Reklama

PRASA. “Na Białorusi nie da się uczciwie prowadzić meczów”

redakcja

Autor:redakcja

26 kwietnia 2022, 08:49 • 8 min czytania 14 komentarzy

We wtorkowej prasie wybijają się reportaże o wizycie Czesława Michniewicza w USA i losie niepokornych sędziów na Białorusi. 

PRASA. “Na Białorusi nie da się uczciwie prowadzić meczów”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Kamil Kosowski komentuje radomskie absurdy.

Szczerze mówiąc, gdybym miał typować, który trener z ekstraklasy może stracić pracę, to Banasika wytypowałbym chyba na ostatnim miejscu. Taki już urok naszej ligi, trenerów zmienia się tu częściej niż siatki w bramkach. Czasem wychodzi to na dobre – jak w przypadku Dawida Szulczka w Warcie, czy nawet Jerzego Brzęczka w Wiśle Kraków, ale często zmiana tylko pogłębia kryzys. Nie sądzę, by w Radomiu zaczęło dziać się lepiej.

Ciekaw jestem, jak potoczą się losy trenera Banasika. W tym sezonie klubu już pewnie nie poprowadzi, ale kolejny może zacząć już na ławce któregoś z ekstraklasowiczów. W tym zawodzie jednak nic nie jest pewne. Pamiętam, jak Marcin Brosz wykręcił świetny wynik z Piastem Gliwice. Wtedy też wszyscy mówili, że polska piłka stoi dla niego otworem, a wcale tak nie było. Ten szkoleniowiec musiał budować swoją markę w Koronie Kielce i dopiero po tym zakotwiczył w Górniku Zabrze.

Reklama

Mateusz Wdowiak rok po roku zdobył dwa Puchary Polski. 2 maja może sięgnąć po trzeci.

Zanim rozstrzygnięcia ligowe, 2 maja czeka was finał Fortuna Pucharu Polski. Pan stanie przed szansą zgarnięcia tego trofeum trzeci rok z rzędu.

Można powiedzieć, że to taki hat-trick finałów dla mnie. Mam nadzieję, że będzie to też hat-trick zdobytych pucharów. Dla mnie na pewno super sprawa, że trzeci raz zagram w takim meczu, drugi z Rakowem. Zrobimy wszystko, aby ten finał wygrać i obronić trofeum, bo to byłoby naprawdę dużą sztuką. Zdobyć Puchar Polski, a potem go obronić to jest duża klasa. To nasz najbliższy mecz. Myślę, że już od środy będziemy się przygotowywać stricte tylko do tego meczu. To będzie nasza misja na ten tydzień.

To będzie chyba zupełnie inny finał niż przed rokiem. Po pierwsze ze względu na rywala, bo Lech Poznań to jednak trochę inna półka niż I-ligowa Arka. Przede wszystkim jednak finał powraca na Stadion Narodowy.

Bardzo fajnie, że finał Pucharu Polski powraca na Stadion Narodowy. Dla wielu zawodników to dodatkowy smaczek i wyróżnienie, w końcu to najważniejszy stadion w Polsce. Super wydarzenie dla zawodników, całego sztabu, dla naszych kibiców, bo pojechać i zobaczyć na żywo finał na Narodowym to naprawdę duże przeżycie. Jeżeli chodzi o rywala, to bijemy się z Lechem o tytuł również w lidze. Obie drużyny są bardzo na styku, widać, że w tym roku ta rywalizacja jest bardzo wyrównana. Bijemy się z nimi zarówno o mistrzostwo, jak i Puchar Polski. Na pewno będzie to duże wydarzenie i ciężki mecz, ale w finale nie może być lekko.

Reklama

Garfield w stanie New Jersey stało się na jeden weekend stolicą polskiego futbolu.

 – Niech mnie ktoś uszczypnie, bo ja chyba śnię – kilka razy krzyczał spiker, pasjonat i żywa legenda Vistuli Garfield Wojciech Ziębowicz, nie dowierzając, że na obchodach 70-lecia najstarszego polonijnego klubu na wschodnim wybrzeżu USA zjawiła się tak liczna i silna delegacja przedstawicieli rządu RP i Polskiego Związku Piłki Nożnej, z ministrem sportu Kamilem Bortniczukiem, prezesem Cezarym Kuleszą i selekcjonerem Czesławem Michniewiczem na czele. Ale okazja była nie lada i panu Wojtkowi nic się nie wydawało.

