Reklama

PRASA. Asystent Papszuna: Z miesiąca na miesiąc jesteśmy coraz bliżej Legii

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2021, 09:07 • 8 min czytania 9 komentarzy

Sobotnia prasa to mieszanka Ekstraklasy i lig zagranicznych. Jakiegoś wielkiego szału nie ma, ale poczytać można. 

PRASA. Asystent Papszuna: Z miesiąca na miesiąc jesteśmy coraz bliżej Legii

PRZEGLĄD SPORTOWY

Żeby odrabiać straty do liderów, piłkarze Legii powinni grać w ekstraklasie z pasją i zaangażowaniem, które pokazywali w meczach pucharowych. Bez tego dalej będą się męczyć.

– Od wielu miesięcy nie umiemy zdominować rywali. Ostatnio udało nam się to chyba w meczu z Pogonią Szczecin, której jeszcze w pierwszej połowie strzeliliśmy cztery gole – narzekał niedawno prezes i właściciel klubu Dariusz Mioduski. Wspomniane spotkanie z Portowcami było ostatnim w lidze, w którym legioniści zaimponowali skutecznością. Do końca poprzednich rozgrywek niewiele tracili, ale i mało strzelali (bilans bramkowy siedmiu ostatnich meczów to 3-0). Początek obecnego sezonu to cztery gole strzelone i pięć straconych w pięciu kolejkach ekstraklasy. Ale na drugim biegunie były świetne występy w europejskich pucharach. Rywale byli o wiele silniejsi od krajowych, a tylko w jednym z dziewięciu meczów międzynarodowych nie udało się pokonać bramkarza! Bilans pucharowy ekipy Michniewicza to sześć zwycięstw, dwa remisy i porażka, bramki 13-8.

To tylko pokazuje, że kiedy piłkarze Legii są maksymalnie zmobilizowani, potrafią grać z polotem, do przodu i stwarzane okazje zamieniać na gole. Sobotni rywal – wicemistrz kraju, zdobywca Pucharu Polski i, podobnie jak Legia, uczestnik fazy eliminacji europejskich pucharów – będzie wymagał od zespołu trenera Michniewicza maksymalnego zaangażowania. – Odbiór naszych meczów może być różny, ale ja nie uważam, żeby komuś brakowało mobilizacji albo motywacji. Na każde spotkanie wychodzimy zmobilizowani, każde chcemy wygrać. Nie zawsze jest to łatwe i przyjemne. Czasami przeciwnik dobrze się przeciwstawia i dlatego mecze są wyrównane – wyjaśnia szkoleniowiec Legii.

Reklama

Zdaniem Goncalo Feio, asystenta Marka Papszuna, Raków sportowo jest coraz bliżej Legii.

Po powrocie do ekstraklasy Raków przegrał trzy z czterech spotkań ligowych i jedno zremisował. Za wyeliminowaliście Legię z Pucharu Polski, a w lipcu zdobyliście Superpuchar, wygrywając przy ulicy Łazienkowskiej.

Powtórzę słowa trenera Papszuna. Mamy ogromny szacunek dla Legii, to wielki klub, ale wydaje nam się, że z miesiąca na miesiąc odległość między nami, a Legią zmniejsza się pod każdym względem – sportowym i organizacyjnym. Pokazał to choćby niedawny mecz o Superpuchar. Jesteśmy w stanie powalczyć z Legią i tak zamierzamy zrobić. Raków cały czas się rozwija, nie chcemy się porównywać, ale wyniki też zaczynamy osiągać na podobnym poziomie. W tabeli jesteśmy dziś przed Legią, ale to nic nie znaczy – jak zawsze będzie walczyła o mistrzostwo.

Co tam w Magazynie Lig Zagranicznych?

Były napastnik Chelsea, Tore Andre Flo przewiduje, że Erling Haaland kiedyś prześcignie Lewandowskiego.

Reklama
Na razie Lewandowski jest ciągle o krok przed młodszym rywalem, ale myśli pan, że to się wkrótce zmieni?

Haaland znajduje się na dobrej drodze do bycia napastnikiem numerem jeden na świecie. Oczywiście Lewandowski to świetny zawodnik, ale dzieli ich duża różnica wieku. Jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, ale Haaland go wyprzedzi. Lewandowski musi powoli zwolnić swoje niesamowite tempo.

