Po weekendzie w prasie jak zwykle pełno ligowych spraw. Są wygrani kolejki, są przegrani – jak Piotr Stokowiec. Jest także “Prześwietlenie” europejskiej przygody Rakowa. W “SE” z kolei znajdziemy wywiad z Cezarym Kuleszą. – Prezes PZPN nie ma wpływu na sprzedaż zawodnika. Nasze kluby mają za małe budżety, by rywalizować zofertami zagranicznych drużyn. Wystarczy porównać Raków Częstochowa z Gent. Tu jest problem. Będziemy pomagać w szkoleniu piłkarzy i trenerów, ale nie mamy wpływu na zatrudnienie trenera, jego pensję czy zatrudnienie dyrektora akademii. To wszystko robi prezes klubu – czytamy w “Super Expressie”.
Sport
Wygrani i przegrani kolejki. Tym razem stoimy pod znakiem napastników.
Tydzień temu Fabian Piasecki zdobył niesamowitego gola przewrotką, dającego punkt Śląskowi Wrocław. Od tego czasu wiele się zmieniło – napastnik zdążył zmienić barwy i zadebiutować w Stali Mielec. Już w piątek wyszedł w pierwszym składzie i – co ważniejsze – w 4 minucie zdobył swoją premierową bramkę. Stal wygrała z Górnikiem Łęczna, a Piasecki najprawdopodobniej stanie się najważniejszą postacią zespołu z Podkarpacia.
Niechciany w Legii Warszawa Damian Warchoł został przed sezonem oddany bez żalu do Wisły Płock. Zawodnik, który przez wiele lat nie potrafi ł się nigdzie przebić i wędrował z klubu do klubu, teraz jest ważną częścią zespołu Macieja Bartoszka. 26-latek w niedzielnym meczu z Rakowem drugi raz w sezonie rozpoczął mecz od pierwszej minuty i zdobył bardzo ważną bramkę, która zagwarantowała punkt „Nafciarzom”. To też znaczący gol dla samego zawodnika, który 5 lat temu otarł się o zespół z Częstochowy.
3,5 roku trwał związek Piotra Stokowca z Lechią Gdańsk. 49-letni szkoleniowiec w trakcie swojej kampanii wygrał Puchar Polski, zdobył Superpuchar i zajął 3. miejsce w lidze. To jedne z największych osiągnięć w historii klubu. Jednak po sobotnim spotkaniu z Radomiakiem nie liczyły się sentymenty. Lechia po pierwszej połowie wygrywała 2:0. Jednak bardzo szybko po przerwie straciła prowadzenie i mecz zakończył się remisem. Chwilę po spotkaniu trener Stokowiec był już bezrobotny.
Waldemar Fornalik znów wygrywa derby. Ma na to patent?
– Nasz ostatni mecz przegrany w derbach na boisku miał miejsce jesienią 2017 roku – nawiązał do passy Piasta jego trener Waldemar Fornalik, którego zapytaliśmy po meczu o to, czy można mówić już o jego patencie na Górnika. Z 7 ostatnich derbów gliwiczanie wygrali 5, a 2 razy zremisowali. Ostatnie spotkanie rozstrzygnięte na korzyść 14-krotnych mistrzów Polski miało miejsce w marcu 2018 roku, ale był to walkower wynikający ze wspomnianego powyżej „szturmu” gliwickich kibiców na murawę. W momencie przerwania meczu Piast wygrywał 1:0. – Nie chcę mówić o jakimś patencie. Po prostu wychodzimy i chcemy grać w piłkę, wygrywać te spotkania. Bilans jest taki, a nie inny, ale absolutnie nie ma żadnego powodu do zachłystywania się. Tak się po prostu te mecze układają. Są one trudne, derby rządzą się swoimi prawami i takie są fakty, że tyle meczów wygraliśmy, czy nie przegraliśmy. Ale tak jak powiedziałem, podchodzimy do tego na chłodno – przyznał trener Fornalik. Co ciekawe, na poletku szkoleniowym trener Piasta oraz jego zabrzański vis-a -vis Jan Urban mierzyli się ze sobą już po raz 13. Po sobotnim spotkaniu bilans nadal wskazuje na trenera Górnika, który Waldemara Fornalika pokonał 5 razy, remisując i przegrywając z nim po 4 razy.
