Reklama

PRASA. Góralski: Cash spróbował wódki, piwa i szampana. Dziabnęliśmy po kieliszeczku

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

07 kwietnia 2022, 08:44 • 11 min czytania 33 komentarzy

Środowa prasa nie rozpieszcza nas materiałami. Przeczytamy jednak dłuższe wspomnienie naszych potyczek z Argentyną i Meksykiem na mundialu, historię Seweryna Gancarczyka i wywiad z Jackiem Góralskim.

PRASA. Góralski: Cash spróbował wódki, piwa i szampana. Dziabnęliśmy po kieliszeczku

Sport

Rauno Sappinen się przebudzi? W końcu było go widać na boisku.

Być może coś drgnęło w sytuacji Rauno Sappinena. Napastnik sprowadzony tej zimy najpierw był podstawowym zawodnikiem Piasta, ale gra na innej pozycji i bezproduktywność sprawiły, że stał się rezerwowym/zmiennikiem. Tak też było w ostatnim meczu z Wisłą, ale tym razem reprezentant Estonii był jedną z pozytywnych postaci. Wywalczył rzut karny, był niezwykle aktywny i miał też okazje na gola. Jego akcje po takim meczu musiały wzrosnąć, problem w tym, że miejsce na szpicy jest tylko jedno, no chyba, że sztab zdecyduje się grać dwójką napastników. W innym przypadku Sappinen musi pogodzić się z rolą zmiennika, bo Wilczek jest w lepszej formie, lub też odnaleźć się na innej pozycji. W każdym razie sztab Piasta ma komfort wyboru i jeśli kartki lub kontuzje będą omijały gliwiczan, to w końcówce sezonu będzie to ich atutem. 

Górnik Polkowice nie poddaje się w walce o utrzymanie.

Reklama

Po zmianie stron znów trochę lepiej zaczęli goście, ale Odra była konkretniejsza. Grała czujnie w tyłach, liczyła na błędy Górnika w rozegraniu. Takowe się pojawiały. Wróbel, Klimek… Oni mogli wykorzystać to, że rywale gubili piłkę na swojej połowie, ale pierwszego zatrzymał Jakub Szymański, drugi spudłował. Na 2:0 mogli też podwyższyć Konrad Nowak czy Mikinicz, ale między słupkami bez zarzutu spisywał się Szymański. Opolanie nie wykorzystali błędów rywali – to zrobili to polkowiczanie. Łukasz Kędziora, który zaliczył świetny debiut na Widzewie, a w Olsztynie zdobył bramkę, tym razem się nie popisał. Stracił futbolówkę na rzecz Abdallaha Hafeza, ten przekazał ją Fryzowiczowi, a jego dogranie strzałem pod poprzeczkę zwieńczył Mateusz Piątkowski. Dla rutyniarza był to gol nr 10 w sezonie. VAR dość długo sprawdzał, czy wszystko odbyło się w zgodzie z przepisami, ale zmiany decyzji opolanie się nie doczekali. Pretensje mogli mieć tylko do siebie.

GKS Tychy zagra z Arką Gdynia, którą prowadzi były trener tyszan.

– Każdy ma swoją ścieżkę do celu – twierdzi szkoleniowiec GKS-u Tychy Artur Derbin. – My podążamy swoją drogą, na której oczywiście zdarzają się potknięcia, a nawet upadki, ale najważniejsze, żeby w takich momentach szybko się podnieść, otrzepać i iść dalej. To nie jest sprint, jeżeli użyjemy terminów lekkoatletycznych, tylko to jest maraton. Do każdego meczu trzeba się odpowiednio przygotować i przed spotkaniem nie ma co odwoływać się do historii, czy używać porównań, a nawet frazesów. Tym bardziej, że znamy naszą ligę i wiemy jak w niej wszystko wygląda, jak się zmienia. Jeden, dwa czy trzy mecze mogą zmienić bardzo dużo. Jeszcze niedawno cieszyliśmy się z bardzo dobrego startu, a teraz jesteśmy w wynikowym dołku, bo mimo dobrej gry przegraliśmy 0:2 w Głogowie oraz 1:2 w Łodzi, gdzie – choć nie powiem, że to było w naszym wykonaniu widowisko – mogliśmy się pokusić o punkt z tak mocnym rywalem. Chciałoby się w każdym z tych meczów zdobywać trzy punkty, chciałoby się też wygrać z Arką, ale to jest przed nami i dlatego koncentrujemy się właśnie na tym spotkaniu.

