– Najpierw wydawało się, że Marek Koźmiński będzie jedynym kandydatem do przejęcia schedy po Zbigniewie Bońku, ale o stanowisko prezesa PZPN zaczął się ubiegać również Cezary Kulesza, były już szef Jagiellonii Białystok. Wiele wskazuje na to, że do rywalizacji dołączy trzeci gracz. To 74-letni Józef Wojciechowski, były właściciel Polonii Warszawa, założyciel i główny udziałowiec firmy deweloperskiej J.W. Construction – donosi „Super Express”. Co poza tym dziś w prasie?
„SPORT”
Włosi czy Belgowie? Decydować mogą niuanse, indywidualne występy. Dlatego wciąż kluczowe pytanie jest takie – zagra Chiellini? Czy zagra de Bruyne?
Włosi nie przegrali meczu od 3 lat, uzbierało się już 31 (rekord), odnieśli 12 kolejnych zwycięstw, dopiero w ostatnim z nich stracili gola. I to jest dobre, bo dodaje pewności siebie, ale z drugiej strony zdają sobie sprawę, że jeszcze niczego nie osiągnęli. Pokonali na turnieju cztery niezłe reprezentacje, ale teraz stają przed prawdziwym wyzwaniem, jakim są Belgowie. Doświadczeni, znakomicie zorganizowani, których najlepszy napastnik Romelu Lukaku sieje postrach na boiskach Serie A. Belg zmierzy się z najbardziej doświadczonym duetem środkowych obrońców Europy, Giorgio Chiellinim i Leonardo Bonuccim. Po kontuzji mięśnia w meczu ze Szwajcarią Chiellini opuścił dwa spotkania, ale ma być gotowy do gry. Włosi są przekonani, że defensorzy Juventusu będą górą. W końcu jest dwóch na jednego… Poziom obu reprezentacji jest podobny, ale jeśli w ekipie Belgii zabraknie Kevina De Bruyne, to będzie dla „Czerwonych diabłów” wielka strata. Jakie jest jego znaczenie dla drużyny pokazał mecz z Danią, jego wejście na boisko zrobiło różnicę.
Wielka radość Anglików po pokonaniu Niemców. Skończyła się niemiecka klątwa, wielu celebrytów świętowało sukces na trybunach.
Radość Anglików po pokonaniu Niemców była niezmierzona. Dla wielu ludzi mecz ten był pierwszym od wiosny zeszłego roku, czyli od początku pandemii. Śpiew i tańce na trybunach nie miały końca. Bo też wygrana z tym akurat rywalem u siebie to nieczęste zdarzenie. Poprzednie piłkarskie pokolenia musiały dźwigać na swoich barkach ciężary porażek z Niemcami. Nie ma mowy o przypadku. Do druku przygotowywana jest nowa książka o historii reprezentacji Anglii. A piłkarze Southgate’a dopisali do niej nowiutki rozdział. – Zrobiliśmy wielki wynik i… napisaliśmy historię. Mamy możliwość osiągnięcia czegoś szczególnego. Raz graliśmy dotąd w półfinale Euro i tam chcemy być. To nie koniec, taką mamy nadzieję. Ci gracze nie czują ciężaru przykrej przeszłości reprezentacji Anglii. Podchodzą do swoich zadań ze świeżym oglądem sytuacji. Chcą wymazać poprzednie smutki. Traktują to w kategoriach wyzwania, a nie w takich, że trzeba się czegoś bać. Dlatego dajemy ludziom tyle radości – to jeszcze raz Gareth Southgate, który docenił klasę pokonanego rywala. – Joachim Loew miał niesamowitą karierę. Ale to my okazaliśmy się lepsi. Pasja i serce do walki – taką Anglię będziecie oglądać w kolejnych meczach – podkreślił selekcjoner „Synów Albionu”. Sukces Anglików z trybun Wembley oglądał książę William. Tym razem z rodziną, czyli księżną Kate i synem, księciem George’em. Zresztą drużyna miała również wsparcie w innych. David Beckham, którego szerzej przedstawiać nie trzeba, piosenkarz Ed Sheeran i mistrz olimpijski w lekkiej atletyce Mo Farah, również oklaskiwali zespół Southgate’a. I cieszyli się, że Harry Kane wreszcie się przełamał.
