Reklama

PRASA. Kałużny: Dajmy szansę Sliszowi w reprezentacji. Dlaczego nie?

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2021, 08:50 • 6 min czytania

Środowa prasa to już głównie grzanie reprezentacyjnych tematów. Jeśli jest coś ligowego, to raczej w kontekście transferowym. 

PRASA. Kałużny: Dajmy szansę Sliszowi w reprezentacji. Dlaczego nie?

PRZEGLĄD SPORTOWY

Reklama

Biało-Czerwoni powoli realizują pomysły Paulo Sousy, ale nadal łatwo tracą bramki.

Osiem meczów, 14 straconych bramek, ledwie jedno czyste konto, ale zachowane ze słabiutką Andorą (0:3). Za kadencji Paulo Sousy defensywa reprezentacji Polski nie funkcjonuje odpowiednio i znów poprawienie gry w obronie będzie jednym z głównych celów w trakcie tego krótkiego zgrupowania. Znów, bo przecież przed poprzedzającym EURO 2020 obozem w Opalenicy także był to jeden z priorytetów.

Od pierwszego dnia zgrupowania w podpoznańskiej miejscowości Biało-Czerwoni szlifowali defensywę. W obronie mieli grać maksymalnie kompaktowo, z możliwie jak najmniejszymi odległościami między formacjami i poszczególnymi piłkarzami, przy jednoczesnym agresywnym doskoku do rywala. Obrońcy mieli być aktywni, atakujący przeciwnika, a nie czekający na niego na swoich pozycjach. I wbrew pozorom… kadra zanotowała pewien progres.

Polska ze średnią 20 odbiorów na mecz była trzecią ekipą turnieju. Pod względem przeciętnej prób pressingu Biało-Czerwoni byli szóstym zespołem mistrzostw Europy (182), ale jeśli chodzi o te podejmowanie w ofensywnej tercji nie mieli sobie równych (48,3). Jakieś efekty pracy Sousy widać, a fundamentalnym problemem stały się zbyt łatwo przegrywane pojedynki na własnej połowie. Swoisty brak odpowiedzialności, którego przykładów było wiele, by wymienić choćby pasywność Kamila Jóźwiaka przy pierwszym golu Słowacji (1:2) czy Przemysława Płachety przy trzeciej bramce Szwecji (2:3).

Miało być lepiej, jest gorzej – czyli Polska szykuje się do wrześniowych meczów eliminacji MŚ.

Jak nakarmić Lewandowskiego?

Z 63 goli, które Biało-Czerwoni wbili rywalom na PGE Narodowym, aż 26 strzelił Robert Lewandowski. – Dziennikarze i kibice widzieli i patrzyli na reprezentację Polski przez pryzmat umiejętności kapitana, sądzili, że drużyna jest na jego poziomie. Niestety, nie jest. Dookoła niego, na innych pozycjach nie mamy zawodników tej klasy i musicie to zrozumieć – mówił trener Sousa we wspomnianym wywiadzie, pierwszym i jedynym tak długim udzielonym po EURO.

Kiedy obejmował stanowisko barwnie opowiadał o największym wyzwaniu, które czeka go w nowej pracy. Podkreślał, że ogromnym atutem Polaków jest siła ataku zespołu, a jego głównym zadaniem znalezienie sposobu, by atakujących „nakarmić wystarczającą liczbą podań”. Podczas EURO udało się połowicznie – w pierwszym meczu ze Słowacją tych podań do Lewandowskiego było niewiele. Przeciwko Hiszpanii i Szwecji Lewy pokazał, że naprawdę nie potrzebuje wiele, by trafić do siatki.

W Sewilli trafił głową po dokładnej wrzutce Kamila Jóźwiaka, przeciwko Skandynawom przebiegł sprintem pół boiska, dogonił piłkę w polu karnym po świetnym zagraniu Zielińskiego na wolne pole i popisał się fantastycznym uderzeniem w okienko. Na 2:2 strzelił z bliska, po dośrodkowaniu z lewej strony Przemysława Frankowskiego.

Tyle że tak dobrych i dokładnych zagrań z bocznych stref boiska było niewiele. O prostopadłych podaniach nie ma co wspominać. Tym razem będzie o nie jeszcze trudniej – przynajmniej z Albanią i w San Marino, bo rozgrywający Napoli walczy z czasem i bolącym mięśniem uda. Ale na bokach niewiele się zmieniło, a w kończącym nasz udział w EURO meczu ze Szwecją, który Polacy musieli bezwzględnie wygrać, by wyjść z grupy, skrzydłowi aż 55 razy wrzucali piłkę w pole karne. Celnych było… pięć!

Radosław Kałużny apeluje, by dać szansę Bartoszowi Sliszowi w reprezentacji.

Jeśli zgubimy punkty z Albanią, czy San Marino, a nie będą to łatwe mecze, bo totalnych frajerów dziś nie ma, wtedy Katar będziemy mogli najwyżej… złapać. Ciężko mi się grało przeciwko słabszym. Najlepiej szybko ich ukłuć, bo inaczej zaczynasz się wnerwiać, czas ci ucieka, a tamci nabierają pewności. I dajmy szansę Bartoszowi Sliszowi. Dlaczego nie? Co prawda piłkarz Legii przyjmuje piłkę, jak niegdyś ja – na „szesnastce”, a opanowuje ją na połowie, lecz moim zdaniem jest w ścisłej czołówce reprezentantów świetnie potrafiących wybiegać mecz. Wirtuozem futbolu, identycznie jak ja, nigdy nie zostanie, ale dajmy mu szansę. Czuję, że goniłby, a nie zagrywał do tyłu. A nuż zostanie odkryciem na miarę reprezentacji na pozycji defensywnego pomocnika? Z efektem „wow!”. Chciałbym.

