Reklama

PRASA. Krzysztof Piątek na rozdrożu: Hertha nie chce go zostawić, Fiorentina nie chce wykupić

redakcja

Autor:redakcja

27 maja 2022, 09:10 • 11 min czytania 34 komentarzy

Piątkowa prasówka to miks tematów ligowych z polskich boisk i zagranicy. 

PRASA. Krzysztof Piątek na rozdrożu: Hertha nie chce go zostawić, Fiorentina nie chce wykupić

PRZEGLĄD SPORTOWY

Michał Zaranek o metodach PSG stosowanych przez PSG przy zatrzymywaniu Mbappe.

Wszyscy doskonale znają ją z „Ojca chrzestnego”. Ale są i łagodniejsze wersje, choć skutki wywołują takie same – po prostu nie da się jej odrzucić. Taką właśnie zastosowali Katarczycy z PSG wobec Kyliana Mbappe i jego rodziny, błyskawicznie kasując przejście francuskiego napastnika do Realu Madryt. Tak obsypać ich złotem, aby poprzez mnogość zer nie dostrzegali już normalnego świata.

Liczba tych zer (raczej ilość, bo trudno je zweryfikować) oszołomiła wszystkich. Mówiono nawet, że klan Mbappe (którego głową i najlepszym negocjatorem jest Fayza, matka piłkarza) dostanie kontrakt gwarantujący roczne zarobki w wysokości stu milionów euro, a za samo przedłużenie umowy nawet trzysta milionów. Nie da się tego z niczym porównać w historii piłkarskich biznesów. Teraz, gdy gorączka trochę opadła, wtajemniczeni podają już mniejsze liczby, ale tak w rzeczywistości nie różniące się prawie wcale od tych pierwszych, trudnych do wyobrażenia.

Reklama

Brak jeszcze oficjalnych danych, ale Francuzi już zaprezentowali takie wyliczenie samej pensji: 56,4 mln euro rocznie, 4,7 mln miesięcznie, 1,175 mln tygodniowo, 167,857 tys. dziennie, 6994 euro na godzinę, 116,56 na minutę, 1,94 euro na sekundę. To wszystko netto, na rękę. No naprawdę, nie trzeba podrzucać głowy konia do łóżka, żeby kogoś przekonać.

Nowy napastnik Legii Blaž Kramer w młodości popełnił wiele błędów, ale trafił na ludzi, którzy pomogli mu nie zmarnować talentu.

W wieku 18 lat interesowało mnie wszystko inne tylko nie piłka – przyznał w rozmowie z nogomania.com. – To było wcześniej, miał wtedy 15 czy 16 lat – uściśla Bojan Arčan, szef akademii NK Šampion, której jest wychowankiem. – W wieku 14 lat wypatrzyliśmy go w małym klubie NK Zreče. Widzieliśmy w nim potencjał. Potem się jednak pogubił. Sięgał po alkohol, w szkole dostawał same jedynki i dwójki, ponadto jego rodzice się wtedy rozwodzili. W ogóle nie miał łatwego dzieciństwa, jego matka i ojciec już wcześniej nie mieszkali razem – opowiada nam Arčan.

Miało to też przełożenia na boisko. – Zawsze był szybki i silny, ale na początku potrzebował dziesięciu szans, aby strzelić gola. Potem na dziesięć okazji trafiał w ośmiu – opowiada Arčan. Jego skromny klub, w którym występował w trzeciej lidze, znany jest z bardzo dobrego szkolenia, wywodzi się z niego były piłkarz Wisły Kraków i Śląska Boban Jović, grał tam też Benjamin Verbič, który wiosną występował w Legii. – Kramer był zdolniejszy – wspomina Arčan. Mimo wszystko to Verbič zrobił większą karierę od krajana urodzonego w 40-tysięcznym Celje. W reprezentacji Słowenii zagrał 34 razy, a Kramer tylko pięć. Ostatnio ponad rok temu z Cyprem (0:1) w eliminacjach mundialu. Teraz jednak znów dostał powołanie.

Słynący ze szkolenia Lech Poznań w nowym sezonie może mieć duży problem z młodzieżowcami.

Reklama

W nowym sezonie – po odejściu Kamińskiego i przekroczeniu limitu wiekowego przez Skórasia – wybór zawodnika, dzięki któremu zostanie spełniony wymóg regulaminu, stanie się ekstremalnie trudny. Kogo trener Maciej Skorża ma do dyspozycji? Z wypożyczenia do Stomilu wrócił bramkarz Krzysztof Bąkowski, który przechodzi w klubie rehabilitację po urazie z końcówki zeszłego sezonu. Czy trener postawi na niego jako „jedynkę” w bramce, mając również do dyspozycji Filipa Bednarka? Raczej nie, ponieważ Kolejorz chce pozyskać klasowego bramkarza. Prawdopodobnie więc Bąkowski zostanie ponownie wypożyczony.

