Reklama

PRASA. Co denerwuje kibica Legii? “Dziadostwo”

redakcja

Autor:redakcja

15 grudnia 2021, 09:20 • 9 min czytania 30 komentarzy

Środowa prasa w największym stopniu skupia się na Legii i powrocie Aleksandara Vukovicia. 

PRASA. Co denerwuje kibica Legii? “Dziadostwo”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Kiedy pojawiła się opcja, abym wszedł do tego pożaru, to zdając sobie sprawę, że mogę się mocno poparzyć, zgodziłem się – mówi Aleksandar Vuković.

Po zastanowieniu uznał, że musi pomóc. Niezależnie od tego, jakie słowa padały w 2020 roku. 15 miesięcy temu prezes i właściciel klubu zarzucał Vukoviciowi, że za dużo myślał o komforcie, za mało o taktyce i lepszym przygotowaniu do meczów, że brakowało rywalizacji na treningach, charakteru podczas meczów, że stracił panowanie nad sytuacją. Szkoleniowca, który kilka miesięcy wcześniej sięgnął z Legią po mistrzostwo Polski, te słowa mocno zabolały. Jakie więc dziś są jego relacje z Dariuszem Mioduskim? – Bardzo profesjonalne. Jestem tu dla klubu, prezesowi też na nim zależy. Znów jedziemy na tym samym wózku. Decydując się na objęcie tej drużyny, powiedziałem, że pewne rzeczy zostawiam, nie będę nimi żył. Zapewniam, że nikt w klubie nie będzie miał problemów ze współpracą ze mną – deklaruje szkoleniowiec i parafrazuje słowa byłego prezydenta USA Johna Kennedy’ego. – Nie pytaj, co klub może zrobić dla ciebie, a co ty możesz zrobić dla klubu – mówi i podpiera się cytatem: – „Kiedy jesteś na dnie, jedno wsparcie jest więcej warte niż tysiące, gdy jesteś na szczycie”.

Nominacja dla Vukovicia to opcja mocno zaskakująca dla wszystkich, choć całkiem niedawno o takie rozwiązanie Vuković był pytany przez serbskich dziennikarzy. Wtedy przyznawał, że gdyby pojawiła się propozycja z Legii, z którą wiąże go umowa do czerwca 2022, to zostawiłby dumę i byłby w stanie pomóc klubowi. Pod jednym warunkiem: „Miałbym prośbę związaną z pewnymi osobami, które nadal są w klubie, a z którymi nie chciałbym ani nie mógłbym współpracować” – stwierdził. Co i kogo miał na myśli? – To, co powiedziałem, było w tamtym momencie bardzo hipotetyczne, dla mnie to było abstrakcyjne pytanie, wydawało mi się, że nie może do tego dojść. Dlatego odpowiedź nie miała wielkiego znaczenia – tłumaczy dziś. 

Reklama

Co denerwuje kibica Legii? Wypowiedzieli się kibice z Twittera.

Paweł Nowak (@nopawel, kibic Legii od 31 lat)

Jest takie ładne, typowo polskie słowo, które opisuje Legię w ostatnim czasie i ciśnie się od razu, patrząc na jej wyczyny: dziadostwo!

Zatrudnianie i zwalnianie trenerów? Pięć lat – 12 trenerów! No dziadostwo! Sprzedawanie i kupowanie piłkarzy w ilościach hurtowych. Ostatnie okno:

10 zawodników przyszło, 13 odeszło. Transfery nieuzgodnione z pierwszym trenerem. Czekanie do końca okna z transferami, niezabezpieczenie kluczowych pozycji jak bramkarz, prawy wahadłowy. Brak proaktywnych działań związanych z przedłużaniem kontraktów. Oddanie trzech prawych pomocników w jednym oknie. Co się ciśnie na usta?

Reklama

Ciągłe zmiany w sztabie szkoleniowym. Brak zaufania do współpracowników. Podważanie decyzji trenera przez współpracowników i piłkarzy. Tarcia między kierownikiem, a trenerem. Między piłkarzami, a dyrektorem sportowym. Korporacyjne wysyłanie maili, zamiast szczerej rozmowy i współpracy w pionie sportowym. Brak ciągłości przygotowania motorycznego. Brak zarządzania ławką rezerwowych. Dziadostwo w czystej postaci.

Piłkarze dla których Legia to sufit sportowy i bankomat. Zalew Zegrzyński to nie miejsce regenerację po ciężkich treningach, a sposób na imprezkę w stylu Kac Vegas. Co myślicie o takich piłkarzach?

Remont Sports Baru trwający dwa lata, skąd – jak się ostatnio okazało – nawet krzeseł nie wyniesiono. Sklep Legii w którym nie ma czego kupić. Program Legiony, który umarł śmiercią naturalną. Kiełbaski na stadionie, które kończą się 15 minut przed meczem. Brak sponsora stadionu. Jak mam to nazwać?

Kibolstwo rzucające butelkami na murawę. Pobicie własnych zawodników, flagi PDW na stadionie. Żenujące oprawy w stylu „ Jazda z k…mi”. Niezliczone kary od UEFA. To już nawet więcej niż dziadostwo.

