– Od razu po wypłynięciu informacji zapytaliśmy w PZPN, czy wiedzą o negocjacjach selekcjonera. Według Brazylijczyków Sousa jest bardzo pozytywnie nastawiony do pracy we Flamengo, a rozwiązanie kontraktu z PZPN nie będzie problemem. A jak jest naprawdę? „Bzdura” – słyszymy w piłkarskiej centrali, która nie zamierza zmieniać selekcjonera co najmniej do meczów barażowych o mundial w Katarze. Co więcej, zerwanie kontraktu z Sousą byłoby dla Brazylijczyków bardzo kosztowne, bo PZPN zażądałby sowitego odszkodowania, które musiałoby zrekompensować zmianę trenera w tak ważnym dla reprezentacji momencie – czytamy w dzisiejszym „Super Expressie”. Co poza tym dziś w prasie?
„SPORT”
Górnik jedzie do Poznania i nie jest bez szans w starciu z liderem Ekstraklasy. Pytanie – czy znów odbierze punkty ekipie z czołówki ligi?
Przypomnijmy, że zabrzanie to w ostatnim czasie najlepiej punktująca drużyna ekstraklasy, która w 5 ostatnich grach zdobyła aż 13 punktów. W niedzielę „górnicy” po emocjonującym spotkaniu zremisowali 2:2 z Pogonią u siebie, a w środę na wyjeździe pokonali Raków 2:1. Dla częstochowian była to pierwsza porażka u siebie w bieżących rozgrywkach. – Cieszę się, że dobrze zagraliśmy jako drużyna, że potrafiliśmy odrobić straty, a po straconej bramce nie poddaliśmy się. Początek był nerwowy, jest jeszcze trochę rzeczy do poprawy, na pewno jest nad czym pracować. Dla mnie jest to obojętne czy gramy czwórką czy trójką z tyłu, ale myślę, że grając na trójkę lepiej się czujemy. Częściej gramy w takim ustawieniu – komentował po meczu w Częstochowie Dariusz Pawłowski, który pod nieobecność wielu graczy zagrał od początku i był silnym punktem drużyny. Dla 22-letniego gracza pochodzącego z Zabrza był to ledwie 7 mecz w bieżących rozgrywkach, a trzeci w wyjściowym składzie. Pokazał, że grać potrafi i w ustawieniu z czwórką na prawej obronie i w ustawieniu z trójką, jako środkowy. Z Lechem, podobnie jak jeszcze młodszy, bo 19-letni Jakub Szymański raczej jednak nie zagra, bo do gry wracają przecież pauzujący wcześniej za kartki pewniacy do gry w linii defensywnej: Adrian Gryszkiewicz oraz Rafał Janicki.
Raków będzie miał nowego prezesa. Prezes Cygan zostanie przewodniczącym rady nadzorczej, z kolei od 1 stycznia obowiązki prezesa będzie pełnił Adam Krawczak. Kim jest?
Nowym prezesem klubu zostanie Adam Krawczak. W przeszłości pracował w Polsce i za granicą, jednak w firmach niezwiązanych z piłką nożną, a z napojami (Costa Coffee czy Van Pur). Ma jednak odpowiednie doświadczenie menedżerskie, które ma pomóc klubowi w kwestiach biznesowych. Stąd podział obowiązków będzie prosty. Przewodniczący Cygan zajmie się wszystkim związanym ze stroną sportową, a prezes Krawczak częścią biznesową. – Dotychczasowe osiągnięcia Rakowa są imponujące, ale wszyscy jesteśmy przekonani, że to nie jest jeszcze szczyt naszych marzeń i możliwości. Moim celem jest ugruntowanie kultury rozwoju w klubie i wzmacnianie pozycji Rakowa na arenie polskiej i europejskiej – mówi przyszły sternik częstochowian. Jego wypowiedź sugeruje, że poprzedni sezon i gra w eliminacjach do europejskich pucharów to tylko preludium do kolejnych planów Świerczewskiego. Właściciel Rakowa niedługo po przejęciu klubu przedstawił dalekosiężny pomysł jego rozwoju. Plan został wykonany z nawiązką. Zmiany w strukturze zarządczej Rakowa sugerują, że właściciel ma w głowie chęć na więcej. W przeszłości były już kluby w Polsce, które miały wysokie aspiracje, jednak kończyły się one fiaskiem. Stąd plan rozwoju musi być niezwykle precyzyjny i przemyślany.
Siedmiu zawodników GKS-u Tychy trafiło na listę transferową. Wśród nich chociażby Sebastian Steblecki.
