– Skupiają się na sobie, za moich czasów nie zdarzyło się, by taktyka czy wybór składu był ustalany pod rywala. W tej drużynie jest duża stabilizacja, nie spodziewam się zaskoczeń. Pod tym względem Lech powinien być naprawdę świetnie przygotowany. Może uczyć się na błędach Legii sprzed dwóch lat, która znacznie uległa wtedy Azerom. Jeśli wyciągną z tego wnioski, zobaczą, jak wypadł wówczas Qarabag, powinni być dobrze przygotowani, bo gra tego zespołu nie będzie się wiele różniła od tego, co widzieliśmy w spotkaniu z Legią – mówi Jakub Rzeźniczak na łamach “Przeglądu Sportowego”. Co poza tym dziś w prasie?
“SPORT”
Rozmowa z Arkadiuszem Szymankiem, prezesem Górnika Zabrze. Sporo o pracy prezesa, relacjach z prezydent miasta, ale i siłą rzeczy obszernie o wątku zwolnienia Jana Urbana.
Czemu z pracą pożegnał się Jan Urban, któremu nota bene przy milionowych stratach trzeba będzie teraz przez rok wypłacać kontrakt?
– A skąd pan wie, że trzeba będzie? To tajemnice handlowe i nie mogę tego zdradzać. Natomiast Jan Urban to wielki człowiek i legenda Górnika, którego lubię i cenię, ale wizja budowania klubu była delikatnie rozbieżna. Nie to, że trener Urban nie chciał jej realizować, ale czasem dochodzi się do takiego momentu, w którym mówi się: wiesz co, kurczę, chyba tego razem nie pociągniemy, ten projekt razem się nie uda.
Pozwolę sobie zacytować Jana Urbana z „Przeglądu Sportowego”. „Z nikim nie miałem konfliktu, nie stawiałem warunków nie do zrealizowania. Zwyczajnie robiłem swoje i starałem się jak najlepiej przygotować zespół do nowych rozgrywek”. Z którą częścią tej wypowiedzi pan się nie zgadza, skoro trener stracił pracę, ale ponoć rozbiło się o wizję Górnika na kolejne lata?
– Zgadzam się z każdym słowem trenera. Czasem tworzy się jakieś historie, plotki, szuka konfliktów, a trener traci pracę, bo czasem tak po prostu jest. Jak przyjrzymy się ekstraklasie, to jest to normalna sytuacja w każdym klubie.
I tak, i nie! Dymisji trenera Urbana nie dało się przewidzieć. Szkoleniowcy tracą pracę, to fakt, ale w życiu bym po ostatnim sezonie nie powiedział, że akurat Górnik tej zmiany potrzebuje.
– Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć niż to, że doszliśmy do wniosku, że wspólnie chyba dalej tego ciągnąć nie możemy…
Kto podjął tę decyzję? Pan w chwili zwalniania Jana Urbana chwilowo nawet nie pełnił funkcji prezesa.
– Nie wiem, jak odpowiedzieć. To nie jest tak, że decyzję podejmuje albo prezes, albo zarząd. Każda tak duża decyzja jest konsultowana z radą nadzorczą.
Z czyjejś inicjatywy to jednak musiało wyjść.
– To była gremialna decyzja, gdzie rada nadzorcza miała zgodę właściciela. Odbyło się wiele spotkań, dyskusji. Z trenerem też kilka razy rozmawialiśmy na ten temat. Ja tej decyzji nie podpisałem, ale skłamałbym mówiąc, że wcześniej o niej nie wiedziałem.
Intensywny czas van den Broma. Holender dzisiaj przejdzie pierwszy test po ledwie dwóch tygodniach pracy z zespołem.
Po niespodziewanym rozstaniu z trenerem Maciejem Skorżą, szkoleniowiec mistrza Polski zrezygnował z prowadzenia zespołu ze względów osobistych, Lech – na niespełna miesiąc przed rozpoczęciem batalii o Ligę Mistrzów – znalazł się pod ścianą. Poszukiwania trwały tydzień, ale w tej sytuacji każdy dzień był na wagę złota. Ostatecznie udało się do Poznania ściągnąć szkoleniowca z uznanym nazwiskiem. John van den Brom, to uznana szkoleniowa persona, która wie, jak walczy się o Ligę Mistrzów. W 2013, po wyeliminowaniu Ekranasa Poniewież i AEL-u Limassol, holenderski trener wprowadził do Ligi Mistrzów zespół Anderlechtu Bruksela. Z KRC Genk przed rokiem ta sztuka mu się nie udała, ale dwukrotnie – z AZ Alkmaar – nowy trener Lecha dostał się do fazy grupowej Ligi Europy. Van den Brom doświadczenie w europejskich pucharach ma zatem niemałe, ale czy w zaledwie 15 dni zdążył przygotować zespół do rywalizacji z Karabachem? 20 czerwca Holender rozpoczął pracę w Poznaniu, a konkretnie w Opalenicy, gdzie zespół rozpoczął obóz przygotowawczy. Pod wodzą nowego opiekuna Lech rozegrał dwa mecze kontrolne. Przegrał 0:1 z Pogonią Szczecin i pokonał 2:1 Jagiellonię Białystok. O tych spotkaniach powiedzieć jednak zbyt wiele nie można, bo były one zamknięte zarówno dla kibiców, jak i dla dziennikarzy. To był pomysł trenera, który na początku pracy postanowił odciąć drużynę od mediów.