Udany start Korony czy Widzewa? Zdarzało się przed laty, że ten, kto dobrze ruszał, potem zwalniał.
Drużyna gra efektywnie, a przy tym efektownie. Dość powiedzieć, że w sześciu meczach strzeliła 14 goli, podczas gdy przerwę zimową poprzednich rozgrywek spędzała mając na koncie… 12 bramek. Rzec, że poprawa jest widoczna gołym okiem, to mało, co nie sprawia jednak, że RTS może spoglądać z góry na resztę stawki . Na szczycie usadowiła się bowiem Korona, która nie strzela tyle, co Widzew, zwykle wygrywa różnicą jednej bramki, ale sama w tyłach jest niezwykle szczelna. Trener Dominik Nowak nie grzeje się jednak – zapewne doskonale pamięta, jak przed laty jego Flota Świnoujście zaczęła ligę od 8 zwycięstw, a do ekstraklasy nie doszlusowała. Najnowszą historycznie przestrogą dla kielczan jest zaś przypadek ŁKS-u z poprzedniego roku, który po 7 kolejkach miał komplet punktów, a potem wygrał już tylko 10-krotnie i dziś wciąż jest I-ligowcem.
Srogie lanie dla GKS-u Katowice od Chrobrego. Beniaminek przegrał 0:4.
– Chrobry udzielił nam srogiej lekcji doświadczenia i dojrzałości grania w tej lidze. Od 60 minuty byliśmy cieniem samych siebie. Byliśmy słabsi, beznadziejni – nie krył Rafał Górak, trener GieKSy. Lista złych wiadomości wcale nie ograniczała się w jej przypadku do samego wyniku. Z powodów zdrowotnych boisko musieli opuścić Bartosz Jaroszek i Dominik Kościelniak. – Sytuacja Kościelniaka wygląda bardzo źle, na poważny uraz kolana. To będziemy wiedzieć po rezonansie. Z Jaroszkiem jest OK, to nie powinno być nic złego – raportował szkoleniowiec GKS-u. Beniaminek stworzył na Dolnym Śląsku sporo sytuacji, ale był nieskuteczny, a w dodatku jego gra obronna wołała o pomstę do nieba. Jej podsumowaniem była bramka nr 4, zdobyta przez Mateusza Machaja z rzutu karnego, którego wywalczył wprowadzony z ławki Hubert Turski. Młodzieżowca nie zatrzymał ani Arkadiusz Woźniak, ani Arkadiusz Jędrych, a Grzegorz Janiszewski uczynił to dopiero faulem. […] – Wiedzieliśmy, że GKS jest w stanie odrobić nawet wynik 2:0, bo jest mocny, ale w II połowie mieliśmy już ten mecz pod kontrolą i stąd taki wynik. Cieszymy się ze zwycięstwa, na które trochę czekaliśmy. Mamy problemy, wąską kadrę. Powtarzam, że przychodzi w sezonie taki moment, gdy sztab jest ważniejszy niż I trener, a rezerwowi – ważniejsi niż ci, którzy grają. Zawodnicy muszą mieć świadomość, że na każdego przyjdzie pora i trzeba być gotowym, by to wykorzystać – zaznaczał Ivan Djurdjević, szkoleniowiec Chrobrego, w szczególności ciesząc się z udanego debiutu stopera Maksyma Iwanowicza, 18-letniego wychowanka głogowskiej akademii.
Ruch wciąż jest niepokonany, ale stracił punkty z beniaminkiem ligi.
