– Kiedy byłem prezesem Jagiellonii, wpisywaliśmy w umowach, że jeśli trener odchodzi z jego winy, to musi wpłacić równowartość wcześniejszych wynagrodzeń: zarówno swoich, jak i sztabu szkoleniowego. Jeśli pracował w klubie od roku, musiał oddać wynagrodzenia za ten rok. Drugi zapis może brzmieć tak, że jeśli trenera chce pozyskać inny klub czy federacja, musi zapłacić konkretną kwotę odstępnego. Opcji jest kilka, wszystko zależy od rozmów, od tego, z kim się ten kontrakt podpisuje. Jako były prezes Jagiellonii mam w tym zakresie odpowiednie doświadczenie. Na pewno nie możemy dopuścić do sytuacji, w której PZPN zostanie zaskoczony lub postawiony pod ścianą – mówi Cezary Kulesza w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?
“SPORT”
Ciąg dalszy pytania ludzi – “proszę pana, a kto ma być selekcjonerem”. Tym razem pytanym jest Bogusław Kaczmarek, który mówi, że Adam Nawałka to wybór optymalny.
Nie jest tajemnicą, że pański faworyt to Adam Nawałka?
– Mówiłem o tym tuż po tym, gdy Sousa salwował się ucieczką w sposób nikczemny, co trzeba powtarzać i podkreślać. Podejrzewam, że w różnego rodzaju organizacjach za taką postawę pan Sousa dostałby czasowy zakaz wykonywania zawodu. Grał na uczuciach milionów, odwoływał się do Jana Pawła II, mówił „nie lękajcie się”, a okazał się człowiekiem nikczemnym.
Dlaczego Nawałka?
– To optymalne rozwiązanie. Przemawia za nim duża wiedza, korespondująca z brakiem czasu. Znaczący piłkarze tej kadry to piłkarze Nawałki, począwszy od naszego robokopa Lewandowskiego, po tych znaczących nieco mniej. Spójrzmy na resztę szkieletu – Szczęsny, Glik, Krychowiak, Zieliński… Oni wszyscy grali u Nawałki. Zna ich system zachowań. Wiemy, że nie jest dla nas obligatoryjne ustawienie na trójkę z tyłu. Poza fragmentami meczów z Anglią i Hiszpanią, taka organizacja gry nie do końca nam leży, biorąc pod uwagę personalia i możliwości chłopaków. Wierzę, że jeśli wybór padnie na Nawałkę, to z każdego reprezentanta wydobędzie to, co najlepsze. I co potrzebne – bez takich eksperymentów, jak Bereszyński na środku obrony czy powołań rodem z kalendarza rolniczego. Adam Nawałka to w tej chwili właściwa osoba. Tak jak Zbigniew Boniek przez aklamację został honorowym prezesem PZPN, tak Nawałka przez aklamację powinien zostać selekcjonerem na baraże. Czy na dłużej? To sprawa do dyskusji, kwestia ustalenia warunków brzegowych. W tej chwili trzeba koncentrować się na marcowych meczach. Powtarzam – meczach, bo mam nadzieję, że będą dwa.
Niezależnie od tego, kto będzie selekcjonerem, 24 marca na Łużnikach trzeba zagrać to, co potrafimy najlepiej – bez cudów, w niskiej obronie, szukając kontry?
– Fenicjanie wymyślili pieniądze, Anglicy soccer, Włosi calcio… Piłka to najpiękniejsza gra zespołowa. Ma swój czar, urok, tkwiący w prostocie. Trzeba podać, przyjąć albo odegrać, przedryblować i strzelić na bramkę. Wszystko to trzeba robić w układzie czasowo-przestrzennym, który się zawęża. Jest coraz mniej czasu na decyzję, na działanie, na reakcję. I coraz mniej przestrzeni. To jak w kinie akcji. Na poziomie piłki dziecięcej mówimy o dronach – nie tędy droga. Mówi się o kwadraturze koła, dlatego nie róbmy kwadratury piłki.
Środek pola Piasta Gliwice przeszedł przeobrażenie. Zamiast Sokołowskiego i Lipskiego w ekipie Fornalika grać będą Kaput i Kostadinow. A może i do Gliwic trafi kolejny zawodnik.
