Reklama

PRASA. Kwiatkowski: Czy w siedzibie FIFA oglądają tylko Russia Today?

redakcja

Autor:redakcja

28 lutego 2022, 09:26 • 7 min czytania 15 komentarzy

Poniedziałkowa prasa podsumowuje weekend na boisku i chwali naszych za danie przykładu światu w kontekście agresji Rosji na Ukrainę.

PRASA. Kwiatkowski: Czy w siedzibie FIFA oglądają tylko Russia Today?

PRZEGLĄD SPORTOWY

Daliśmy przykład światu. PZPN i nasi reprezentanci jako pierwsi tak zdecydowanie zaprotestowali przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę.

Międzynarodowa Federacji Związków Piłkarskich (FIFA) milczy, ale już teraz wiadomo, że ma dwa wyjścia: walkower dla Rosji albo wykluczenie agresora ze wszystkich rozgrywek, co oznaczałoby walkower dla Biało-Czerwonych. Mecz Rosji z Polską to pierwszy etap eliminacji do katarskiego mundialu. W drugim, wygrany tej pary 29 marca ma się zmierzyć ze zwycięzcą spotkania Szwecja – Czechy. Po decyzji Polaków, że bez względu na konsekwencje nie zagrają z Rosją, w sobotę po południu do bojkotu przystąpili Szwedzi, a w niedzielę rano Czesi. To oznacza, że jeśli FIFA nie wykluczy Rosji i np. nakaże grać na neutralnym terenie, rywale odmówią. Niemiecka gazeta „Süddeutsche Zeitung” zasugerowała, że FIFA spróbuje przeforsować pomysł, by Rosjanie grali pod szyldem MKOl. W PZPN nie chcą o tym słyszeć. W marcu z Sowietami, obojętnie pod jaką banderą, nie zagramy.

Jeśli FIFA ukarze Biało-Czerwonych, a potem Szwecję lub Czechy walkowerami, skompromituje się ostatecznie, ale w obecnej sytuacji nie można było wybrać innego ro związania. Żal z powodu utraconej szansy na ostatni w karierze (być może) mundial Lewandowskiego, Glika, Krychowiaka, Rybusa to nic w porównaniu z piekłem, które Władimir Putin zgotował Ukrainie. Wspaniałe zachowanie I piłkarze w pełni popierają postanowienie prezesa Kuleszy. Strony były w kontakcie, informacje płynęły z pierwszej ręki. Tomasz Kędziora był tam, gdzie od czwartku toczy się wojna, gdzie Rosjanie zabijali cywili, strzelali do bezbronnych, rabowali sklepy, a ich szalony przywódca realizował chore wizje. Obrońca reprezentacji Polski i Dynama Kijów został wywieziony z miasta, a w niedzielę wraz z rodziną szczęśliwie i bezpiecznie dotarł do Polski.

Reklama

Rzecznik Jakub Kwiatkowski o reakcji świata na decyzję PZPN.

Dzwonili dziennikarze z Hiszpanii, Włoch i Niemiec, ale i najwięcej połączeń było z Anglii. Wypowiadałem się na żywo w programie z udziałem ministra spraw zagranicznych, przedstawicieli brytyjskiego parlamentu oraz ambasadora Ukrainy w tym kraju. To pokazuje, że decyzja odbiła się naprawdę szerokim echem. Bo to rzeczywiście był bezprecedensowy komunikat, jako pierwsi zareagowaliśmy tak stanowczo. Rzecznik ukraińskiej kadry gratulował na Twitterze, napisał „Bravo, Kozaky”, co jest ogromny komplementem. Nasi piłkarze zrobili wiele dla poprawienia wizerunku całej Polski. Wszyscy na tym zyskaliśmy, a przecież zrobiliśmy tylko to, czego nakazuje przyzwoitość i uczciwość. Nie było ani jednego poważnego głosu sprzeciwu. Staliśmy się, jak napisał któryś z angielskich dziennikarzy „amazing example” dla całego świata. Nie wymienię wszystkich, którzy gratulowali, za to mogę powiedzieć, skąd nie wpłynęła ani jedna wiadomość: z UEFA oraz FIFA. Przykro, że tak to wygląda, choć władze piłki mogły rozwiązać problem jedną decyzją. Zastanawiam się, czy jedynym kanałem, który można oglądać w siedzibie FIFA, nie jest Russia Today.