29-letni napastnik Damian Nowak przez półtora roku pobytu w Tychach strzelił 3 gole w lidze i jednego w Pucharze Polski. Wprawdzie borykał się z problemami zdrowotnymi, ale uznano, że nie spełnił pokładanych w nim nadziei i na pewno tyscy kibice przyjęli tę decyzję z pełnym zrozumieniem. Więcej emocji budzą dwa kolejne nazwiska. Kacper Piątek jest już bowiem w klubie 9. sezon. Zaczynał od drużyn młodzieżowych i przez rezerwy przebił się do pierwszego składu. Jako młodzieżowiec w czterech sezonach zaliczył 63 występy w I lidze i strzelił 6 goli oraz dorzucił występ i trafienie w barażowym meczu o awans do ekstraklasy z Górnikiem Łęczna. W tym sezonie jednak, już nie mając statusu młodzieżowca, 21-letni skrzydłowy zanotował jedynie 10 ligowych epizodów i nie zdobył bramki. Jedno trafienie ma natomiast na swoim koncie Sebastian Steblecki. Zbliżający się do 30. urodzin piłkarz latem wydawał się kandydatem do miana lidera i motoru napędowego drużyny, w której jest już czwarty sezon. Piłkarz, który rozegrał 87 spotkań w ekstraklasie, miał w tyskim okresie momenty, w których czarował zwodami i udowadniał swoje ponadprzeciętne możliwości. Brakowało jednak konkretów, bo 8 goli w 116 występach nie wystarczyło, żeby myśleć o spokojnym wypełnieniu kontraktu, obowiązującego do 30 czerwca 2022 roku – choć wystawienie go na listę transferową przez wielu zostało uznane za niespodziankę.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
Legia szuka bramkarza. Opcje z Kovaceviciem i Stipicą są za drogie. Ale może Białkowski lub Strączek trafią na Łazienkowską?
Bardziej realna wydaje się opcja sprowadzenia Bartosza Białkowskiego, który sam zaoferował się Legii. Niedawno 34-letni golkiper drugoligowego angielskiego Millwall przyznał, że o przyjściu na Łazienkowską rozmawiał już dwa lata temu z dyrektorem sportowym Legii Radosławem Kucharskim. Wtedy transfer nie doszedł do skutku z powodu… przyjścia Boruca. Teraz Białkowski wydaje się być bardzo rozsądną opcją. – Ostatnio do Legii przychodzili doświadczeni bramkarze: Dušan Kuciak, Arkadiusz Malarz czy Artur Boruc. Białkowski na pewno jest takim zawodnikiem, gra na zapleczu Premier League. Więc dlaczego nie, uważam, że to byłby dobry ruch – ocenia Kazimierski. Bardziej przyszłościowym ruchem byłoby pozyskanie 22-letniego Rafała Strączka, czyli podstawowego bramkarza Stali Mielec. Urodzony w Jarosławiu zawodnik w tym sezonie w 15 spotkaniach czterokrotnie zachował czyste konto, w meczu 18. kolejki z Bruk-Bet Termalicą obronił dwa rzuty karne. Za Strączkiem dodatkowo przemawia, że po sezonie będzie wolnym zawodnikiem. Ewentualny transfer na Łazienkowską uprawdopodabnia to, że latem o młodego golkipera mocno zabiegał Raków, a więc obecny wicedyrektor sportowy Legii Paweł Tomczyk i przymierzany do stołecznego klubu trener Marek Papszun.
Wielkie sprzątanie w Barcelonie. Xavi chce przemodelować skład, klubowe finanse chcą oddechu, a Laporta chce Haalanda.
Nawet jeśli Blaugranę jakimś cudem byłoby stać na włączenie się do walki o 21-latka, najpierw musi przejść przez zimowe okno transferowe i sprawić, by Xavi miał na tyle mocny zespół, by w następnym sezonie grać w Lidze Mistrzów. Dlatego Hiszpan tak mocno zabiega o sprowadzenie Ferrana Torresa z Manchesteru City. To w tej chwili absolutny priorytet Barcy, ale żeby móc go z czystym sumieniem podpisać, trzeba najpierw pozbyć się kilku zawodników. Oprócz wymienionych wcześniej Coutinho, Umtitiego i L. de Jonga z klubu mogą też odejść Clement Lenglet, Sergi Roberto, Serginio Dest i Oscar Mingueza. Dwóch ostatnich jeszcze niedawno wydawało się znajdować w planach Barcy, ale ostatnio przestali się rozwijać i nikt nie wyklucza ich sprzedaży. Nieco osłabła też pozycja Marca-Andre ter Stegena i Frenkiego de Jonga, ale w ich przypadku sztab szkoleniowy chce dać im czas. Wszyscy w stolicy Katalonii są przekonani o ich wysokiej jakości, ale martwi dyspozycja w ostatnich miesiącach. Jeśli Xavi nie znajdzie sposobu, by ich odbudować, z nimi też trzeba się będzie pożegnać. Jednak w przypadku Niemca i Holendra łatwiej będzie o znalezienie kupca, a to już dla Barcy coś dziwnego. Na brak roboty Xavi na pewno nie może narzekać. Wracając do domu, pewnie nie myślał, że zastanie w nim aż taki bałagan. Ale jeśli ktoś ma sprawić, by Duma Katalonii znów była nią w pełni, to chyba tylko 41-latek.