Rozmówka z Janem Urbanem po pierwszym etapie przygotowań. Nowy trener Górnika jest zadowolony z tego, jak pracuje zespół, ale zapowiada też, że klub stara się o transfery.
Na obozie w Wodzisławiu Śląskim ma pan 32 zawodników. Sparing w Karwinie pokazał, że wielu z nich, jak obrońcy Szymański czy Michalski, napastnik Kiklaisz, chce się pokazać z jak najlepszej strony. Jak to wygląda na codziennych zajęciach?
– Bardzo dobrze, że mamy tylu chłopaków, zwłaszcza młodych. Dołączyliśmy jeszcze sześciu zawodników z drugiej drużyny. Tej młodzieży jest rzeczywiście sporo, ale inni muszą wiedzieć, że w Górniku Zabrze stawiamy na młodzież, że chcemy żeby jak najwięcej chłopaków z naszej akademii pokazało się w pierwszej drużynie. Ja jestem od tego, żeby dawać im szansę, jeżeli oczywiście ktoś na to zasłuży. Dlatego dokooptowaliśmy tylu młodych. Będziemy ich obserwować, dostaną szanse w kolejnych sparingach. Trzeba też pamiętać, że wielu tych młodych w ostatnich dniach przyjęło sporą dawkę treningową, a z młodzieżą, wiadomo, trzeba postępować ostrożnie i na nią uważać, bo przejście z drugiej do pierwszej drużyny nie jest łatwe; trzeba być ostrożnym w dawkowaniu obciążeń.
Powoli kończycie zgrupowanie w Wodzisławiu. Jak pan ocenia pierwszy okres wspólnych treningów?
– Nie mogę narzekać, chłopaki pracują super. Nie jest tak, że komuś trzeba zwracać uwagę. Są ogromne chęci do pracy, co jest uzasadnione, bo przecież w Górniku doszło do zmiany… trenera i każdy z tych zawodników chce się pokazać z jak najlepszej strony.
Średnio zaczyna się przygoda Diogo Verdaski ze Śląskiem Wrocław. Jacek Magiera mówi wprost – ma zaległości fizyczne, nie może grać całego meczu.
Ostatnim – przynajmniej na razie – nowym nabytkiem Śląska jest niespełna 25-letni obrońca Diogo de Sousa Verdasca, który poprzednio występował w Beitarze Jerozolima. Portugalczyk podpisał kontrakt przy Oporowskiej w dzień poprzedzający wyjazd na zgrupowanie w Chorwacji. Trener Jacek Magiera przyjrzał mu się bardzo dokładnie (Verdasca wystąpił w trzech spośród czterech sparingów) i stwierdził, że nowy nabytek ma poważne braki kondycyjnie. Na boisku spędzał maksymalnie godzinę. – Diogo Verdasca na dziś jest nieprzygotowany na to, żeby grać przez 90 minut – nie owija w bawełnę szkoleniowiec drużyny ze stolicy Dolnego Śląska. – Pracujemy nad tym, aby nadrobił zaległości, które nawarstwiły się przez ostatnie miesiące. Ma indywidualny program zajęć z trenerami przygotowania motorycznego Michałem Polczykiem i Przemysławem Parusem. Będziemy pracować nad tym, aby gonił tych zawodników, którzy są dzisiaj przed nim, jeżeli chodzi o fizyczność.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
Federico Chiesa anonsowany jest do gry w wyjściowym składzie. Po świetnej zmianie z Austrią trudno wyobrazić sobie, by zabrakło go w starciu z Belgią.
Strzelając gola Austriakom, Chiesa powtórzył wyczyn swojego ojca Enrico, który zdobył bramkę w starciu z Czechami (1:2) w finałach EURO ’96. I postawił się w roli faworyta do miejsca w podstawowym składzie na ćwierćfi nał. Wszystko wskazuje, że zajmie miejsce w jedenastce, które od początku turnieju należało do Domenico Berardiego. Coraz mocniej łokciami rozpycha się także Pessina, wezwany pod broń w ostatniej chwili, już po ogłoszeniu kadry na turniej (zastąpił kontuzjowanego Stefano Sensiego). Zmian w składzie może być więcej, bo dostępny jest już kapitan Giorgio Chiellini i może zagrać od pierwszej minuty. Teoretycznie powinien wrócić, ale czy Mancini na pewno będzie chciał majstrować przy obronie, która nie popełnia wielu błędów? Gdyby się na to nie zdecydował, znów od początku zobaczymy Francesco Acerbiego, ale raczej wybierze Chielliniego. Trudno wyobrazić sobie lepszego kandydata do wyczerpującej, fizycznej walki z napastnikiem-bestią pokroju Romelu Lukaku, który nie przestaje marzyć o koronie króla strzelców EURO. – Nie gadajmy tylko o nim, to wręcz obraza dla pozostałych Belgów – mówi Chiellini. W meczowej kadrze może znaleźć się także Alessandro Florenzi. Prawy obrońca również zaczynał turniej w podstawowym składzie, ale z powodu kontuzji pauzował w dwóch meczach.