Jak Serhij Krykun z Górnika Łęczna ściągał rodzinę z zaatakowanej Ukrainy? Ile godzin spędził na granicy w oczekiwaniu na bliskich? Jak udało się pomóc 17 osobom?

Krykun pochodzi ze wsi Karpiłówka pod Łuckiem, w tym mieście ma kuzynów. Od przerażonych słyszy, że wywieźli rodzinę 40 kilometrów na wieś, bo gdy na wojskowe lotnisko spadły rakiety, aż zatrzęsło ich blokiem. Krykun wie, że przy takim zagrożeniu, a Rosjanie są nieobliczalni, rodzina zechce uciekać do Polski. Choć nie wszyscy. Rodzice zdecydowali o pozostaniu. – Namawiałem ich, ale powiedzieli, że nie ma szans. Cokolwiek by się działo, oni się nie ruszają – relacjonuje piłkarz Górnika.

W Karpiłówce zostali również dwaj bracia. Prezydencki dekret zatrzymał na Ukrainie mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat. O nastrojach w kraju piłkarz będzie później rozmawiał z mamą. Usłyszy, że takiej mobilizacji i chęci walki nie widziała nigdy. – Ukraińcy chcą bronić swoich domów. Wolą zginąć niż się poddać. Są gotowi na śmierć – mówi doniośle Krykun.

Reklama

Piłkarz już wie, że przez granicę spróbuje przejść trzynaście osób – żony jego braci, dzieci. Wszystkich trzeba w Polsce zakwaterować. Z pomocą zgłasza się teść Krykuna, który mieszka w Międzyrzecu Podlaskim. Dla gości szykuje całe piętro w domu. Pozostałych przyjmie Dariusz Magier, były prezes klubu TOP 54 Biała Podlaska, pierwszego, w którym po przyjeździe do Polski grał Krykun. O Magierze zawodnik nie powie inaczej niż że stał się jego rodziną.

Czwartek, godzina 11

Krykun mieszka w Lublinie i codziennie dojeżdża prawie 30 kilometrów do Łęcznej. Teraz krótką podróż spędza na rozmowach. Nie wszyscy z szykujących się do wyjazdu z Ukrainy mają paszporty. Chodzi o dzieci. Matki niepokoją się, czy bez tego dokumentu przepuszczą je przez granicę. Krykun uspokaja, że przekroczą ją wszyscy. Nie ma sprawdzonych informacji, ale być może ci bez paszportów na początku trafią do namiotów dla uchodźców. Dzwoni też teść. Bo trzynastu osobom, na których przyjęcie się szykują, trzeba zapewnić wyżywienie.

Trening w Łęcznej zaplanowano na godz. 11, ale z powodu szkolenia antykorupcyjnego zajęcia przesunięto o godzinę. W szatni tematem numer jeden jest to, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej na Ukrainie. Oprócz rodziny Krykuna zagrożeni są bliscy innego Ukraińca związanego z Górnikiem, fizjoterapeuty Wiktora Adamczuka. On też stara się ich ściągnąć do Polski. Krykun jest przyklejony do telefonu i nie ma czasu przyjmować słów współczucia czy pocieszenia od kolegów. Łączy się z Karpiłówką, Międzyrzecem Podlaskim, Białą Podlaską. Zaaferowanego piłkarza uważnie obserwuje trener Kamil Kiereś. Za dwa dni jego drużyna gra ze Stalą Mielec.

Dariusz Dziekanowski uważa, że żaden sportowiec nie powinien się godzić na występy w Rosji.

