Reklama

PRASA. Żewłakow: Legii daję 45 procent szans na awans, a Rakowowi 40″

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2021, 09:59 • 8 min czytania 21 komentarzy

W środowej prasie materiały przed pucharowym czwartkiem, Radosław Kałużny komentujący wydarzenia ligowe i Josip Juranović opowiadający o transferze do Celtiku. 

PRASA. Żewłakow: Legii daję 45 procent szans na awans, a Rakowowi 40″

PRZEGLĄD SPORTOWY

Legii daję 45 procent szans na wyeliminowanie Slavii, a Rakowowi tylko 40, że będą lepsi od Gent – mówi Marcin Żewłakow.

Robert Błoński: Kto ma większe szanse na wyeliminowanie przeciwnika w IV rundzie eliminacyjnej pucharów: Legia Warszawa czeską Slavię Praga w Lidze Europy czy Raków Częstochowa belgijski KAA Gent w Lidze Konferencji Europy?

Marcin Żewłakow (były napastnik reprezentacji Polski, ekspert TVP): Niestety, ale moim zdaniem faworytami są rywale polskich klubów, mimo tego, że Legia gra u siebie. Oba nasze zespoły czekają niezwykle trudne rewanże. Legii daję 45 procent szans na awans, w przypadku Rakowa nawet „podkręcę” licznik – 60 do 40 na korzyść Belgów.

Który wynik pierwszego meczu bardziej pana zaskoczył: remis Legii w Pradze (2:2) czy wygrana Rakowa z Belgami w Bielsku-Białej (1:0)?

Oba wywarły na mnie spore wrażenie i zasługują na duże słowa uznania. Nasze kluby spisały się dzielnie i cieszę się, że w taki sposób zagrały i nawiązały rywalizację z drużynami, o których wiadomo, że są lepsze. Taki styl buduje i niesie kibiców, takiemu futbolowi i takim drużynom chce się kibicować. Można oczywiście gdybać i się czepiać, że Legia nie utrzymała prowadzenia 2:1 przynajmniej do końca pierwszej połowy i pozwoliła Slavii wyrównać w doliczonym czasie, ale z drugiej strony wydarzenia z początkowych 45 minut wpłynęły na to, co działo się po przerwie. Dlatego nie ma co narzekać, bo 2:2 na boisku Slavii z tak dobrze grającym mistrzem Czech to jest pozytywny wynik. Podobało mi się, że obie nasze drużyny – choć były zdominowane przez przeciwników – nie panikowały, tylko umiejętnie się broniły i potrafiły skutecznie wychodzić z opresji. Nie wiem, czy taka formuła wystarczy na rewanże i da awans. Obawiam się jednak, że w czwartek będzie trzeba czegoś więcej niż tylko solidnej defensywy. Po pierwszych meczach miałem ogromną satysfakcję i teraz obu klubom bardzo kibicuję w rewanżach, ale czeka je trudne zadanie.

Reklama

Vadis Odjidja-Ofoe przed rewanżem z Rakowem zapewnia, że nie bierze pod uwagę innego scenariusza niż awans Gentu.

– Jestem pewien, że u siebie odrobimy straty. Zwłaszcza, że liczymy na wsparcie fanów. Może nie będzie pełnego stadionu, ale 15 tysięcy kibiców zjawi się na meczu – mówi nam belgijski piłkarz.

Uważa, że częstochowianie w pierwszym starciu zwyciężyli szczęśliwe. – Przegraliśmy pechowo. Raków miał jedną szansę. My jednak też nie zagraliśmy dobrze z przodu, nie byliśmy we właściwym miejscu. Nie mieliśmy wielu sytuacji, ale kilka tak. Należało je zamienić na gole, ale tego nie zrobiliśmy. Stać nas na więcej. Jestem pewien, że w rewanżu damy radę, nawet jak rywale będą dobrze bronić – dodaje.

– Zdaję sobie sprawę, że tym razem pewnie też postawią głównie na defensywę. Jak chcą tak grać, to ich sprawa. Mają przewagę z pierwszego meczu, ale 1:0 to jednak tyle co nic. Nie biorę pod uwagę innego scenariusza niż nasz awans – przekonuje.

Maciej Makuszewski może trafić do Wisły Płock.

