– Nie wiem, jakich kolegów do grania zastanie w Górniku, bo patrzyłem na skład i żadne nazwisko nic mi nie mówi. W tym może być kłopot, bo ktoś musi Poldiemu pomagać. Wiem, że poważnie traktuje zawód piłkarza i nie sądzę, by zmieniło się to w Górniku. Moim zzdaniem pomoże drużynie, ale powtarzam – pod warunkiem, że jemu pomoże cały zespół. Nie wiem jedynie, jak Poldi pogodzi występy w niemieckim show „Das Supertalent”. Będzie tam oceniać uczestników, coś jak kiedyś w Polsce Kuba Wojewódzki. To trochę dziwna sytuacja i niektórzy tu śmieją się z tego – mówi Adam Matuszczyk, były reprezentant Polski, w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?
“SPORT”
Korespondencja z Anglii o tym, jak miejscowi oszaleli na punkcie Euro. Trudno być teraz w Anglii i nie słyszeć o tym, jak razi sobie kadra Southgate’a.
Radio BBC program „na żywo” o meczu rozpoczęło nadawać o… 6.00 czasu brytyjskiego, czyli na kilkanaście godzin przed meczem. Nie można było jednak nadawać bezpośrednio z Wembley, bo ze względów bezpieczeństwa stadion otwarto dopiero późnym popołudniem. Studio urządzono w… tradycyjnej londyńskiej knajpie. Radiowi reporterzy od rana zatem kuszeni byli szklanicą piwa na śniadanie. Zresztą nie tylko oni. Ogromna liczby fanów reprezentacji Anglii przyznawała się do wielkich nerwów przed meczem, które najlepiej ukoić browarkiem. Na ulicach było tak, jak w 1996 i 2018 roku, kiedy Anglicy grali poprzednie półfinały wielkich imprez. Z każdą godziną na ulicach widać było coraz więcej flag z czerwonym krzyżem św. Jerzego. Ozdabiane były domy, sklepy, fabryki, hurtownie, szkoły, szpitale, samochody, autobusy i pociągi. Dosłownie wszystko! Wszędzie na ulicach ujrzeć można było koszulki z trzema lwami na piersi. Zadowolona z tego była firma Nike, czyli producent strojów dla reprezentacji. W takich koszulkach widziani byli nawet kibice… tenisa. Ci, którzy podążali na Wimbledon. Zwykle sympatycy tej dyscypliny sportu ubierają się bardzo elegancko, ale tym razem nastąpiła wyjątkowa sytuacja.
Udanie rozpoczęta przygoda Legii z pucharami. 3:2 z Bodo/Glimt, dublet debiutującego Emreliego, bardzo dobry występ Luquinhasa.
Można było zastanawiać się, jak Legia poradzi sobie bez swojego supersnajpera Pekharta, ale… Nie ma króla, niech żyje król! Czecha zastąpił na szpicy Mahir Emreli, sprowadzony latem z Karabachu Agdam. Azer zaliczył wspaniały debiut. Bramki nr 2 i 3 były jego autorstwa. W pierwszym przypadku wepchnął piłkę do siatki po dośrodkowaniu Mladenovicia z rzutu rożnego, w drugim – ze spokojem wykorzystał prostopadłe podanie Skibickiego i sytuację sam na sam z bramkarzem. Fetując dublet, Emreli podbiegł pod sektor, w którym zasiadało kilkudziesięciu kibiców ze stolicy. Z pewnością od razu zyskał ich wielką sympatię, a perspektywa ewentualnej sprzedaży Pekharta nie wydaje się już tak straszna. Na wielkie brawa zasłużył nie tylko Emreli, ale też Luquinhas, który na sztucznej murawie czuł się jak ryba w wodzie. Strzelił gola, czarował w środku pola, to po faulu na nim Morten Konradsen otrzymał drugą żółtą kartkę, dzięki czemu ostatnie kilkanaście minut Legia grała w przewadze. I choć nawet wtedy Mladenović złapał „żółtko” za grę na czas, to trudno było mieć mu to za złe. Taki rezultat przed wizytą za Kołem Podbiegunowym wszyscy wzięliby w ciemno.
Podolski w Górniku – czyli co ten transfer oznacza pod względem marketingowym? Czy faktycznie ten transfer może być kopem nie tylko sportowym dla zabrzan?
