Reklama

PRASA. Najpierw Podolski, następnie czwarta trybuna w Zabrzu?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

10 lipca 2021, 09:25 • 10 min czytania 2 komentarze

Nie ma Zabrza bez Górnika. Nie ma też Górnika bez Zabrza. Teraz, podpisując kontrakt z tej klasy zawodnikiem co Łukasz Podolski, piszemy nową historię. Co do czwartej trybuny, to konsekwentnie przygotowujemy się do dalszych kroków. Pracujemy nad dostosowaniem projektu do nowej rzeczywistości, bo parę lat już minęło, a w budownictwie wiele się zmienia. Architekci pracują, budowlańcy też się przyglądają. Jestem przekonana, że niedługo będziemy się mogli spotkać na konferencji poświęconej budowie czwartej trybuny – mówi na łamach “Sportu” prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Najpierw Podolski, następnie czwarta trybuna w Zabrzu?

“SPORT”

Anglicy i Włosi lubi triumfować na wielkich imprezach u siebie. Historia pokazuje, że to Lwy Albionu można postrzegać jako faworyta przed finałem.

Anglicy w finale wielkiego turnieju zagrają dopiero po raz drugi i znów na Wembley. W 1966 roku w finale mistrzostw świata pokonali po dogrywce NRF 4:2. Nie obeszło się wtedy bez kontrowersji i sędziowskiej pomocy. Teraz Włosi też bardziej od rywali obawiają się gospodarskiego sędziowania, jakie w półfinale z Danią pokazał Holender Danny Makkelie, dyktując w dogrywce rzut karny „z kapelusza”. Finał poprowadzi jego rodak Bjoern Kuipers i Włochom to nazwisko niezbyt dobrze się kojarzy. Sędziował 4 mecze „azzurrich”, wygrali jedno z… Anglią w 2014 roku na mundialu. Grali wtedy Verratti, Sirigu, Chiellini i De Rossi (obecnie asystent Roberto Manciniego), a na ławce byli Insigne, Immobile i Bonucci. Poza tym zremisowali i dwukrotnie przegrali. Dla Anglii to jedyna porażka w meczach prowadzonych przez Kuipersa. Poza tym wygrała ze Szwecją i w tym roku z Polską. Anglia może zostać 11. reprezentacją na liście mistrzów Europy. Trzecią w kolejności były Włochy w 1968 roku. Potem jeszcze dwukrotnie grały w finale, ale w 2000 roku lepsza okazała się Francja, a w 2012 Hiszpania. Dla Italii atut swojego boiska też był w przeszłości ważny, bo pierwsze mistrzostwo świata w 1934 i pierwsze mistrzostwo Europy w 1968 zdobyła w Rzymie. Przed 53 laty grały w turnieju tylko 4 reprezentacje – obaj tegoroczni finaliści oraz ZSRR i Jugosławia. Do pojedynku Anglików z Włochami wtedy nie doszło. Włosi zmierzyli się w Neapolu z ZSRR i po bezbramkowym wyniku o ich awansie zdecydował… rzut monetą.

Jak nie teraz, to nigdy. Messi zapoluje na triumf w Copa America, ale rywal w finale jest z najwyższej półki – to Brazylia ze starym kumplem Messiego z Barcelony.

Reklama

Choć droga Lionela Messiego z reprezentacją Argentyny jest kręta i wyboista, sam zawodnik dwukrotnie rezygnował z gry w narodowych barwach, a następnie do zespołu wracał, to teraz wszystko wskazuje na to, że kończący się turniej Copa America jest dla niego ostatnim w karierze. Kolejny odbędzie się w 2024 roku w Ekwadorze. Messi będzie miał już 37 lat i kto wie, czy w ogóle będzie jeszcze w barwach „Albicelestes” występował. W nocy z soboty na niedzielę największa gwiazda współczesnego futbolu rozegra 34. mecz w tych zmaganiach i wyrówna rekord należąc do chilijskiego bramkarza Sergio Livingstone’a. To jego szósty turniej Copa America w karierze. Nigdy go nie wygrał. Trzy razy – w 2007, 2015 i 2016 roku – Argentyna poległa w finale. Dwa lata temu zajęła 3. miejsce, a w 2011 roku odpadła w ćwierćfinale. Dlatego wciąż jedynym triumfem Messiego w turnieju piłkarskim z drużyną narodową jest… złoty medal olimpijski wywalczony w 2008 roku w Pekinie, choć warto wspomnieć jeszcze o złotym medalu MŚ do lat 20 z 2005 roku. A największym sukcesem – wicemistrzostwo świata z 2014 roku.