Reklama

Od dłuższego czasu z klubem łączeni są różni zawodnicy. Mówiło się o Konradzie Wrzesińskim (obecnie rezerwy Jagiellonii), Jakubie Koseckim (wolny zawodnik, a w poprzednim sezonie Cracovia) czy kilku zagranicznych nazwiskach. Były to jednak bardziej plotki. Ustaliliśmy, że graczem, którym faktycznie interesuje się Wisła jest Maciej Makuszewski. Nie jest to pierwsze podejście pod sprowadzenie 31-latka. Już wiosną 2020 roku ludzie z Płocka kontaktowali się z pomocnikiem, kiedy ten odchodził z Lecha Poznań, ale wówczas jego wymagania finansowe sprawiły, że nie doszło do zatrudnienia. Wtedy wybrał ofertę Jagiellonii Białystok.

Dlaczego Joao Amaral ostatnie półtora roku spędził w Portugalii? Są dwie wersje. Za to na pewno po powrocie do Poznania pomocnik szybko zaczął błyszczeć.

Tyle że w międzyczasie – w marcu 2019 – trenerem Kolejorza został Dariusz Żuraw i ten moment prawdopodobnie okazał się brzemienny dla przyszłych losów Amarala w Polsce. Portugalczyk spisywał się słabiej, nie zawsze miał miejsce w podstawowym składzie, jesienią 2019 ledwie raz rozegrał całe spotkanie. W grudniu poprosił o wypożyczenie, według pierwszej wersji – z powodów rodzinnych, według drugiej – było mu nie po drodze ze szkoleniowcem. Co zabawniejsze, pomocnik sam był autorem obu.

– Mam kłopoty osobiste związane z moją rodziną. Ponadto moja narzeczona jest w ciąży i w kwietniu będzie rodzić. To dla mnie trudna sytuacja, bo nie potrafię utrzymać koncentracji, skupić się na futbolu, dawać z siebie wszystkiego dla klubu. A tego przecież chcę – tłumaczył w rozmowie z oficjalną stroną internetową Kolejorza.

– Miałem dobry sezon w Lechu, ale pod jego koniec przyszedł trener z rezerw i z jakiegoś powodu nie ufał mi oraz nie lubił mojego stylu gry. Przestałem występować i będąc drugim strzelcem zespołu, nie byłem nawet pierwszym zmiennikiem. Chciałem być szczęśliwy, cieszyć się futbolem, a szkoleniowiec mi to wszystko zabrał. Wtedy poprosiłem o odejście – powiedział w wywiadzie z „A Bola” podczas wypożyczenia do Portugalii.

Radosław Kałużny zachwyca się golem Yawa Yeboaha w Łęcznej.

Widziałeś gola wiślaka Yawa Yeboaha przeciwko Górnikowi Łęczna? Nawinął pół drużyny i zakończył bramką. Akcja sezonu!

Widziałem, widziałem. Chłopaczek ma drybling. Ucieka na lewą nóżkę i potrafi „bujnąć” każdego obrońcę. Ja najbardziej obawiałem się takich grajków. Byłem dosyć wysoki, a jak taki pacjent ruszył, to wiesz, co ja mogłem zrobić… Palcem w trawie pogrzebać, bo już leżałem. Naprawdę, tacy jak Yeboah są bardzo nieprzyjemni. Założę się, że zaraz po tego chłopaka zgłoszą się konkretne kluby, bo ma smykałkę. A ta jego odważna kiwka moim zdaniem jest zasługą trenera Adriana Guli. On zobaczył, że chłopak ma to coś, więc pewnie mu powiedział: „rób, co umiesz, kiwaj, kręć baranów”, a nie, jak większość naszych trenerów: „podaj do tyłu albo pierdyknij w trybuny”. Osobiście wierzę w tego szkoleniowca. Trochę poczytałem, trochę obejrzałem i mam jakąś wiarę, że on może coś fajnego z Wisłą zrobić. No ale nie może być takich cyrków, jak niedawno w Mielcu, że piłkarze sobie spacerowali i sądzili, że ze Stalą wygrają. A tu bęcki! A zawodnicy Wisły powinni wiedzieć, że jeśli nie wygrywasz z „ogórkami”, to nie masz liczyć na coś miłego, powiedzmy na puchary. Kiedyś moja Wisła nie zdobywała mistrza, wygrywając z Legią, a przede wszystkim robiąc punkty na tych na tych słabszych. Pojedziesz na tych teoretycznie ogórków, a z nimi „bum, bum” i wracasz z płaczem.

SPORT

Trwa odliczanie do sobotniego meczu Górnika Zabrze z Piastem Gliwice na Stadionie im. Ernesta Pohla. Wyniku tej konfrontacji nie da się przewidzieć.

