Sobotnią prasę zdominowały rozmowy. Dowiemy się czegoś ciekawego o reprezentacji Arabii Saudyjskiej, przeczytamy także najnowsze wieści z Ekstraklasy prosto z gabinetów prezesów Stali Mielec i Górnika Zabrze.
Sport
“Sport” przypomina o prawie Bosmana i prezentuje listę wolnych strzelców.
30 lat temu rzeczywistość kontraktowa w futbolu była zdecydowanie inna. Nawet kiedy umowa piłkarza z klubem wygasała, nie mógł odejść do innego zespołu. Zainteresowany jego usługami klub musiał zapłacić poprzedniemu pracodawcy. Taki obrót sprawy nie spodobał się belgijskiemu piłkarzowi Jeanowi-Marcowi Bosmanowi. W 1990 roku dobiegł końca jego kontrakt z RFC Liege, ponieważ Bosman nie chciał go przedłużyć, nie zgadzając się na zmniejszenie pensji o ponad 70 procent. Do siebie ściągnąć go postanowiła francuska ekipa z Dunkierki, USL, ale Liege zażądało opłaty i transfer spalił na panewce. Bosman się zdenerwował. Postanowił pozwać swój klub do Unii Europejskiej, twierdząc, że ten w oczywisty sposób łamie przepisy. Miał rację, co Trybunał Sprawiedliwości UE przyznał mu w 1995 roku. Postanowiono, że RFC Liege (i żaden inny klub) nie ma prawa domagać się ekwiwalentu finansowego za piłkarza, któremu wygasł kontrakt. Zadecydowano też, że kluby z państw członkowskich UE nie mogą wprowadzać limitu obcokrajowców blokującego możliwość podjęcia pracy obywatelom innych krajów wspólnoty. Do tej pory w drużynach mogło grać trzech obcokrajowców z obszaru Unii Europejskiej.
Cracovia zapłaci za transfer Japończyka z ligi słowackiej.
W niedzielę krakowianie wracają do domu, a przed nimi pozostanie już tylko ostatni mikrocykl okresu przygotowawczego, zakończony zaplanowanym na 8 lipca meczem kontrolnym z Hapoelem Beer Szewa w Ośrodku Cracovia Training Center w Rącznej. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to będzie próba generalna przed startem nowego sezonu, w który „Pasy” wejdą 18 lipca o godzinie 19.00 na stadionie w Zabrzu. Czy w ostatnim letnim sparingu w barwach 5-krotnego mistrza Polski zagra jakiś nowy zawodnik? Na razie w rubryce letnich transferów w rubryce „przybyli” widnieje tylko nazwisko Makucha, ale wiele wskazuje na to, że snajper z Miedzi nie będzie jedynym nabytkiem klubu spod Wawelu w tym okienku transferowym. Najgłośniej mówi się o zakupie Japończyka z MFK Zemplin Michalovce. 24-letni Takuto Oshima jest już na etapie testów medycznych i jeżeli nie będzie przeciwwskazań, to zostanie wykupiony za 100 tysięcy euro i zasili środek pomocy Cracovii.
Prezes Górnika Zabrze o transferach.
– Mamy trzech napastników na obozie, no i jest czwarty Higinio Marin. Cały czas trwają rozmowy. Jest w Łudogorcu, ale jest szansa, żeby do nas dołączył – mówi prezes Górnika Arkadiusz Szymanek. Co do ostatnich działań, to szef klubu z Zabrza dodaje. – Mvondo jest naszym zawodnikiem, a jak jeden pan w „Przeglądzie Sportowym” mówił, to miało nam się to nie udać, zresztą jak z przedłużeniem kontraktu Lukasa Podolskiego, a się przecież udało. Więc można mu odpowiedzieć tymi naszymi działaniami. Co do Higinio, to chcielibyśmy go zatrzymać. Raz, że to bardzo dobry zawodnik, a druga sprawa, to wie na czym ta nasza liga polega. Ma za sobą występy, bramki w ekstraklasie i wie czego się spodziewać. Wiadomo, że te przyjazdy Hiszpanów do Polski wcale nie są takie łatwe, a było to widać na przykładzie czy Igora Angulo czy Jesusa Jimenza. Też potrzebowali czasu, żeby się zaaklimatyzować, przyzwyczaić do wszystkiego – zaznacza prezes Szymanek.
Petr Buchta o transferze do GKS-u Tychy.