Pojawiły się już w sprzedaży koszulki dotyczące Podolskiego. Jeśli chodzi o jakość marketingową, on jest produktem gotowym. Przez ostatnie lata był widoczny w kampaniach firm na rynku polskim (Totolotek oraz pyszne.pl – przyp. red.). Nie oglądałam jego meczów w lidze tureckiej, ale pewnie jak na ekstraklasę, jeśli będzie zdrowy, to przysporzy wiele radości kibicom zabrzańskiego klubu – przyznaje nasza ekspertka. Korzyści marketingowe to hasło, które w kontekście tego transferu można usłyszeć na każdym kroku. Jednak… co ono w praktyce oznacza? – Występy Podolskiego w Zabrzu zdecydowanie będą miały wpływ na zainteresowanie meczami i wydarzeniami wokół klubu. Nie tylko polskich mediów. Korzyści marketingowe to także zainteresowanie sprzedażą karnetów. W zależności od tego czy klub będzie mógł w szerokim zakresie korzystać z wizerunku zawodnika, należy spodziewać się również działań z tym związanych. Doskonale pamiętam modę na mecze Górnika po ponownym awansie do ekstraklasy i życzę, aby teraz ta moda wróciła. Dodatkowo co ważne, osoba Podolskiego w takim klubie jak Górnik może przyczynić się do łatwiejszej konwersji zainteresowania klubem przez dzieci kibiców. Wielkim impulsem dla Zabrza jest aura, jaką wokół siebie tworzy Podolski. Praktycznie w każdym klubie jest uwielbiany przez kibiców – podkreśla Płaczkowska.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Cichy bohater Włochów, czyli Gianluigi Donnarumma – łasy na dolary, łasy też na bronienie strzałów podczas tego Euro.
To Donnarumma rozpoczął akcję, po której gola strzelił Federico Chiesa. Bez kłopotu złapał dośrodkowanie Jordiego Alby, pognał na skraj pola karnego i ręką podał piłkę Marco Verrattiemu. Nie zastanawiał się, nie kalkulował, błyskawicznie zainicjował kontratak, a 13 sekund później Włosi szaleli ze szczęścia. To Donnarumma obronił uderzenie Alvaro Moraty w serii jedenastek i wystarczyło, by Jorginho wykorzystał swojego karnego, żeby Italia nie zasnęła w nocy z wtorku na środę. Bo po co spać, kiedy reprezentacja właśnie awansowała do fi nału EURO 2020, prawda? Filmy z radosnej zabawy na ulicach włoskich miast można bez problemu znaleźć w mediach społecznościowych. Donnarumma to drugi bramkarz turnieju pod względem skuteczności interwencji (81,8 procent), zachował czyste konto w połowie rozegranych meczów, ratował skórę kolegom także choćby w 1/4 fi nału z Belgią (2:1) po uderzeniach Kevina De Bruyne’a i Romelu Lukaku. Dzięki mistrzostwom Europy cały świat przypomniał sobie, że wychowanek ASD Club Napoli to przede wszystkim świetny golkiper i najlepiej idzie mu łapanie piłek, choć pewnie według kibiców Milanu bardziej nadawałby się do chwytania banknotów. Bo w narracji o Donnarummie od dawna dominują pieniądze. W trakcie organizowanego w Polsce EURO U-21 w 2017 fani siedzący za bramką pilnowaną przez Włocha obrzucili boisko fałszywymi dolarami. W tamtym momencie negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu z Rossonerimi zamarły, nawiązanie kibiców było jasne, w związku z żądaniem podwyżki przez zawodnika szyderczo nazywano go „Dollarummą”. Ostatecznie osiągnięto porozumienie – 6 mln euro rocznej pensji i nieformalna umowa, że zostanie zatrudniony jego starszy brat Antonio z zarobkami sześciokrotnie mniejszymi od Gianluigiego. Przynajmniej na pewien czas zapanował spokój.
Śląsk zagra z Estończykami bez swojego najlepszego napastnika (kontuzja) i bez swojego trenera (covid).