Kacper Przybyłko mówi, że jest gotowy pomóc reprezentacji Polski i chętnie zaprosiłby Sousę na swój mecz. I ma prosty cel na przyszły sezon – wygrać MLS.
Przetarł pan szlaki Buksie w MLS, a on mógł panu w kadrze Polski. Ale tak się nie stało. Gdyby teraz, lecąc do Europy na święta, spotkał pan na lotnisku Paulo Sousę – co by mu pan powiedział?
Zaprosiłbym go do siebie na mecz. Wiadomo, że patrzy na MLS, bo i Franek, i Buksa dostawali z naszej ligi powołania, ale wciąż nie jestem pewien, czy obejrzał jakiś mecz z moim udziałem. A jeśli nawet, to w telewizji nie widać wszystkiego, co daję tej drużynie. Jako gracz Unionu mam już 14 asyst. Zostałem królem strzelców Ligi Mistrzów CONCACAF. Jestem doświadczony i gotowy, aby pomóc naszej reprezentacji, ale najpierw muszę dostać powołanie.
Zanim trafił pan do Unionu, największymi osiągnięciami klubu, który dołączył do ligi w 2010 roku, były dwa przegrane finały US Cup. Teraz jednak każdego roku wasz poziom sportowy się podnosi. Jakie piłkarskie życzenia na 2022 rok ma Kacper Przybyłko?
To prawda, z każdym rokiem idzie nam lepiej. W pierwszym moim sezonie zdobyliśmy najwięcej bramek i wywalczyliśmy pierwszy w historii klubu mecz play-off na własnym boisku. Potem wygraliśmy Supporters’ Shield, czyli nagrodę dla drużyny sezonu zasadniczego i mieliśmy najlepszą różnicę bramek (+24) w historii klubu. W 2021 wygraliśmy najwięcej meczów u siebie (11), zaszliśmy do półfinału CONCACAF Champions League i do finału Konferencji Wschodniej. Kto wie, gdyby nie covid, to może to my gralibyśmy w tym roku w Portland w finale o MLS Cup. Nie udało się, więc trzeba szukać szczęścia w 2022. Ale nie chcę tylko zagrać w finale, chcę go wygrać. Skoro NYC FC mogli to uczynić, to dlaczego nie my?
„SUPER EXPRESS”
Dariusz Banasik wyjaśnia sekrety świetnej postawy Radomiaka. I mówi, że w kontekście osiągania sukcesów jest cierpliwy.
Jak pan wytłumaczy tak dobre wyniki?
Zespół jest budowany od ponad trzech lat. Mamy wspaniałą passę, ale na tym etapie sezonu jest jeszcze zbyt wcześnie, aby określić, czy walczymy o podium i europejskie puchary. Z drugiej strony, Radom długo czekał na piłkę na najwyższym poziomie, w naszej szatni da się wyczuć głód sukcesu.
Czy już teraz jest pan gotowy na sukces w lidze?
W tym zawodzie funkcjonuję już od ponad dwóch dekad. Ekstraklasy doświadczyłem pracując w Legii. Nie pracowałem tam w pierwszym zespole, ale z boku przyglądałem się pracy różnych trenerów, miałem okazję pracować z zawodnikami pierwszej drużyny, sam również przygotowywałem piłkarzy do występów na poziomie ekstraklasy. Jeszcze kilka lat temu chciałem wszystko osiągnąć od razu, natychmiast. Teraz jestem dużo bardziej cierpliwy, staram się działać rozsądnie.
Sousa do Flamengo? Plotki sprzed dwóch dni dementują informatorzy „SE” w PZPN-ie.
Od razu po wypłynięciu informacji zapytaliśmy w PZPN, czy wiedzą o negocjacjach selekcjonera. Według Brazylijczyków Sousa jest bardzo pozytywnie nastawiony do pracy we Flamengo, a rozwiązanie kontraktu z PZPN nie będzie problemem. Ajak jest naprawdę? „Bzdura” – słyszymy w piłkarskiej centrali, która nie zamierza zmieniać selekcjonera co najmniej do meczów barażowych o mundial w Katarze. Co więcej, zerwanie kontraktu z Sousą byłoby dla Brazylijczyków bardzo kosztowne, bo PZPN zażądałby sowitego odszkodowania, które musiałoby zrekompensować zmianę trenera w tak ważnym dla reprezentacji momencie. Wiele wskazuje na to, że rzekome rozmowy z Flamengo to sprytna gra menedżera Paulo Sousy, Hugo Cajudy. Informacje takie podbijają zainteresowanie jego klientem, ale też ewentualne uposażenie Sousy w nowym klubie.
fot. FotoPyk