Reklama

Mamrot: Nie miałem poczucia, że wracam za szybko

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2021, 08:38 • 8 min czytania 4 komentarze

We wtorkowej prasie szału nie ma. Na pierwszy plan wysuwa się rozmowa z Ireneuszem Mamrotem, ale ona też niczego nam nie urywa. 

Mamrot: Nie miałem poczucia, że wracam za szybko

PRZEGLĄD SPORTOWY

Kamil Kosowski jest pozytywnie zaskoczony formą naszych pucharowiczów.

Pierwsze zaskoczenia przyszły już na otwarciu nowego sezonu. Za nami prawie cała pierwsza kolejka i jestem zdziwiony formą, którą prezentują nasi pucharowicze. Dotychczas nikt z grona Legia, Raków, Pogoń, Śląsk nie przegrał meczu w rozgrywkach eliminacji Ligi Mistrzów i Ligi Konferencji Europy. A to w ostatnich latach ewenement, bo oddawaliśmy awanse do kolejnych rund zespołom biedniejszym z dużo słabszych lig. Teraz jestem zbudowany formą naszych reprezentantów w pucharach. Nie tylko w meczach eliminacyjnych, ale także ligowych, bo 3 z 4 tych drużyn wygrały swoje mecze, a i Śląsk nieźle się zaprezentował w zremisowanym spotkaniu z Wartą Poznań. Widać, że podejście polskich klubów się zmieniło. Władze widzą w europejskich pucharach szansę na zapełnienie klubowej kasy plikami banknotów od UEFA.

Swój mecz w 1. kolejce wygrała Legia Warszawa, a raczej jej rezerwy. Trener Czesław Michniewicz został przez sytuację zmuszony do wystawienia młodych zawodników, a ci go nie zawiedli. W bramce widzieliśmy Kacpra Tobiasza, dla którego był to absolutny debiut w pierwszym zespole. Szanse dostali tez Kacper Skibicki, Jakub Kisiel czy Maciej Rosołek. Dobrze się na to patrzyło. Wisła Płock miała swoje szanse, ale nie dała rady strzelić gola. Jeśli drugi garnitur Legii nie traci gola z pierwszą drużyną Nafciarzy, to oznaka, że Legia jest mocna i ma szeroką kadrę. A to warunek konieczny do rywalizacji w europejskich pucharach. Teraz przed mistrzami Polski rewanżowe spotkanie z Florą Tallinn, która w pierwszym meczu się postawiła. Zawodnicy z Estonii pokazali się z dobrej strony szczególnie pod względem fizycznym. Byli wybiegani i przygotowani do gry w trudnych warunkach, jakie obecnie mamy w Polsce. Oczywiście Legia powinna wyeliminować Florę, ale nikt nie obiecywał, że po drodze nie wystąpi kilka problemów.

Reklama

Jeśli Legia obroni nikłą przewagę sprzed tygodnia i wyeliminuje Florę Tallin w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów ma zagwarantowany udział przynajmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji.

– Celem nadrzędnym jest dwumecz z Florą, który chcemy wygrać za wszelką cenę. Jesteśmy w połowie drogi, gdyby rewanż w Tallinnie był w środę, z Wisłą zagralibyśmy w innym składzie. Inaczej się nie dało. Konsultowaliśmy wszystko z profesorem Zbigniewem Jastrzębskim, który odpowiada za przygotowanie fizyczne zespołu. Uznaliśmy, że musimy postąpić w ten sposób, aby dać drużynie jak najwięcej dynamiki we wtorkowy wieczór, bo on będzie bardzo ważny dla przyszłości całego klubu – tłumaczył trener Michniewicz.

Przejście Flory oznacza grę w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, w której już w następnym tygodniu zmierzy się z Dinamem Zagrzeb albo Omonią Nikozja (pierwsze spotkanie Chorwaci wygrali 2:0). Jeśli odpadnie, wystąpi w IV rundzie eliminacji Ligi Europy, a gdyby i tam przegrała, jesienią wystąpi w fazie grupowej Ligi Konferencji, w której nagrody pieniężne są porównywalne z tym, ile UEFA płaci w Lidze Europy.

Gdyby jednak Legia przegrała różnicą dwóch bramek i odpadła z Florą, czekałaby ją III runda eliminacji LK i przegrany z pary Dinamo/Omonia.