Władze klubu zadziałały szybko i konkretnie. Michał Kaput z Radomiaka i Tihomir Kostadinow z Rużomberoka mają wypełnić ubytki, ale i dać nowe, świeże tchnienie linii pomocy. Ten pierwszy ma wnieść więcej do destrukcji. Ten drugi do ofensywy. – Jako swoją mocną stronę uważam grę w defensywie. Taką też mam rolę na boisku i z niej staram się przede wszystkim wywiązać. Moja pozycja na boisku to typowa „szóstka”, dobrze czuję się w destrukcji, chociaż w ostatnim okresie gry w zespole Radomiaka ciągnęło mnie do przodu, więc również w ofensywie będę chciał coś dołożyć od siebie – opisuje Michał Kaput, który jest zadowolony z pierwszych dni w Gliwicach. – Z pewnością doceniłbym otoczkę wokół zespołu, pozytywną atmosferę, stadion. Uważam, że bardzo dobrze będzie się tutaj grało i już nie mogę się tego wszystkiego doczekać. Piast to dobry i poukładany klub. Mogę się tutaj jeszcze bardziej rozwinąć – podkreśla pomocnik wykupiony z Radomiaka. A to jeszcze wcale nie koniec zmian. Wobec coraz częstszych urazów Tomasza Jodłowca (nie pojechał na obóz do Kamienia), kadra Piasta wciąż potrzebuje posiłków w pomocy. Gliwiczanie są zainteresowani m.in. Pirulo z ŁKS-u, ale Hiszpan ma długi kontrakt z pierwszoligowcem i trzeba za niego wyłożyć pieniądze.
GKS Jastrzębie dostanie mniejszą dotację od miasta. Ale spółka Jastrzębska Spółka Węglowa zasypie dziurę w budżecie.
W tym roku borykający się z problemami finansowymi klub z Harcerskiej z budżetu miasta otrzyma „tylko” 740 tysięcy złotych. W tym mini-raporcie nie uwzględniamy dodatkowych środków finansowych, które pod koniec roku kalendarzowego trafiły na konto GKS-u. W 2020 roku było to 300 tysięcy złotych, a w ubiegłym – 134 tysiące zł. Drugim powodem rozczarowania może być skala pomocy finansowej w porównaniu do zapotrzebowania. Otóż pierwszoligowiec wyliczył, że na zadanie „Szkolenie i udział w rozgrywkach piłkarskich drużyny seniorów GKS-u Jastrzębie” potrzebuje w tym roku blisko 2,3 mln zł, a wnioskował o dotację na ten cel w wysokości 1 934 mln zł. Jako łatwo wyliczyć tzw. wkład własny wyniósłby ok. 357 tysięcy. Trudna, ale nie beznadziejna Biorąc pod uwagę poprzednie lata, GKS-owi obcięto dotację o 50 procent. Taka skala pomocy ze strony urzędu miasta w tym roku stawia klub z Harcerskiej w trudnym, ale nie beznadziejnym położeniu. Według nieoficjalnych informacji Jastrzębska Spółka Węglowa wesprze GKS Jastrzębie kwotą 900 tysięcy złotych (inne źródło mówi nawet o milionie).
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Cezary Kulesza opowiada o tym, że chce zabezpieczyć umowę kolejnego selekcjonera przed odejściem w stylu Sousy. Mówi też, że w gronie kandydatów jest m.in. Kosta Runjaic. No i przyznaje, że spotkań z kandydatami ma sporo.
Wyznaczył pan datę graniczną, do której ma zostać znaleziony następca Paulo Sousy?
Chciałbym już dziś, ale rozmowy są w toku. Wszystko po to, by wybrać najlepiej, jak to możliwe. Nie chodzi przecież tylko o jedną osobę, ale też m.in. o sztab szkoleniowy. Dochodzą do tego kwestie takie jak umowa, którą trzeba odpowiednio dopracować, by każda ze stron była zadowolona i zabezpieczona.
To nauczka po historii z Paulo Sousą? Umowa nowego selekcjonera będzie się różniła od poprzednich kontraktów?
Nie będę informował o tym, co zostanie zapisane, ale są różne sposoby zabezpieczenia obu stron. Kiedy byłem prezesem Jagiellonii, wpisywaliśmy w umowach, że jeśli trener odchodzi z jego winy, to musi wpłacić równowartość wcześniejszych wynagrodzeń: zarówno swoich, jak i sztabu szkoleniowego. Jeśli pracował w klubie od roku, musiał oddać wynagrodzenia za ten rok. Drugi zapis może brzmieć tak, że jeśli trenera chce pozyskać inny klub czy federacja, musi zapłacić konkretną kwotę odstępnego. Opcji jest kilka, wszystko zależy od rozmów, od tego, z kim się ten kontrakt podpisuje. Jako były prezes Jagiellonii mam w tym zakresie odpowiednie doświadczenie. Na pewno nie możemy dopuścić do sytuacji, w której PZPN zostanie zaskoczony lub postawiony pod ścianą.