Najpierw Podolski, następnie czwarta trybuna? Prezydent Zabrza zapowiada prace nad dopełnieniem stadionu Górnika.

Pytany podczas wczorajszego spotkania z dziennikarzami Lukas Podolski, który od czwartku oficjalnie jest już piłkarzem górniczego klubu, czy zaprosi na stadion któregoś z kolegów z reprezentacji Niemiec odpowiedział, że pewnie tak, ale będzie to w momencie, kiedy obiekt będzie już ukończony. O wszystko – korzystając z okazji – zapytaliśmy prezydent miasta Małgorzatę Mańkę-Szulik. Miasto jest przecież głównym udziałowcem Górnika. – Nie ma Zabrza bez Górnika. Nie ma też Górnika bez Zabrza. Teraz, podpisując kontrakt z tej klasy zawodnikiem co Łukasz Podolski, piszemy nową historię. Co do czwartej trybuny, to konsekwentnie przygotowujemy się do dalszych kroków. Pracujemy nad dostosowaniem projektu do nowej rzeczywistości, bo parę lat już minęło, a w budownictwie wiele się zmienia. Architekci pracują, budowlańcy też się przyglądają. Jestem przekonana, że niedługo będziemy się mogli spotkać na konferencji poświęconej budowie czwartej trybuny – odpowiedziała nam prezydent Zabrza.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Sylwetka cichego bohatera Anglików, czyli Kalvina Phillipsa. Chłopak ma trudny życiorys, a ojca widywał rzadko – bo ciągle trafiał do więzienia.

Reklama

Phillips urodził się w Leeds. Tu się też wychował, kibicował Pawiom, a teraz dla nich gra. Tutaj również przeżywał trudne dzieciństwo z trójką rodzeństwa w małym mieszkaniu, w którym mama nie miała gdzie spać, więc nocowała na kanapie. Ojca nie było. A właściwie był, potem znowu trafi ał za kratki, następnie wychodził i tak w kółko. Bijatyki, narkotyki, kradzieże – wiele rzeczy zajmowało jego czas, ale rodzina niespecjalnie. Jedną córkę ma z wcześniejszego związku, urodziła się, kiedy Phillips senior miał… 13 lat. Obecnie jest etap, kiedy siedzi w więzieniu. Pomocnik Leeds mija ten budynek codziennie w drodze do ośrodka treningowego. – Byłem u niego kilka razy, ale raczej unikam wizyt. Rozmawiamy telefonicznie raz na kilka tygodni. Zainteresowałem się ostatnio jego dzieciństwem. Nie miał dobrych wzorców, ojca praktycznie nie znał. Z moją mamą do pewnego momentu dogadywali się całkiem nieźle, ale potem trafi ał co chwila do więzienia, wychodził i robił to samo – zwierzał się piłkarz w rozmowie z „The Times”.

Rozmowa z Łukaszem Milikiem, dyrektorem akademii Górnika Zabrze. W całości właściwie o Podolskimkulisy rozmów, tło negocjacyjne, aspekty pozasportowego tego transfery.

Wiadomo było, że to będzie głośny transfer, ale zaskoczyła pana skala reakcji nie tylko w Polsce? Ten ruch został zauważony też na innych kontynentach.

Żaden klub w Polsce nie przeprowadził wcześniej takiego transferu. Przylot Lukasa transmitowały trzy największe telewizje w kraju, o jego przyjściu pisały media na całym świecie. Swoje pograł, swoje zrobił, a teraz pomoże nie tylko nam, bo w Polsce wszyscy musimy gonić Europę. Wystarczy spojrzeć w rankingi, gdzie znalazła się nasza ligowa piłka. Jako środowisko mamy przed sobą dużo, dużo pracy. Lukas przyciągnie kibiców nie tylko na stadion Górnika, ale i inne, gdzie zagramy. Ludzie chętnie przyjdą zobaczyć, jak sobie radzi. Presję będzie miał dużą, każdy oczekuje wyników.

Trudno, żeby było inaczej.

