W sobotniej prasie zajrzymy do Genui, gdzie pewną pozycję ma Bartosz Bereszyński, a także do Nowgo Jorku, gdzie błyszczy Patryk Klimala. Wywiady z dwoma piłkarzami będącymi w kręgu zainteresowań reprezentacji Polski to najlepsze co serwuje nam „Przegląd Sportowy”. Poza tym, wiadomo, ligowa młócka.
Sport
Matej Hybś zaliczył mecz życia. W złym znaczeniu, bo gość zrobił dwa karne.
Matej Hybsz sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Patryka Szysza w polu karnym i sędzia nie miał się nawet nad czym zastanawiać. Wskazał na 11. metr, a chwilę później sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość. Trener Latal zareagował potrójną zmianą, ale szkoda, że zdjął z boiska nie tych zawodników, co trzeba. Wielkim pechowcem tego spotkania okazał się Hybsz, który drugi raz – tym razem przypadkowo – powalił w polu karnym Szysza i arbiter po raz drugi wskazał na „wapno”. W tej sytuacji Szysz wybrał jednak inny kierunek uderzenia, ale ponownie się nie pomylił i lubinianie powiększyli swój kapitał. Niedługo po stracie drugiego gola Nieciecza miała niezłą szansę na to, by złapać kontakt, ale Adam Radwański nie zdołał pokonać Kacpra Bieszczada w dogodnej okazji. Zagłębie wygrało zatem bardzo ważny mecz i złapało nieco oddechu, oddalając się od strefy spadkowej.
Daniel Bielica przed meczem z Wartą Poznań.
Patrząc na ligową tabelę, to jesteście faworytem meczu w Grodzisku Wielkopolskim, a jak będzie na murawie?
– Faworytem może jesteśmy, ale ekstraklasa pokazuje, że każdy z każdym może wygrać, więc od pierwszego gwizdka trzeba być maksymalnie skoncentrowanym, żeby wrócić stamtąd z trzema punktami.
Co będzie w takim razie kluczem, żeby wyjechać z Wielkopolski z wygraną?
– Przede wszystkim dobrze wejść w mecz, starać się strzelić pierwszą bramkę i grać swoją piłkę, to co potrafimy. Jak gramy tą swoją piłkę, gramy od nogi do nogi, szanujemy ją, to te mecze nam się układają. Mam nadzieję, że tak będzie też w sobotę.
Pana zdaniem Warta utrzyma się w ekstraklasie na kolejny sezon?
– Oglądając ostatnie mecze i patrząc na tą ich zdobycz punktową z tej rundy, to na pewno jest taka szansa. Jeśli będą tak konsekwentnie grać i utrzymają tą formę z ostatnich meczów i nie będą popełniać takich indywidualnych błędów, jak było to ostatnio w tym ich przegranym meczu w Niecieczy przy rzucie karnym, którego nie wykorzystali, to myślę, że spokojnie się utrzymają.
Fran Tudor znów zagra w obronie? Raków łata dziury w składzie.
Brak Petraszka spowoduje kolejne problemy dla szkoleniowca wicemistrza Polski. Defensywa Rakowa ciągle ma problemy z urazami. Choć do gry wrócił niedawno Niewulis, a epizod w meczu z Lechem rozegrał Milan Rundić, to do końca sezonu wypadł ze składu Bogdan Racovitan. Stąd nie będzie zaskoczenia, jeżeli w poniedziałkowe popołudnie na murawę obok Niewulisa i Arsenicia wybiegnie Tudor. Chorwat w ostatnim spotkaniu w Poznaniu zaliczył kluczowe podanie przy bramce Ivana Lopeza. Grał jednak na swojej nominalnej pozycji, a więc prawym wahadle. Pauza Petraszka spowoduje, że znów będzie musiał skupić się bardziej na defensywie, choć mimo to i tak nadal będzie można obserwować go w ofensywie. Specyfika ustawienia Rakowa sprawia, że stoperzy nie tylko przy stałych fragmentach gry meldują się na połowie rywala. Przykładem jest, ponownie, spotkanie z Lechem, gdy indywidualną akcją popisał się Arsenić. Biorąc pod uwagę dynamikę Tudora i jego umiejętności w grze jeden na jeden, można tylko współczuć defensywie Stali, którą czeka trudne zadanie.