Ma 33 lata, zwykle piłkarze w tym wieku grają gorzej niż mając 27-28 lat, tyle że on prezentuje jeszcze wyższą klasę niż wcześniej…

Tak, wiem. Bardzo o siebie dba, jest niezwykle sprawny. Może jeszcze długo prezentować wysoki poziom, tak jak Cristiano Ronaldo, ale czy w wieku 34-35 lat, będzie dalej w stanie prezentować w stu procentach taką formę jak teraz? Imponuje mi swoją postawą, ale jako Norweg jestem też pod wrażeniem Haalanda. Dobrze, że ktoś naciska Lewandowskiego.

W ChelseaManchesterze City rządzą piłkarze z Brazylii: Thiago SilvaFernandinho.

Może i mentalność Brazylijczyków kojarzona jest głównie z zabawą i beztroską, ale Fernandinho i Thiago Silva zaprzeczają tej tezie. Do nich pasują inne słowa, takie jak „odpowiedzialność”, „praca” i „lider”. Inni strzelają gole, inni asystują, inni trafiają na czołówki stron sportowych. Ale i tak obaj brazylijscy piłkarze odgrywają pierwszoplanowe role w swoich drużynach. I to nawet gdy w ogóle nie grają.

– Spójrzcie na to: stoję na Wembley z moim kapitanem. Moim człowiekiem. Kocham cię! – wyznał Pep Guardiola Fernandinho przed kamerami, po czym pocałował piłkarza w głowę. To było po tegorocznym wygranym finale Pucharu Ligi Angielskiej z Tottenhamem (1:0), kiedy hiszpański szkoleniowiec – nie pierwszy raz – zdał sobie sprawę, że bez stojącego obok zawodnika nie miałby na koncie tylu sukcesów w Anglii. I na którego odejście próbuje się przygotować od dwóch lat i jakoś nie może. Myślał o sprowadzeniu Jorginho, ale ten wybrał Chelsea. Sondował możliwość kupienia Rubena Nevesa z Wolverhampton, ale Wilki wyznaczyły za swoją gwiazdę cenę aż 100 mln funtów. Na szczęście 36-letni już Fernandinho dał się przekonać na jeszcze jeden rok gry na Etihad Stadium, więc Guardiola zyskał więcej czasu na dalsze szukanie. Ale już wie, że drugiego takiego lidera trudno będzie mu znaleźć.

Napoli wygrało pięć pierwszych meczów nowego sezonu, trzeci raz w historii klubu z południa półwyspu. Zespół trenera Luciano Spallettiego jest silny duchem i ciałem.

62-letni Spalletti zaczął pracę w Napoli z werwą. Mimo wieku angażował się w treningi na boisku i szaleńczo gestykulował, czego oczekuje od piłkarzy w konkretnych sytuacjach. Potrafił zarządzić lekcję taktyki w siłowni, innym razem zawody w przeciąganiu liny. I udało mu się zarazić swoją pasją zespół.

Azzurri wygrywali w różny sposób. Z Venezią (2:0) triumfowali, choć mniej więcej godzinę musieli sobie radzić w osłabieniu po czerwonej kartce Victora Osimhena. Z Genoą (2:1) zdobyli trzy punkty po spotkaniu, w którym kompletnie im nie szło i dopiero chwilę przed końcem jakoś wcisnęli zwycięskiego gola. Z Juventusem (2:1) zaczęli dramatycznie, od gigantycznego błędu Kostasa Manolasa, ale odrobili straty. Udinese (4:0) kompletnie zdominowali, ekipa z Friuli do 89. minuty nie oddała celnego uderzenia. Wreszcie Sampdorii (4:0) pozwolili się wyszaleć na samym początku, a następnie zupełnie odebrali jej ochotę do walki. A przecież jeszcze w międzyczasie postawili się Leicester City w Lidze Europy (2:2), dwie bramki straty nie zdołały ich złamać. Do wyboru do koloru.

SPORT

W pucharowym meczu z Radomiakiem 19-letni Jakub Szymański zadebiutował w pierwszym składzie Górnika Zabrze.

Po wygranym meczu z radomianami Jakuba Szymańskiego chwalił trener Urban. – Jestem zadowolony z jego gry, bo to był znowu ten Kuba Szymański, który przyszedł do nas z drugiej drużyny i wyglądał bardzo dobrze. Później miał pewien dołek, ale to nie tylko z nim taka sytuacja miała miejsce, bo z „Adim” Dziedzicem było podobnie. W ogóle ci młodzi chłopcy, trenując z pierwszą drużyną, odczuwają po czasie, że obciążenia są o wiele większe niż w drugim zespole. Też byłem ciekawy, jak zareaguje w meczu pucharowym, jak będzie wyglądał w ważnym dla niego spotkaniu. Nie brakowało mu rytmu meczowego, bo często gra w drugiej drużynie. Oceniam go bardzo pozytywnie – mówi szkoleniowiec górniczej jedenastki.