Zawsze jest niewiadoma, jak to będzie wyglądać. Wierzę, że dobrze, a na koniec sezonu uśmiechniemy się i zrobimy następny krok jako klub. Wiadomo, że mamy swoje problemy, ale teraz one są najmniej ważne. Najważniejsze to wykorzystać potencjał Lukasa.

Kiedy pan uwierzył, że zaraz zaskoczycie Polskę?

Od zimy wyczuwałem w rozmowach z Lukasem, że jest coraz bliżej. Pół roku później kończył się jego kontrakt z Antalyasporem. Styczeń, luty i marzec to czas wstępnych rozmów.

Kiedy przyspieszyło?

Poważne rozmowy zaczęły się od kwietnia. Negocjacje nie trwały kilka dni, tylko dłużej. Po sezonie Lukas wyjechał na wakacje, dał sobie czas. Miał oferty z innych kierunków i chciał zdecydować w spokoju, a nie jak w gorącej wodzie kąpany: przyklepmy transfer w trzy minuty. Dwa–trzy tygodnie temu już wiedziałem, że się uda. Były jeszcze jakieś wątpliwości w negocjacjach, ale jak klubowi i zawodnikowi zależy, to dogadają się zawsze. To przemyślany ruch każdej ze stron. Ale też każda musiała coś od siebie dać, żeby się porozumieć.

Rozmowa z Piotrem Stokowcem. Jak to się stało, że Lechia straciła Filę, Udovicicia i Saiefa? O co grać będzie jego zespół w następnym sezonie? Jak wygląda Szczepański po transferze do Lechii?

Skoro wywołał pan nazwisko Žarko Udovičicia, to spytam, czy Lechia przedstawiła mu nową ofertę?

Sam fakt, że wiosną grał u nas dość regularnie, świadczy, że myśleliśmy o tym, żeby go zostawić. Zdaję sobie jednak sprawę, że w klubie nie decydują jedynie kwestie sportowe. Ważne, żeby zachować odpowiedzialność finansową. Žarko jest już w takim wieku, a nie w innym, dodatkowo należał do zawodników wysokokontraktowych i najprościej mówiąc, nie spinało się to wszystko. Nie dziwię się Rakowowi, że po niego sięgnął, bo jest gotowym zawodnikiem. Tak było też w momencie, gdy trafił do nas, także przygotowywaliśmy się do gry w pucharach. Biorąc jednak pod uwagę bilans dwóch lat oraz jego metrykę, zdecydowaliśmy się, że umowa nie zostanie przedłużona. Po cichu liczyłem na to, że ostatecznie u nas zostanie, ale nie uciekam od odpowiedzialności, bo to była nasza wspólna decyzja i także w niej uczestniczyłem. Myślę, że zachowaliśmy się wobec Žarko fair, bo dzięki temu, że na niego stawialiśmy, trafił do czołowej drużyny ekstraklasy, a nie na przykład do I ligi.

Poprzedni sezon nie był taki, jakiego oczekiwano. Pan także powiedział, że nie godzi się na siódme miejsce, że jest w panu dużo sportowej złości i chęci pokazania, że Lechię stać na więcej. Po zawodnikach widzi pan podobne nastawienie?

Zdecydowanie tak. Prowadzimy zajęcia mentalne, na jednych z nich rozmawialiśmy o celach sportowych. Chcemy grać o coś, cele się nie zmieniają, choć nie chciałbym jeszcze o nich głośno mówić. Widzę po zawodnikach sportową złość, wszyscy czujemy, że w końcówce poprzedniego sezonu coś nam uciekło. To jest jednak już za nami, chciałbym przekuć to w coś dobrego na przyszłość. Widzę po pracy zawodników, że bardzo chcą osiągnąć więcej. Zresztą sparingi również pokazują, że nie są to puste słowa.

Kolejna rozmowa z władzami Widzewa o tym, że teraz już naprawdę Widzewie będzie inaczej. Tym razem na pytania odpowiadają Mateusz Dróżdż i Łukasz Stupka, prezes oraz wiceprezes klubu. Czy tym razem faktycznie będzie inaczej?

Jeśli już jesteśmy przy budowie – ile jeszcze transferów zrobi Widzew?

STUPKA: Minimum cztery, pięć. Tyle jest zaplanowane, na tyle pozwala nam budżet. Z budżetem aż tak źle?