– Szczerze mówiąc, nie mam zbyt dużej wiedzy o GKS-ie Tychy, ale wiem, że to duży klub – powiedział na „dzień dobry” w mediach klubowych Petr Buchta. – Na pewno większy niż te, w których występowałem w Czechach. Dla mnie jest to przede wszystkim nowe wyzwanie. Chciałem spróbować czegoś nowego i mam nadzieję, że będzie to z korzyścią dla obydwu stron. Do gry na polskich boiskach przymierzałem się już wcześniej dwa razy. Z Podbeskidziem miałemjuż praktycznie dopięty kontrakt, ale powiedzieli mi, że nie jestem przygotowany. Nie wiem nawet dlaczego, bo myślę, że byłem gotowy, ale ostatecznie zrezygnowano ze mnie. Była też opcja gry w Wiśle Płock, ale koniec końców moim pierwszym zagranicznym klubem jest GKS Tychy i jestem bardzo szczęśliwy, że mogę dołączyć do takiego zespołu – mówił obrońca. – Mogę grać zarówno w systemie z trójką środkowych obrońców, bo bardzo dużo grałem w takim ustawieniu w Brnie i mam spore doświadczenie. To samo mogę jednak powiedzieć o grze w czwórce obronnej i nie jest dla mnie ważne, czy będziemy grać trójką, czy czwórką. Jeśli zespół jest dobrze przygotowany, to każda z tych formacji może być skuteczną zaporą dla przeciwników, a to jest ważne dla drużyny, która chce być w górnej części tabeli. Mam nadzieję, że zagramy w barażach i dobrze zaprezentujemy się w meczach na szczycie – zakończył Petr Buchta.
Co słychać w GKS-ie Katowice?
Skoro jesteśmy przy defensywie, to warto zauważyć, że drugi występ w katowickich barwach zaliczył Daniel Tanżyna. Podobnie jak wcześniej z Górnikiem Polkowice, tak i tym razem były stoper łódzkiego Widzewa, który z powodu kontuzji nie grał od marca, spędził na boisku kilkanaście minut. – Wprowadzamy go do zespołu, pracujemy nad aspektami motorycznymi. Po kontuzji to normalne. Daniel nie jest dzisiaj jeszcze w pełni do gry, ale cieszy to, że ma z kim rywalizować. Na razie małymi krokami łapie minuty, z każdym dniem jest coraz lepiej – mówi trener GKS-u, którego Tanżyna ma być ważnym zawodnikiem. W kadrze będzie jedynym piłkarzem urodzonym w latach 80., w tym roku skończy 33 lata. – Oprócz młodzieżowców, potrzebuję też zawodników doświadczonych, bo ważna jest ich rola w szatni. Wiem, jakie predyspozycje ku temu ma Daniel. Na pewno nam się przyda. Dla mnie najważniejsze, by odbudował formę i był cennym zawodnikiem. Sezon jest długi, a zapowiada się, że będziemy grać trójką środkowych obrońców, dlatego potrzebujemy więcej niż trzech zawodników na te pozycje – podkreśla Rafał Górak.
Super Express
Franco Tancredi docenia polskich bramkarzy.
– Co pan sądzi o polskich bramkarzach w Serie A?
– Każdy z nich dał się poznać we Włoszech jako świetny fachowiec i nie może zaskakiwać, że swoją formę przełożyli także na rozgrywki reprezentacyjne. Uważam, że macie wybitnych golkiperów i wasz selekcjoner musi mieć pozytywny ból głowy, wybierając tego jednego do wyjściowej „11”.
– Na kogo by pan postawił?
– Największe szanse z pewnością miałby Wojciech Szczęsny. Świetnie spisuje się w Juventusie. Jest mocną stroną ekipy z Turynu. W mojej ocenie jest najlepszy. Wcześniej dał się poznać we Włoszech, kiedy występował w Romie, gdzie wygrywał rywalizację z Alissonem Beckerem. Markę ma także Łukasz Skorupski, od wielu lat podstawowy zawodnik i jedna z gwiazd Bolonii. Nie ma przypadku w tym, że od dłuższego czasu ten zawodnik jest numerem jeden w tym zespole.
Przegląd Sportowy
Czy Arabia Saudyjska boi się polskiej kadry? Odpowiada Maciej Gil.
Zaraz po losowaniu grup finałowych mistrzostw świata w Polsce oceniono, że z Argentyną będzie bardzo trudno, z Meksykiem też, choć może nie tak bardzo. A z Arabią Saudyjską musimy sobie poradzić. A jak losowanie oceniono w Rijadzie?
Jako trudne ze względu na Argentynę i Meksyk. Z Polaków znany jest tu w zasadzie tylko Robert Lewandowski i uważa się, że są w stanie z nami powalczyć. Na pewno nie jest tak, że ktoś tu się nas boi.