Żadna drużyna i żaden sportowiec nie powinien się też godzić na występy w tym kraju. Nie ma co się zastanawiać, kalkulować i obliczać ile trzeba będzie za to zapłacić. W obliczu takiego barbarzyństwa nie można szukać kompromisów. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to nie rosyjscy sportowcy odpowiadają za najazd na Ukrainę, ale teraz trzeba podejmować wszelkie dostępne działania, które (niestety ich kosztem) mogą wywrzeć presję na rosyjskiego satrapę, pokazać sprzeciw międzynarodowej sportowej społeczności wobec ludobójstwa. Piłkarska reprezentacja Rosji powinna zostać wykluczona z eliminacji, a jej miejsce powinna zająć Słowacja (3. miejsce w tej samej grupie eliminacyjnej). Tyle i aż tyle może zrobić sportowa społeczność sprzeciwiając się bezpodstawnej agresji na Ukrainę…

SPORT

Komentarz Andrzeja Grygierczyka.

Można sobie wyobrazić, co czują na przykład Robert Lewandowski albo Kamil Glik. Choć nie tylko oni. Jeśli ma się 30 lat z okładem, to perspektywa kontynuowania sportowej kariery za kolejne 4 lata może wydawać się bardzo odległa, może wręcz nierealna. W takich więc okolicznościach podpisywanie się pod rezygnacją z batalii o udział w finałach mistrzostw świata jest bardzo trudne. Tak, trudne, ale też zgodne z zasadą, że „warto być przyzwoitym”, co z taką mocą zawsze podkreślał Władysław Bartoszewski. Dlatego nie sposób sobie wyobrazić, by nasi piłkarze wybiegli na stadion w Moskwie – czy gdziekolwiek indziej – i dostarczali emocji i rozrywki, legitymizując to, co Rosja wyczynia na Ukrainie, a co trudno inaczej nazwać, jak barbarzyństwo i ludobójstwo.

Świat jak gdyby powoli dojrzewał do tego, że Rosję – taką Rosję – trzeba izolować w każdej formie i w każdej dziedzinie życia, w tym sportowego; że czas skończyć z pobłażaniem dla niej; że trzeba ją odciąć od rozmaitych kroplówek, finansowych, technologicznych, jakichkolwiek… Świat dojrzewa do twardych sankcji, ale wygląda na to, że nie dojrzały poszczególne sportowe federacje, w tym największe i najbogatsze: FIFA i UEFA, a także Światowa Federacji Siatkówki (FIVB).

I komentarz Michała Zichlarza.

Nie sposób przejść do porządku dziennego nad tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Było to też widać w, 23. kolejce ekstraklasy, bo każde ligowe spotkanie poprzedzane było wyrazami wsparcia dla bohatersko walczących z rosyjskim najeźdźcą Ukraińcami. Nie inaczej było w derbowym spotkaniu w Gliwicach, gdzie Piast i Górnik wybiegli na murawę w koszulkach z napisem „Stop war”. Z takim samym banerem piłkarze obu górnośląskich jedenastek pozowali do zdjęcia przed spotkaniem. Na innych meczach ekstraklasy było podobnie. Takie gesty wsparcia mają swoją wartość, a ludzie – zwłaszcza ci za naszą wschodnią granicą – będą o tym pamiętali. Wojna na Ukrainie sprawiła też, że nagle i kibice Piasta i Górnika, którzy – napisać, że się nie lubią, to nic nie napisać – razem skandowali głośno: „Ruska ku… !”.

Pamiętam co było 8 lat temu, kiedy Putin w zdradziecki i sprytny sposób najechał, a potem anektował Krym. W marcu 2014 pojechałem do Lwowa na mecz tamtejszych Karpat z klubem z Sewastopola, który nagle znalazł się pod rosyjską okupacją. Mecz się odbył, a cały stadion we Lwowie skandował to samo, co nasi fani w Gliwicach przy Okrzei w sobotę wieczorem. Wtedy, po zajęciu Krymu, liga ukraińska dograła sezon. Teraz – wiele niestety na to wskazuje – pewnie tak nie będzie, a Ukraińcy będą mieli do czynienia z tym samym, z czym my jesienią 1939 roku, kiedy rozgrywek też przecież nie dokończyliśmy…

SUPER EXPRESS

Generalny przegląd weekendu, ale bez ciekawszych tekstów.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Narodów

Michał Probierz wyprowadzony z równowagi. „Opowieści o oblężonej twierdzy to zwykłe mity”

Antoni Figlewicz
17
Michał Probierz wyprowadzony z równowagi. „Opowieści o oblężonej twierdzy to zwykłe mity”

Komentarze

15 komentarzy

Loading...