Trener Jarosław Skrobacz po czterech meczach rozpoczętych taką samą jedenastką tym razem zdecydował się na dwie roszady, sadzając na ławkę Przemysława Szkatułę i Daniela Szczepana, wpuszczając w ich miejsce Marcina Kowalskiego i Michała Biskupa. – „Szkati” i Szczepan to stricte ofensywni gracze, a w ostatnim spotkaniu z Garbarnią nie zdobyliśmy bramki. Mamy wyrównany skład. Zwykłą uczciwością jest, że daje się szansę kolejnym zawodnikom – wyjaśniał szkoleniowiec Ruchu. Wyszło średnio. Biskup, tak jak Szczepan, nie dał rady się przełamać. Miał dwie świetne szanse – po jednej w obu połowach. Raz po dograniu błyskotliwego Tomasza Wójtowicza uderzył z bliska w dobrze interweniującego Artura Halucha, a drugi raz przestrzelił, dlatego w Chorzowie nadal czekają na pierwszego w sezonie gola nominalnej „dziewiątki”. W sobotę do siatki trafił Janoszka – na początku II połowy, nieco szczęśliwie wykorzystując prostopadłe podanie Tomasza Foszmańczyka i sytuację sam na sam ze świetnie dysponowanym golkiperem Pogoni. Wtedy wydawało się, że za Ruchem jest już wszystko to, co najgorsze. Choć w końcówce I połowy mógł objąć prowadzenie (Biskup!), to mógł też przegrywać, gdyby Jakub Bielecki kapitalną paradą nie obronił strzału Michała Wrzesińskiego z rzutu wolnego.
Super Express
Wywiad z Cezarym Kuleszą. Jego zdaniem polskie kluby wciąż mają za mało pieniędzy.
– Z ilu punktów w tych meczach (z Albanią, Sam Marino iAnglią) powinniśmy być zadowoleni?
– Z 9 punktów. Walczymy o trzy zwycięstwa.
– Aż taki optymizm? Wierzy Pan w zwycięstwo z Anglią?
– Przez wiele lat nie mogliśmy wygrać z drużyną niemiecką. W końcu się udało. W piłce wszystko jest możliwe. Kibice muszą być pełni nadziei na nasze zwycięstwo. Wierzę, że chłopcy na boisku pokażą pazur, a trener we właściwy sposób ich zmotywuje i ustawi. Walczymy o 9 punktów.
– Możliwe jest, że trener Sousa zostanie na stanowisku bez względu na wynik eliminacji? Na przykład stwierdzi Pan, że drużyna gra zdecydowanie lepiej?
– Nie chcę aż tak wybiegać do przodu. Jak nie będzie awansu, to będziemy mocno się nad tymzastanawiać.
– Co należy zrobić, by o awansie polskiej drużyny do Ligi Mistrzów nie decydowało szczęście, tylko dyspozycja na boisku?
– Nasze drużyny często pozbywają się młodych, kreatywnych polskich zawodników. Nie jesteśmy wstanie ich zatrzymać, bo dostają oferty zza granicy. Klub sprzedaje tych zawodników, by mieć pieniądze na bieżące potrzeby i większy budżet.
– Czyli mamy błędne koło: musimy ciągle sprzedawać młodych zawodników, by kluby miały więcej pieniędzy, a i tak tych pieniędzy jest nieporównywalnie mniej niż wśrednim klubie w Europie. Co w takiej sytuacji może zrobić PZPN?
– Prezes PZPN nie ma wpływu na sprzedaż zawodnika. Nasze kluby mają za małe budżety, by rywalizować zofertami zagranicznych drużyn. Wystarczy porównać Raków Częstochowa z Gent. Tu jest problem.
– Zatem PZPN nic nie może zrobić?
– Będziemy pomagać w szkoleniu piłkarzy i trenerów, ale nie mamy wpływu na zatrudnienie trenera, jego pensję czy zatrudnienie dyrektora akademii. To wszystko robi prezes klubu. Możemy za to wyszkolić trenerów, przeprowadzić kursy dla dyrektorów akademii. Dobrze wyszkoleni młodzi zawodnicy oznaczają silne reprezentacje młodzieżowe. A to przełoży się na pierwszą drużynę ibudżety klubów. Być może sytuacja się zmieni, jak będziemy sprzedawać młodych piłkarzy za 20–25 mln euro czyli tak, jak np. Chorwaci.
