Puchar Polski, bojkot kibiców Górnika Zabrze, Matty Cash z paszportem, wizyta Gianluki di Marzio w Polsce i wywiady z Markiem Gołębiewskim. To serwuje nam dzisiejsza prasa. Skupiamy się na tym ostatnim. – Świadomie wybrałem III-ligowe rezerwy Legii, bo wiedziałem, że żaden inny klub w Polsce na poziomie pierwszej i drugiej ligi nie ma takich narzędzi do pracy, jakie są tutaj. A to są rzeczy, które rozwijają trenera. Przychodząc do rezerw, marzyłem, by kiedyś prowadzić pierwszy zespół, ale nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko – stwierdził nowy trener Legii w „PS”.
Sport
Raków z awansem w Pucharze Polski. Były lekkie problemy, ale jednak – z awansem.
Częstochowianie od początku spotkania pokazywali, że różnica między nimi a kaliszanami jest wyraźna. Na gola czekali jednak długo, bo aż 37 minut. Powodem była dobra postawa w bramce miejscowych Macieja Krakowiaka. 29-latek kilkukrotnie ratował swój zespół przed stratą gola. Było tak choćby w pierwszych fragmentach meczu, gdy zatrzymał m.in. Mateusza Wdowiaka. Na swoje nieszczęście po udanych dwóch kwadransach popełnił błąd, który rozwiązał worek z bramkami. W polu karnym KKS-u szalał Vladislavs Gutkovskis. Krakowiak próbował zatrzymać Łotysza, chcąc wyłapać piłkę spod jego nóg. Żle obliczył tor jej lotu i „skasował” napastnika częstochowian. Początkowo Zbigniew Dobrynin wskazał na rzut rożny, jednak po interwencji VAR zmienił decyzję i wskazał na jedenasty metr. Karnego nie zmarnował Walerian Gwilia, zdobywając tym samym swojego pierwszego gola w barwach klubu spod Jasnej Góry.
Torcida bojkotuje mecze Górnika Zabrze. O co chodzi?
„KOMUNIKAT GRUP KIBICOWSKICH GÓRNIKA ZABRZE
W ostatnim czasie miało miejsce spotkanie grup kibicowskich Górnika Zabrze, podczas którego została podjęta decyzja o bojkocie meczów Górnika, rozgrywanych przy Roosevelta. Bojkot polegał będzie na:
– Nie kupowaniu biletów na trybunę Torcidy.
– Braku oflagowania oraz dopingu.
Decyzja o bojkocie podyktowana jest wydarzeniami, które miały miejsce na naszym stadionie przed meczem z Wisłą Kraków. Bojkot trwał będzie do odwołania i z tego miejsca bardzo prosimy o bezwzględne dostosowanie się do powyższych decyzji. KIBICÓW NIE SZANUJECIE, Z POLICJĄ WSPÓŁPRACUJECIE!”
Sprawa dla klubu jest o tyle paląca, że frekwencja będzie miała przełożenie na wpływy do klubowej kasy, która nie jest zbyt pełna. Część gdzie zasiada Torcida zawsze jest wypełniona, a tymczasem do wczoraj na spotkanie z Zagłębiem Lubin sprzedano nie więcej niż 3 tysiące biletów… […] najbardziej zaangażowani kibice wystosowali pismo do prezydent miasta Małgorzaty Mańki-Szulik z żądaniem usunięcia z funkcji prezesa Dariusza Czernika, co nastąpiło na początku września. Sprzeciwiali się w nim też odejściu Jesusa Jimeneza, który w końcówce okienka transferowego jedną nogą był w tureckim Konysporze. […] Dodajmy, że przy jednej z rozmów o zmianach w klubie Remigiusz Jezierski, były ligowiec, a obecnie ekspert Canal+, zaproponował, by prezesem Górnika został ktoś z… Torcidy.
GKS Tychy szuka recepty na nieskuteczność.