Prawdą jest, że w piątek lub sobotę ma się pan spotkać z Adamem Nawałką?
Znam doskonale Adama, cenię jego warsztat trenerski i autorytet wśród piłkarzy. W piątek spotykam się z innym szkoleniowcem, ale z oczywistych względów nie będę podawał jego nazwiska.
Czy jest to polski trener? Tak. Lista kandydatów jest dość długa. Poza Adamem Nawałką, są też: Czesław Michniewicz, Michał Probierz, Jerzy Brzęczek, Jan Urban, Maciej Skorża.
Jest jeszcze Kosta Runjaic z Pogoni, to również jest bardzo dobry trener.
Ale nie ma polskiego paszportu.
Ma za to unijny. Narodowość w tej sytuacji nie jest najważniejsza.
Wywiad z Dawidem Szulczkiem. Trener Warty opowiada między innymi o nowym Finie w kadrze, potencjalnych transferach, szansach na utrzymanie i planach na okres przygotowawczy.
Do Zagłębia Lubin odszedł Aleks Ławniczak, przyszedł z kolei Niilo Mäenpää. To zawodnik, który ma szansę grać w pierwszym składzie? Jaki udział w tym transferze miał Robert Ivanov?
Niilo został mi zaproponowany przez dyrektora sportowego Roberta Mozyrko, wcześniej był dokładnie obserwowany przez naszych skautów. Spodobał mi się po obejrzeniu materiału, więc zacząłem oglądać jego całe mecze. Następnie poprosiłem Roberta o zasięgnięcie opinii w Finlandii. Te były pozytywne, sam też zauważyłem, że ma potencjał, a czy taki, żeby od razu grać w pierwszym składzie, zobaczymy. Może być tak, że na początku rundy będzie pełnił inną rolę, a z czasem ona się zmieni. Wyróżniał się w IFK Mariehamn, widać było, że był ważnym ogniwem tej drużyny. Występował jako pomocnik „box to box” w różnych systemach. Uznaliśmy, że nie mamy takiego uniwersalnego zawodnika, który może zagrać na kilku pozycjach w drugiej linii.
Jak wygląda pańska rola w transferach? Jakie są pańskie kompetencje?
Wygląda to tak, że jeśli skauci i dyrektor zaproponują mi danego zawodnika, to go oglądam. Wcześniej przygotowałem konkretne wytyczne, dotyczące pozycji i tego, jak dany piłkarz ma grać. Chodzi o wymagania wobec np. skrzydłowego i o jego parametry. Jeśli grupa ludzi odpowiedzialna za transfer znajdzie interesujący profil zawodnika, to mi go przedstawia. Jeśli wszyscy są na tak, to próbujemy taką osobę finalizować. Mam o tyle dobrze, że mrówczą robotę robią skauci, oni spędzają mnóstwo godzin przed komputerem, można powiedzieć, że ja otrzymuję wyciśnięty sok, więc poświęcam na to znacznie mniej czasu. Potem jednak rzetelnie oglądam zawodnika, bo łatwo się wydaje nie swoje pieniądze, staram się, żeby były wydawane racjonalnie.
Ilu zawodników może jeszcze dołączyć do Warty zimą?
To zależy od tego, czy ktoś od nas jeszcze odejdzie. W takim wypadku trzeba będzie takiego zawodnika zastąpić. Jeśli nikt nie odejdzie, to myślę, że jeszcze jeden piłkarz może do nas dołączyć. Jesteśmy gotowi na różne scenariusze, ale pracujemy nad transferem.
Domyślam się, że chodzi o skrzydłowego, gdzie obecnie jest mały wybór.
Szukamy zawodnika ofensywnego, może nie nazwałbym go skrzydłowym, bo to może być ktoś, komu bliżej do gry na pozycji numer 9 albo 10.
Wraca 2. Bundesliga, a z nią Polacy. Dźwigała i Kamiński w grze o awans, powrót Kownackiego do zdrowia.
