w lidze w czterech meczach ma jedną asystę. Trudno dziś powiedzieć, na ile to problem mentalny, pewne jest, że Amaral „się popsuł” i Holender nie bardzo wie, co z nim zrobić

W ramach zapowiedzi meczu Rakowa Częstochowa ze Slavią Praga Grzegorz Rudynek porozmawiał z Janem Suchoparkiem.

Grzegorz Rudynek: Jaka jest obecna Slavia?

Jan Suchoparek (były piłkarz Slavii, selekcjoner czeskiej młodzieżówki): Bywa nierówna. W III rundzie eliminacji bardzo dobrze spisała się w pierwszym meczu z Panathinaikosem. W rewanżu w Atenach nie było już tak dobrze. Przez 70 minut jej postawa była rozczarowująca, jednak udało się awansować. Oczywiście to świadczy o klasie zespołu, ale widać też, że drużyna jeszcze się zgrywa, dopiero rozpędza i czas działa na korzyść Slavii. Powinna być lepsza z meczu na mecz.

Slavia w ostatnich latach bardzo się zmieniła. Z drużyny, która jak równy z równym grała przeciw Interowi Mediolan lub Barcelonie w Lidze Mistrzów, zostało niewiele.

– W jedenastce mieści się tylko dwóch, trzech zawodników, którzy wtedy zachwycali Europę. W ostatnich oknach transferowych przyszło wielu cudzoziemców i to najważniejsza zmiana w Slavii. Skład na Ligę Mistrzów oparty był na czeskich piłkarzach. Podkreślę jednak, że gracze zza granicy prezentują wysoki poziom, potrzeba jednak czasu, by wszystko się zazębiło.

Jak wygląda porównanie Slavii sprzed roku, która przegrała z Legią Warszawa w eliminacjach Ligi Europy, z obecną?

– Nie chodzi o same mecze z Legią, ale generalnie ubiegłą jesień – Slavia nie ma skutecznego napastnika. Brakuje jej Jana Kuchty (zimą odszedł za pięć mln euro do Lokomotiwu Moskwa, teraz latem za milion został wypożyczony do… Sparty Praga, choć po słowie był ze Slavią – przyp. red.). To był piłkarz, który w pojedynkę mógł przesądzić o losach meczów. Na początku sezonu widać, że Slavia ma problemy

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...