Reklama

Roślinka Probierza więdnie. Czy ktoś ją uratuje?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

14 sierpnia 2021, 20:43 • 4 min czytania 54 komentarzy

Nie będziemy po raz kolejny analizować Cracovii Probierza, pisać o obcokrajowcach, pokrętnej wizji i o wszystkich tych sprawach, o których trąbimy od długich miesięcy. Nie ma sensu was zanudzać. Napiszemy tylko, że jesteśmy w ciężkim szoku – no nie uwierzycie, jednak pomysły trenera „Pasów” na początku sezonu się nie bronią. Po czterech kolejkach Cracovia ma tylko punkt. Wywalczony z Górnikiem Łęczna. To żenujący bilans.

Roślinka Probierza więdnie. Czy ktoś ją uratuje?

Szkoleniowiec Cracovii wparował kiedyś na konferencję z doniczką i nasionami. Zrobił kapitalne show – wrzucił nasiona do ziemi i pokazał, że roślina wcale nie rośnie od razu. Chciał przekazać tym samym dziennikarzom, że podobnie jest z budową drużyny – potrzeba czasu. Tylko że… ile jeszcze? To już piąty sezon, gdy Probierz składa pasiaste klocki po swojemu, a efektów nie widać. TAK, WIEMY, PUCHAR POLSKI. Natomiast dziś w meczu z Lechią dostaliśmy kolejny dowód na to, że ta drużyna się zwija. Roślinka usycha. I prawdopodobnie nie wystarczy jej regularne podlewanie, bardziej wymiana ziemi.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Obecny bilans Cracovii sprawia, że musimy zacząć ją postrzegać jako drużynę, która będzie walczyć o utrzymanie. Czy to przystoi? Nie. Nie z tym budżetem, spokojem w klubie, dużymi kompetencjami trenera, który pełni także rolę dyrektora sportowego. To, co na początku sezonu oglądają kibice, to wstyd. Zwykły wstyd.

Taka Lechia była przecież spokojnie do ugryzienia, a skończyło się 3:0. Wynik trochę zamazuje nam obraz meczu – owszem, gdańszczanie byli solidni (zwłaszcza w tyłach), a z przodu po prostu wpadało. Mniej więcej do drugiej bramki, czyli do 84. minuty, oglądaliśmy w miarę wyrównany mecz. Taką standardową, ligową kopaninę. Tak jak trzy pierwsze mecze tej kolejki trzymały poziom, tak musiało nam się trafić w końcu zwykłe paździerzycho.

Reklama

Tylko że Cracovia… znowu nie miała żadnego pomysłu na siebie. Gdy te wrzutki jeszcze się udawały, można było mówić, że styl „Pasów” jest prymitywny, ale skuteczny. A teraz? Stylu nie ma, wyników nie ma, większych perspektyw także.

Po pierwszej połowie Cracovia powinna schodzić zwycięska. To wtedy stworzyła sobie najlepszą okazję w meczu – van Amersfoort poszedł na przebój w pole karne, wyłożył piłkę do Rapy, lecz jego strzał niemalże z linii wybił Conrado. To musiała być bramka. Lechia strzeliła za to z klasycznego gówna – Gajos posłał bombę z rzutu wolnego, piłka odbiła się od muru, rykoszet zmylił Niemczyckiego, który nie zdążył zmienić kierunku. Oglądaliśmy jeszcze kilka niezbyt groźnych strzałów, głównie sprzed pola karnego, ale – posłużymy się eufemizmem – nie ubarwią one meczowego skrótu.

Druga połowa? Lechia po prostu kontrolowała boiskowe wydarzenia i chyba wyszła z założenia, że zechce wytrzymać z tym wynikiem do końca. Cracovia natomiast prawie w ogóle nie zagroziła, chyba że za zagrożenie mamy uznać strzał Rapy w Hankę albo jakieś farfoclowate uderzenie Rivaldinho. Nie było nawet tak zwanych momentów. Żadnych zrywów, dobrych okresów gry, które zwiastowałyby walkę o trzy punkty. Nic. Kompletnie nic.

No więc Lechia skorzystała z okazji i strzeliła sobie dwie bramki.

Mateusz Żukowski kojarzył nam się do tej pory z typem piłkarza, który ma więcej tatuażów niż ciekawych akcji. Ale jego gol to COŚ SPEKTAKULARNEGO. Był rzut rożny dla Cracovii. Żukowski najpierw wygrał walkę w powietrzu, wybił piłkę przed pole karne, a potem wyszedł wysoko i wygrał przebitkę z Kakabadze (co za wejście w ligę Gruzina!), co sprawiło, że biegł od połowy boiska z piłką bez opieki obrońców rywala. Mógł podać do kolegi, ale zaryzykował i uderzył samemu. Wyszło koncertowo – świetny strzał przy słupku. Wszystko w tej akcji udało się idealnie.

W sumie podobnie jak przy trzeciej bramce. Tu także Cracovia przegrała walkę w środku pola, dzięki czemu Pietrzak ekspresowo podał do Zwolińskiego, który także bez zastanowienia się przymierzył z woleja. Całkiem ładna bramka napastnika, który usiadł dziś na ławce po gorszym początku rundy.

Reklama

To więc nie tak, że Lechia rozmontowała Cracovię, bo była taka zajebista. Cracovia po prostu nadstawiała policzki. I sama zapomniała, że też może wyprowadzać ciosy. Widocznie roślinka Probierza wciąż potrzebuje czasu.

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

54 komentarzy

Loading...