Przegląd Sportowy
Lech Poznań nadal liderem ligi. Ale Pogoni nie pokonał.
Kolejorz nie poniósł porażki od ośmiu meczów (licząc z poprzednim sezonem) i zachował pierwsze miejsce w tabeli głównie dzięki Tibie. Ostatnio Portugalczyk spisywał się tak słabo, że w sobotę drugi raz z rzędu usiadł na ławce, ale po przeciętnej pierwszej połowie ekipy z Poznania trener Maciej Skorża posłał go w bój. – Dał bardzo dobrą zmianę i zagrał super połowę, co potwierdził zdobytą bramką. Słowa uznania dla Pedro za to, co wniósł do drużyny. Nie tylko ten gol, który była wisienką, ale w ogóle świetna postawa. Były podania, odbiory. To był najlepszy Tiba w tym sezonie – chwalił zawodnika Skorża. W pierwszym kwadransie po przerwie Kolejorz atakował raz po raz i centymetry dzieliły Joao Amarala czy Nikę Kwekweskiriego od strzelenia gola. Niestety dla gospodarzy, ten ostatni zamiast cieszyć się ze zdobytej bramki, po nieco ponad godzinie chował twarz w dłonie ze wstydu po idiotycznej żółtej kartce, która w jego przypadku była drugim takim upomnieniem i w związku z tym wyleciał z murawy. Wydawało się, że przyjezdni odniosą zwycięstwo i przerwę na spotkania reprezentacji zaczną jako numer jeden w lidze, ale najwyraźniej zapomnieli o Tibie. Po dośrodkowaniu z wolnego Mickeya van der Harta głową piłkę zgrał Antonio Milić, a niepilnowany Portugalczyk huknął z linii pola karnego i zrobiło się 1:1. – Gdybyśmy stracili bramkę po składnej akcji… Niestety, straciliśmy ją po sytuacji, o której mówiliśmy przed meczem, czyli dalekie podanie na Bartosza Salomona i zgranie. Wiedzieliśmy, że można przegrać z nim pojedynek, ale strefę, do której zgrał, trzeba było lepiej zabezpieczyć. To jest to, co nas boli i całą drużynę frustruje – denerwował się trener Portowców Kosta Runjaic.
Piotr Stokowiec to pierwszy trener, który stracił pracę. Podobno stałoby się tak niezależnie od wyniku meczu.
Kilka godzin po ostatnim gwizdku Stokowiec został wezwany do gabinetu prezesa Pawła Żelema. Rozstano się za porozumieniem stron, jednak było to zwolnienie, bo umowa 49-latka wygasała dopiero po sezonie. Z naszych informacji wynika, że doszłoby do niego niezależnie od wyniku meczu z Radomiakiem. Zmiana trenera była przygotowywana od kilku tygodni. Taka decyzja zarządu zaskoczyła zarówno Stokowca, jak i piłkarzy Lechii, którzy o wszystkim dowiedzieli się z oficjalnego komunikatu, a nie od szkoleniowca. Ten ma się z nimi pożegnać wkrótce. Wbrew spekulacjom, Stokowiec nie stracił szatni, relacje z zawodnikami były ostatnio dobre. […] 49-latek przetrwał niejeden sztorm, więc rozstanie właśnie teraz może dziwić, choć w kuluarach można było usłyszeć, że zanosiło się na to od dłuższego czasu. Dlaczego nie zdecydowano się na to latem? Nieoficjalnie chodziło o zapisy w kontrakcie szkoleniowca. Obecnie rozstanie było dla klubu po prostu tańsze. Lechia dysponowała jednym z najszerszych sztabów w lidze i nie jest tajemnicą, że jego utrzymanie było sporym obciążeniem dla klubowego budżetu. Ponadto relacje prezesa z trenerem były raczej chłodne. Obu różniła wizja budowania klubu. Stokowiec nie zostawi po sobie spalonej ziemi i bez wątpienia zasłużył na dużo lepsze pożegnanie. Nie będzie jednak żadnej konferencji, nie było przemowy do kibiców na stadionie. Rozstano się po cichu.