Jego analizę trener Derbin zaplanował na dzisiejsze przedpołudnie i będzie szukał sposobu na poprawę skuteczności, bo bilans bramkowy 14:13 świadczy o tym, że w ofensywie tyszanie mają największy problem. Pod względem liczby zdobytych bramek od GKS-u gorsze są tylko dwa zespoły. – Zdajemy sobie z tego sprawę – potwierdza szkoleniowiec „trójkolorowych”. – Jeszcze w meczu z GKS-em Katowice, bo od niego po tej bardzo dobrej serii zwycięstw zaczynają się spotkania, w których nie zdobyliśmy kompletu punktów, wybroniliśmy się w końcówce stałymi fragmentami gry. Ale w dwóch następnych potyczkach nawet ta broń nie przyniosła efektu. Było blisko, ale czegoś brakowało na etapie finalizacji, tak samo jak akcjom przez środek i po dośrodkowaniach ze skrzydeł. To wszystko funkcjonuje dobrze do tego ostatniego momentu, a wiadomo, że na grę drużyny kibice patrzą głównie przez pryzmat wyniku. Nie wygrywaliśmy, bo za mało strzelaliśmy goli i dlatego głównie nad tym elementem pracujemy w tym tygodniu. Nie zapominamy też o innych aspektach, ale finalizowanie akcji jest teraz na pierwszym miejscu.
GKS-owi Jastrzębie pomogło nowe ustawienie. Pierwszoligowiec gra trójką z tyłu.
W 82 minucie arbiter Kornel Paszkiewicz przyznał jastrzębianom rzut karny, chociaż swoją decyzję konsultował z VAR-em. Gdyby na boisku był jeszcze Daniel Rumin, zapewne on byłby wykonawcą „jedenastki”. Ale najlepszego snajpera GKS-u w 75 minucie meczu zmienił Daniel Feruga. Do piłki podszedł więc Witkowski… – Jeżeli chodzi o rzut karny, to nie spodziewałem się, że zostanie on podyktowany – powiedział Daniel Witkowski. – Dyskutowaliśmy jednak przy linii bocznej z Michałem Kuczałkiem, że może los nam w końcu odda to, co wcześniej zabrał. Sędzia wskazał na 11 metr, i z mojej strony nie było nerwów przy jego wykonaniu karnego. W meczu z Odrą trener Jacek Trzeciak zmienił ustawienie i zamiast w układzie 4-5-1 jastrzębianie funkcjonowali w systemie 3-5-2. – Czy czujemy się dobrze w nowym systemie? To chyba widać po naszej grze – powiedział Witkowski. – 3-5-2 nie jest łatwym systemem i na pewno potrzeba dużo czasu, żeby się go nauczyć, dlatego popełniamy jeszcze błędy. Z drugiej strony stwarzamy groźne sytuacje i dobrze to wygląda. Co do poprzedniego ustawienia, to rywale też nas analizują i chyba nas przeczytali, wiedzieli, czego się spodziewać. Ten system, którym teraz gramy, jest o tyle fajny, że i w ofensywie, i w defensywie mamy wielu zawodników pod grą i można zrobić fajne akcje. Efektywne i przy okazji efektowne.
GKS Katowice zagra z ekstraklasowiczem.
Ostatnie pozytywne rezultaty pozwoliły GieKSie odskoczyć od dna I-ligowej tabeli, ale różnice nadal nie są duże. Dlatego przy Bukowej muszą wyważyć proporcje i umiejętnie podejść do tego tygodnia, bo choć pucharowe spotkanie z rywalem z ekstraklasy to zawsze prestiż, to ważniejsze będą sobotnie derby w Jastrzębiu. Istotne w kontekście walki o utrzymanie. – To fakt, ale mamy szeroką kadrę. Chcemy dobrze przygotować się na Niecieczę, przeciwnika bardzo mocnego, by niczego nie zaniedbać, nie oddać zbyt łatwo pola. Ostatnio w Pucharze Polski nasz skład nie był wywrócony do góry nogami, ale należy się spodziewać kilku zawodników, którzy dotąd grali mniej – zdradza Górak. Bruk-Bet w I rundzie PP wyeliminował – i to na wyjeździe – Śląsk Wrocław (1:0). Poza tym, w całym sezonie wygrał jeszcze tylko raz – miesiąc temu z Górnikiem Zabrze (3:1). Z dorobkiem 7 punktów plasuje się na przedostatnim miejscu ekstraklasowej tabeli i stołek pod trenerem Mariuszem Lewandowskim jest coraz gorętszy. Dziś mecz w Katowicach, ale z tyłu głowy – pewnie i sobotni rewanż ze Śląskiem, już na ligowym gruncie… Ostatnio o stawkę GieKSa rywalizowała z Bruk-Betem w sezonie 2018/19, gdy jedni byli spadkowiczem z ekstraklasy, a drudzy spadali z I ligi. Przy Bukowej wygrały „Słonie” 2:1 po golu Mateusza Kupczaka z doliczonego czasu gry, w rewanżu padł remis 1:1.