90 minut trwała rozmowa prezesa PZPN Cezarego Kuleszy z selekcjonerem Paulo Sousą. Obaj byli zadowoleni.

Sousa spokojnie wytłumaczył się z decyzji dotyczącej pominięcia liderów w składzie na mecz z Węgrami (przyznał, że postąpił zbyt pochopnie), odpowiedział na pytania personalne – dotyczących m.in. Wojciecha Szczęsnego (dlaczego jest numerem jeden), Sebastiana Szymańskiego (czemu jest pomijany), Tomasza Kędziory i innych. Prezes wydawał się usatysfakcjonowany tym, co usłyszał. Teraz liczy się już tylko mecz z Rosją (24 marca na Łużnikach w Moskwie). Jeśli Biało-Czerwoni wygrają, spotkanie decydujące o awansie do mistrzostw świata zostanie rozegrane na PGE Narodowym w Warszawie. Niedługo po rozmowie Sousa, który przyleciał do Warszawy w poniedziałek, wrócił do Portugalii.

Byłem ulubieńcem kibiców Cracovii. Największy z komplementów to był „Kałużny, to stara k…a milicyjna!” – czytamy w rozmowie Piotra Wołosika z Radosławem Kałużnym.

Wie pan jak to jest z rozmową… Odbyłem ich kilka w życiu, tłumacząc się pod sektorem kibiców, choćby jako kapitan Wisły Kraków. Mówisz, to co oni chcą usłyszeć, pokornie posłuchasz „jobów” pragnąc jak najszybciej mieć z głowy to spotkanie. A zazwyczaj i tak wszystko zostaje po staremu. Po prostu bywa, że jeśli nie idzie drużynie, żadne rozmowy „motywujące” nie pomogą. I kibice pewnie o tym wiedzą, dlatego ci z Legii sięgnęli po ostateczne środki, lecz zaznaczam – zupełnie tego nie popieram. Przede wszystkim przyniesie to odwrotny skutek. W piłkarzu będzie siedzieć, że za słabą grę grozi masaż policzka i może się zdarzyć, że nawet w dobrej sytuacji odda komuś piłkę, by pozbyć się odpowiedzialności. A już zupełnym nieporozumieniem był fakt, że oberwało się Luquinhasowi. Akurat on spisywał się najlepiej w obecnej, beznadziejnej Legii. Zazwyczaj dostaje się tym, którzy nie oddając serca na boisku, a tu? Przekaz, że w Legii leją zawodników idzie w świat i jeśli ktoś będzie miał wybór między nią, a klubem proponującym podobne warunki, jest chyba jasne jakiego dokona wyboru. Kibice Legii nie mogli pewnie znieść szyderstw płynących z całej Polski, bo Legia na ostatnim miejscu w tabeli jest radością w niemal każdym zakątku kraju, wyłączając Warszawę.

SPORT

Wczoraj przed południem podpisana została umowa na budowę nowego stadionu w stolicy polskiej piosenki. – Spełniają się marzenia wielu pokoleń kibiców – mówił prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski.

Ma pomieścić 11,6 tysiąca widzów, stanąć na obrzeżach miasta przy ul. Północnej, kosztować ponad 200 mln zł brutto i być gotowy nie później niż za 3 lata. Wczoraj kwadrans przed godziną 11.00 w Parku Naukowo-Technologicznym w Opolu podpisana została umowa na budowę nowego stadionu ze skierniewicką firmą Mirbud, wyłonioną w przetargu na generalnego wykonawcę. Obiekt już został ochrzczony mianem „Stadionu Opolskiego”.

– Spełniają się marzenia wielu pokoleń kibiców i piłkarzy Odry: tych, którzy pamiętają jeszcze wielką Odrę w ekstraklasie oraz tych znających czasy bardziej chude – mówił prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. – Stawiamy duży krok, by dobre chwile wróciły. W ostatnich latach zainwestowaliśmy w miasto 1,1 miliarda złotych, również w obiekty sportowe. Mamy nowoczesną, odnowioną halę, w której o sukcesy walczą piłkarze ręczni, siatkarki, futsaliści i przedstawiciele innych dyscyplin. Teraz przyszedł czas na Stadion Opolski. Mówię z pełnym przekonaniem, że to inwestycja nie dla samego Opola, a regionalna, dla wszystkich mieszkańców województwa. Ten obiekt będzie nam służył przez najbliższe 30-40 lat albo i więcej. Poprzedni stadion był budowany jeszcze przed II wojną światową. Wiele czasu musiało minąć, by podjęta została decyzja o budowie nowego. One powstały w Gliwicach czy Tychach, powstają w Płocku, Łodzi, Sosnowcu, Katowicach. Trzymamy się tego, co robi się w całej Polsce. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że dziś znaleźliśmy się w takim punkcie. Trzymajmy kciuki, aby budowa poszła sprawnie i zgodnie z oczekiwaniami. Niech ten obiekt będzie dumą całej Opolszczyzny. Stadion Opolski to nasze wspólne dobro – podkreślał prezydent Wiśniewski.