W Arabii Saudyjskiej kibice żyją reprezentacją?
Bardzo. Myślę, że tak samo, jak my naszą kadrą. Tym bardziej że ich reprezentacja odniosła sukcesy w eliminacjach, wychodząc z grupy przed Australią i Japonią. Oczywiście będziemy faworytem, ale ja bym Arabii Saudyjskiej nie lekceważył.
To, że mundial odbędzie się blisko, bo w Katarze, ma dla Saudyjczyków znaczenie?
Nie odczułem tego, ale słyszałem, że do naszego r e g i o n u , w którym jest Al-Fateh – a stąd jest bardzo blisko Kataru – ma przyjechać nawet 300 tys. ludzi. To będzie ich baza wypadowa na czas m i s t r z o s t w. Jeśli chodzi o kwestie klimatu, to Saudyjczycy nie muszą się do niego przyzwyczajać. W tym będą mieli nad nami przewagę.
To nie Arabowie przejmą Lechię?
W mediach pojawiła się informacja, że nowym właścicielem może zostać koncern paliwowy z Arabii Saudyjskiej, dzięki czemu Lechia mogłaby liczyć na 25–30 mln euro dodatkowych pieniędzy w budżecie. Mowa o Saudi Aramco. Z naszych informacji wynika, że to nieprawda. Lechia negocjuje z dwoma podmiotami, wśród nich nie ma wspomnianego koncernu, a sam Adam Mandziara był mocno zaskoczony takimi doniesieniami. Według nieofi cjalnych informacji, było pięciu chętnych do kupna Lechii. – Zgodnie z zapowiedzią, po 10 czerwca spośród kilku zainteresowanych podmiotów wyłonione zostały dwa, z którymi toczą się dalsze rozmowy. Wszystko postępuje zgodnie z ustaleniami. Tajemnica handlowa pomiędzy stronami nie pozwala na ujawnienie ich nazwy. Właściciel chciałby jednak jednoznacznie zdementować nieprawdziwą informację pojawiającą się w mediach, jakoby wśród dwóch podmiotów, z którymi toczą się rozmowy, był koncern Saudi Aramco. To nieprawda – brzmi informacja gdańskiego klubu.
Rozmowa z Jackiem Klimkiem.
Czyli samo utrzymanie już pana nie zadowoli?
Chciałbym zobaczyć, że zespół robi krok do przodu. W pierwszym sezonie w Ekstraklasie utrzymaliśmy się w ostatniej chwili. W poprzednim, po rundzie jesiennej wydawało się, że idziemy w dobrym kierunku, ale kłopoty fi nansowe sprawiły, że musieliśmy osłabić drużynę poprzez rozstanie z niektórymi graczami. I znów do końca walczyliśmy o uratowanie ligi. Oczywiście jestem daleki od hucznych deklaracji, ale uważam, że nasz cel jest jednocześnie ambitny i realny.
W waszej tegorocznej polityce transferowej da się zauważyć jedną dużą zmianę – w większości podpisujecie kontrakty na dłużej niż rok. Wcześniej każdy zawodnik otrzymywał tylko roczną umowę.
Powiem więcej: większość podpisujemy na dwa lata z opcją przedłużenia. Kiedy nie mieliśmy płynności fi – nansowej i groził nam spadek, dłuższe umowy groziły ekonomiczną katastrofą. Dziś, mając zabezpieczenie, dużo łatwiej jest planować działalność klubu na kilka lat do przodu. Jest jeszcze jeden ważny aspekt. W przeszłości często było tak, że przychodził do nas jakiś zawodnik, osiągał odpowiednio wysoką formę i po sezonie odchodził do innego klubu. Teraz takich sytuacji chcemy uniknąć i zachować ciągłość.
Macie dużego pecha.
Może być też tak, że Bordeaux zbankrutuje i wtedy nie zobaczymy nawet jednego euro. Rzeczywiście, mamy pecha, ale nie tylko my. Rafał też. W pewnym momencie mieliśmy dla niego bardzo dobrą ofertę z czołowego polskiego klubu. Mogliśmy zarobić ponad milion złotych, a Rafał miał dostać wysoki kontrakt. Niestety, bramkarz i agent wstrzymali tę operację. Dzisiaj zawodnik grałby w topowym polskim klubie i byłby na dobrym poziomie sportowym i fi nansowym. Zamiast tego za chwilę może wylądować w trzeciej lidze francuskiej.
Bartłomiej Farjaszewski o Warcie Poznań.
Ile nerwów kosztował pana zakończony niedawno sezon? Więcej niż dwa wcześniejsze?