Choć drużyna prowadzona przez Jana Urbana w nie najlepszym stylu zaczęła rozgrywki, zdołała się rozkręcić, a wygrane ze Stalą Mielec i Jagiellonią Białystok kibicom 14-krotnego mistrza Polski dały powody do optymizmu. Przede wszystkim wyjazdowa wiktoria (3:1) z silną na początku sezonu „Jagą” jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi meczami. I nie chodzi tylko o pierwszą wygraną na wyjeździe od początku grudnia zeszłego roku, ale przede wszystkim o styl, w jakim została odniesiona. Tak grających zabrzan ich fani chcieliby oglądać
w każdym spotkaniu!

– Górnik zaczął grać wyrafinowaną piłkę. Nie ma już tego co wcześniej, czyli bij a leć. Jest za to sporo rozgrywania i generalnie dobrze to wygląda, ale mam nadzieję, że będzie wyglądało jeszcze lepiej – uśmiecha się Jan Kowalski, jedna z legend zabrzańskiego klubu. W czym upatrywać renesansu formy „górników”? – Myślę, że skład, na który trener ostatnio postawił, naprawdę zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Grali zawodnicy, których oglądaliśmy w poprzednim sezonie. Oni się doskonale rozumieją, co udowodnili w ostatnim meczu – zwraca uwagę 7-krotny mistrz Polski z zabrzańskim klubem i jego 5-krotny trener, co jest klubowym rekordem.

Marcin Jaroszewski powiedział “pas” w Zagłębiu Sosnowiec.

Niemal dokładnie dwa lata temu, 26 sierpnia 2019 roku, Marcin Jaroszewski podał się do dymisji. – Powodem są sprawy osobiste, ale przede wszystkim fakt, że od dłuższego czasu miałem poczucie, że klub pod moim kierunkiem się nie rozwijał. Do dymisji jednak nie doszło, choć – zgodnie z zapowiedzią – Jaroszewski miał sprawować funkcję tylko do końca września 2019. Ostatecznie – po namowach prezydenta Sosnowca – odstąpił od tej decyzji i jak sam przyznał, doszedł do wniosku, że w tych trudnych czasach nie może zostawić klubu. Tym razem od decyzji o rezygnacji nie ma już odwołania.

– Dziękuję wszystkim, z którymi pracowałem za wspólne przeżywanie kiedyś wspaniałych, a potem niestety gorzkich chwil. Tych drugich było w ostatnich dwóch latach więcej. Nie potrafiłem wyprowadzić drużyny z impasu, niekończącego się kryzysu. Pasja stała się obsesją. Nie zauważyłem, kiedy „ze sceny zejść” i robię to pewnie za późno. Swojemu następcy życzę, by dokonał z naszym klubem kolejnego skoku jakościowego i zapełnił nowy budujący się dom Zagłębia. A gdy już awansuje do ekstraklasy, aby uznał to za etap, a nie cel. Do Was, kibice, apeluję, byście teraz się szczególnie zmobilizowali. Zagłębie to my wszyscy, ale przede wszystkim Wy. Przed nami trzy mecze u siebie i tylko 3 punkty straty do 6. miejsca. Mamy naprawdę bardzo dobrych zawodników, świetnego trenera, ale gdzieś się… zagubiliśmy. Pomóżcie drużynie, by koniec sezonu był dla nas wszystkich spełnieniem marzeń – przekazał za pośrednictwem klubowej strony internetowej ustępujący prezes.

SUPER EXPRESS

Josip Juranović o transferze do Celtiku.

„Super Express”: – Od razu byłeś zdecydowany na transfer do Celticu?

Josip Juranović: – Nie, długo zastanawiałem się, czy warto. Były też inne warianty. To nie było tak, że mówię sobie: skoro jest oferta, to idę tam od razu.

– Jak oceniasz ligę szkocką?

– Oglądałem ostatnie cztery mecze Celticu. Doszedłem do wniosku, że to podobna liga do polskiej. Uznałem, że te rozgrywki pasują do mojego stylu, że warto spróbować.

– Przed laty gwiazdą Celticu był Artur Boruc. Co ci powiedział przed wyjazdem do Szkocji?

– Pytałem go o wszystko, co związane jest ze Szkocją. Nie tylko o sprawy związane z futbolem, lecz także o kwestie życiowe. Czy poradzę sobie, jak się tam odnajdę. Słuchałem jego rad i wskazówek. Celtic to wielki klub. Tak jak Legia. To dla mnie dobry wybór i szansa. Ligę szkocką obserwują przedstawiciele klubów z Anglii czy Hiszpanii. Może w przyszłości zrobię kolejny krok w karierze. Po meczu ze Slavią Boruc przytulił mnie. Powiedział, że postawą w Legii zasłużyłem na ten transfer. Życzył mi, abym czuł satysfakcję z tej nowej podróży.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...