Środowa prasa to oczywiście głównie tematy reprezentacyjne przed meczem z Belgami.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Belgowie, a więc brązowi medaliści ostatnich MŚ, to najsilniejszy z rywali, z którym Polacy zagrają przed mundialem w Katarze.
Bez bramkarza Thibauta Courtoisa, który z Realem Madryt właśnie wygrał Ligę Mistrzów i został wybrany na najlepszego piłkarza finału oraz wielkiego i silnego jak stuletni dąb napastnika Romelu Lukaku, za którego rok temu Chelsea zapłaciła Interowi Mediolan 100 mln euro wystąpi belgijska drużyna w meczu z Biało-Czerwonymi.
Osłabiona, ale to nie znaczy, że słaba. O tym, jak złudne może być personalne zestawienie przeciwnika, zespół Czesława Michniewicza przekonał się na własnej skórze w ubiegłą środę. Wtedy, we Wrocławiu, przeciwko Polsce zagrał tylko jeden walijski piłkarz, który cztery dni później wyszedł na murawę stadionu w Cardiff, by od pierwszej minuty skutecznie walczyć z Ukrainą o awans do mistrzostw świata.
Zmiennicy grali z Polską jak równy z równym, tracąc gole dopiero po wejściu naszych rezerwowych. A przecież w Walii nie ma tak ogromnego wyboru klasowych piłkarzy jak w Belgii, która uznawana jest za wylęgarnię talentów ruszających później na podbój na przykład Premier League.
Jakub Kamiński przyznaje, że nie było mu po drodze z Paulo Sousą.
(…) A czy wystarczający, by pana skreślić? Wracając do Poznania czuł pan, że przez jakiś czas drzwi do reprezentacji będą dla pana zamknięte?
U trenera Paulo Sousy? Tak. Nie chcę o tym trenerze zbyt wiele mówić, ale nasz kontakt był słaby. To był bardzo specyficzny trener. Tak naprawdę tylko raz miałem okazję go poznać. Chwilę porozmawialiśmy… Chociaż nie, nie nazwałbym tego nawet rozmową, raczej zamienieniem kilku zdań.
Otworzył pan szampana po odejściu Portugalczyka?
Na pewno nie było mi po drodze z tym trenerem, myślę, że znalazłoby się kilku zawodników, którzy mieli podobne zdanie. Wydaje mi się, że ta osoba nie miała zbyt wielkiego pojęcia o naszej lidze. Wyglądało na to, że na dzień dobry skreślił zawodników z Ekstraklasy, słyszeliśmy jak wypowiadał się o poziomie polskiej ligi. Moim zdaniem miał słabą wiedzę na ten temat. Ale nie chcę go oceniać, mogę jedynie powiedzieć, że wybór trenera Michniewicza jest dla mnie zdecydowanie lepszy. Teraz jest wszystko jasne, wiem, co mam robić na boisku. Kiedy Paulo Sousa prowadził reprezentację, nie czułem się w niej komfortowo.
Nie czułem się komfortowo – co się kryje pod tym stwierdzeniem?
Zabrakło mi rozmowy na temat tego, czego trener Sousa oczekuje ode mnie w tamtym spotkaniu z San Marino, jaki ma na mnie plan. Nigdy tego nie usłyszałem. Nie poświęcano na czasu na takie rozmowy Teraz jest inaczej, zdecydowanie lepiej. Z tego powodu ja też się czuję o wiele pewniej w tym zespole. Trener Michniewicz ma tu z każdym dobry kontakt, przekazuje, czego od kogo oczekuje, już od kadry U-21 zawsze było dla mnie jasne, jaką mam pełnić rolę w jego drużynie. Dzięki temu wiem, na czym mam się skupić, do czego przyłożyć. Także teraz, gdy wchodziłem na boisko w drugiej połowie meczu z Walią to, miałem jasność, co mam robić.
Mocne i słabe strony reprezentacji Belgii omawia Marek Marciniak, polski trener, analityk, który współpracował z reprezentacją Belgii podczas MŚ 2018.