Miedź Legnica powalczy o 14. zwycięstwo z rzędu. Rywalem GKS Jastrzębie.
Trener „miedzianki” Wojciech Łobodziński przestrzega jednak przed dopisywaniem sobie punktów przed rozpoczęciem spotkania. – Myślę, że miejsce GKS-u Jastrzębie w tabeli nie odzwierciedla potencjału tej drużyny – powiedział niespełna 40-letni szkoleniowiec zielono-niebiesko-czerwonych. – Przeanalizowaliśmy ich domowy mecz z ŁKS-em, w którym bardzo mądrze się bronili. Mieli w nim też swoje szanse i mogli nawet wygrać to spotkanie. Jest to kolejny z serii meczów z drużynami, które bardzo dobrze bronią. Musimy być przygotowani na to, że znowu będziemy musieli kruszyć ten lód. Chociaż gramy na wyjeździe, więc nasz plan na mecz może być troszeczkę inny. Pod znakiem zapytania w sobotnim meczu przeciwko GKS-owi Jastrzębie stoi występ Juricha Caroliny. Zawodnik z Curacao (dawniej Antyle Holenderskie) ma problem z mięśniem dwugłowym i dlatego przedwcześnie zszedł z boiska w meczu z Puszczą Niepołomice. – Walczymy o to, by Jurich był gotowy na mecz z GKS-em. Być może będzie – powiedział trener legniczan.
Dwa punkty w dwóch meczach nie zadowalają Podbeskidzia. Mówi o tym Maciej Kowalski-Haberek.
– Jest duży niedosyt po dwóch ostatnich spotkaniach – nie ukrywa defensor „górali”. – Statystycznie były to bardzo podobne mecze. Ale jak widać ten element nie gra i znów nie zdobywamy kompletu punktów. Nasz model gry polega na tym, aby dominować na boisku i stwarzać jak najwięcej sytuacji. Jeżeli chodzi o skuteczność, to wszystko polega na decyzjach. Ciężko jest wskazać jednoznaczny powód, dlaczego tak się dzieje. Mamy sytuacje, ale nie strzelamy, choć powinniśmy. Każdy zawodnik jest kreatywny i ma szanse podjąć decyzje. Skoro tworzymy 20 sytuacji, a strzelamy tylko jednego gola, to coś jest do poprawy – nie pozostawia wątpliwości 28-letni piłkarz. – W meczu ze Skrą oddaliśmy sporo strzałów z nieprzygotowanych pozycji i znaczna ich liczba została zablokowana. Myślę, że mogliśmy bardziej rozwinąć wachlarz finalizacji poszczególnych akcji. Po to, by przeciwnik był zdezorientowany. Nadal musimy nad tym pracować. Nad każdym elementem, który szwankuje i który nie wygląda tak, jak byśmy chcieli – zaznaczył zawodnik, który w tym sezonie wystąpił we wszystkich 22 meczach od pierwszej do ostatniej minuty i zdecydowanie należy mu się miano ostoi defensywny drużyny z Bielska-Białej.
Super Express
Zdenek Ondrasek mówi o walce Wisły Kraków o utrzymanie.
– Przed Wisłą trudna walka o utrzymanie. Co jest największym problemem zespołu?
– Moim zdaniem brakowało walki ze strony naszej drużyny. Wszystko jest w naszych głowach i nogach. Presja w piłce nożnej musi być zawsze. Przed nami trudne mecze, jak teraz ten z Lechem. Tyle że w polskiej lidze wszystko jest możliwe, każdy może wygrać z każdym.
– Po meczu z Olimpią Grudziądz w Pucharze Polski trener Jerzy Brzęczek nie ugryzł się w język. Powiedział, że to był blamaż z waszej strony.
– Zgadzam się z nim w stu procentach. Szkoleniowiec wywarł na zawodnikach ogromne wrażenie. Kibice go znają, bo był selekcjonerem reprezentacji Polski. Widać u niego doświadczenie. Wszyscy odbieramy go pozytywnie. W końcu przyjdą wyniki. Z Lechią walczyliśmy do końca, co się opłaciło, bo przywieźliśmy z Gdańska punkt.
Przegląd Sportowy
Kostas to pewny punkt defensywy Pogoni Szczecin.
