Poniedziałkowa prasa serwuje nam przegląd wydarzeń z ligowej kolejki w Ekstraklasie i 1. lidze. Co poza tym? Wywiad z Marcinem Płuską, trenerem Olimpii Grudziądz, która sensacyjnie awansowała do półfinału Pucharu Polski.
Sport
Wygrani i przegrani kolejki według „Sportu”.
WYGRANI
Gra Legii jest prosta, a w ostatnich spotkaniach okazuje się skuteczna. Aktualny mistrz Polski w meczu z Górnikiem Łęczna nie zaprezentował niczego specjalnego. Mimo to drużynie Aleksandara Vukovicia udało się wygrać. Taka postawa zespołu ze stolicy pozwala kolekcjonować kolejne punkty, które są niezwykle cenne w walce o utrzymanie. Dobrą robotę wykonał Maciej Rosołek, który drugi raz po powrocie z wypożyczenia widocznie pomaga „wojskowym” w wygrywaniu.
PRZEGRANI
Dwa błędy, dwa gole. Zdarza się, że o wyniku spotkania przesądzają błędy jednego zawodnika. Tak też było w spotkaniu Bruk-Bet Termaliki z Zagłębiem Lubin. Matej Hybsz miał w tym spotkaniu sporo pracy, gdyż był odpowiedzialny za pilnowanie aktywnego Patryka Szysza. Obrońca drużyny z Niecieczy nie radził sobie w wykonywaniu swoich zadań najlepiej, bo dwukrotnie sfaulował ofensywnego zawodnika lubinian w polu karnym, czym doprowadził do dwubramkowej straty, która była nie do odrobienia.
Raków zagra o fotel lidera. Będzie łatwiej, bo Stal jest zdziesiątkowana.
Forma mielczan nie może dziwić, szczególnie że z kadry odeszli Fabian Piaseczki czy Koki Hinokio, a poważne problemy zdrowotne ma Mateusz Mak. Zespół trenera Majewskiego stracił więc strzelców prawie połowy bramek w obecnych rozgrywkach. Ich zmiennicy, jak Maciej Domański czy wypożyczony zimą Dominik Steczyk, nie są równie skuteczni, jak ich poprzednicy, co tylko potęguje problem. Rozwiązaniem bolączki mielczan może być Oskar Zawada, który niedawno wrócił do Polski, jednak jego transfer to jedna wielka niewiadoma. Dodatkowo zmiany dotknęły też linii defensywnej, w której pojawił się Arkadiusz Kasperkiewicz. Kolejna korekta najprawdopodobniej dotknie także pozycji bramkarza. Niekwestionowanym numerem jeden w bramce Stali jest Rafał Strączek. Według nieoficjalnych informacji 23-latek, który latem zmieni Mielec na Bordeaux, w tym sezonie już nie wystąpi. Kontuzja ma wyeliminować Strączka do końca rundy. Przez to trener Majewski stoi przed trudnym zadaniem.
Waldemar Fornalik i Tomasz Kaczmarek ocenili mecz Piasta z Lechią.
Waldemar FORNALIK: – Oprócz strzelonego gola mieliśmy jeszcze sytuacje Alberto Torila czy Damiana Kądziora. Wynik oddaje to, co działo się na boisku i wygraliśmy zasłużenie. Pogratulowałem drużynie charakteru, bo nie grało się łatwo z tym rywalem i konsekwentnie dążymy do tego, aby wygrać. W ostatnim czasie nie tracimy bramek, mało też kreowaliśmy sobie sytuacji, ale wydaje mi się, że w teraz coś drgnęło w tym elemencie i z meczu na mecz powinno to wyglądać coraz lepiej.
Tomasz KACZMAREK: – Było dużo walki i mógł się zakończyć bez lub z jedną bramką… Byliśmy na to przygotowani i zagraliśmy inaczej. Widać, że to nie jest nasz styl gry, a nasi zawodnicy walecznie i konsekwentnie podeszli do tego spotkania. Błąd przy stałym fragmencie gry spowodował, że straciliśmy gola. Tylko tak można było przegrać ten mecz… Pod koniec mieliśmy jeszcze dwie szanse, ale nie udało się wyrównać.