Arkadiusz Milik kupił stadion Rozwoju Katowice. Co z nim zrobi?
Przy ulicy Zgody 28 na powierzchni ponad 65 tysięcy metrów kwadratowych mieści się kilka boisk treningowych, stadion, parterowy budynek klubowy oraz kilka mniejszych budynków użytkowych. Obiekt ten niszczeje, odkąd w połowie 2019 roku opuścił go Rozwój. Po spadku z II ligi klub uznał, że nie jest w stanie dłużej wynajmować go od Spółki Restrukturyzacji Kopalń i utrzymywać, co w skali roku pochłaniało około 700 tys. zł. Czasy ścisłych związków Rozwoju z sąsiadującą z nim Kopalnią „Wujek” definitywnie się skończyły. Od blisko 2,5 roku siedziba administracyjna klubu mieści się w piwnicy Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących nr 2 przy ul. Mikołowskiej, gdzie w klasach sportowych uczą się młodzi zawodnicy Akademii Piłkarskiej Rozwoju. Treningi i mecze drużyna rozgrywa na „Kolejarzu” przy ul. Alfreda, a już za niespełna rok ma się przenieść na nowy miejski obiekt przy ul. Asnyka w dzielnicy Piotrowice, którego budowa powoli dobiega końca. Miasto dedykuje go m.in. działalności Rozwoju. […] Dziś nie sposób określić, jaka przyszłość czeka Zgody 28, i jakie plany związane z tym adresem ma Arkadiusz Milik. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że dokładnie nie wie tego on sam. Jedno jest pewne: obowiązuje tam miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dedykowany sportowi i rekreacji. Ten plan może jednak szybko zmienić stosowna uchwała rady miasta.
Super Express
Marek Gołębiewski mówi o przejęciu roli pierwszego trenera Legii Warszawa.
– To było miłe zaskoczenie – wyznał. – Przychodząc do Legii, człowiek marzy o tym, aby poprowadzić pierwszy zespół. Miałem oferty z pierwszej ligi, ale z premedytacją zdecydowałem się na Legię, bo wiem, jaki to jest klub, jakie są tutaj warunki. Nie marzyłem, że będzie to tak szybko. Idzie pan na dyskotekę, gdzie piękna dziewczyna prosi pana do tańca. I powie pan „nie”? – barwnie wytłumaczył. Gołębiewski zapewnia, że nie miał chwili zwątpienia, czy dobrze robi. – Nie miałem momentu zawahania – przyznał. – Może moje nazwisko nie jest znane szerzej kibicom Legii. Może ktoś, kto siedzi w piłce, słyszał o Marku Gołębiewskim. Jeśli się dostaje propozycję z Legii, to każdy by ją przyjął. Tym bardziej gdy jest się z Mazowsza i identyfikuje się z klubem. Gdy dyrektor zadzwonił, to bez wahania odpowiedziałem, że jestem gotowy. Zrobię wszystko, aby pomóc wyjść na prostą. Myślicie, że zostałem rzucony na głęboką wodę, ale nie urwałem się z choinki – zaznaczył.
Przegląd Sportowy
Jarosław Koliński uważa, że nie stać nas na rezygnowanie z zawodników takich jak Cash.