Trener Kosta Runjaic bardzo ceni Triantafyllopoulosa, choć przede wszystkim za waleczność i charakter, a w dalszej kolejności za skuteczność w polu karnym przeciwnika. Grek nigdy nie był uważany za wielki talent. Nie czuł się swobodnie z piłką przy nodze (aczkolwiek po przenosinach do Polski. i tak zrobił w tej kwestii postęp). Nikt nie oczekiwał, że zostanie gwiazdą, mimo że jako młokos trafi ł do wielkiego Panathinaikosu Ateny. Od zawsze bazował na ciężkiej pracy i to widać. Jest nieustępliwy, twardy, silny. Świetnie odnajduje się w pojedynkach. I nie pęka w obliczu problemów. Przed inauguracją rozgrywek 2019/20 Triantafyllopoulos z powodu urazu nie ćwiczył z zespołem przez dwa tygodnie i wystawienie go w wyjściowej jedenastce przeciwko Legii w Warszawie (2:1) wydawało się ryzykowne. – On uważa, że może grać – tłumaczył Runjaic i… dał wiarę zapewnieniom swojego zawodnika. Postawił na Greka, a Portowcy odnieśli zwycięstwo.
Przetasowanie w ataku Wisły Kraków. Felicio Brown Forbes odszedł z klubu.
– W ostatnich dniach miałem okazję przyjrzeć się jego dyspozycji w treningach – mówił o Kostarykaninie Jerzy Brzęczek w piątek na konferencji prasowej. – Felicio nie był moją opcją podstawową, gdy przychodziłem do Wisły i gdy myślałem o kształcie drużyny. Teraz jestem bogatszy, jeśli chodzi o to, co zaobserwowaliśmy na treningach. Jestem przede wszystkim zadowolony z podejścia i zaangażowania innych napastników. Zarówno Jana Klimenta, jak i na przykład Luisa Fernandeza. Nasza sytuacja, jeśli chodzi o obsadę pozycji „dziewięć”, jest więc w mojej ocenie zdecydowanie lepsza, niż się spodziewałem – powiedział były selekcjoner. Jeszcze w ubiegłym tygodniu Brzęczek poinformował, że jest „sfrustrowany zachowaniem Brown Forbesa”, a piłkarz przekazał sztabowi szkoleniowemu, że jest chory. Cała sytuacja wydaje się dość niezwykła, biorąc pod uwagę też to, że Wisła wcześniej zgadzała się, by napastnik nie trenował z zespołem, nawet gdy wciąż formalnie pozostawał zawodnikiem Białej Gwiazdy. Od piątku już nim nie jest. Krakowski klub rozwiązał również kontrakt z Przemysławem Zdybowiczem, jako że 22-letni napastnik nie miał większych szans na występy przy Reymonta.
Stomil musi przyśpieszyć z walką o ligowe punkty. Olsztynianom coraz ciężej będzie wydostać się ze strefy spadkowej.
– Jeśli chodzi o spotkanie z Widzewem, zagraliśmy dobrze. Może zabrzmi to trochę głupio, ale na pewno nie zaprezentowaliśmy się gorzej niż z Koroną Kielce, z którą zremisowaliśmy, a nawet mogliśmy z nią wygrać. Jesteśmy po analizie piątkowego meczu i wiemy, że zagraliśmy całkiem przyzwoicie, niestety wynik nie jest na naszą korzyść. Wiemy, jak straciliśmy bramki i na przyszłość musimy tego unikać – powiedział trener Stomilu Adrian Stawski. Przez cały dotychczasowy sezon Stomil pałęta się w dolnych rejonach tabeli i ma coraz mniej meczów na wygrzebanie się z dołka i uniknięcie spadku. Ten byłby dotkliwy, tym bardziej po zmianach w ostatnich latach, które miały uczynić z Dumy Warmii czołowy zespół I ligi. W odwrócenie złej passy wierzą piłkarze. – Wyciągnęliśmy wnioski i teraz musimy przełożyć to na boisko. Mniej gadania, więcej pracy od 1. do 90. minuty i będzie lepiej – stwierdził pomocnik Stomilu Krzysztof Toporkiewicz.
Bartosz Bereszyński mówi o swoim pobycie we Włoszech. Pojawiają się też wątki transferowe.
Według włoskich mediów był pan blisko AS Roma. Ile w tym prawdy?