W Sosnowcu niechętnie żegnali się z rozgrywkami ligowymi, bo na finiszu Zagłębie w końcu odpaliło.

Zagłębie jest na kolejnym ostrym zakręcie, ale patrząc na czysto piłkarskie aspekty wiosną powinno wyjść na prostą. Końcówka rundy pokazała, że są ku temu przesłanki. Artur Skowronek złapał z drużyną kontakt, a to już połowa sukcesu. Zimą na pewno nie będzie na Ludowym rewolucji – i to nowość, bo ostatnimi czasy przerwy w rozgrywkach w Sosnowcu upływały na hurtowej wymianie kadr – jest za to pomysł na przemyślane transfery, z serii jakość, nie ilość. Na razie pewne jest pozyskanie nowego bramkarza, przydałby się także konkurent do gry w ataku dla Szymona Sobczaka, bo nic tak nie rozleniwia jak brak rywalizacji. Popularny „Sopel” rozgrywa sezon życia, ale aż strach pomyśleć, gdyby niespodziewanie wypadł ze składu.

Trener Skowronek pomógł drużynie wygrzebać się z odmętów dna ligowej tabeli, Zagłębie przerwało niechlubną serię 10 spotkań bez wygranej na własnym stadionie, w końcu widać, że mityczny potencjał zespołu naprawdę może zaskoczyć.

Rozmowa z Arturem Skowronkiem, trenerem Zagłębia Sosnowiec.

Rękę trenera Skowronka można było zobaczyć dość szybko. Pana poprzednik, Kazimierz Moskal, preferował grę czwórką w obronie, pan postawił na wahadłowych i trójkę na środku defensywy i w swoim postanowieniu jest konsekwentny. Skąd taki pomysł?

– Uznałem, że to będzie plan na tu i teraz. Przeanalizowałem profil zawodników i doszedłem do wniosku, że ten system będzie dla nich odpowiedni. Nie mamy typowej „6”, ani typowej „10”, mamy za to klasyczne „8”, skrzydłowych, którzy lubią schodzić do środka, grają kombinacyjnie, bocznych obrońców, którzy zapędzają się pod bramkę rywali. Oczywiście musieliśmy tutaj dokonać kilku przesunięć, m.in.: Wojtek Kamiński został nieco cofnięty, gra teraz głównie jako skrajny stoper. Były mecze, w których bliżej bramki występował Maciej Ambrosiewicz. Zespół „kupił” mój pomysł i idziemy w tym kierunku, oczywiście cały czas się rozwijając. Będziemy teraz nad tym pracować przez okres zimowy. Oczywiście mamy warianty zastępcze, wszystko będzie wychodzić podczas gry. Tworzymy DNA tej drużyny i pierwsze efekty już widać.

15 punktów w 11 meczach. To dorobek Zagłębia po „rządami” trenera Skowronka. Taki wynik pana satysfakcjonuje czy ma pan uczucie niedosytu?

– Oczywiście zawsze może być lepiej. Pamiętajmy jednak w jakim momencie przejmowałem zespół. Przed wspomnianym wcześniej meczem z Koroną Zagłębie zamykało tabelę. Potencjał, który ten zespół ma, a twarde dowody, czyli tabela, to dwie różne rzeczy. Musimy zachować balans między pokorą a pewnością siebie. Wygrzebaliśmy się z trudnej sytuacji. Chcemy się rozwijać, wzmocnić i iść do przodu. Zima będzie drogowskazem. Mam pomysł na ten zespół. Potrzebujemy równowagi, stabilizacji, powtarzalności. Budujemy fundamenty i jestem dobrej myśli.

SUPER EXPRESS

Liverpool dołącza do wyścigu o Kacpra Kozłowskiego.

Prezes Pogoni Jarosław Mroczek w wywiadzie do „Super Expressu” powiedział, że 20 klubów interesuje się Kozłowskim. Wygląda na to, że nie przesadzał. Udało nam się dowiedzieć, że jednym z nich jest Liverpool. Oferta The Reds przebija Brighton. Według naszego źródła Liverpool proponuje o 2 mln funtów więcej niż Brighton, co oznacza, że jest skłonne zapłacić ok. 10 mln funtów! Ale bardziej istotne jest to, że po kupnie Liverpool zgodziłby się na zwrotne wypożyczenie do Pogoni do końca sezonu 2021/2022. Nasz informator potwierdza jednocześnie, że Brighton w dalszym ciągu wykazuje duże zdeterminowanie w wyścigu po Kozłowskiego. Zarówno Mroczek, a jeszcze bardziej trener Kosta Runjaic chcieliby mieć piłkarza do końca sezonu, w sytuacji gdy Pogoń walczy o mistrzostwo Polski. Mroczek nie potwierdza nam szczegółów o zainteresowaniu piłkarzem klubów z Premier League, argumentując to poufnością rozmów.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

30 komentarzy

Loading...