Stało się. Polskie pochodzenie Matty’ego Casha zostało ofi cjalnie potwierdzone, więc nie ma żadnych przeciwwskazań, by piłkarz Aston Villi zagrał w reprezentacji Polski. Z pewnością znajdzie się wiele głosów przeciwko takiemu pomysłowi, ale dla mnie sprawa jest oczywista: skoro Cash ma pełne prawo reprezentować nasz kraj na boisku, o ewentualnym powołaniu powinna decydować tylko forma sportowa. A ona na pewno upoważnia go do znalezienia się w gronie najlepszych polskich piłkarzy. Powiem więcej: nie stać nas na rezygnowanie z zawodnika tej klasy. Swego czasu Cash był jednym z najlepszych prawych obrońców w Championship. Teraz jest wyróżniającym się graczem na swojej pozycji w Premier League. Kadra Paulo Sousy cierpi na brak wahadłowych z prawdziwego zdarzenia, a gracz AV występuje na tej pozycji co tydzień. I to w czołowej lidze świata.
„PS” także rozmawia z Gołębiewskim. Nieco dłużej niż „SE”.
Nie za szybko to wszystko się potoczyło? Jeszcze w miniony weekend prowadził pan III-ligowe rezerwy.
Moje życie zawsze toczyło się szybko.
To znaczy?
Egzamin na prawo jazdy zdałem za pierwszym razem. Trafi łem do Świtu i miałem grać w lidze, ale z powodu afery korupcyjnej i karnych degradacji wylądowałem w ekstraklasie. To samo było w Grecji, gdzie na Rodos miałem występować w drugiej lidze, a od razu grałem w pierwszej. Chyba gwiazdy mi sprzyjają albo jestem w czepku urodzony. Dlatego bardzo liczę, że i teraz tak będzie. W tym momencie najważniejsze, by drużyna szybko się podniosła i zaczęła wygrywać. Wierzę, że tak będzie, bo początek pracy na szczeblu centralnym też miałem niezły. Dopiero później przyszła zadyszka.
Długo się pan zastanawiał, zanim przyjął propozycję dyrektora sportowego?
Ani chwili. Choćby skończyło się tak, że będę tylko – jak teraz wszyscy mówią – trenerem tymczasowym, to spotkała mnie sytuacja, która czasem przytrafi a się raz w życiu. Dlatego przyjąłem ofertę bez wahania. Telefon zadzwonił niedługo po meczu z Piastem.
Kiedyś powiedział pan, że lubi kreatywnych zawodników. Problem w tym, że Legia ma w tej chwili niewielu takich piłkarzy w środku pola.
Luquinhas, Martins czy Josue są kreatywni, ale nie tylko oni. Kluczowe będzie, aby do wszystkich dotrzeć tak, by na boisku zaczęli pokazywać swoje atuty i umiejętności. Nie tylko poprzez trening, ale także – a szczególnie teraz, na początku pracy – poprzez rozmowy. Chciałbym poznać ich zdanie, to, gdzie na boisku czują się najlepiej. Dzięki temu też można uwolnić, a później wykorzystać potencjał, który na pewno jest większy niż wskazuje miejsce w tabeli.
Czyli kilka miesięcy temu warto było zrobić krok w tył i zamienić II ligę na III?
Takie właśnie jest całe moje życie. Dzieje się w nim wiele dobrego i niespodziewanego. Kilka miesięcy temu wiele osób pukało się w czoło. Myśleli, że się cofam, ale ja wiedziałem, że przychodząc do rezerw Legii, będę miał większą szansę na rozwój, niż gdybym trafi ł do klubu z I ligi. A mogłem, bo miałem pięć ofert. Świadomie wybrałem III-ligowe rezerwy Legii, bo wiedziałem, że żaden inny klub w Polsce na poziomie pierwszej i drugiej ligi nie ma takich narzędzi do pracy, jakie są tutaj. A to są rzeczy, które rozwijają trenera. I one przeważyły, włącznie z tym, że miałem dużą swobodę w dobieraniu kadry. A dziś jestem tu, gdzie jestem. I nie zastanawiałem się ani przez moment, bo jak już powiedziałem wcześniej: nie odmawia się pięknej dziewczynie, która cię prosi do tańca. Przychodząc do rezerw, marzyłem, by kiedyś prowadzić pierwszy zespół, ale nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko. Nie jestem smutnym człowiekiem, bliżej mi do otwartości i taką samą lubię piłkę. Futbol ma przyciągać kibiców na trybuny. Wolę wygrać 4:3 niż 1:0, to piękno tego sportu i staram się tak prowadzić drużynę, by było nieco zabawy. Aczkolwiek podstawą w piłce seniorskiej jest wynik.