Skra Częstochowa coraz pewniej czuje się w 1. lidze.

Reklama

Przed meczem z Chrobrym, który dla odmiany ma za sobą serię ośmiu spotkań bez porażki, Skra myśli o powrocie na stare dobre tory. Z tą myślą częstochowianie ćwiczyli także wczoraj na bełchatowskiej murawie, zaliczając „trening zapoznawczy”, w którym uczestniczyli wszyscy zawodnicy i Jakub Dziółka ma pełny wachlarz taktycznych możliwości. – Dobrze czujemy się w pressingu i uważam, że wygląda to w naszym wykonaniu coraz lepiej – dodaje 32-letni wahadłowy, który w Gdyni strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie, wyrównując stan spotkania na 2:2. – Nie możemy jednak popełniać takich błędów w obronie, jakie zrobiliśmy w Gdyni i musimy wykorzystywać swoje sytuacje. Ten pressing ostatnio wygląda naprawdę dobrze, chcemy tak grać, bo widzimy, że drużynom przeciwnym trudno się rozpoczyna akcje przy naszym skutecznym, wysokim podejściu. To powinien być nasz znak rozpoznawczy, ale w ślad za nim powinna jeszcze iść skuteczność.

Jak ograliśmy Meksyk i Argentynę na mundialu? Przypomina “Sport”.

Do meczu z Meksykiem w Rosario przystępowaliśmy po remisie 0:0 z RFN i minimalnej wygranej 1:0 z Tunezją. Przed meczem w prasie dywagowano, czy od początku powinien grać Zbigniew Boniek, a czy w ataku obok Grzegorza Laty powinien biegać Andrzej Iwan, czy może Włodzimierz Lubański? „Już parokrotnie przedstawialiśmy argumentację trenera, gdy padało nazwisko Boniek. Zawsze szef reprezentacji tłumaczył, że tam, gdzie ryzyko walki o awans jest wciąż duże, gdzie niezbędne staje się konsekwentne przestrzeganie dyscypliny taktycznej, tam Boniek jest do realizacji tych zadań najmniej odpowiedni. Teraz ryzyko w walce z Meksykanami zdaje się najmniejsze. Natomiast potrzeba wyboru ofensywnego wariantu gry staje się koniecznością” – pisał Janusz Jeleń w korespondencji z Argentyny. Mecz z Meksykiem nie rozpoczął się dla nas dobrze, bo to przeciwnik atakował i stwarzał sobie bramkowe sytuacje. Dopiero pod koniec I połowy zdołaliśmy zaskoczyć rywala, kiedy po podaniu Laty trafił Boniek. Choć po przerwie rywal wyrównał, to jednak potem bramki strzelali już tylko polscy piłkarze. Najpierw do bramki strzeżonej przez Pedro Soto trafił Kazimierz Deyna, dla którego – jak się potem okazało – był to ostatni, 41. gol w narodowych barwach. Potem kropkę nad „i” postawił najlepszy w naszym zespole Boniek (asysta Lubańskiego). Wygraliśmy 3:1 i trafiliśmy do półfinałowej grupy z triem z Ameryki Południowej: Argentyną, Peru i Brazylią. 

Seweryn Gancarczyk kończy karierę. W ostatnim meczu oddał hołd Ukrainie.