Reklama

Rozmowa z trenerem Jagiellonii, Ireneuszem Mamrotem.

Otrzymując ofertę, nie miał pan myśli, że może za szybko wraca?

Nie, bo obie strony wiedziały, jak współpraca wyglądała. Ci, którzy mają coś negatywnego do przekazania, będą szukać tego, co było gorsze. I oczywiście były trudne momenty, trudno, żeby przez 2,5 roku takie się nie pojawiły. Kiedy odchodziłem, uważałem, że było to dobre rozwiązanie dla obu stron. Teraz sytuacja jest inna. Nie było też tak, że zadzwoniły do mnie osoby z Jagiellonii i od razu ustaliliśmy warunki powrotu. Rozmawialiśmy i zauważono, że nabrałem doświadczenia w innych klubach. Dzięki temu jestem bogatszy o różne przeżycia.

Pana i Jagiellonię można porównać do związku dwojga ludzi. Dopiero po rozstaniu okazało się, że nie było wcale tak źle.

Można tak powiedzieć, ale nie jestem pierwszym, który wraca do klubu. Żeby daleko nie szukać, do Jagiellonii wracał swego czasu Michał Probierz, Maciej Skorża był już w Lechu, są też zagraniczne przykłady. Najwyraźniej ocena mojej osoby musiała być pozytywna. Gdyby było inaczej, nikt by drugi raz po mnie nie sięgnął.

Ma pan sobie coś do udowodnienia?

Nie. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem sytuację, jeśli chodzi o Arkę Gdynia. Chodzi mi o dziennikarzy, którzy piszą, że tam nie było wyników, czego kompletnie nie rozumiem i z czym się nie zgadzam. Uważam, że biorąc pod uwagę liczbę zmian, do których doszło w klubie, wynik był dobry. Miałem plan na rozwój drużyny i jestem przekonany, że po kilku zmianach klub szedłby w górę. Nie chciałbym za bardzo do tego wracać, bo to właściciele decydują, jak funkcjonuje klub i zespół. Rozstaliśmy się, bo mieliśmy inny plan na zespół.

Davidowi Beckhamowi w Ameryce wychodziło wszystko. Do czasu, aż postanowił zbudować własny klub.

Miał być prawdziwy amerykański sen, a jest koszmar, z którego David Beckham nie może się wybudzić. Angielska legenda chciała stworzyć w Miami futbolową potęgę, zapowiadała, że sprowadzi do klubu Leo Messiego lub Cristiano Ronaldo, ale jak na razie musi zająć się znacznie bardziej przyziemnymi sprawami. Jego Inter Miami to najgorszy zespół amerykańskiej Major League Soccer.

– Inter dołączył do ligi z wielkimi fanfarami. Chyba tylko przyłączenie do ligi drugiego klubu z Los Angeles, LAFC, można było porównać z gorączką, jaka zapanowała, kiedy ogłoszono, że Beckham zgłasza do rozgrywek swój klub – mówi Tomasz Moczerniuk, polski dziennikarz mieszkający w USA, autor bloga papatomski.com i współtwórca kanału „Trzecia Połowa” na YouTube. Były marzenia o podbijaniu ligi, a są kiepskie wyniki, cała lista wizerunkowych wpadek i jeden wielki wstyd. Zarządzane przez Becksa Inter Miami zalega na dnie tabeli Konferencji Wschodniej MLS z dziewięcioma punktami, spośród wszystkich 27 uczestników ligi nie ma ekipy z mniejszym dorobkiem. W ubiegłym tygodniu Inter przegrał 0:5 z England Revolution, a kibice pożegnali swoich piłkarzy gwiazdami. Do takiej atmosfery wokół siebie w Ameryce Beckham, który zainwestował w Inter już 40 mln dolarów własnych pieniędzy, z pewnością nie jest przyzwyczajony

SPORT

Poligowy komentarz Bogdana Nathera.

Szymon Lewkot nie chce przyjąć do wiadomości, że to on jest niefortunnym zdobywcą gola dla rywali. „Sądzę, że to nie była bramka samobójcza w moim wykonaniu – powiedział zaraz po zakończeniu meczu. – Strzał był mocny, starałem się jeszcze ratować sytuację. Szczerze mówiąc nie widziałem nawet tej piłki, wystawiłem kolano, odbiła się ode mnie i wpadła. Nie jestem szczęśliwy, że tak się to potoczyło, ale starałem się zrobić co mogłem, by zapobiec utracie bramki”.