Antoni Bugajski komentuje, że skoro Jerzy Engel potrafił awansować na mundial, to tym bardziej powinien to zrobić Paulo Sousa.

Gdy dwadzieścia lat temu Biało-Czerwoni efektownie pokonywali Norwegię, powszechna była świadomość, że tym samym zdejmują „klątwę Bońka i Piechniczka”. Bo to ówczesny kapitan i selekcjoner reprezentacji po ostatnim meczu na mundialu w Meksyku w 1986 roku (0:4 z Brazylią) wyrazili obawę, że długo przyjdzie nam czekać na kolejny awans. Mieli niestety rację. Musiało minąć szesnaście lat, aby Biało-Czerwoni wyrwali się z marazmu i znowu zameldowali na najważniejszej imprezie świata. I jeśli nawet występ w Azji był dla nas totalnym rozczarowaniem, jednak od tej pory Polacy na mistrzowskich turniejach są w miarę regularnie. I nie wyobrażam sobie, by miało nas zabraknąć na mundialu w Katarze. Poradził sobie dwadzieścia lat temu swojski Jerzy Engel, więc dlaczego miałby sobie nie poradzić światowiec Paulo Sousa?

SPORT

To bardzo intensywne zakończenie okienka transferowego w Górniku. O krok od odejścia z klubu jest Jesus Jimenez, a zabrzańskie gabinety opuścił już prezes Dariusz Czernik.

Odejście Czernika to oczywiście ważna zmiana w gabinetach, ale biorąc pod uwagę powyższe kwestie, dużo istotniejsza może okazać się utrata Jesusa Jimeneza. W Turcji rozgorzała burza, ponieważ po gwiazdę 14-krotnych mistrzów Polski ma sięgnąć Konyaspor, klub m.in. Konrada Michalaka czy Guilherme (kiedyś Jagiellonia i Nieciecza), ligowy średniak. Tamtejsze media są już niemalże pewne, że transakcja jest dopięta, a Jimenez przybędzie nad Bosfor na testy medyczne w czwartek, by w piątek podpisać kontrakt. Okienko transferowe w Turcji jest bowiem otwarte o tydzień dłużej niż w Polsce. Ile górnicy zarobią na sprzedaży lidera drużyny? Krzysztof Stanowski z Kanału Sportowego twierdzi, że klauzula odstępnego wynosi 650 tysięcy euro dla drużyn zagranicznych, a 900 tysięcy euro dla zespołów ekstraklasy.

„Nie lękajcie się. Nikogo nie sprzedajemy” – napisał na Twitterze właściciel Rakowa, Michał Świerczewski. Oznacza to, że Fran Tudor i Ivan Lopez zostaną w Częstochowie do zimy.

Ostatnie dni okna transferowego przebiegają dość spokojnie. Jak stwierdził właściciel klubu na Twitterze nikt więcej nie odejdzie, a i plotek dotyczących pojawienia się nowych piłkarzy brakuje. Kilka dni temu do Rakowa trafił czwarty w tym okienku Portugalczyk, Miguel Luis. Według plotek do wicemistrza Polski przyjdzie były zawodnik Górnika Zabrze i Legii Warszawa, Walerian Gwilia, który od lipca poszukuje pracodawcy [już podpisał]. Obaj to środkowi pomocnicy, a więc piłkarze z newralgicznej dla Rakowa pozycji. Kontuzje Igora Sapały i Bena Ledermana, jak również czerwona kartka Giannisa Papanikolaou, pokazały, że głębia składu w środku pola jest niewystarczająca. Potwierdzeniem tego było przesunięcie Ivana Lopeza na te pozycje w meczu z Wisłą Płock czy Suduvą Mariampol. Transfer Luisa oraz potencjalne przyjście Gwili mają zabezpieczyć klub przed ewentualnymi absencjami na tej pozycji.

SUPER EXPRESS

Jan Tomaszewski domaga się selekcjonerskiej sukcesji w polskiej reprezentacji.

Paulo Sousa powinien dokończyć eliminacje, bo mogą grozić nam kary finansowe za zerwanie umowy. Jeśli stracimy szanse na awans, to trzeba będzie rozglądać się za trenerem. Po raz kolejny mam apel do prezesa PZPN, tym razem do nowego prezesa, by stworzył sukcesję selekcjonerską. Apelowałem do Zbigniewa Bońka, aby wymusił na Sousie zatrudnienie polskiego asystenta. Kazimierz Górski zrobił drużynę, przejął ją potem Jacek Gmoch, potem był Ryszard Kulesza, a następnie Antoni Piechniczek. Asystenci przejmowali tę kadrę. Niemcy dali przykład, oni zawsze są na topie, bo styl mają taki sam. My zatrudniamy trenera i za każdym razem jest inaczej. Asystentem Leo Beenhakkera byli Adam Nawałka czy Rafał Ulatowski. Nie wstydziliśmy się przecież za kadrę Nawałki. Jeśli awansujemy do Kataru, to tam Sousa musi zabrać polskiego szkoleniowca.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama
Reklama