Nie wiem, co można nazwać „blisko”, ale faktycznie, znalazłem się w gronie dwóch, trzech zawodników, którymi Giallorossi byli zainteresowani. Były prowadzone bardzo wstępne rozmowy, ale by transfer doszedł do skutku, musi się zgrać wiele czynników. W moim przypadku mogło zaważyć, że nie było mowy o wypożyczeniu, jedyną opcją był transfer definitywny, jeśli pojawiłaby się oferta gwarantująca Sampdorii określone pieniądze. Ostatecznie do Romy trafi ł piłkarz z Arsenalu (Ainsley Maitland-Niles – przyp. red.). Przy czym zimowe okno jest specyficzne, kluby skupiają się na łataniu dziur, to nie jest optymalny moment do zmian.
Nie tak dawno pan był młody, a tu w mgnieniu oka czas zleciał i w lipcu skończy pan 30 lat.
Zawsze sobie myślałem, że po trzydziestce to jakoś inaczej będzie, więc mam nadzieję, że nie obudzę się za kilka miesięcy i wszystko nie zacznie mnie boleć. A tak poważnie, wiek to tylko liczba. Czuję się bardzo dobrze, fizycznie jestem w kapitalnej formie, jednej z najlepszych w karierze. Zresztą Robert Lewandowski daje nam wszystkich przykład, jak można się starzeć. Poza tym dla obrońcy najlepszy wiek to 28–32 lata, więc jestem w idealnym momencie, żeby osiągnąć swój maksymalny poziom. I będę robił wszystko, by tak się stało.
Jest pan w kapitalnej formie fizycznej, bo dba o organizm bardziej niż kiedyś?
Na pewno spędzam więcej czasu w siłowni czy na regeneracji. W tej kwestii sporo zmieniło się choćby od czasów Legii, obecnie więcej w siebie inwestuję. Ale poza tym dużo daje mi otoczenie. Morze, słońce, dobre jedzenie. Szczęście w domu z dziećmi i narzeczoną. To naprawdę pomaga. Ponadto trzeba przyznać, że czasy się zmieniają. Jako 20-latek byłem mniej świadomy niż obecnie, ale dzisiejszy 20-latek jest bardziej świadomy niż ja w jego wieku.
A jak bardzo rozwinął się pan w porównaniu z debiutem w lidze włoskiej przeciwko Romie? Pięć lat temu dużo uwagi musiał pan poświęcić taktyce.
Bardzo. Nazwałbym siebie piłkarzem niezwykle świadomym taktycznie. Grałem w wielu systemach, trenerzy dużo ode mnie wymagali, ale zawsze broniłem się na murawie. Mam bogaty repertuar wiedzy i możliwości, dzięki inteligencji boiskowej i doświadczeniu łatwo przychodzi mi adaptacja do nowej taktyki, a tutaj w Italii kładzie się na to duży nacisk.
Marcel Lotka zadebiutował w Bundeslidze. Kto to w ogóle jest?
– Marcela obserwowaliśmy od jego najmłodszych lat. Odkryliśmy go, gdy grał jeszcze w Rot-Weiss. Później świetnie ocenił go trener bramkarzy Maciej Borowski, który stwierdził, że jest to zawodnik perspektywiczny – opowiada Zalewski. Lotka w reprezentacji Polski do lat 16 zadebiutował w październiku 2016 roku, a z czasem coraz częściej wychodził w narodowych barwach, wygrywając rywalizację o skład z aktualnym golkiperem Wólczanki Wólka Pełkińska Wiktorem Bieńkiem. – Widzieliśmy, że Marcel ma talent. Oczywiście, wspólnie z klubami, w których grał, musieliśmy pracować nad wieloma aspektami. Głównie gdy był bramkarzem Bayeru Leverkusen, bo z nimi współpraca od wielu lat świetnie się układa – zaznacza trener. Kiedy Lotka wskoczył do kadry do lat 17, był jej podstawowym bramkarzem. Wraz z reprezentacją Polski wziął udział w eliminacjach mistrzostw Europy, w których Biało-Czerwoni odpadli w drugiej rundzie. W tamtym momencie polskim golkiperem zaczęli się interesować trenerzy reprezentacji Niemiec, powołując go do młodzieżowej kadry. – Reprezentacja Niemiec wielokrotnie kusiła Marcela. On od początku chciał grać dla Polski, nigdy nie miał momentu zawahania. Pochodzi z górniczej rodziny, która wyemigrowała do Zagłębia Ruhry. Marcel czuje się Polakiem – podkreśla szkoleniowiec.
