Reklama

PRASA. Sousa powoła Bukse, Zalewskiego i Szymańskiego

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

10 sierpnia 2021, 09:11 • 8 min czytania 9 komentarzy

Sousa niedawno rozmawiał także ze swoim rodakiem Tiago Pinto, dyrektorem sportowym Romy, od którego uzyskał zapewnienie, że Zalewski znajdzie się w kadrze Jose Mourinho na zbliżający się sezon Serie A i będzie dostawał szansę gry w I zespole. – Jeśli chodzi o Nicolę, to już w zeszłym roku rozmawiałem z Tiago o tym, jaki mają na niego pomysł. Jeszcze Paulo Fonsece powiedziałem, że może być niespodzianką i dużo wnieść do zespołu już w tym sezonie. Ma charakterystykę i umiejętności, które mogły przysłużyć się Romie – czytamy na łamach “Przeglądu Sportowego”. Co tam dziś w prasie?

PRASA. Sousa powoła Bukse, Zalewskiego i Szymańskiego

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Legia przed szansą na niespodziewany awans. Nadzieja w indywidualnościach, ale i w tym, że Michniewicz w swoim stylu coś wymyśli. Tak jak na Euro U21.

Legia na pewno spróbuje oszukać przeznaczenie i postara się pokonać przeciwnika, z którym – zasadniczo – nie powinna mieć szans. Zespół z Zagrzebia to regularny uczestnik fazy grupowej Champions League, ćwierćfinalista ostatniej Ligi Europy, w której potrafi ł m.in. pokonać w 1/8 finału Tottenham 3:0, a w ćwierćfinale odpadł z późniejszym triumfatorem – Villarrealem. W składzie ma siedmiu uczestników niedawnego EURO, kilka tygodni temu za prawie 20 mln euro sprzedał do Niemiec 19-letniego obrońcę Joško Gvardiola, ale to jedyne poważne osłabienie w porównaniu z poprzednim sezonem. Legia tylko może pomarzyć o takich osiągnięciach, zarówno na boisku, jak i w kwestii transferów. W fazie pucharowej europejskich pucharów grała ostatnio w sezonie 2016/17, potem odpadała m.in. z zespołami z Azerbejdżanu, Mołdawii, Luksemburga i Kazachstanu. Jak równy z równym walczyła jedynie z wyżej notowanymi Rangersami, ale okazała się minimalnie gorsza, o braku awansu do Ligi Europy zadecydowała jedna bramka. Teraz jest już pewna występu w grupie Ligi Konferencji, ale jej aspiracje i marzenia sięgają wyżej. Wyeliminowanie Dinama oznacza nie tylko pewny występ w grupie Ligi Europy (pieniądze są w niej porównywalne z kwotami płaconymi w LKE), ale także pozwala dalej marzyć o kwalifi kacji do Champions League, co wiązałoby się z ogromnym dopływem gotówki – za sam awans UEFA płaci ponad 15 mln euro. Zadanie jest piekielnie trudne, bo Dinamo dalej pozostaje faworytem rywalizacji, ale wykonalne. Tym bardziej że w niedalekiej przeszłości trener Czesław Michniewicz udowadniał, że lubi takie wyzwania i wie, jak pokonać silniejszego. Tak było choćby w listopadzie 2018 roku, kiedy w dwumeczu o awans do finałów mistrzostw Europy jego młodzieżówka wyeliminowała Portugalię z Joao Felixem (pół roku później Atletico Madryt zapłaciło za niego 125 mln euro) oraz Diogo Jotą (dziś Liverpool, kosztował 50 mln euro) w składzie. Potem wygrywała z Włochami oraz Belgią.

Reklama

Powołania na najbliższe mecze reprezentacyjne mają dostać Adam Buksa, Sebastian Szymański oraz Nicola Zalewski.

Sousa niedawno rozmawiał także ze swoim rodakiem Tiago Pinto, dyrektorem sportowym Romy, od którego uzyskał zapewnienie, że Zalewski znajdzie się w kadrze Jose Mourinho na zbliżający się sezon Serie A i będzie dostawał szansę gry w I zespole. – Jeśli chodzi o Nicolę, to już w zeszłym roku rozmawiałem z Tiago o tym, jaki mają na niego pomysł. Jeszcze Paulo Fonsece powiedziałem, że może być niespodzianką i dużo wnieść do zespołu już w tym sezonie. Ma charakterystykę i umiejętności, które mogły przysłużyć się Romie. Z Jose Mourinho był na przygotowaniach przed sezonem, mógł się zaprezentować na dwóch pozycjach, moim zdaniem bardzo dobrze sobie radził, prawdopodobnie będzie w zespole na sezon, a przy takim tempie rozwoju na pewno przyda się reprezentacji i pewnie przekonamy się o tym już na najbliższym zgrupowaniu – stwierdził selekcjoner.