Erik Exposito ma patent na Śląsk Wrocław. Kolejne gole Hiszpana w derbach.
W niedzielę pierwszego gola strzelił Mateusz Praszelik, ale to Erik Exposito potem przypomniał, że jest głównym egzekutorem w Śląsku i jednym z najciekawszych napastników w naszej lidze. Najpierw huknął z rzutu wolnego w poprzeczkę, a po paru sekundach piłka jednak do niego wróciła i tym razem swobodnie poruszając się między pasywnymi przeciwnikami przymierzył mocno i z chirurgiczną precyzją. Po niespełna półgodzinie było już 2:0 dla Śląska! […] Po przerwie, kiedy optyczną przewagę mieli gospodarze, znowu błysnął Exposito. Powracająca niefrasobliwość miejscowych defensorów sprawiła, że tym razem piłka trafiła na lewą nogę Hiszpana znajdującego się już w polu karnym. On takich okazji nie marnuje, lubinianie sami poprosili o gola na 1:3. […] W obu klubach w ostatnich dniach okna transferowego ma się jeszcze sporo dziać. Trener Magiera podobno przekonał swoich szefów, że trzeba kogoś jeszcze zatrudnić. W podobnym kierunku idą sprawy w Zagłębiu, w którym w poniedziałek na testach medycznych ma się pojawić dwóch nowych zawodników. Zaplanowano również ruch w drugą stronę – do sprzedaży jest przygotowany Łukasz Poręba, który może trafić do ligi włoskiej.
Cracovia odbija się od dna. Pomogły w tym dwa gole van Amersfoorta.
– Udało nam się zneutralizować atuty Termaliki, mieliśmy kilka sytuacji w pierwszej części gry, ale ich nie wykorzystaliśmy, drugą połowę też zaczęliśmy bardzo dobrze – komentował po meczu trener Cracovii Michał Probierz. Niecały kwadrans po wznowieniu gry po dośrodkowaniu Kamila Pestki do bramki Słoni głową trafi ł Pelle van Amersfoort. Chwilę później Holender znów celnie główkował. Dzięki czterem golom strzelonym w sześciu meczach napastnik Pasów zalicza najlepszy start od momentu transferu do stolicy Małopolski. – Przede wszystkim chcę pomagać drużynie w każdym meczu, ale sezon zaczął się dla mnie znakomicie, to świetne uczucie. Z Termaliką już od pierwszej minuty byliśmy agresywni i pokazywaliśmy jaja na boisku – powiedział po meczu van Amersfoort. Awans w tabeli i przełamanie trwającej ponad 8 miesięcy wyjazdowej niemocy to niejedyne powody do radości dla kibiców Pasów. Kolejnym jest rozegranie przez Kamila Pestkę całego meczu, co po raz ostatni miało miejsce w sierpniu ubiegłego roku.
Felieton Antoniego Bugajskiego poświęcony odejściu Fabiana Piaseckiego ze Śląska do Stali.
Przenosiny Fabiana Piaseckiego ze Śląska Wrocław do Stali Mielec tylko na pierwszy rzut oka mogą się wydawać typową spośród wielu transakcji, do jakich dochodzi w oknie transferowym. Kulisy przeprowadzki zdeterminowanego napastnika są jednak interesujące. […] Poprzedni sezon zaczynał jako podstawowy piłkarz, lecz nie wykorzystał problemów Erika Exposito, który początkowo nie mógł grać. Później był pierwszym zmiennikiem Hiszpana. Możliwość odmiany losu poczuł, gdy w marcu został zwolniony Vitezslav Lavicka. Nowy trener Jacek Magiera standardowo zapowiadał, że wszyscy zawodnicy mają u niego białą kartę i Piasecki wziął te słowa za dobrą monetę, dał szansę sobie i szkoleniowcowi. Hierarchia jednak ani drgnęła, bo następny trener też ocenił, że Exposito jest lepszym piłkarzem od Piaseckiego. […] Fabian porozmawiał z dyrektorem sportowym Śląska – jeden raz, drugi, trzeci, czwarty. Uparcie tłumaczył, że on tak funkcjonować dłużej nie potrafi, że chce być napastnikiem pierwszego wyboru, bo gdy zostaje obdarzony takim zaufaniem, gra najlepiej, więc wszyscy na tym korzystają. Oczywiście swój punkt widzenia przedstawiał też Magierze, który cenił Piaseckiego właśnie jako tego, który w każdej chwili może wejść na boisko i pomóc.