STUPKA: Odpowiem tak: zdaję sobie sprawę, że wszyscy, łącznie ze mną, chcieliby już mieć dograne dziesięć transferów i gotową kadrę. Ale to niemożliwe. Musimy trzymać się finansów. Nie chcemy zbudować zespołu, który sprawi, że nagle klubowa kasa będzie pusta. Przecież nie tak dawno doszło do przejęcia klubu i dokapitalizowania Widzewa i pewnie gdyby nie to, żadnych transferów by nie było. Dlatego apeluję o cierpliwość, bo naprawdę musimy być głęboko przekonani, że wydajemy pieniądze w dobry sposób. Jeśli nie będziemy działać z głową, może dojść do katastrofy, a na nią nie możemy sobie pozwolić.

Od Widzewa piłkarze chcą więcej pieniędzy niż od innych? 

STUPKA: Nie lubię się tłumaczyć i szukać łatwych usprawiedliwień, ale zdarzają się takie negocjacje, gdy ktoś mówi: „Skoro z kontraktów zeszli Robak, Możdżeń i Kosakiewicz, stać was, żeby płacić 30–40 tysięcy”. Nie, nie stać nas. I bardzo się cieszę, że zawodnicy, którzy do nas przyszli, chcą przede wszystkim tu grać,
a nie patrzą na pieniądze. Dla nich Widzew to klub, w którym mogą się rozwijać. Jeden z piłkarzy powiedział mi, że to taka Barcelona I ligi i dlatego jest gotów zarabiać mniej, byle tylko tu występować. I takich ludzi potrzebujemy.

DRÓŻDŻ: Żaden z zawodników, których sprowadziliśmy, nie ma najwyższego kontraktu w drużynie. Dbamy też o przyszłość, bo jeśli chodzi o kwestię wypożyczenia Juliusza Letniowskiego i jego wykup, zagwarantowaliśmy sobie taką kwotę, którą będziemy mogli zapłacić. I zrobimy to z czystym sumieniem. Naprawdę staramy się dbać o finanse już od pierwszego dnia.

“SUPER EXPRESS”

Podolski dołączył już do Górnika i już czaruje – kolegów, kibiców, sztab. Musi jednak nadrobić zaległości fizyczne.

– Łukasz to nietuzinkowa postać, były mistrz świata, więc trudno się dziwić, że jego osoba przyciąga uwagę i robi wrażenie na młodych chłopakach – mówi nam Jan Urban, trener Górnika.

– Widziałem, że zagadywał kolegów, że łapał z nimi kontakt. Rozmawialiśmy, bo chciałem wiedzieć, jak się czuje, co robił, kiedy ostatnio trenował i grał mecz, jak widzi swoją przyszłość. Łukasz jest bardzo otwarty. Jego zachowanie jest bardzo w porządku. Tak jak na zawodowca przystało. Nie pojechał z nami od razu na obóz do Opalenicy, bo musi załatwić różne sprawy na miejscu. Dojedzie do nas już w trakcie obozu i będzie normalnie trenował. Wczoraj nie uczestniczył w grze taktycznej podczas treningu. W tym czasie nadrabiał zaległości fizyczne.

Rozmówka z Marco Tardellim, włoską legendą piłki nożnej. Wiadomo o czym – o finale Euro.

– Czy Roberto Mancini może być już zaliczany do panteonu włoskich trenerów?

– Roberto już potwierdził swoją ogromną jakość. Udało mu się zbudować świetną grupę zawodników, którzy tworzą prawdziwą drużynę nie tylko na boisku, ale też poza nim. Poza tym jest konsekwentny. Zbudował swój autorytet, dobrał charakterologicznie zawodników. To jest ważne, szczególnie w kryzysowych momentach.

– Włosi ostatni tytuł mistrza Europy świętowali w 1968 r., natomiast Anglicy jedyne trofeum, mistrzostwo świata, zdobyli dwa lata wcześniej.

– Wostatnich dwóch dekadach przegraliśmy dwa finały mistrzostw Europy i chcielibyśmy w końcu zdobyć to trofeum. Anglicy nigdy jeszcze nie dotarli do finału Euro, a przecież grają u siebie. Wierzę, że zwycięsko z tej batalii wyjdzie Squadra Azzurra

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pogoń wydała oświadczenie. To jeszcze nie koniec negocjacji z inwestorem

Patryk Stec
2
Pogoń wydała oświadczenie. To jeszcze nie koniec negocjacji z inwestorem

Komentarze

2 komentarze

Loading...