Na Ukrainę trafił nieco przez przypadek – rozpadał się II-ligowy Hetman Zamość, menedżer szukał mu klubu za wschodnią granicą, przeszedł testy w Arsenale Kijów, choć zdążył już nawet usłyszeć, że je oblał. Po latach zastanawiał się, czy błędem nie było odrzucenie nowego, 3-letniego kontraktu z Metalistem i powrót do Polski, do Lecha Poznań, mimo późniejszych sukcesów osiągniętych z „Kolejorzem”. Nic dziwnego, że na swój ostatni mecz wyszedł opatulony w ukraińską flagę. – Grałem tam 6,5 roku, chciałem wyrazić współczucie i solidarność z narodem tworzonym przez wielu moich znajomych czy przyjaciół. W Charkowie mieszkaliśmy z żoną niedaleko Placu Wolności, na który spadły bomby. Łzy same stają w oczach, gdy widzi się zniszczone okolice, po jakich się spacerowało. W tamtym mieście spotkały mnie najlepsze rzeczy. Grając w Metaliście zostałem ojcem, otrzymałem powołanie do reprezentacji Polski, walczyłem w Pucharze UEFA, trzykrotnie zdobywałem brązowy medal ligi ukraińskiej. To, co się wydarzyło w lutym i co się dzieje teraz, nie miało prawa zaistnieć w XXI wieku. Mam kontakt z wieloma osobami. Nie wszyscy od razu uciekali z Kijowa czy Charkowa, część została, część nie zdążyła wyjechać. Staramy się pomagać, znajomy fizjoterapeuta z czasów Metalista dzwonił, czy nie znalazłaby się tu jakaś praca. Samo życie… – zawiesza głos Gancarczyk.

Super Express

Czesław Michniewicz o śmierci ojca. Kondolencje dla selekcjonera polskiej kadry.

Antoni Michniewicz, ojciec trenera, miał 85 lat. – Swoje przeżył. Najfajniejszą rzecz w życiu zobaczył, jak wygrywamy ze Szwecją, bo był tego świadomy. Zobaczył nasz awans na mundial. Teraz będzie patrzył na mecze kadry z loży, z nieba – dodał Czesław Michniewicz. – To był facet ze wschodu – opisuje ukochanego ojca selekcjoner. – Od roku był przykuty do łóżka. Było mu ciężko. Był świadomy, ale miał zaniki pamięci. Czasami pamiętał, czasami zapominał. Zapytał mnie dlaczego na meczu ze Szwecją byłem w starej marynarce. Odpowiedziałem mu wtedy: tato, ale to była nowa marynarka. Odparł: nie, to była stara, widziałem ją. Godnie przeżył to życie. Wiele wycierpiał. Przeżył II wojnę światową, bo urodził się w 1937 roku. Potem repatriacja. 

Argentyńczyk Guillermo Schelotto ocenia losowanie mistrzostw świata.

– Mecz Argentyny z Polską będzie starciem dwóch najlepszych piłkarzy 2021 r. – Leo Messiego i Roberta Lewandowskiego?

– Media i kibice z pewnością będą tak na to patrzyli. Nie zapominajmy jednak, że Argentyna to nie tylko Leo, a Polacy to nie tylko Robert. Obie drużyny mają w swoich kadrach znakomitych zawodników, którzy odgrywają czołowe role w swoich klubach w czołowych ligach europejskich. Trzeba także pamiętać, że to będzie trzeci mecz dla obu drużyn na tym mundialu. Być może dla jednej lub drugiej będzie on kluczowy w kontekście awansu.

– Kto w pana ocenie zasłużył na Złotą Piłkę w 2021 r. – Messi czy Lewandowski?

– Jako Argentyńczyk wskażę na Messiego, chociaż wyczyny strzeleckie Roberta także zasługują na szacunek. Szkoda, że Złotej Piłki nie wręczano rok wcześniej. Wtedy Polak nie miałby sobie równych.

– Jak pan ocenia potencjał tej grupy?

– Faworytami są Argentyńczycy, ale żaden z rywali im się nie podłoży. Grałem w reprezentacji i wiem, że rywale często na nas się spinali. To samo będzie w Katarze, a przecież stawka dodatkowo podniesie emocje. Grupa jest wyrównana i każdy mecz będzie trudny. Znam się dobrze z selekcjonerem Meksyku, Gerardo „Tatą” Martino, i wiem, że również ten zespół ma duży potencjał, podobnie jak Polacy. To jest mundial i każdy będzie chciał w nim ugrać jak najwięcej.

Przegląd Sportowy

Jacek Góralski w rozmowie z “PS”. O kadrze i opinii, jaka o nim krąży.