Z kolei Wojciech Łobodziński i Grzegorz Kurdziel mówili o meczu Miedzi z GKS-em. Przed spotkaniem doszło do wypadku z udziałem autokaru „Miedzianki”.
Wojciech ŁOBODZIŃSKI: – Proszę mi wybaczyć, ale dzisiaj nic nie powiem o meczu. Powiem o wczorajszej sytuacji, jaka wydarzyła się podczas naszej drogi. Moim zdaniem najważniejszy mecz w życiu dla niektórych odbył się wczoraj. Chłopcy zdali egzamin z bycia fantastycznymi ludźmi, bo mieliśmy wypadek i pierwszej pomocy udzielili zawodnicy. Bardzo ciężko było nam się dzisiaj zebrać do tego, żeby grać ten mecz. Tego w książkach nie uczą, jak trener ma się zachować w takiej sytuacji. Było to traumatyczne przeżycie dla zawodników, a oni pokazali ogromny charakter. Myślami jesteśmy z rodziną tych ludzi i modlimy się za nich.
Grzegorz KURDZIEL: – Wiedzieliśmy z jakim przeciwnikiem gramy. Straciliśmy bramkę grając jeszcze jedenastu na jedenastu. Gol stracony na 0:2 poprzez błąd komunikacji spowodował, że zmieniliśmy po przerwie ustawienie. Próbowaliśmy dzięki temu rozszerzyć pole gry. Na boisko wszedł drugi napastnik, naszym celem było dostarczanie piłek w pole karne. Niestety, za mało było tych piłek, żeby nasi napastnicy mieli okazję do strzelenia bramki. Jesteśmy w trudnej sytuacji ze względu na brak zwycięstwa. Żadne słowa dzisiaj nie pomogą. W środę mamy kolejny mecz i tylko na boisku możemy naprawić sytuację, w której znaleźliśmy się dzisiaj.
Sześć goli w Niepołomicach. Puszcza znów zaskoczyła faworyta.
Trzeba przyznać, że spotkanie w Niepołomicach było ciekawym, ale jednocześnie… dziwnym widowiskiem. Aż cztery z sześciu goli, to zasługa środkowych obrońców. Trzy razy na listę strzelców wpisywali się stoperzy Puszczy, a raz środkowy defensor Podbeskidzia. […] Zespół z Bielska-Białej ruszył po wyrównującego gola. Może nie można powiedzieć, że stłamsił rywala, ale na pewno był stroną przeważającą przez dłuższy fragment spotkania. Nic jednak nie chciało wpaść do bramki, a tymczasem gospodarzom wychodziło niemal wszystko. W 78 minucie spotkania, po dośrodkowaniu w pole karne, Kamil Kościelny – kolejny ze środkowych obrońców – trafił na 4:2 i stało się jasne, że Podbeskidzie wyjedzie z Niepołomic bez punktów, choć do końca starało się coś zdziałać. Wynik się już jednak nie zmienił. Nie jest on z całą pewnością dobrą wizytówką dla „górali”. Wprawdzie zespół spod Klimczoka przegrał po raz pierwszy w tej rundzie, ale wydaje się, że kibice z Bielska -Białej po wyjeździe do Niepołomic oczekiwali czegoś więcej. Puszcza strzelając kandydatowi do gry w barażach aż cztery gole pokazała, że ciągle trzeba się z nią liczyć. Po dwóch porażkach z rzędu zapisała na swoim koncie komplet punktów.
ŁKS zmienił trenera, ale nadal mu nie idzie. Teraz poległ w Olsztynie.
– Bardzo ciężko zebrać myśli po takim spotkaniu – nie ukrywał rozczarowania 33-letni trener gospodarzy Marcin Pogorzała. Szkoleniowiec potrzebował kilku sekund na to, aby zebrać myśli i wypowiedzieć kolejne zdanie. – Trudno zaakceptować taką rzeczywistość. Każdy mecz to jakaś historia i dzisiaj ta historia mocno nas doświadczyła. Ze swojej strony mogę i chcę podziękować drużynie za to, jak zareagowała po trudnych wydarzeniach. Przynajmniej ja cały czas widziałem, że dążymy do zdobycia bramki i wywalczenia przynajmniej jednego punktu. Skończyło się jednak, jak się skończyło – mówił trener Pogorzała, którego zespół od 59 minuty grał w osłabieniu po czerwonej kartce Nacho Monsalvego.