Na tę chwilę Dawid Kownacki czekał od sierpnia. Wówczas po raz ostatni wystąpił w oficjalnym meczu. W kolejnym znalazł się na ławce, potem zerwał więzadła poboczne, co oznaczało dłuższą przerwę. W styczniu wrócił do treningów, wystąpił też w sparingu z rezerwami Freiburga. Jutro powinien wystąpić w starciu 2. Bundesligi z Werderem Brema. – Dawid jest zdrowy, normalnie ćwiczy, dobrze się czuje. Ciekawe, czy zagra od początku – mówi nam Marcin Kubacki, agent piłkarza. – Ciągle brakuje mu trochę kondycji, ale na pewno jest dla nas opcją – powiedział podczas konferencji prasowej trener Christian Preussen. Kownacki raczej wejdzie więc w końcówce. Inna sprawa, że przed tą kontuzją także pełnił tylko rolę dublera. W ogóle jego pobyt w tym klubie jest raczej rozczarowaniem, ale finisz zeszłego sezonu miał na tyle udany (cztery gole i dwie asysty w ostatnich siedmiu meczach), że załapał się do kadry na mistrzostwa Europy, podczas których jednak nie wszedł na boisko. Lepiej wygląda sytuacja Jakuba Piotrowskiego. Jesienią grał dość często, ale nie zawsze w pierwszym składzie. Nie strzelił gola, miał jedną asystę. W „Kickerze” ma słabą średnią not 3,90, spośród zawodników Fortuny, którzy rozegrali przynajmniej cztery mecze, tylko jeden był oceniany jeszcze gorzej. – Dobrze się spisywał, z korzystnej strony pokazywał się na treningach, ale popełnia za dużo błędów. Teraz jednak ma szanse na grę, zwłaszcza, że kontuzjowany jest Adam Bodzek – ocenia Sebastian Hochrainer z „Bilda”. Z kolei urodzony w Zabrzu, ale wychowany w Niemczech, 36-letni już Bodzek gdy grał, był pewnym punktem drużyny i nosił opaskę kapitańską.
“SUPER EXPRESS”
Stały ekspert “Superaka” – czyli Jan Tomaszewski – widzi jednego kandydata i jest nim Fabio Cannavaro. A że pan Tomaszewski dokładnie śledził mecze zespołów prowadzonych przez Włocha, to oczywiście warto mu ufać.
Adam Nawałka jest ponoć faworytem numer 1. Co pan o nim sądzi?
– Nawałka miał najlepszą w historii Polski drużynę i do pewnego momentu osiągnął sukces. Chodzi o to, żeby wypracować sobie styl. Jeśli Adam Nawałka zostanie trenerem, też powinien wziąć sobie polskiego asystenta. Tak jak Kazimierz Górski, który zaangażował Andrzeja Strejlaua. Nawałka podobno powiedział, że po wygraniu baraży będzie mógł zrezygnować. Jeśli Adam Nawałka będzie selekcjonerem na życzenie dziennikarzy i kibiców, to sytuacja się powtórzy, bo przed Euro 2012 Grzegorz Lato również pod naciskiem postawił na Franciszka Smudę i ten poprowadził drużynę do jednej z największych kompromitacji w historii polskiej piłki. Trzeba zaufać prezesowi Kuleszy, który chce zagranicznego trenera, ale postawi przy nim polskich asystentów. I nieważne, czy selekcjonerem będzie Cannavaro, Pirlo czy Szewczenko.
Zgadza się pan z tezą, że Adam Nawałka to opcja najbezpieczniejsza dla Cezarego Kuleszy? Jak się uda, to super, a jak nie, to Kulesza będzie mógł powiedzieć – ale przecież kibice go chcieli, piłkarze też.
– Trenera nie wybiera się dla kibiców, dziennikarzy czy piłkarzy. Trenera wybiera się do koncepcji, a moja jest od wielu lat jedna: zatrudnić znakomitego trenera z zagranicy i dać mu za asystenta Polaka. Moim zdaniem prezes Kulesza popełnia błąd. Za dużo mówi. Zbyszek Boniek, którego uważam za najlepszego prezesa w historii polskiej piłki, robił to w cieniu gabinetów. Nikt nie wiedział, że trenerem będzie Nawałka, Brzęczek czy Sousa. Prezes Kulesza powinien wyciszyć się do 19 stycznia. Na dziś jedynym kandydatem jest Cannavaro.
fot. FotoPyk