Do Poznania wraca również Filip Szymczak. Napastnik Kolejorza był wypożyczony do I-ligowego GKS Katowice, w którym miał bardzo dobry sezon (11 goli). W lidze mógłby być alternatywą dla Mikaela Ishaka, który na pewno będzie pierwszym wyborem w europejskich potyczkach, ale to samo można powiedzieć o Arturze Sobiechu oraz Dawidzie Kownackim (jeśli zostanie w Lechu).

Były gracz Lecha Poznań Jimmy Conrad ocenia występy Kolejorza w bieżącym sezonie i docenia defensywę mistrza Polski.

Conrad w trakcie kariery rozegrał prawie 300 spotkań w MLS w barwach San Jose Earthquakes i Kansas City Wizards. Przez cały czas grał na pozycji obrońcy, dlatego docenił wysoką formę tej formacji Lecha w mistrzowskim sezonie. – Jako były obrońca uważam, że wielkie defensywy wygrywają mistrzostwa i udowodnił to w tym sezonie Lech. Miał najlepszą obronę, co obrazuje fakt, iż pozwolił przeciwnikom na strzelenie zaledwie 7 goli na własnym stadionie. To imponujący wyczyn – wyjaśnia Amerykanin.

Tuż przed finałem Ligi Mistrzów w stolicy Francji unosi się zapach piłkarskiego święta.

Z jednej strony zaręczyny w stolicy Francji, w dodatku z widokiem na Wieżę Eiffla, są mocno oklepane, z drugiej wciąż cieszą się sporą popularnością i tysiące par każdego roku przeżywają tam wyjątkowe chwile. Obraz Paryża, który wyłania się w sztuce, działa na wyobraźnie każdego, budzi niezwykłe emocje, nie tylko wśród romantyków, choć w tej grupie pewnie największe. Victor Hugo powiedział, że wszystko co istnieje w dowolnym miejscu na ziemi, istnieje także w Paryżu, z kolei Guy de Maupassant twierdził, że gdy ktoś siada na pięć minut w paryskiej kawiarni, cały świat przechodzi obok niego. Josephine Baker, znana amerykańska tancerka, powtarzała, że ma tylko dwie miłości w życiu: swój kraj i właśnie Paryż. Artyści szczególnie upodobali sobie to miasto jako miejsce inspiracji.

Niektórzy twierdzą, że jest to miasto znacznie bardziej atrakcyjne dla przyjezdnych i turystów niż dla samych mieszkańców stolicy Francji. Krótka wizyta często utrudnia zobaczenie minusów, a tych bez wątpienia nie brakuje. Jednak z jakichś powodów łatwo w tym mieście założyć na nos różowe okulary. Ludzie marzą o Paryżu, tworzą w głowach wyimaginowany obraz, właśnie na podstawie literatury, filmów, obrazów czy piosenek. Gdy przybywają do miasta podekscytowani, pełni emocji, mogą stać się ofiarami tzw. „syndromu paryskiego”, który objawia się zawrotami głowy, przyspieszonym biciem serca, a nawet halucynacjami. Dla innych wyobrażenie o doskonałości miasta jest tak idealne, że po przyjeździe doznają ogromnego rozczarowania.

SPORT

To byłaby wielka strata dla Piasta. Martin Konczkowski wciąż nie przedłużył kontraktu, który formalnie wygasa za kilka dni. Gliwiczanie rozmawiają z agentem piłkarza, ale konkurencja nie śpi.

Dlatego obecnie trudno sobie wyobrazić zespół Piasta bez Konczkowskiego. A taki scenariusz jest coraz bardziej realny. Zegar tyka, a porozumienia w sprawie nowego kontraktu nie ma. W dodatku konkurencja nie śpi. Według naszych informacji piłkarzem interesuje się kilka klubów ekstraklasy, a 2-3 są zainteresowane bardzo poważnie. Jeśli więc nie przedłuży umowy z Piastem, szybko znajdzie sobie nowego pracodawcę, a gliwiczanie będą musieli szukać nowego gracza na tę pozycję. Jeśli chodzi o prawe wahadło, to alternatywą dla „Koncziego” w minionym sezonie był młodzieżowiec Arkadiusz Pyrka, lecz jest on bardziej skrzydłowym. Jeśli chodzi o typowego prawego obrońcę, to na tej pozycji grywał Ariel Mosór, który lepiej sprawuje się jako środkowy defensor. Na boku może grać Tomasz Mokwa, ale i tak Piast będzie potrzebował nowego solidnego bocznego defensora. Kibicom Piasta pozostaje czekać na ostateczne rozstrzygnięcie tej sytuacji…

Hertha nie chce go zostawić, Fiorentina nie planuje wykupić. Krzysztof Piątek ponownie znalazł się na rozdrożu kariery.