Widzew poukładany poza boiskiem okazuje się też najlepszy na boisku. Co za niespodzianka.
Pierwszy raz w nowej, pisanej od 2015 roku, historii RTS, stan klubowego konta świecił się na czerwono. To między innymi dlatego kilka tygodni temu pożegnano się z Karolem Czubakiem. Młody napastnik może i zostałby przy Piłsudskiego, ale po pierwsze sztab szkoleniowy miał spore zastrzeżenia do jego pracy na treningach, a po drugie, też bardzo ważne, 21-latek zarabiał bardzo dużo. Za dużo, jak na to, co prezentował. I dlatego musiał odejść. Przez słabą sytuację fi nansową nie udało się też dopiąć kilku innych transferów, choć Stupka stawał na głowie, by przekonać piłkarzy. Przygotowywał prezentacje, oprowadzał po stadionie i namawiał, by grali w Widzewie. Choć na wszystkich robił dobre wrażenie, nie każdego przekonał. Pewnie gdyby miał w budżecie nieco więcej złotówek, RTS byłby nieco mocniejszy. – Nie możemy sobie pozwolić na życie ponad stan. Koniec z przepłacaniem – tłumaczył Dróżdż. Droga do ekstraklasy jest jeszcze bardzo daleka i rozpalone głowy kibiców trzeba nieco studzić, ale jedna rzecz zmieniła się przy Piłsudskiego o 180 stopni. Fani Widzewa po raz pierwszy od dawna identyfikują się z drużyną. Wcześniej też pojawiali się tłumnie na stadionie, ale mało kto potrafi ł cieszyć się tym, co prezentowali gracze poprzednich zespołów. Dziś jest inaczej. Zespół Niedźwiedzia nie dość, że wygrywa, to jeszcze robi to w miarę w niezłym stylu.
Czego nauczył się Raków Częstochowa w Europie? “Prześwietlenie Łukasza Olkowicza”.
Niedosyt, jaki po meczu zapanował wśród najważniejszych ludzi w Rakowie, właściciela klubu Michała Świerczewskiego, trenera Marka Papszuna i prezesa Wojciecha Cygana, to najlepszy dowód na rosnące ambicje w Częstochowie. Nie było poczucia, że Raków do Europy nie pasuje (chodzi o grę, o infrastrukturze jeszcze będzie), że jako pucharowy żółtodziób odstaje tak wyraźnie, że wstyd wyściubić nosa z ekstraklasowego grajdoła. Belgowie w dwumeczu byli lepsi, ale tak, jak i Rzymu od razu nie zbudowano, tak i Raków gry w Europie musi się nauczyć. […] Na razie czas na transfery, a przed zamknięciem okna możliwe są w obie strony. Odejść może Fran Tudor, którym interesuje się klub z 2. Bundesligi, ale i Częstochowa ma zyskać tymczasowych mieszkańców. Zapewne w przyszłości w Rakowie będą mierzyć się z dylematami przy ofertach za Vladana Kovačevicia. […] Uczciwie trzeba przyznać, że w Częstochowie już po podpisaniu kontraktu i pierwszych treningach wzbudzał więcej obaw niż zapewniał spokoju. Wspomnienia po dobrze broniącym Dominiku Holcu wciąż były żywe, a Kovačević nie przekonywał. Bramka z jednego sparingu ekipy Papszuna nie trafiła do internetu, bo błąd Kovačevcia był nadto widoczny i obawiano się, że reakcja kibiców utrudni jego aklimatyzacje. […] Na pokładzie czarteru lecącego do Gandawy znalazł się Piotr Grzybowski, wiceprezydent miasta. W Belgii zobaczył nie tylko pożegnanie Rakowa z pucharami, ale i funkcjonalny stadion. Ten temat w Częstochowie wciąż wywołuje wielkie emocje. […] Raków sportowo i Raków infrastrukturalnie rozjechał się tak mocno, że coraz trudniej uwierzyć, iż chodzi o ten sam klub. Rozwój sportowy znacznie wyprzedził pozostałe działy i teraz w Częstochowie muszą pilnować, żeby z czasem nie okazało się to kamieniem uwiązanym u szyi i ściągającym w przepaść. Raków ma problemy nie tylko ze stadionem, ale i miejscem do trenowania. Mówiąc krótko: kolejnym krokiem w jego ewolucji powinna być budowa ośrodka. Dziś pierwsza drużyna gnieździ się na jednym boisku, a piłkarze z akademii mają tych boisk dokładnie półtora.