Natomiast Arka Gdynia rozjechała Odrę Opole. Gospodarze przepraszają za słabą grę.
Gdynianie imponują. Dobry dla nich czas zaczął się jeszcze w grudniu, gdy wyeliminowali z Pucharu Polski ekstraklasowe Zagłębie Lubin i rozbili 6:0 Stomil Olsztyn. Tej wiosny kontynuują zwycięski marsz, a w konfrontacjach z Widzewem (5:2), Polkowicami (2:0) oraz w sobotniej w Opolu zgadzał się nie tylko wynik, lecz również atrakcyjny styl prezentowany przez zespół Ryszarda Tarasiewicza. Wysokiej noty nie może zredukować to, co zdarzyło się w międzyczasie, czyli wypadnięcie za pucharową burtę, ale kosztem nie byle kogo, bo broniącego trofeum Rakowa. W sobotę Odra zderzyła się z tym walczącym o awans walcem znad Bałtyku. Już do przerwy było 0:3, a mogło… znacznie wyżej. – Wszystkich ludzi, którzy wybrali się na ten mecz, pozostaje przeprosić za to, co pokazaliśmy w pierwszej połowie. Tak naprawdę niczego nie pokazaliśmy, a ta druga była już bez historii, bo Arka miała pewny wynik, spokojnie sobie grała i kontrolowała przebieg meczu – smucił się trener Piotr Plewnia. Pierwsi co bardziej zniecierpliwieni kibice zaczęli opuszczać trybuny już po dwóch kwadransach, bo trudno patrzyło im się na bezradność swoich ulubieńców w starciu z zespołem, którego druga linia prezentowała poziom znacznie przewyższający I-ligowe standardy.
Trzy kluby Ekstraklasy pytają o Patryka Szwedzika.
Pochodzący z Legnicy zawodnik do GieKSy trafił kilka lat temu. Debiutował na boiskach II ligi, a teraz – ku zaskoczeniu wielu – jest najlepszym strzelcem drużyny. Szwedzik już znalazł się też w notesie skautów klubów z ekstraklasy. Jak udało nam się dowiedzieć, interesują się nim Górnik Zabrze, Zagłębie Lubin czy Bruk-Bet Termalica Nieciecza. – Nie ukrywam, że chciałbym zagrać w ekstraklasie. To jedno z moich marzeń, ale póki co myślę tylko o graniu w GieKSie, a te inne tematy, jeżeli jeszcze nic nie jest pewnego, to są gdzieś tam poza mną – podkreśla. Tym bardziej jest czy będzie łakomym kąskiem, bo przecież w kolejnym sezonie w ekstraklasie będzie młodzieżowcem. – Ten młodzieżowiec daje dużo, bo ułatwia tym młodszym zawodnikom wejście w tą seniorską piłkę, ale ja nie chcę grać tylko dlatego, że mam „emkę” przy nazwisku. Chcę grać dlatego, że jestem dobry, strzelam bramki i jestem w formie – podkreśla ambitny piłkarz.
Super Express
Emocjonalne wyznanie Rivaldinho po ostatnim meczu Cracovii. Brazylijczyk świętował pierwszego gola w sezonie.
Tylko ja i Bóg wiemy, jak cierpiałem i ile za mną nieprzespanych nocy – wyznał po meczu do kamery Canal+ Brazylijczyk, mając na uwadze brak miejsca w składzie od dłuższego czasu. – Mam nadzieję, że teraz fortuna się odwróci. Mogliśmy mieć 3 pkt, ale mamy jeden, który smakuje wyjątkowo, bo graliśmy z liderem. Dedykuję gola żonie, która jest w ciąży i wkrótce urodzi córeczki bliźniaczki, i synowi. Dziękuję Bogu i rodzinie za wsparcie i mam nadzieję, że od tego momentu będzie już tylko lepiej – dodał szczęśliwy Rivaldinho.
Przegląd Sportowy
Gorąco we Wrocławiu. Prezydent miasta publicznie uderzył w zarząd Śląska.