Co okienko w Berlinie jest wesoło, dlatego nie dziwiło specjalnie nikogo, gdy „El Pistolero” w styczniu wrócił tam, gdzie nadano mu ów przydomek – do Włoch. Wypożyczyła go Fiorentina, najpierw mając na celu odciążenie i wywarcie pozytywnej presji na swojej gwieździe Duszanie Vlahoviciu, a potem – jak się okazało – do zastąpienia Serba, który kilkanaście dni po przyjściu „Piony” odszedł za grube pieniądze do Juventusu.

Polak wejście do ekipy „Violi” miał wybitne. W 8 meczach zdobył 6 bramek, ale potem przestał strzelać. Przegrał rywalizację z Arthurem Cabralem, w przeciwieństwie do Piątka kupionym przez klub w styczniu definitywnie. Poza tym fakty nie sprzyjają blisko 27-letniemu napastnikowi z Dzierżoniowa. Początek miał kapitalny, ale – jak to nieraz w przypadku „Piony” bywa – im dalej w las, tym więcej było drzew. I tak snajper czeka na trafienie od 6 marca, co daje ok. 2,5 miesiąca. Kolejna sprawa jest taka, że jeśli Fiorentina chciałaby go wykupić, musiałaby zapłacić Hercie 15 mln euro. Jak łatwo się domyślić, nie ma zamiaru tego robić i woli kupić innego napastnika. Możliwe co prawda, że Polak zostanie we Włoszech, bo pojawiły się spekulacje łączące go z Romą prowadzoną przez Jose Mourinho. Tam miałby rywalizować o grę z Anglikiem Tammym Abrahamem, autorem 27 trafień w tym sezonie (licząc wszystkie fronty). To jednak na razie tylko zwykłe plotki.

Hubert Kostka ocenia sezon w wykonaniu Górnika Zabrze.

Jak ocenić 8. miejsce Górnika na koniec rozgrywek?

– Z jednej strony jest to miejsce, które daje pewne utrzymanie, ale z drugiej sytuuje dosyć daleko od czołówki. W zależności, jak się na to patrzy, to trzeba ocenić wartość tego wyniku i wszystko podsumować. Na pewno chciałbym, żeby Górnik był wyżej, ale można powiedzieć, że to, co Jasiu Urban miał do dyspozycji, wykorzystał do maksimum. Wyciągnął z tej drużyny tyle, ile mógł. Górnik może nie zachwycił. Z jednej strony były słabsze mecze i serie, ale z drugiej – też sporo dobrych gier.

Co jeszcze?

– Mnie najbardziej zastanawia, jak Górnik będzie grał w nowym sezonie, bo będzie to drugi rok pracy trenera Urbana z tym zespołem. Liczę, że jego sposób pracy z drużyną wpłynie na wszystkich pozytywnie, a – co za tym idzie – Górnik w tabeli będzie też na bardziej eksponowanym miejscu.

W meczach z udziałem Górnika padło aż 110 goli. Spotkania żadnego innego zespołu nie przyniosły aż tylu bramek. Z jednej strony zabrzanie aż 55 goli zdobyli, ale też tyle samo stracili. Jak to interpretować?

– Jak słyszę, że jedni grają ofensywnie, a inni defensywnie, to krew mnie zalewa. Każdy trener, który mówi, że będzie grał defensywnie, jest słaby. I każdy, który mówi, że będzie grał ofensywnie, bez względu na wynik, jest wspaniały… W piłce nożnej jest tak, że trzeba grać i w tyle, i w przodzie. Co to znaczy grać defensywnie? Że jak stracimy piłkę, to mamy się odwrócić i pozwolić przeciwnikowi na zrobienie wszystkiego? Przecież piłka na tym nie polega! Dziwię się Jankowi Urbanowi, bo bardzo mocno zwracałem uwagę na grę w tyłach. Mistrzostwa Polski, które zdobywałem z Górnikiem jako trener, w dużej mierze były efektem bardzo dobrej gry obronnej. Z jednej strony mieliśmy świetnych napastników czy zawodników ofensywnych, jak Pałasz, Iwan, Urban, Zgutczyński, zdobywaliśmy wiele bramek, ale z drugiej nie traciliśmy aż tylu głupich goli, jak Górnik w zakończonym sezonie. To „górnicy” muszą ze swojej gry wyrugować.