W weekend w stanie New Jersey działy się historyczne rzeczy. Najpierw w piątek przedstawiciele Vistuli podpisali umowę o ścisłej współpracy z Legią Warszawa w zakresie szkolenia młodzieży i trenerów. – Od ośmiu lat marzyłem o tym, by Legia zaistniała w Ameryce – mówił na sobotnim bankiecie wzruszony i szczęśliwy prezes stołecznego klubu Dariusz Mioduski, który stanął na czele kilkuosobowej delegacji klubu ustępującego mistrza Polski. Mioduski został w pałacu The Royal Manor, gdzie odbywała się gala 70-lecia, do samego końca. Oficjalna część zabawy na 400 osób musiała się skończyć o 2 w nocy, zgodnie z amerykańskim prawem, chociaż wiadomo, że część nieoficjalna nieco się przedłużyła. – Jak widzicie po wczorajszej uroczystości ja nie nadaję się dzisiaj do gry – pół żartem, pół serio przyznawał w niedzielę prezes Kulesza, którego występ w meczu Vistula i Związek Polonijnych Klubów Piłkarskich kontra PZPN anonsowali gospodarze.

Zanim doszło do meczu weteranów, boisko Vistuli (Wisły) należało do młodzieży. Tej najbardziej utalentowanej młodzieży z polskimi korzeniami, jaką mamy w Ameryce. 25 zawodników powołanych na historyczny, pierwszy obóz pod hasłem „Gramy dla Polski” wybierali skauci sekcji kierowanej od lat przez Macieja Chorążyka. Piotr Sala odpowiada za okręg Nowy Jork, Tomasz Drążek za Chicago. Grupy chłopców z tych miast były najliczniejsze, choć zdarzały się i rodzynki z Las Vegas czy Kansas City.

Na Białorusi nie da się uczciwie prowadzić meczów – mówią sędziowie piłkarscy, którzy musieli opuścić kraj. Wszystko przez reżim urzędującego prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który kontroluje każdą sferę życia łącznie ze sportem.

 – Bałeś się?

– Jak cholera. Najpierw na mnie wrzeszczeli. Później jeden z nich wyjął pistolet i przystawił mi do głowy. Ale nie uległem, nie spełniłem ich żądań. Nie mógłbym. Uczciwi ludzie tak nie robią.

Jewgienij Pranowicz od 2019 roku jest piłkarskim sędzią asystentem. A właściwie był, bo aktualnie ukrywa się w USA. Przed tym, co spotkało go na Białorusi, uciekł w pierwszej kolejności do Polski, ale nie czuł się wystarczająco bezpieczny, więc wyjechał jeszcze dalej, za ocean. Teraz wreszcie odzyskał spokój. Za Białorusią nie tęskni. To znaczy nie za taką Białorusią, która siłą wymusza poparcie dla prezydenta Aleksandra Łukaszenki, niszczy jego przeciwników i kontroluje każdą sferę życia. Nawet sport, w tym piłkę nożną, gdzie sędziom wprost mówi się, na korzyść czyjej drużyny mają prowadzić mecze. Bo jak nie, będą mieć kłopoty.

W sierpniu 2020 roku Łukaszenka wygrał kolejne wybory (rządzi krajem nieprzerwanie od 1994 roku) z oficjalnym poparciem 80 proc. społeczeństwa. Według powszechnej opinii wyniki zostały jednak sfałszowane, więc w ramach protestu na ulice białoruskich miast wyszły setki tysięcy obywateli, by wyrazić sprzeciw wobec wyborczego oszustwa. Protest był pokojowy, ale został brutalnie spacyfikowany przez policję za pomocą armatek wodnych, pałek i granatów hukowo-błyskowych. Pranowicz też głośno protestował – udzielił wywiadu, w którym powiedział, co myśli o urzędującym prezydencie. Na konsekwencje nie czekał długo.

– To było porwanie. Zgarnęli mnie z przystanku autobusowego i wywieźli do lasu. To powszechny sposób działania białoruskiej policji: porwać i zastraszyć. Na mnie chcieli wymóc wydanie specjalnego oświadczenia, że tak naprawdę to, co powiedziałem w wywiadzie, jest kłamstwem i tak naprawdę popieram Łukaszenkę. Bałem się o swoje życie, ale nie zgodziłem się. W końcu po czterdziestu minutach zostawili mnie i odjechali. Trochę czasu zajęło mi zorientowanie się, gdzie w ogóle jestem i jak wrócić do miasta – opowiada Pranowicz.

SPORT

Piaście Gliwice nadal liczą na czwarte miejsce, choć łatwo nie będzie, bo Lechia ma pięć punktów przewagi.