(…) Narzekamy na polskie skrzydła, że niemrawe, niewyraźne, ale Belgowie i w bocznych sektorach mieli kłopot, zresztą, gdzie go nie mieli…
Belgowie od czasu przyjścia Roberto Martineza nie grają na skrzydłowych, bo nawet Eden Hazard bardziej ma rolę bardziej playmakera, z krótkim dryblingiem, z centrowaniem piłki w pole karne. Z przodu pod Lukaku i Hazarda gra De Bruyne, który też skrzydłowym nie jest. Belgowie w bocznych sektorach opierają się na wahadłowych i tutaj mają duże pole manewru. Regularne występuje tam Yannick Carrasco z Atletico Madryt, który w meczu z Holandią zaczął jako rezerwowy. W jedenastce pojawił się Timothy Castagne, podstawowy gracz Leicester i właśnie on strzelał w poprzeczkę. Natomiast Thomas Meunier, który strzelił pierwszego gola Anglii (2:0) w meczu o trzecie miejsce na mundialu, podobnie jak wspomniani stoperzy trochę w tej kadrze się już zużył. W piątek nic specjalnego nie pokazał.
Reprezentacja Belgii od tego ostatniego medalowego mundialu zrobiła postęp, stoi w miejscu, czy się cofnęła?
Ona się zmienia choćby z tego powodu, że karierę reprezentacyjną zakończył wieloletni kapitan Vincent Kompany. W jego miejscu na obronie ostatnio grał Dedryck Boyata, ale dość często występuje też Jason Denayer z Olympique Lyon. Są również nowe rozwiązania na wahadłach, a w środku pola pojawił się Alexis Saelemaekers z AC Milan. Nie ma już natomiast Marouane Fellainiego i Moussy Dembele. A więc zmiany pokoleniowe trwają. Inna sprawa, że trener Martinez uparcie stara się odbudować Edena Hazarda, który przejął opaskę kapitańską. Moim zdaniem to jest droga w ślepą uliczkę, bo brakuje mu rytmu meczowego, widać potężne obniżenie poziomu gry. Zamiast niego pojawia się niekiedy Thorgan Hazard. Nie jest tak efektowny, jak brat, ale w działaniach skuteczniejszy. Głębia kadry belgijskiej jest znaczna, można wymienić jeszcze kilka ciekawych zawodników, również młodych, jak Charles De Ketelaere, 21-letni ofensywny pomocnik Club Brugge. Belgowie mają w kim wybierać.
Radosław Kałużny o spodziewanym transferze Jacka Góralskiego do Niemiec.
Słyszę, że do „mojej” przed laty Bundesligi wybiera się Jacek Góralski. Jeśli stanie się to faktem – dobry ruch. Spokojnie da sobie radę, bo liga niemiecka jest dosyć twarda, a „Góralowi” w to graj. Jest nabiegany, nie zatrzymuję się, bo nawet, kiedy stoi, to truchta.
Skojarzyło mi się to z Januszem Minkiewiczem, satyrykiem. Na pytanie, ile pije, odpowiadał: Łatwiej mi będzie powiedzieć, ile piję, kiedy nie piję. Otóż, kiedy nie piję, to piję pół litra.
(śmiech). No to kiedy Jacek nie biega, to biega kilka kilometrów. Stanie ewidentnie go męczy. Poza tym jest silny i swoje na boisku wyczyści, poczesze. Kwestia, czy będzie miał ludzi do grania? Wpierniczyć się, odebrać piłkę, odegrać do najbliższego – niby wąska specjalizacja, lecz i tacy też są potrzebni. Jak niegdyś ja. W swoich zespołach byłem wśród trzech, czterech od czarnej roboty, kolejną grupkę tworzyli ci, którym piłka nie odskakiwała przy przyjęciu, a skład uzupełniali grajkowie z wiedzą i umiejętnościami, co z tą piłką zrobić.
SPORT
Słowa Roberta Lewandowskiego po raz kolejny wywołały burzę w świecie piłki nożnej. Chodzi oczywiście o podcast z Wojewódzkim i Kędzierskim.
Napastnik przyznał wprost, że obecnie nie chodzi mu o pieniądze, a o nowe emocje. Poruszony został też wątek tego, czy jakiś zawodnik może być „większy” od klubu – a jak wiadomo, w Bayernie takie myślenie nie ma racji bytu. – Jesteś tyle lat w klubie, tyle dla niego zrobiłeś, zawsze byłeś dostępny, w gotowości, zawsze dawałeś z siebie wszystko pomimo kontuzji, bólów. Myślę, że po tym, co ja osiągnąłem dzięki Bayernowi i na odwrót, po tylu latach najlepszą opcją byłoby znalezienie rozwiązania dla obu stron, a nie szukanie jednostronnej decyzji. To nie ma sensu. Nie po takim czasie. Rozumiem, gdybym grał tu 2-3 lata i nic wielkiego by z tego nie wynikało. Ale po drodze pełnej sukcesów lojalność i szacunek są ważniejsze niż biznes – przekonywał „Lewy”.