Ośmiu piłkarzy pozyskał Ruch Chorzów po awansie do 1. ligi. Dojdzie jeszcze dziewiąty – Winciersz. I wtedy kadra będzie właściwie domknięta.
W Chorzowie nadal pracują nad wzmocnieniami. Lada chwila powinno zostać sfinalizowane wypożyczenie Mateusza Winciersza z Piasta Gliwice, wychowanka Ruchu, który trenuje z drużyną niemal od początku okresu przygotowawczego i wystąpił we wszystkich sparingach. Trwają też poszukiwania młodzieżowca, mówi się o szansie na powrót Tomasza Neugebauera, sprzedanego zimą do Lechii Gdańsk. – Myślę, że w 90-95 procentach nasza kadra jest już zamknięta. Coś z pewnością jeszcze może się wydarzyć, ale już z tej gliny można ulepić coś na tyle fajnego, by godnie grać w pierwszej lidze. Potrzebujemy jeszcze lepszego zgrania, ale konkurencja w zespole się wyostrzyła, co tylko będzie pracować na nasze dobro. Transfuzja zawodników w większości się dokonała, teraz trzeba nam odrobinę czasu. Tak jak mówi trener Skrobacz, celujemy jeszcze w młodzieżowców. Nie wiemy, kto do nas dołączy. Wiele kwestii musi się powyjaśniać, dlatego nie ma co rozdmuchiwać tematu – zaznacza Siemianowski.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Jakub Rzeźniczak, były piłkarz Karabachu, ocenia szanse Lecha w starciu z Azerami. I podpowiada – jak tu się do nich dobrać.
Czy ktoś z Lecha Poznań dzwonił z prośbą o pomoc w rozpracowaniu rywala?
Nikt się ze mną nie kontaktował, ale teraz są już tak duże możliwości obserwacji drużyn, poszczególnych piłkarzy, że takie prośby są zbędne. Analitycy Lecha zapewne mają już wystarczającą wiedzę, zaczerpniętą z różnych platform, czy z obserwacji sparingów. To nie jest trudne, szczególnie że Qarabag nie ma wiele do ukrycia. Skupiają się na sobie, za moich czasów nie zdarzyło się, by taktyka czy wybór składu był ustalany pod rywala. W tej drużynie jest duża stabilizacja, nie spodziewam się zaskoczeń. Pod tym względem Lech powinien być naprawdę świetnie przygotowany. Może uczyć się na błędach Legii sprzed dwóch lat, która znacznie uległa wtedy Azerom. Jeśli wyciągną z tego wnioski, zobaczą, jak wypadł wówczas Qarabag, powinni być dobrze przygotowani, bo gra tego zespołu nie będzie się wiele różniła od tego, co widzieliśmy w spotkaniu z Legią.
Gdyby jednak zadzwonili i zapytali, jak zagrać z Qarabagiem, by awansować do kolejnej rundy, to co by pan odparł?
Bardzo ważne, by w Poznaniu padł korzystny wynik dla Lecha. W rewanżu nie będzie łatwo, bardzo wysoka temperatura nie ułatwi gry Lechowi, nikomu nie gra się łatwo w Baku. Zespół z Poznania musi skupić się na tym, by powstrzymać ofensywnych zawodników Qarabagu, bo mają jakość, są bardzo efektywni. Obie drużyny lubią długo utrzymywać się przy piłce, zobaczymy, kto wygra wojnę o posiadanie, o prowadzenie meczu. To może być kluczowa kwestia.
Jak ocenia pan szanse obu zespołów?
Faworytem jest Qarabag. Wieloletnie doświadczenie w pucharach, bardzo dobry poprzedni sezon, stabilizacja w tym zespole sprawiają, że mają większe szanse na awans. Przynajmniej w teorii.
Wspomnienie świętej pamięci Janusza Kupcewicza. Odszedł w poniedziałek, ale legendarny gol z Francją na mundialu w 1982 roku zostanie już na zawsze w pamięci polskich kibiców.