Przy Okrzei nikt nie ukrywa, że dogonienie i przegonienie gdańszczan będzie bardzo trudne, bo do tego potrzeba nie tylko wyśmienitej formy i wyników, ale i co najmniej dwóch potknięć Lechii. Nie wszystko jest więc w rękach i nogach gliwiczan. Jak wylicza Paweł Mogielnicki, twórca portalu 90minut.pl, obecnie Lechia ma ponad 92 proc. szans na zajęcie 4. miejsca, a Piast zaledwie 6…. Śląski zespół nie przegrał jednak dziesięciu kolejnych ligowych spotkań. Ktoś może powiedzieć, że wobec takiego obrotu spraw sezon już praktycznie dla śląskiej drużyny się skończył. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze, piłkarzom Piasta opłaca się wygrywać, bo każde zwycięstwo to większe premie na koniec sezonu. Po drugie, im wyższe miejsce w tabeli, tym więcej pieniędzy dla klubu od Ekstraklasy SA. Po trzecie, przed sezonem w klubie założono, że celem minimum jest górna ósemka, a konkretnie miejsce co najmniej szóste. Gliwiczanie robią wszystko, by zająć co najmniej piąte, co biorąc pod uwagę słabszą jesień, będzie bardzo dobrym osiągnięciem.

Manchester City czy Real Madryt? Dziś pierwsza część starcia gigantów.

„Obywatele” w ubiegłym sezonie, po raz pierwszy w historii, dotarli do decydującej rozgrywki. Niespodziewanie przegrali wówczas z Chelsea. Teraz nie zamierzają odpuścić i – jak obiecuje Pep Guardiola – zrobią wszystko, by ponownie zagrać w finale. – Przed nami półfinał Ligi Mistrzów. Proszę fanów, by przyjechali pociągiem, autem, autobusem, ale żeby byli z nami. Potrzebujemy ich. To trzeci półfinał Ligi Mistrzów dla tego klubu i kolejne starcie z drużyną, która ma kilkanaście tych pucharów w gablocie. To dla nas wyjątkowy wieczór. Musimy się nim cieszyć i dać z siebie wszystko, co mamy w duszy. Zobaczymy wtedy, co się wydarzy – trzeba przyznać, że Guardiola wie, jak mobilizować nie tylko swoich zawodników, ale też kibiców.

Słowa, które Katalończyk skierował do fanów, z całą pewnością zostały przez nich wczoraj usłyszane, choć apel o to, by jak najliczniej stawili się na Etihad Stadium nie jest do końca potrzebny. Wiadomo bowiem, że stadion zapełni się całkowicie. – Możesz zobaczyć, że dzisiaj możemy robić wszystko lepiej i musimy się poprawić. Mogę im zaufać – powiedział o swoich piłkarzach Guardiola. – Możemy sobie zaufać i oni ufają sobie nawzajem. Widzisz u wszystkich pragnienie, ci piłkarze są niesamowici. Przy 5:1 widzieliśmy 40-metrowe sprinty po piłkę. To jedyny sekret odniesienia sukcesu. Duże pieniądze, by kupić topowych piłkarzy, ale także pragnienie biegania za kolegę. Kiedy zostaje nam mniej niż miesiąc do końca sezonu, będziemy robić właśnie to – podkreślił opiekun Manchesteru City, nawiązując do ostatniego meczu ligowego, w którym jego zespół pokonał Watford 5:1. Trzeba przyznać, że podejście Guardioli do najbliższego spotkania może nieco przestraszyć przeciwnika.

SUPER EXPRESS

Tekst o dziewczynie Iviego Lopeza.

Partnerka gwiazdy Rakowa pochodzi z Walencji. Poznali się, gdy Ivi Lopez był piłkarzem Levante. Sheyla interesuje się modą. Mają wspólne pasje. Jedną z nich są podróże. W wolnym czasie zwiedzają Polskę. Wybrali się m.in. do obozu w Oświęcimiu, byli w Krakowie, Poznaniu czy Łodzi. Uwielbiają wypoczywać na Ibizie, a także tańczyć. W mediach społecznościowych pokazywali nagrania, jak dobrze bawią się na parkiecie. – Lubię tańczyć w wolnym czasie dla zabawy – zdradził nam kiedyś as lidera. – Wtedy jestem zadowolony. Sheyla zresztą też. Podoba mi się każdy typ muzyki. Z hiszpańskiej lubię flamenco, ale nie tylko – dodał.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...