Być może już dziś rozstrzygnie się, czy Górnikiem Zabrze nadal będzie kierował Arkadiusz Szymanek.
Co się zmieniło w ostatnim czasie? Trudno dociec, ale widać, że urzędujący prezes nie bardzo potrafi się dogadać z miastem, które przecież jest większościowym udziałowcem 14-krotnego mistrza Polski. Może słowa, że nie potrafi się dogadać są za mocne, ale widać, że wizja prezesa odnośnie rozwoju klubu nie jest zbieżna z tym, co prezentuje miasto. Na nasze pytanie, czy coś się dzieje, prezes Szymanek odpowiedział: – Dzieje się.
I nie chciał szerzej komentować sprawy. Wszystko powinno się wyjaśnić w najbliższych dniach… Trzeba dodać, że w ostatnich latach nie wszyscy prezesi Górnika byli zakładnikami właściciela klubu, czyli miasta. Niektórzy, jak Zbigniew Waśkiewicz, nie znajdując wspólnego języka z magistratem, po prostu odchodzili. Przykład profesora Waśkiewicza jest jak najbardziej na miejscu. W klubie z Zabrza pojawił się w marcu 2014 roku, a w lipcu tegoż roku, odszedł z zajmowanego stanowiska, składając rezygnację. Tak jak prezes Szymanek miał swoją pozycję w świecie akademickim, umiejętność zarządzania – był rektorem katowickiej AWF przez dwie kadencje, z powodzeniem też kierował Polskim Związkiem Biathlonu – ale jego drogi z Górnikiem szybko się rozeszły. Jak będzie teraz z Arkadiuszem Szymankiem? Być może zdecydują nawet nie najbliższe dni, a godziny.
Rozmówka z prezesem Skry Częstochowa o ostatnim sezonie.
Z jakim uczuciem zamknął pan sezon 2021/22?
– To był dla nas bez wątpienia historyczny sezon. Ostatni raz nasz klub, choć wtedy pod nazwą Ogniwo, na zapleczu ekstraklasy występował w 1952 roku. Po 70 latach jesteśmy więc znowu w tym wyjątkowym gronie. W dodatku jesteśmy w nim po sezonie pełnym obaw, czy damy radę. Trudności, szczególnie infrastrukturalnych, ale też i finansowych, było znacznie więcej niż pomysłów na ich pokonanie. Wszystko się jednak dobrze skończyło i choć jako beniaminek graliśmy wszystkie mecze na wyjeździe, to utrzymanie zapewniliśmy już sobie na dwa mecze przed końcem rozgrywek. W dodatku wygraliśmy Pro Junior System, udowadniając, że warto stawiać na polskich, młodych piłkarzy. Sztab szkoleniowy spisał się na piątkę z plusem, a może nawet na szóstkę, bo niczego nie mogę chłopakom zarzucić. Naprawdę podsumowując miniony sezon jesteśmy szczęśliwi i to nas mobilizuje do tego, żeby dalej robić to, co robiliśmy przez tyle lat, bo to daje efekty.
SUPER EXPRESS
Ebi Smolarek wie, jak pokonywać Belgów i teraz też chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami.
„Super Express”: – Czy jesteśmy w stanie ograć Belgów, którzy będą rozdrażnieni po meczu z Holandią?
Ebi Smolarek: –Ta porażka na pewno ich boli, ale z drugiej strony już przed meczem mówili, jak chociażby Kevin de Bruyne, że mecze Ligi Narodów nie są ważne, i może dlatego potraktowali go jak sparing. Jeśli trener da szansę innym piłkarzom, a kadrę mają wyrównaną, to będą chcieli się pokazać i nam nie odpuszczą. Podoba mi się, że nasz selekcjoner szuka zmian personalnych i w ustawieniu, jeśli gra nie idzie. Jak również to, że daje szansę młodym piłkarzom.
– Jak powinniśmy zagrać z Belgią?
– Nie jestem trenerem, a poza tym nie muszę podpowiadać, bo selekcjoner radzi sobie dobrze, skoro zakwalifikowaliśmy się na mundial. Liczę na ciekawy mecz, bo obejrzę go z trybun. Mam nadzieję, że przyniosę szczęście i znów pomogę wygrać z Belgią. Jestem optymistą i typuję, że wygramy 1:0. Nie uważam, żebyśmy byli skazani tylko na walkę o trzecie miejsce w grupie z Walią.
Fot. FotoPyK