Rozmowa z Marcinem Rosłoniem. O tym, dlaczego tak zasiedział się w Legii. Trochę anegdot z szatni. Ale i o przejściu z boiska do studia komentatorskiego.

Gdyby miał pan nagrać reportaż telewizyjny z mistrzostwa Legii w 2006 roku?

Pewnie od odprawy trenera Wdowczyka w przerwie jednego z meczów. Nie pamiętam teraz, którego. Graliśmy u siebie, po pierwszej połowie było 0:0, więc szło nam nieszczególnie. Idąc do szatni, byliśmy przekonani, że czeka nas ostra reprymenda. Usiedliśmy na swoich miejscach i czekaliśmy, aż trener zacznie się na nas wydzierać. Tymczasem Wdowczyk powiedział tylko: „Chłopaki. Jesteście lepsi. Wygracie to. Spokojnie”. Zadziałało dwa razy mocniej niż każdy krzyk. W takim momencie, kiedy nie idzie, potrzebujesz usłyszeć coś innego, niż się spodziewasz. Właśnie od tej sceny zacząłbym fi lm, boona pokazuje, jak buduje się zespół. A tamten mecz oczywiście wygraliśmy.

Reklama

Czemu tak długo godził się pan ze swoim losem, zamiast szukać klubu w Polsce, gdzie będzie mógł liczyć na grę?

Byłem warszawiakiem. Uczyłem się w liceum im. Batorego, później trafiłem na wydział dziennikarski Uniwersytetu Warszawskiego, więc zależało mi, żeby być w stolicy. To raz. Dwa: dzisiaj nawet 15-latkowie mają swoich menedżerów. Ja nie miałem żadnego. Poza tym wpadłem w rytm: trening, dom, studia. Miałem pracę, bo za grę dostawałem normalnie pensję. I cały czas trenowałem, licząc, że dostanę szansę w pierwszej drużynie. Całkowicie byłem oddany treningom, przykładałem się do nich całym sercem, nie odpuszczałem. Zresztą ja nigdy nie byłem kibicem jakiejś drużyny, nie zbierałem koszulek, gadżetów, autografów. Dla mnie najważniejsza była gra. Dlatego występów w trzeciej lidze nie traktowałem jako zsyłki. Po prostu robiłem wszystko, by grać jak najlepiej. I tak byłoby nawet wtedy, gdybym występował w A-klasie. Każdy kto grał ze mną lub przeciwko mnie od ekstraklasy po ligę mediów, na pewno nie zarzuci mi braku zaangażowania

“SPORT”

Vamara Sanogo ma wrócić do Ekstraklasy. Konkretnie – do Górnika Zabrze. Ale musi przejść pomyślnie testy medyczne.

Na naszych boiskach spisywał się przede wszystkim bardzo dobrze w barwach Zagłębia. Francuz iworskiego pochodzenia po raz pierwszy w Sosnowcu zameldował się jesienią 2016 roku. W 15 meczach zdobył 5 bramek, a po zakończeniu rundy został piłkarzem Legii Warszawa. W stołecznym klubie wiosną 2017 roku nie dane było mu jednak zagrać, gdyż doznał kontuzji. Na początku sezonu 2017/18 zadebiutował w barwach Legii w meczu o Superpuchar Polski, potem zagrał jeszcze w dwóch meczach rezerw i został wypożyczony do Zagłębia. Pięcioma bramkami przyczynił się do awansu sosnowiczan do ekstraklasy, choć w tamtych rozgrywkach nie był już tak skuteczny, jak podczas pierwszej przygody z Zagłębiem. Po awansie pozostał w klubie z Sosnowca i był to dobry sezon w jego wykonaniu. W 29 meczach zdobył 11 bramek. Był najskuteczniejszym graczem beniaminka, a przy okazji wiosną 2019 roku pobił należący przez 13 lat do Hadisa Zubanovicia rekord największej liczby goli w wykonaniu obcokrajowca w barwach Zagłębia. Bośniak przygodę z klubem z Sosnowca zakończył na 18 trafieniach. Sanogo ma ich na koncie. Zimą – po tym, jak jego kontrakt z mistrzem Polski został rozwiązany – mówiło się nawet, że ponownie trafi do Zagłębia

Artur Boruc na konferencji przed meczem z Dinamem przyznaje, że mimo takiego doświadczenia wciąż odczuwa tremę przed meczami.