Daniel Szczepan, który zapewnił Ruchowi Chorzów zwycięstwo nad Raduną Stężyca w półfinale baraży o I ligę, już w przerwie był do zmiany, o czym opowiada trener Jarosław Skrobacz.

Barażom towarzyszy wielkie ciśnienie. Da się to do czegoś porównać?

– Rzeczywiście, rzadko takie mecze się zdarzają… To nie mecz 1 z 30 albo 1 z 34, jak w lidze, gdy zwykle jest szansa odrobienia, nadgonienia. Tu jej nie ma, może zdecydować jeden moment, jeden prosty błąd może zniweczyć całoroczną pracę. Jesteśmy pierwszym zespołem, który zajął 3. miejsce i wygrał półfinał baraży. Rok temu przegrała Chojniczanka, dwa lata temu – GKS Katowice. Rok temu z baraży awansowały dwie drużyny z 6. miejsc, Skra Częstochowa i Górnik Łęczna, choć skazywano ich na porażkę. Radunia miała komfort. W weekend otrzymała walkower za Bełchatów, miała dłuższy czas na przygotowanie. Wydawało się, że to wszystko musi wpłynąć na nią, że będzie lepsza, konkretniejsza. Wiedziała, z kim może zagrać – my nie wiedzieliśmy aż do niedzieli. Na razie jesteśmy szczęśliwi, że w środę dobrze się skończyło, ale spokojnie. Powiedziałem po zwycięstwie w Rzeszowie, że nic to nam nie da, jeśli za tydzień nie wygramy z Radunią. Teraz nic to nam nie da, jeśli nie wygramy z Motorem. Przed drugim półfinałem stawiałem na Wigry, które u siebie grają bardzo dobrze, ale Motor też ma swoją siłę. Kto wie, czy nie było to celowe posunięcie z jego strony, że lepiej zagrać mu na wyjeździe… Do niedzieli mamy czas na przygotowanie.

Czekał pan w środę ze zmianami. Pierwszej dokonał pan w 81 minucie, kolejnych – przed drugą połową dogrywki…

– Muszę zdradzić, że w przerwie dogrywki Daniel Szczepan był do ściągnięcia. Miał już żółtą kartkę i sędziowie nas ostrzegali, że każde następne wejście to będzie kolejna żółta. Zostawienie go na boisku było olbrzymim ryzykiem. Zabroniliśmy mu skakać do głowy z łokciami, miał je trzymać przy sobie, by czegoś przypadkowo nie zrobić. Nie mógł narazić się na jakąś prowokację rywali. Ryzyko się opłaciło, zdobył bramkę.

SUPER EXPRESS

Były legendarny bramkarz Romy Franco Tancredi o Romie i Nikoli Zalewskim.

„Super Express”: – W Polsce sukces Romy jest rozpatrywany przez pryzmat Nicoli Zalewskiego. Co pan o nim sądzi?

Franco Tancredi: –Ten chłopak mimo swojego młodego wieku imponuje mi dojrzałą grą. Niezależnie od tego, z kim przychodzi mu rywalizować, i niezależnie od stawki meczu nie podpala się, nie popełnia błędów. Przykładem może być finał, w którym wykonał wielką pracę w defensywie. Każdy wie, jaki ładunek emocjonalny krył się za tą potyczką, a on zaprezentował się bardzo dojrzale. To może imponować.

Fajny materiał o dzieciństwie Iviego Lopeza, ze zdjęciami.

Ivi Lopez zapewnia, że rodzice nie mieli z nim problemów, choć kiedyś bardzo zdenerwował tatę Jose Luisa. – Lubiłem robić kawały – zdradza. – Tata typował wyniki meczów. Powiedziałem mu, że wszystkie trafił i wygrał milion euro. Był zadowolony, gdy to usłyszał. Jednak niebawem wyznałem mu, że to nie jest prawda. Do tej pory wypomina mi, że przeze mnie nie został milionerem – uśmiecha się.

Hiszpan zapewnia, że służył pomocą kolegom. W szkole nie należał za to do prymusów. – Miałem dobre relacje z rówieśnikami – mówi. – Każdy mógł na mnie liczyć. Taki jestem do dziś, bo z każdym zawsze staram się znaleźć wspólny język. Lepiej szło mi na boisku niż w szkole. Choć z kilku przedmiotów, jak hiszpański, historia, geografia czy matematyka, nie było tak źle. Nie to co z angielskim – przyznaje.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

34 komentarzy

Loading...