Patryk Klimala w rozmowie o starcie sezonu. W dwóch pierwszych meczach zaliczył bramkę i trzy asysty.
Co jeszcze zmieniło się w porównaniu z 2021 rokiem?
Atmosfera w zespole jest niemal rodzinna. Wszyscy są otwarci na rozmowę. Dzięki temu zespół wygląda dużo lepiej, jest bardziej zgrany i uważam, że stać nas na zwycięstwo nad każdym. Dzielimy sezon na krótsze odcinki – np. teraz walczymy o jak najlepszy wynik do najbliższej przerwy na kadrę. Myślę też, że nasze sukcesy są wynikiem kontynuowania dobrych relacji pomiędzy trenerem a zawodnikami. U nas nie jest tak, że szkoleniowiec ma zawsze rację, że coś narzuca z góry. Trener Gerhard Struber pyta, co sądzimy o danej taktyce na mecz. Dlatego też nie czujemy się niekomfortowo i podejmujemy decyzje wspólnie. Nie ma podejścia typowo biznesowego, są dialog i współpraca.
Świetny start, gol i trzy asysty z pewnością zostały odnotowane przez Czesława Michniewicza. Jest pan w kontakcie ze swoim byłym selekcjonerem z młodzieżówki?
Z trenerem Michniewiczem miałem i mam bardzo dobry kontakt. Kiedy został selekcjonerem, pogratulowałem mu, a potem rozmawialiśmy jeszcze kilka razy. Ale nie były to rozmowy o powołaniach czy o przyszłości.
Nie ukrywa pan, że ten sezon ma być kluczowy w karierze, bo ma sobie pan nim zapracować na transfer powrotny do Europy. Jaka jest na to recepta?
To, co miałem zrobić, już zrobiłem i teraz trzeba to kontynuować. W ubiegłym sezonie przyszedłem tu z Celticu i – mimo że praktycznie nie grałem przez półtora roku – byłem napalony na strzelanie goli. Jeśli nie szło, to pojawiały się nerwy, niepotrzebne myśli i to mnie blokowało. Teraz współpracuję z dwoma trenerami od sfery mentalnej. Trenuję oddech i skupienie. Dzięki temu nie koncentruję się na tym, że muszę strzelić 40 goli w sezonie, tylko wyczyszczam głowę i skupiam się na drodze, którą idę. Mam na to sposób.
Roman Abramowicz ma kolejne problemy. Co stanie się z Chelsea?
Na sankcje, które zostały nałożone na Abramowicza, zareagowali partnerzy klubu. Główny sponsor, fi rma Three, która reklamuje się na koszulkach i co roku przekazuje Chelsea 40 mln funtów, już zapowiedziała, że wstrzymuje współpracę z londyńczykami i żąda tymczasowego usunięcia logo fi rmy z koszulek oraz ze stadionu. Nike, która podpisała umowę sponsorską na 15 lat (w tym czasie ma przekazać aż 900 mln funtów), rozważa całkowite wycofanie się z Chelsea, podobnie jak inni partnerzy: Hyundai, Parimatch i Zapp. Kluczową rolę odgrywa więc teraz czas. Klub musi jak najszybciej znaleźć nowego właściciela, bo źródełko bieżącego fi nansowania (miesięczne wydatki na utrzymanie klubu wynoszą około 50 mln funtów) szybko wyschnie. Przejęcie Chelsea przez nowego inwestora jest możliwe, bo chętnych nie brakuje. Jedyne zastrzeżenie: Abramowicz na tej transakcji nic nie zarobi, może jedynie wskazać, komu przekazuje klub, a wszystko odbędzie się pod kontrolą brytyjskiego rządu. – Na razie nie martwię się o Chelsea. Zacznę się przejmować, jeśli za miesiąc klub będzie w tym samym miejscu co teraz. Najbliższe trzydzieści dni będzie kluczowe. Najważniejsze, by z szerokiego grona biznesmenów, z którymi Abramowicz zdążył już rozmawiać na temat sprzedaży klubu, wyselekcjonować najbardziej poważnego i przekazać mu władzę. Czy to koniec wielkiej Chelsea? Nie sądzę. Po co ktoś miałby przejmować taki klub i nie chcieć kontynuować tego, co działo się z nim w ostatnich latach? Mijałoby się to z celem – tłumaczy Błaszczak.
fot. Newspix