Po powrocie z Hiszpanii Kupcewicz musiał szukać nowego klubu. Jego Arka po sezonie 1981/82 spadła z I ligi. Wielu starszych kibiców twierdzi, że już wcześniej powinien przenieść się do lepszego zespołu. – Jak potoczyłaby się moja kariera, gdybym w młodości poszedł do Górnika Zabrze, gdzie jako ofensywny pomocnik występował Zygfryd Szołtysik, albo do Legii, gdzie był Kazimierz Deyna? W Arce miałem gwarancję grania na pozycji, do której pasowałem idealnie – mówił „PS”. Z Gdyni przeniósł się do Poznania i za kilka miesięcy świętował mistrzostwo Polski. Jego pożegnalnym meczem w barwach Kolejorza było starcie z Górnikiem Zabrze w ostatniej kolejce sezonu 1982/83. Lech wygrał 2:0 po dwóch gola Kupcewicza. Pomocnik mógł z czystym sumieniem ruszyć do Francji. Grał tam w barwach AS Saint-Etienne, jednak bez sukcesów. Później był jeszcze krótki epizod w greckiej Larisie i powrót do Polski, gdzie związał się z Lechią. Niektórzy twierdzili, że mógł wycisnąć więcej z kariery. – Byłem na dwóch mundialach, z jednego przywiozłem medal, strzelając gola w małym fi nale. Zdobyłem Puchar Polski, mistrzostwo Polski, zostałem wybrany do jedenastki wszech czasów Arki Gdynia i Lecha Poznań. Naprawdę ktoś uważa, że powinienem być rozczarowany i sfrustrowany? – tak odpowiadał malkontentom.
Kamil Kosowski uważa, że dopiero puchary weryfikują to, czy polski futbol się rozwija. Zwłaszcza, że możemy sprawdzić się znów na tle Karabachu. A pamiętamy ostatnie starcia Legii z tym zespołem…
Pomóc w niej mają nowe nabytki i muszę przyznać, że robią wrażenie. Już wcześniej pisałem o Arturze Rudko. Kolejorzowi potrzebny był nowy bramkarz, ale akurat ten mnie nie przekonuje. Obym się mylił i oby okazało się, że Ukrainiec wygra Lechowi kilka meczów. Znacznie lepiej wyglądają nowi ofensywni piłkarze. Jednym z nich jest Gieorgij Citaiszwili, którego już poznaliśmy. Gruzin wiosną występował w Wiśle Kraków. Nie zdołał co prawda uchronić Białej Gwiazdy przed spadkiem, ale i tak pokazał, że mamy do czynienia z piłkarzem nieprzeciętnym. Przegląd pola, szybkość, technika – tam wszystko się zgadza. Jestem przekonany, że w Lechu będzie grał jeszcze lepiej z prostego powodu – będzie miał więcej lepszych piłkarzy wokół siebie i dzięki temu będzie szedł w górę. W barwach Kolejorza zagra też Afonso Sousa. Saga transferowa z jego udziałem trwała kilka tygodni, ale w końcu złożył swój podpis na umowie z mistrzem Polski. Są wszelkie podstawy by sądzić, że to nowa gwiazda ekstraklasy. Rzadko do naszej ligi trafi a piłkarz, który regularnie gra w młodzieżówce silnego piłkarskiego kraju. W Portugalii Sousa zbierał świetne recenzje i fajnie, że władze Lecha przekonały go do transferu. Tak wzmocniony Lech przystąpi dziś do meczu z Qarabagiem. Lubię ten czas, gdy ruszają eliminacje europejskich pucharów. Dopiero wtedy następuje weryfikacja naszej ligi i dopiero wtedy możemy dowiedzieć się, że czy nadrobiliśmy kilka kroków, czy znów przespaliśmy sezon i nie ruszyliśmy się nawet o centymetr. Europa ostatnio mocno nam ucieka, a ja uważam, że dla naszych klubów obowiązkiem powinna być gra w fazie grupowej Ligi Europy lub Ligi Konferencji Europy, a raz na jakiś czas w Lidze Mistrzów.
“SUPER EXPRESS”
Jakub Rzeźniczak po raz drugi opowiada o Karabachu. Na kogo uważać? Trzeba zwrócić uwagę na Kady’ego, Ozobicia i Zoubira.
– Karabach nie przegrał meczu od 24 lutego. Mocna seria…
– Na pewno jest to sygnał ostrzegawczy dla Lecha, że łatwo nie będzie. W Poznaniu są świadomi, że Karabach to solidna drużyna. Jeśli lechici zagrają swoje maksimum, to nie są bez szans.
– Kogo powinni się bać?
– W poprzednim sezonie Kady miał udział w 37 golach w 44 meczach. Filip Ozobić i Abdellah Zoubir są groźni. Szczególnie trzeba bać się tego drugiego. Świetnie operuje piłką, ma znakomity drybling. Ozobić jest za to efektywny i co sezon strzela powyżej 10 goli. Jak w przodzie dorzucimy Ibrahima Wadjiego i Ramila Szejdajewa, to siła ofensywna jest duża. Lech ma bocznych obrońców, którzy myślą o ofensywie, a z kolei Karabach ma też niebezpieczne boki pomocy. Tam trzeba te atuty Karabachowi wytrącić z ręki.
fot. FotoPyk