Dariusz Dziekanowski uważa, że polskie kluby są jak warsztaty naprawcze.
Patrząc generalnie na dotychczasowe transfery w całej ekstraklasie w tym oknie transferowym, trudno oprzeć się wrażeniu, że wciąż jesteśmy na etapie, na którym celem są głównie zawodnicy zagraniczni, pozyskiwani z niższych lig czy to Portugalii, czy Hiszpanii. Druga grupa, to ci, którzy godzą się na przenosiny do Polski, bo są w trudnym momencie kariery albo często pod jej koniec i nasi ligowcy rzucają im koło ratunkowe. Popatrzmy choćby na dwa najgłośniejsze nazwiska tego okna: Lukasa Podolskiego i Kamila Grosickiego. Jeden ma dzielić obowiązki gry w Górniku Zabrze z występami w rozrywkowym programie niemieckiej telewizji, „Grosik” z kolei ma za sobą rok bez regularnych występów i wydaje się, że najlepsze lata kariery za sobą. Nasunęło mi się takie skojarzenie: ostatnio w naszym kraju wśród chętnych na zakup markowego samochodu coraz popularniejsze staje się korzystanie z fi rm albo aukcji, które sprowadzają auta z USA. Większość z nich wymaga mniej lub bardziej poważnej naprawy, każdy z nich ma wpisaną w kartę jakąś kolizję, jakiś większy lub mniejszy defekt. Analogia między rynkiem samochodowym i piłkarskim jest uderzająca – kluby zamieniają się w warsztaty naprawcze.
Gazeta Wyborcza
Dwa felietony – jeden o tym, że Lewandowski jest bogaty. Drugi o tym, co będzie, gdy zakończy karierę. Niech będzie ten drugi.
Wedle miary doniosłości właściwie od lat każdy tekst powinienem poświęcać Robertowi Lewandowskiemu, albowiem przyszło nam żyć w czasie nieustannego zwyżkowania formy futbolowego geniusza. Odległy, ale przeczuwalny już moment zakończenia jego kariery będzie dla polskich kibiców początkiem bezdennej żałoby i wielkiej smuty, z czasem przyjdzie rozliczyć sumienie z każdego felietonu, w którym o Lewandowskim się nie wspomniało. Ten człowiek dawno już przeszedł ludzkie pojęcie, teraz już może przejść tylko samego siebie i czyni to tydzień w tydzień, mecz w mecz, trafiając do siatki tak często, że kronikarze nie nadążają z poprawianiem statystyk i uwzględnianiem kolejnych rekordów. Z Lewandowskim w takiej formie żadne siły nie strącą Paulo Sousy ze stołka selekcjonerskiego, zakładam, że z Albanią mecz wygrasam, zaś z Anglią uwzniośli kompanów z kadry, że tak powiem: wnieboweźmie ich, tak by zagrali nad stan i zwyciężyli.
fot. Newspix