Młody człowieku, głowa do góry. Bramka samobójcza to nie przestępstwo, za które staje się przed plutonem egzekucyjnym.

Jan Urban był bardzo zły po porażce Górnika Zabrze w Szczecinie.

To pierwsza przegrana Górnika na inaugurację ekstraklasy od 2010 roku! Wtedy drużyna prowadzona przez Adama Nawałkę w swoim pierwszym meczu po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej przegrała przy Roosevelta z Polonią Warszawa 0:2. Sebastiana Nowaka pokonywali wtedy Artur Sobiech oraz Adrian Mierzejewski. Potem w ekstraklasie przez kolejne lata były albo zwycięstwa, albo remisy. Tak było, kiedy zespół prowadził trener Marcin Brosz. W tym czasie zabrzanie w pierwszym meczu nowego sezonu przegrali raz, tyle że nie było to w elicie, ale na jej zapleczu. 5 lat temu, po spadku do I ligi, „górnicy” polegli z Miedzią w Legnicy 0:1. Potem jednak i tak udało się awansować, a w kolejnym sezonie w premierowym meczu pokonać u siebie, po świetnej grze Legię Warszawa 3:1 (dwa gole Igora Angulo).

W niedzielę w Szczecinie, w starcu z silną i dobrze grającą Pogonią, drużyna prowadzona przez Jana Urbana nie miała wiele do powiedzenia, nie zagrażając zbytnio rywalowi. – To był mecz, po którym można być wkurzonym, dlatego bo wiem, że stać nas na lepszą grę, choćby taką, jaką pokazaliśmy w meczu sparingowym z Omonią Nikozja. Pogoń jako zespół ze ścisłej czołówki pokazała nam w którym miejscu się znajdujemy. Nie chcemy tak grać, jak było to w Szczecinie. Mamy niezłych technicznie zawodników, ale na pewno do poprawy jest gra po stracie piłki. Jeżeli tego nie będzie, to nie będzie dobrze – komentuje szkoleniowiec Górnika.

Zagłębie Sosnowiec nie będzie sprzedawało karnetów na nowy sezon.

Wczoraj rozpoczęła się sprzedaż biletów na mecze Zagłębia w rundzie jesiennej sezonu 2021/22. – Nie przewidujemy dystrybucji karnetów ze względu na zagrożenie pandemiczne i możliwość ograniczenia przez władze PZPN obecności kibiców na trybunach – przekazał Jerzy Mucha, rzecznik prasowy sosnowieckiego klubu. Sprzedaż wejściówek na mecze Zagłębia prowadzona będzie w formie elektronicznej, jak również stacjonarnie, co wcześniej było niemożliwe ze względu na obostrzenia pandemiczne. Bilety będzie można kupować stacjonarnie w Fanstorze Zagłębia Sosnowiec (ulica 3 Maja 11) lub za pośrednictwem platformy internetowej na stronie www.bilety.zaglebie.eu.

SUPER EXPRESS

Tomas Pekhart za pośrednictwem „Super Expressu” dostał biografię od byłego króla strzelców Premier League.

Najlepszy strzelec Legii Tomas Pekhart (32 l.) otrzymał wyjątkowy prezent od byłego króla strzelców Premier League – Dimitara Berbatowa (40 l.). Legenda bułgarskiego futbolu za pośrednictwem „Super Expressu” przekazała Czechowi swoją biografię. Czy w ten sposób natchnie asa Legii w rewanżu z Florą Tallin w II rundzie el. Ligi Mistrzów? Na początku kariery Pekhart był piłkarzem Tottenhamu, gdzie błyszczał Berbatow. Bułgar wysłał czeskiemu piłkarzowi biografię „Moja droga”, którą przekazaliśmy gwieździe Legii przed pierwszym meczem z Florą (2:1). – Jestem zaskoczony tym, że „Berba” mnie pamięta. To miły gest z jego strony, a dla mnie niespodzianka – powiedział zachwycony Pekhart.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Korona spłaciła zadłużenie wobec piłkarzy. Jest już na czysto ze wszystkimi

Szymon Piórek
0
Korona spłaciła zadłużenie wobec piłkarzy. Jest już na czysto ze wszystkimi

Komentarze

4 komentarze

Loading...