Z Radomiakiem zagrali też inni nowi gracze, jak David Tosevski czy Vamara Sanogo, którzy wcześniej albo w ogóle nie grali, albo mało. – Mieli dobre momenty. Dobrze, że są takie mecze, bo można zobaczyć, na kogo potem liczyć w meczach ligowych – mówi trener Urban.

Patryk Kun nie będzie miło wspominał spotkania Pucharu Polski ze Stalą Rzeszów. Pojawił się na murawie w II połowie, jednak z powodu urazu musiał po niecałych 30 minutach opuścić boisko.

Feralna dla „Kunika” okazała się 72. minuta spotkania z drugoligowcem. Nie był w stanie dobiec do podania Giannisa Papanikolau; miał problem z lewym udem i nie mógł kontynuować gry. Jego występ w spotkaniu z Legią jest zagrożony.

Ale jest pewna szansa, że wystąpi przy Łazienkowskiej. – Na szczęście to nic poważnego. Jest już po diagnozie. Miał spięcie mięśniowe i myślę, że jesteśmy w stanie doprowadzić go do zdrowia, choć nie jest to jeszcze pewne – powiedział Marek Papszun w „Magazynie Sportowym” Polskiego Radia RDC. Mimo że w tym sezonie wahadłowy zaliczył tylko jedną asystę, od kilku sezonów jest podstawowym wyborem Papszuna.

Naturalnym zastępcą dla „Kunika” wydaje się Żarko Udoviczić. Ale doświadczony Serb jest, mówiąc delikatnie, daleko od optymalnej dyspozycji. W tym sezonie wystąpił w czterech spotkaniach, jednak głównie wchodził z ławki rezerwowych. Swoją grą częściej irytuje niż sprawia, że chce się go nagrodzić oklaskami. Problem w tym, że częstochowianie poza wspomnianą dwójką nie mają innych opcji.

Jakub Czerwiński nadal boryka się z problemami z kręgosłupem. Kapitana Piasta nie zobaczymy na pewno w meczu z Cracovią i… w kilku kolejnych spotkaniach ligowych.

Czerwińskiego zabrakło już w meczu z Zagłębiem Lubin, bo zaczął odczuwać dyskomfort i ból w plecach. Opuścił też wyjazdowy mecz z Lechią Gdańsk i o Puchar Polski we Włocławku. Wczoraj trener Waldemar Fornalik potwierdził, że w meczu z Cracovią również nie zagra. – Sytuacja Jakuba Czerwińskiego nie zmienia się. W dalszym ciągu jest w fazie diagnostyki i na ten moment nic więcej nie mogę powiedzieć – poinformował szkoleniowiec Piasta.

Wiadomo, że środkowego obrońcy nie zobaczymy również w następnym meczu z inną krakowską drużyną – Wisłą. Optymistyczny wariant zakłada, że do treningów powróci pod koniec przerwy reprezentacyjnej, ale to na razie trochę wróżenie z fusów. W Gliwicach nikt nie chce rzucać konkretnej daty.

SUPER EXPRESS

Rozmowa z prezesem Rakowa, Wojciechem Cyganem.

– Na ile możliwe było odejście Tudora i Iviego Lopeza w minionym oknie transferowym?

– Nie było konkretnych ofert, które moglibyśmy rozpatrywać. Może to jest nasza przewaga nad innymi, że nie jesteśmy zmuszeni za wszelką cenę transferować piłkarzy z klubu. Ci dwaj piłkarze są ważnymi ogniwami Rakowa, którzy mogą decydować o wyniku, co potwierdził ostatni mecz w Pucharze Polski. Ale nawet jeśli klub jest zabezpieczony pod względem finansowym, nie oznacza, że dla dobra klubu, czy samego piłkarza, nie należy go sprzedać, a przykładem jest David Tijanić.

– Żeby nie było tylko o transferach. Czego spodziewa się pan po meczu z Legią?

– Bardzo ważny mecz, bo zbliżamy się do 1/3 sezonu, choć i my, i oni mamy zaległości w lidze. Legia gra w europejskich pucharach i nie nazwę tego, że to szansa dla nas w walce o najwyższe lokaty. Ale pewnie takie kluby jak Lech, Pogoń, Śląsk, Piast, a także Raków upatrują w tym jakiejś przewagi, że Legia będzie musiała rotować składem i nie zawsze będzie grała w najsilniejszym możliwym. Ale nie upatrujemy w tym swojej największej szansy, tylko koncentrujemy się na sobie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...