Za chwilę do tego wrócimy. Pewnym odkryciem meczu ze Szwedami był Sebastian Szymański. Mówię pewnym, bo to, że świetnie potrafi grać w piłkę, wiedzieliśmy. Ale selekcjoner Paulo Sousa, poprzednik Czesława Michniewicza, zupełnie go lekceważył. Ani nie powoływał, ani nie oglądał w akcji.

Nie do wiary, jak można było pomijać Sebastiana?! W spotkaniu ze Szwedami udowodnił, co potrafi. Jeszcze przed meczem w Chorzowie rozmawialiśmy między sobą, jakim nieporozumieniem była nieobecność Sebastiana w drużynie portugalskiego trenera. I nie było to tylko zdanie Góralskiego, lecz wszystkich kadrowiczów. To zbyt dobry i wszechstronny zawodnik, by tak sobie go odpuścić. Ale jeśli ktoś coś sobie ubzdura, uprze się, to nie ma siły.

Trener Czesław Michniewicz przyznał, że po tym zajściu ochrzanił pana, kiedy na chwilę znalazł się pan za linią boczną.

Wychodząc na boisko wiedziałem, co mnie czeka, kiedy dostanę żółtą kartkę.

Zjazd do bazy, tak?

Zgadza się! Tyle że dostałem kartkę chwilę przed przerwą i nieco ograniczyłem trenerowi pole manewru z wycofaniem mnie, ha ha ha! Po tym faulu sędzia nakazał mi usunąć się za boisko, bo i mnie trochę noga zabolała. I wtedy słyszałem, że trener mocnymi słowami mnie przestrzega przed jakimś głupstwem. Odpowiedziałem po swojemu.

Czyli?

Coś w stylu: „Trenerze, trzeba ostro z nimi! Pakować się w nich!”. Jak to w gigantycznych emocjach. A trener: „Góral, co ty k… wygadujesz?! Zostało siedem minut, a w przerwie cię zmieniam. Niczego nie odwal!”. Nie mam do niego pretensji za zmianę, lecz nie dam też sobie wmówić, co próbują niektórzy „fachowcy”, że jestem łamignatem i nic więcej. W życiu nie dostałem bezpośredniej czerwonej kartki! A do żółtej ze Szwedami grało mi się naprawdę dobrze i uważam, iż swoje zadanie wykonywałem sumiennie. Powiem więcej – po moim wejściu Karlström zaczął grać ostrzej i przypłacił to faulem na Grześku Krychowiaku, po którym dostaliśmy karnego.

Wiem, że świętowanie awansu udało się znakomicie. Czy Matty Cash rzeczywiście popróbował naszej wódeczki?

Ha ha ha, piwa i szampana też! To jest koleś, którego nie da się nie lubić. Jeden z nas, bez słowa przesady, a nie te farbowane lisy, które podobno kiedyś na kadrze zamykały się w swoich pokojach. Matty doskonale zaaklimatyzował się w drużynie. Sam byłem ciekaw, jak się w niej odnajdzie. Po wtorkowym meczu, w hotelu zszedłem do recepcji, a tu Matty z rodzinką. Nawiasem mówiąc, jego mama dobrze mówi po polsku. „Matty, ty coś wspominałeś, że wódeczki spróbujesz?! To dawaj po kieliszeczku pierdykniemy!”. Nie dał się prosić. Dziabnęliśmy… Niech pan uwierzy, że jemu bardzo zależy na naszej reprezentacji. Dopytuje, o może lepiej zrobić, sam coś podpowie. Z każdym pogada, kawkę wypije. Wcześniej, ze „Skorupem”, czyli Łukaszem Skorupskim, na końcu opuszczaliśmy autokar po powrocie do hotelu. A tu wielka zgraja kibiców zaprasza do śpiewania i szampana. No nie odmówisz! Jak jest trening – ostro zapieprzasz, kiedy mecz – idziesz na całego, kiedy szampan się leje – to do dna. Najważniejsze, żeby znać czas i miejsce.

Nicola Zalewski i jego Roma powalczą o awans w Lidze Konferencji.