Gianluca di Marzio opowiedział „PS” o rynku transferowym i Polakach w Serie A.
Skoro o błędach mowa – Preziosi pomylił się w sprawie Lewandowskiego, ale z Krzysztofem Piątkiem trafił w dziesiątkę. Choć załatwił transfer w swoim ogrodzie…
W swoim domu na Ibizie. Agent Gabriele Giuffrida też tam mieszka, ma swoją restaurację „Piccola Cucina”, często spędzali wspólnie czas. I akurat kiedy byli w domu Preziosiego, pokazał mu dwuminutowy film z golami Piątka. Ówczesny właściciel Genoi tak się zachwycił Polakiem, że już tam, na ławce w swoim ogrodzie kazał zadzwonić do przedstawicieli Cracovii i zacząć negocjacje, zresztą błyskawicznie zakończone, bodajże w 10 minut. Ale bardziej niesamowite jest to, co się później działo z Piątkiem. Sprowadzono go za 3,5 mln euro i po pięciu miesiącach sprzedano za 35 mln płaconych w jednej racie. W trakcie całej mojej kariery pierwszy raz się spotkałem z tym, by całość sumy za zawodnika zapłacono od razu. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Z reguły wszystko jest rozkładane na lata. To nieprawdopodobne. Świetny interes Preziosiego.
Piątek był za słaby na Milan?
To nie był dla niego dobry moment na dołączenie do Rossonerich, lepiej zrobiłoby mu dokończenie sezonu w Genoi. Gdyby został sprzedany do Milanu latem, miałby więcej czasu na oswojenie się z otoczką wokół klubu, oczekiwaniami, założeniami trenera itd. Całkiem prawdopodobne, że to był odpowiedni piłkarz do tego klubu, tylko trafił tam w najgorszym możliwym czasie. Trudno stwierdzić, czy Milan to dla niego za wysokie progi.
A jak ocenia pan Piotra Zielińskiego?
U w i e l b i a m go. Według mnie jest fantastycznym piłk a r z e m , nieprzypadkowo Liverpool chciał go, zanim trafił do Napoli. Wiem, jak działa skauting The Reds i oni naprawdę chcieli Zielińskiego. A jeszcze może się rozwinąć, strzelać więcej goli, notować więcej asyst. Ma nieprzeciętne umiejętności, co do tego nie mam wątpliwości. Niewielu jest zawodników w Europie z taką jakością. Przypomina mi Kevina De Bruyne’a. Gdyby Polaka prowadził Pep Guardiola, ten mógłby się stać równie wielkim graczem, co Belg. Wiele zależy od trenera, z którym pracujesz.
W Polsce mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości pomoże im w tym Nicola Zalewski.
Roma uważa, że Nicola szybko stanie się jednym z najważniejszych zawodników. Jeśli uważa tak dyrektor generalny Tiago Pinto, trener Mourinho, selekcjoner kadry Sousa, to coś znaczy. To wyjątkowy zawodnik. Pod względem mentalnym i umiejętności. Wiem, że Paulo pozwolił mu wystąpić przeciwko San Marino w Serravalle, bo wiedział, że jego tata jest na trybunach i że prawdopodobnie to była jedna z ostatnich okazji, by zobaczyć syna w reprezentacji, gdyż bardzo poważnie chorował (niedługo później ojciec Zalewskiego zmarł – przyp. red.).
fot. FotoPyK