W Śląsku Wrocław dzieje się tak źle, że w klubie dla ratowania sytuacji postanowiono rozstać się z Jackiem Magierą, który miał być trenerem na lata, ale nie wytrwał nawet roku, i w jego miejsce zatrudnić z kolei zwolnionego jesienią z Warty Poznań Piotra Tworka. Trzeba było szukać jakiegokolwiek nowego impulsu, który na nowo porwie drużynę Dyrektor sportowy klubu Dariusz Sztylka, bez wątpienia również mocno odpowiedzialny za ostatnie problemy wrocławian, przed meczem w rozmowie z reporterem Canal+ rzucił nawet wyświechtane „przyjdzie czas na analizę”. To tylko potwierdzało bezradność działacza we wskazaniu właściwych przyczyn w trwającej już od początku grudnia sportowej zapaści drużyny. […] „Publicznie wyrażam złość i proszę zarząd i cały menadżment klubu o szybką reakcję i plan naprawczy, zanim ja to zrobię” – nieoczekiwanie napisał w mediach społecznościowych prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, który do tej pory nigdy w ten sposób publicznie się nie wyrażał na temat działalności zarządu. Miasto Wrocław jest właścicielem Śląska, więc Jacek Sutryk jako prezydent Wrocławia ma w nim najwięcej do powiedzenia.
Kamil Pestka po meczu z Pogonią Szczecin. Rozmowa na gorąco.
Jak pan wspomniał, gra Cracovii wyglądała lepiej w pierwszej połowie. Jaki był wasz plan na to spotkanie?
Od początku planowaliśmy wyjść wysoko i naciskać na rywali. Chcieliśmy uniknąć niepotrzebnego cofania się pod bramkę. Taki błąd popełniliśmy w poprzedniej kolejce z Górnikiem Zabrze (0:3). Byliśmy ustawieni zbyt głęboko i wtedy rywale nas po prostu stłamsili. Dlatego tym razem od razu chcieliśmy przejąć inicjatywę i nie dać Pogoni rozwinąć skrzydeł na naszym stadionie.
Co pana zdaniem powoduje, że po obiecującym początku rundy delikatnie wyhamowaliście i teraz mniej punktujecie?
Czy wyhamowaliśmy? To osobna kwestia. Na pewno przegraliśmy dwa mecze. Szczególnie bolała nas domowa porażka z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (1:2). Graliśmy na własnym stadionie z ostatnią drużyną w ligowej tabeli. Takich spotkań po prostu nie możemy przegrywać. Jednak uważam, że nie do końca jest tak, że wyhamowaliśmy. Zanotowaliśmy dwie porażki, to się zdarza i teraz musimy wrócić do wygrywania.
Antoni Bugajski chwali Josue. Jego zdaniem Portugalczyk kwitnie po odejściu Luquinhasa.
Mam wrażenie, że Portugalczyk Josue, zwłaszcza od kiedy odszedł Brazylijczyk Luquinhas, poczuł na swoich barkach brzemię odpowiedzialności, które go wcale nie przygniotło. Zadziałało dokładnie odwrotnie – skoro zabrakło kreatywnego Luquinhasa, doskonale zrozumiał, że teraz wszyscy liczą przede wszystkim na niego i ta świadomość, zapewne podsycana przez rozmawiającego z nim trenera i kolegów z drużyny, dodała mu skrzydeł. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie ponadprzeciętne umiejętności Portugalczyka i jeszcze bardziej jego charakter. Bo on lubi się bić, podejmować walkę na każdych warunkach. Wystarczyć spojrzeć w jego oczy, a co dopiero zobaczyć, jak się porusza po boisku. Jego wojowniczą naturę mowa ciała zdradza każdym gestem. […] Josue pokazał, że jest liderem Legii, a Legia pokazała, że dobrze sobie radzi bez lidera Artura Boruca. Już odcierpiał karę za czerwoną kartkę, lecz przegrywa rywalizację z Cezarym Misztą, a trener Aleksandar Vuković stwierdził, że Boruc z racji swojej pozycji w klubie musi być w podstawowym składzie albo wcale. No i odkąd nie ma go w drużynie, Legia wygrała cztery mecze i tylko jeden zremisowała. A może jednak Boruc to lider na siłę, znaczy przereklamowany?