Siwych włosów mi nie przybyło, bo za bardzo nie ma co siwieć (uśmiech). A poważnie mówiąc, to ten sezon niewątpliwie się różnił od poprzedniego, który niespodziewanie zakończyliśmy na piątym miejscu. W związku z końcówką poprzedniego i początkiem minionego było dużo emocji. Pozytywnych związanych z niespodzianką i wysoką lokatą oraz negatywnych, związanych z odejściem dyrektora sportowego Roberta Grafa, a później z serią słabych wyników i pożegnaniem trenera Piotra Tworka. To w s z y s t k o się skumulowało, przeżywaliśmy emocjonalną sinusoidę. Po słabej jesieni musieliśmy przebudować zespół, aby zwiększyć szansę na utrzymanie się, wcześniej trzeba było znaleźć odpowiedniego trenera.
Ile razy słyszał pan już słowa typu „nie da się”, „nie dacie rady”, tego tak się nie robi”? Zwolnienie Petra Nemca odebrano jako błąd, zatrudnienie Piotra Tworka było zaskakujące, podpisanie kontraktu z bardzo doświadczonym Łukaszem Trałką niemal niewiarygodne, podobnie jak sprowadzenie Makany Baku.
Myślę, że całe moje życie przebiega pod kątem tych pytań. Wielokrotnie słyszałem, że czegoś się nie da. Nie interesuje mnie to, robię swoje, oczywiście słucham innych osób, ale gdy w coś wierzę i mam do czegoś przekonanie, to nie sugeruję się opiniami. Jeśli w coś uwierzę i temu zaufam, to daję całego siebie. Nie lubię malkontenctwa i osób, które marudzą. Może źle to zabrzmi, ale staram się, żeby nie było ich wokół mnie za dużo. Interesują mnie efekty. W Warcie cenię bardzo Marcina Janickiego, uważam go za jedną z najbardziej kompetentnych osób w polskiej piłce, z całym szacunkiem dla innych fachowców.
Przed wami najtrudniejszy moment? Okrzepliście w Ekstraklasie, nie staliście się ligową efemerydą, ale nie ma już powiewu świeżości, już nikt was nie lekceważy, rosną pewnie też oczekiwania.
Na pewno tak, natomiast nie chcielibyśmy stracić naturalnej atmosfery, z którą się utożsamiam. Myślę, że nadal będzie to „Swojska Banda”, bo tworzą ją ludzie, a nadal jest w klubie wiele osób, które rozwijały obecną drużynę. Warciański charakter ma zostać, bo doprowadził nas do tego miejsca, przy czym podkreślam, że to było naturalne, a nie sztuczne. Nie zależy nam na tworzeniu struktury korporacyjnej. Od początku nastawiliśmy się na ciężką pracę.
O co ma grać Warta w przyszłym sezonie?
O jak najszybsze bezpieczne utrzymanie się. Cel się nie zmienia.
Robert Lewandowski mógł pojechać na EURO 2008.
– To był koniec kwietnia albo początek maja 2008 r. Mieliśmy problem w kadrze, bo wypadli Grzegorz Rasiak i Radosław Matusiak. Co prawda wcześniej powoływaliśmy Tomasza Zahorskiego, ale nikt nie przypuszczał, że pojedzie na EURO. Myśleliśmy nad różnymi wariantami – wspomina trener Bogusław Kaczmarek. – Nieśmiałym głosem powiedziałem, że jest taki piłkarz jak Robert Lewandowski. A Leo Beenhaker na to: „Ty chyba oszalałeś. Prawie dwa lata robimy selekcję i na ostatniej prostej po raz pierwszy powołamy zawodnika z II ligi? I to od razu na mistrzostwa Europy?” – dodaje ówczesny asystent selekcjonera. Choć Lewandowski miał za sobą dwa wyborne sezony w Zniczu Pruszków, a do podwarszawskiej miejscowości zjeżdżały tabuny menedżerów, holenderski selekcjoner nie zdecydował się na tak osobliwy ruch jak wzięcie nastolatka z zaplecza Ekstraklasy. Może dlatego, że wcześniej nie pokazał zbyt wiele w meczach młodzieżówki? – W reprezentacji do lat 21 zadebiutował przeciwko Anglii. Skończyło się niezłym wynikiem. Remisem 0:0 na terenie silnego rywala można się przecież chwalić. Wyryło mi się w pamięci, że Lewandowski zagrał w końcówce. Ale nic poza tym. Po prostu Robert rozwinął się piłkarsko zdecydowanie później niż ci, którzy wtedy odgrywali wiodące role – mówi Andrzej Zamilski, ówczesny selekcjoner młodzieżówki.
fot. Newspix