Jest pan najbardziej doświadczonym zawodnikiem w zespole mistrza Polski. Czy pańska rutyna może pomóc w starciu z chorwackim rywalem?

O tym, czy moje doświadczenie pomoże Legii w walce o IV rundę eliminacji Ligi Mistrzów, przekonamy się na boisku. Mimo że gram w piłkę już bardzo długo, to tremę odczuwam przed każdym spotkaniem. Staram się jednak nie dawać tego po sobie poznać. Ale, z drugiej strony, kiedy presja jest, to wiem, że to, co robię, cały czas ma sens.

Czy to, że zespół Legii nie rozegrał w miniony weekend meczu ligowego będzie miało znaczenie podczas dzisiejszej konfrontacji?

Prawdę mówiąc… nie wiem. Nie mam pojęcia czy dzięki temu zaprezentujmy się lepiej, czy też gorzej. Odpoczynek na pewno nam się przydał. Dzięki temu mieliśmy więcej czasu, by przeanalizować pewne ruchy taktyczne. Więcej jednak w tej sprawie ma z całą pewnością do powiedzenia trener.

Tajemnicze problemy Vladana Kovacevicia, który był w tak znakomitej formie na początku sezonu. Ale wygląda na to, że Raków ma młode i też dobre zastępstwo dla Bośniaka.

Na słowa uznania po niedzielnym spotkaniu zasługuje 17-letni bramkarz, Kacper Trelowski. Wychowanek Ajaksu Częstochowa, który przy Limanowskiego gra już od siedmiu lat, po raz pierwszy wystąpił w meczu ekstraklasy. Choć musiał skapitulować po uderzeniu Yawy Yeboaha, to kilkukrotnie ratował zespół i całkiem dobrze zastąpił Vladana Kovacevicia. – Gratuluję naszemu bramkarzowi świetnego debiutu. Wejść do bramki na Wiśle, przy tak żywiołowej publiczności, to niełatwe dla młodego chłopaka. Wiedziałem, że sobie poradzi, ale nie spodziewałem się, że aż tak dobrze. Wybronił w pierwszej połowie świetną sytuację, w drugiej zatrzymał strzał Jana Klimenta – chwalił swojego zawodnika Papszun. Jak się okazuje, trener Rakowa dał odpocząć swojemu podstawowemu bramkarzowi nie tylko z powodu dużej liczby występów. – Absencja Vladana Kovacevicia nie była spowodowana tylko chęcią dania mu odpoczynku. Mamy pewne problemy, ale nie chciałbym o tym mówić – kontynuował Papszun. Wypowiedź trenera wlała niepokój w serca kibiców, bo zawarta jest w niej sugestia, że jeden z głównych architektów zdobycia Superpucharu Polski i awansu w Lidze Konferencji po dwumeczu Suduvą Mariampol może mieć kłopoty zdrowotne. W takim przypadku jego występ w czwartek może nie być pewny.

“SUPER EXPRESS”

Legia gotowa na wojnę, ale Dinamo też przyjeżdża uzbrojone po zęby. Byli piłkarze Legii przestrzegają – goście zagrają ofensywnie, będą chcieli prowadzić grę.

Byli legioniści wierzą w awans, ale przestrzegają: Dinamo w Warszawie zagra równie ofensywnie, jak w pierwszym meczu w Zagrzebiu. – Oni nie będą na nic czekać. Byli faworytem i dalej tym faworytem są. Legia pokazała, że może sobie poradzić, i jest gotowa na walkę. Szanse są teraz równe. Czasami bycie faworytem w takich meczach nie pomaga. Legia zagra przy swoich kibicach, którzy będą ich nieśli. Liczę na niespodziankę. Jakość jest po stronie Dinama, ale Legia ma szanse – mówi Maciej Murawski, były pomocnik warszawskiego zespołu. – Legioniści nie mogą sobie pozwolić na otwartą grę. Dinamo jest faworytem, ale jest do pokonania. Chorwaci będą grać ofensywnie, ale nie na „hurra”. Nie rzucą się na legionistów. Sytuacja się wyrównała – uważa Jerzy Podbrożny, który grał w Lidze Mistrzów w barwach Legii w sezonie 1995/1996.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...