Wobec niedyspozycji pierwszego trenera drużyną Śląska z ławki będzie kierował jeden z jego najbliższych współpracowników – Tomasz Łuczywek. To nie jedyny problem wrocławian przed potyczką z Estończykami. Na spotkanie nie poleciał też najlepszy strzelec WKS w poprzednim sezonie Erik Exposito (9 goli w 27 ligowych meczach). Hiszpan w ostatnim sparingu z Hajdukiem Split (0:4, 29 czerwca) doznał kontuzji mięśni przywodziciela. Na początku uraz nie wydawał się groźny i 25-latek ćwiczył indywidualnie. Ból był jednak na tyle duży, że musiał zrobić przerwę w treningach. W kontekście Exposito cały czas mówi się też o jego potencjalnym zagranicznym transferze. Władze Śląska dostały kilka oferta. Jedna z nich jest na tyle atrakcyjna dla zawodnika i klubu, że zajęła się nią rada nadzorcza. Teraz w zasadzie od jej zgody zależy przyszłość hiszpańskiego napastnika. Absencja Exposito to szansa dla Fabiana Piaseckiego (4 bramki w 26 meczach PKO Ekstraklasy w poprzednim sezonie). On wydaje się być jego naturalnym zmiennikiem.
Rozmówka z Adamem Matuszczykiem, byłym reprezentantem Polski. Trochę o tym, jak odbiera transfer swojego kumpla – Podolskiego – do Górnika. Ale też o tym, co u samego Matuszczyka.
Po powrocie do Niemiec z Zagłębia Lubin znalazł się pan w klubie niemieckiej V ligi – Düren. Nie za nisko?
Nie. Zdecydowałem się na grę w Niemczech, w których od zawsze mieszkam, bo nie chciałem po raz kolejny stawiać na głowie życia rodzinnego. Do tego doszła pandemia, która najpierw uwięziła nas w domu, a później poruszanie się w jej trakcie było utrudnione i męczące. Dlatego wybór padł na Düren, bliziutko mojego domu. Na boiska jadę 10 minut. Do Kolonii też nie mamdaleko. Co do grania, wielkiej kariery już nie zdążę zrobić.
A kiedyś, gdy był pan obiecującym chłopakiem z 1.FC Köln, to Manchester United panem się interesował.
Podobno, ale Sir Alex Ferguson musiał telefon do mnie zgubić… Czytałem kilka razy, mówiono mi o zainteresowaniu, lecz czy to prawda – sam nie wiem. Wybiegam już w przyszłość. Rozpocznę kurs trenerski, a może będę pomagać mojemu menedżerowi, z którym współpracowałem podczas kariery? Nie wiem. Na razie chcę pograć, aw a n s o w a ć z Düren. Najważniejsze, że ja i moja rodzina prowadzimy spokojne, ułożone życie. Byłym polskim piłkarzom 1.FC Köln chyba pisane jest granie w małych klubach, bo Sławek Peszko też zasuwa w okręgówce czy czwartej lidze.
“SUPER EXPRESS”
Jorginho zapoluje na Złotą Piłkę, o którą powalczy Robert Lewandowski? Włoch może wygrać niemal wszystko, co było do wygrania w tym roku.
W tym roku Jorginho z Chelsea wygrał Ligę Mistrzów i Puchar Anglii, w zeszłym dotarł do finału krajowego pucharu, a dwa lata wcześniej wygrał Ligę Europy i Puchar Ligi. W niedzielę spróbuje poprowadzić Squadra Azzurra do triumfu w Euro 2020. Taka seria sukcesów może zawrócić w głowie ekspertom magazynu „France Football”, którzy rok temu (z powodu pandemii) zrezygnowali z wręczenia Złotej Piłki, a teraz będą mieć spory problem z wybraniem tego najlepszego. Głównymi kandydatami do nagrody wciąż są Lewandowski i Messi. Pierwszy strzela jak maszyna, drugi udanie wojuje na Copa America. Jeśli Jorginho zdobędzie złoto ME, to na poważnie włączy się do tego wyścigu.
Poldi-mania już w pełni. Podolski jest w Zabrzu, spotkał się z kibicami oraz dziennikarzami.
Na pytanie dziennikarza, czy śledzi to, co się dzieje, i jak gra Górnik, zażartował: – Nie, nic nie wiem, dla mnie to nowy klub. Wszystko będzie nowe. A po chwili dodał już na poważnie: – Oczywiście, że śledzę, oglądam mecze, sprawdzam wyniki, wiem, jakie są transfery i co się dzieje. Nadzieje są, będę głupi, jak teraz powiem, że zagramy o mistrza. Ale są młodzi chłopcy i oni są dobrzy. Górnik w ostatnich latach miał taki cel, żeby z akademii wyciągnąć chłopaków. Trzeba się wybić. Będę kopać ich w d…, żeby dobrze biegali – zaśmiał się Podolski.
fot. NewsPix