W innym spotkaniu może wystąpić Nicola Zalewski. Pomocnik Romy ostatnio gra regularnie, a teraz rzymianie zmierzą się z Bodö/Glimt. Piłkarze ze stolicy Włoch zagrają na dobrze sobie znanym stadionie, z którego nie mają miłych wspomnień. W październiku Roma przegrała tam aż 1:6. Tyle że wtedy wyraźnie zlekceważyła rywala, zagrała w mocno rezerwowym składzie. Wiosną traktuje Ligę Konferencji już poważniej. Tylko trzej piłkarze z pierwszej jedenastki z niesławnego starcia w Norwegii – Rui Patricio, Roger Ibanez i Marash Kumbulla – wyszli w podstawowym składzie w rewanżu z Vitesse Arnhem w poprzedniej rundzie. W tych rozgrywkach Zalewski gra niewiele (22 minuty), a wiosną jeszcze nie wyszedł na boisko. Za to w lidze zagrał od początku w pięciu meczach z rzędu. Występuje jako lewy wahadłowy. W pucharach na tej pozycji wystawiany jest Matias Vina. – Nicola ma wszystko: technikę, szybkość, skoczność. Mourinho przesunął go na bok, gdzie bardzo dobrze sobie radzi. Ma przed sobą przyszłość, od niego zależy, jak ją wykorzysta – chwalił 20-latka na łamach romanews.eu Zbigniew Boniek, który przez trzy lata występował w rzymskim klubie. – Wykazuje niezwykłą inteligencję i samozaparcie. Ścieżka tego chłopaka przypomina mi trochę drogę Spinazzoli, który był bardzo silnym napastnikiem w Primaverze, a następnie przeszedł na bok i jest jednym z najlepszych na tej pozycji – tak chwalił Polaka w radiu New Sound Level 90FM Andrea Stramaccioni, który prowadził juniorów Romy, a potem Inter Mediolan. Roma – tak jak Olympique Marsylia – ostatnio również spisuje się bardzo dobrze. W lidze nie przegrała już dziesięciu spotkań z rzędu, w pięciu ostatnich – czyli akurat tych z Zalewskim w pierwszym składzie – zdobyła 13 punktów. 

Opinie trenerów po półfinale Pucharu Polski.

Goście jedyną dobrą okazję mieli dopiero w 77. minucie, gdy w bramkę nie trafi ł wprowadzony z ławki Benjamin Verbič. – Drugi raz z rzędu jesteśmy w finale. To dla nas wielka sprawa! Dożyliśmy czasów, gdy jesteśmy w stanie zdominować Legię. Nasze zwycięstwo nie podlegało dyskusji – powiedział Papszun. – Rzeczywiście, Raków wygrał zasłużenie. Żal, że już na początku straciliśmy gola i szybko utrudniliśmy sobie życie. Nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na przeciwnika pod jego bramką, brakowało nam jakości. Moglibyśmy w Częstochowie odnieść zwycięstwo tylko gdyby bardzo sprzyjało nam szczęście. Puchar Polski od dłuższego czasu był naszym podstawowym celem na ten sezon. Wygrywając, chcieliśmy go uratować i awansować do rozgrywek europejskich, ale się nie udało – mówił z kolei trener Legii Aleksandar Vuković.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Niezły debiut Stolarczyka w Premier League, ale na Liverpool nie wystarczyło

Paweł Wojciechowski
0
Niezły debiut Stolarczyka w Premier League, ale na Liverpool nie wystarczyło
Hiszpania

Wyrzut sumienia Barcelony wróci do Brazylii? W grze 20 milionów euro

Kamil Warzocha
5
Wyrzut sumienia Barcelony wróci do Brazylii? W grze 20 milionów euro
Anglia

Nowe wieści ws. Fabiańskiego. Trener Polaka przekazał optymistyczne informacje

Paweł Wojciechowski
0
Nowe wieści ws. Fabiańskiego. Trener Polaka przekazał optymistyczne informacje
Anglia

Czerwone Diabły coraz bliżej dna. Gol z rzutu rożnego i trzecia “czerwień” Fernandesa [WIDEO]

Paweł Wojciechowski
6
Czerwone Diabły coraz bliżej dna. Gol z rzutu rożnego i trzecia “czerwień” Fernandesa [WIDEO]

Komentarze

33 komentarzy

Loading...