Rekordowy Cristiano Ronaldo. Portugalczyk wraca w wielkim stylu.
Jeśli przechodzić do historii, to przytupem. Widocznie z takiego założenia wychodzi gwiazdor Manchesteru United. Portugalczyk w meczu z Tottenhamem (3:2) strzelił trzy gole, ustanawiając przy okazji rekord świata w liczbie zdobytych bramek w trakcie kariery (wyprzedził Josefa Bicana z 805 bramkami) i zapewniając swojej drużynie niezwykle ważne trzy punkty. – Bardzo się cieszę z pierwszego hat tricka po powrocie do Manchesteru. Pokazaliśmy, że jeżeli ciężko pracujemy, możemy pokonać każdego – dodał Portugalczyk. Rekord, jak to z takimi historyczny osiągnięciami często bywa, budzi jednak kontrowersje. Czescy statystycy ostatnio podawali, że po dokładniejszym zbadaniu osiągnięć Bicana, ten legendarny napastnik ma na koncie 821 goli strzelanych w latach 1931-1955. Nawet jeśli rzeczywiście tak jest, Ronaldo nie powinien mieć problemów z pobiciem i tego rezultatu. Portugalczyk nie wybiera się jeszcze na emeryturę, a 15 bramek, których ewentualnie potrzebuje do poprawienia osiągnięcia Bicana, nie powinno być dla niego żadnym problemem.
Marcin Płuska, trener Olimpii Grudziądz, w „Prześwietleniu”.
Widzi pan w swojej pracy ślad Papszuna?
I to duży. Pod względem przygotowania, merytoryki i wymagań również wobec siebie. Jeśli chodzi o przygotowanie do treningu, to wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Również to, co chcę przekazać drużynie i jak to zorganizować. Pracowałem z wieloma trenerami i każdy miał na mnie wpływ. Ale to Marek Papszun ukształtował mnie najmocniej, kładąc fundamenty pod przyszłą drogę.
Zaskoczyć Wisłę pomógł wam rzut z autu. Już w drugiej minucie.
To rozwiązanie podejrzałem u piłkarzy Napoli. Przećwiczyłem z zawodnikami na treningu, no i zadziałało.
Często pan tak podgląda?
Korzystam z wielu źródeł, obserwuję polskie i zagraniczne zespoły. Sprawdzam, jak strzelały gole i próbuję to wpasować do swojej drużyny. Jeżeli gramy z rywalem, który broni strefą, to patrzę, jak inni starali się go oszukać i co zapewniło rozwiązanie, czyli gola. Trener ma coś w sobie z architekta, który szuka inspiracji, ogląda, analizuje, co mu pomoże wygrać. Real Madryt w meczu z PSG zastosował rozpoczęcie, które widziałem wcześniej u innych. I co w tym złego? Zwyczajnie wykorzystali element, który może upiększyć jakąś konstrukcję. Myślę, że panu też pomogło w rozwoju, że czytał pisarzy czy innych dziennikarzy. Co nie znaczy, że nie jest pan autorem swoich tekstów.
Przed Olimpią pracował pan w rezerwach Miedzi i odszedł z nich w połowie rundy ze średnią 0,92 punktu w trzynastu meczach.
Mieliśmy różne wizje, jeżeli chodzi o prowadzenie rezerw. Umówiłem się z tymi, którzy grali w rezerwach, na jakieś zasady współpracy a z góry dostałem zapewnienie, że będę mógł układać to po swojemu. Przed startem rundy jednak zmieniła się optyka, że ma nie być po mojemu. Za tym nie poszedł wynik sportowy, a on broni albo pogrąża trenera.
Przyjąłby pan ofertę asystenta z ekstraklasy?
U trenera inspirującego – tak. Nie jako ten, który rozstawia pachołki, tylko może realnie pomóc, a jednocześnie poszerzyć horyzonty i sam czegoś się nauczyć. Gdybym był – to wyraźniej podkreślę – bez pracy, wtedy mógłbym z takiej propozycji skorzystać. Po to, aby zobaczyć, jak wygląda polska piłka na tym najwyższym poziomie.
fot. Newspix