Leonardo Spinazzola to jedna z rewelacji Euro. Świetnie spisujący się na lewym wahadle Włoch gra znakomicie. Fajna, przystępna sylwetka 28-latka z Romy.
W Umbrii, w swojej małej ojczyźnie, Spinazzola rozwinął swoją karierę i pokazał, że jest gotowy na Serie A. Reszta to najnowsza historia: powrót do Juventusu, przejście do Rzymu, gdzie w barwach Romy (jak również reprezentacji narodowej) okazał się graczem światowej klasy. – Ma wspaniałe warunki fizyczne i jest szybki. Na tej pozycji jest mało piłkarzy takich jak on – mówi Bruno Tedino, były trener Palermo, który w młodzieżowych reprezentacjach wychował m.in. Gianluigiego Donnarummę, Manuela Locatellego, Patricka Cutrone i Gianlucę Scamaccę, i który na Sycylii prowadził także Pawła Dawidowicza. – W ustawieniu 1-3-4-2-1 Romy Spinazzola jest niezwyciężony, miażdżący – opisuje. – Nadchodzi z tyłu, tworząc zamieszanie, a następnie upatruje sobie przeciwnika i jest nie do powstrzymania. Jest bardzo dobry w fazie ofensywnej i osiągnął ten poziom dzięki swojej wspaniałej pracy. Kogo mi przypomina? Ani Maldiniego, ani Facchettiego, ani Cabriniego, to wyjątkowy zawodnik – uważa Tedino. Widzimy to w meczach Włoch. – Ale przede wszystkim nadal jest chłopcem, który opuścił nasze miasto w wieku 14 lat: jest skromny, hojny, zawsze uśmiechnięty. Widać to podczas wywiadów. Jest związany z rodziną i często wraca do Foligno, gdzie nadal ma wielu przyjaciół, w tym mojego syna – uśmiecha się Lombardi, były prezes Virtus Foligno. Teraz Spinazzola chce wygrać mistrzostwa Europy z Italią. Kto wie, gdzie będzie potem grać: mówi się o Realu Madryt, ale do tej pory to tylko plotki. – Kończę anegdotą – kontynuuje Lombardi. – Poszedłem zobaczyć jeden z jego występów, kiedy dołączył do Sieny. Na trybunach widziałem Giovanniego Sartoriego, ówczesnego dyrektora sportowego Chievo Werona. Zapytałem go: „Dlaczego pan tu jest?”. Odpowiedział: „Z tego samego powodu, dla którego pan tu jest”. Czyli po to, żeby obejrzeć Leonarda na żywo – opowiada.
Rozmowa z Markiem Papszunem o okresie intensywnej pracy w Rakowie. Pracuje sztab i zespół podczas przygotowań, ale i pracuje pion transferowy. Raków mierzy wysoko, ale musi czekać na decyzje zawodników, którzy czekają na lepsze propozycje.
Słyszałem, że dyrektor sportowy Paweł Tomczyk prężnie działa, ale kilka opcji upadło wam w ostatniej chwili. Jest problem z jakościowymi wzmocnieniami, bo nie wszyscy zawodnicy traktują Raków jako swój pierwszy wybór?
Tak dokładnie jest. Ciężko nam na razie idzie. Wynika to również z tego, że mamy już wysokie standardy i oczekiwania wobec nowych zawodników. Oni po prostu muszą gwarantować nam skok jakości i być lepsi od tych, których już mamy. W tej chwili nie jest to łatwe. Moment jest trudny, bo okno transferowe otworzyło się dopiero 1 lipca. Chciałbym mieć jak najszybciej zamkniętą kadrę, ale wiem, jakie są realia. Polskie drużyny wcześnie startują w eliminacjach europejskich pucharów i nasza liga, w porównaniu do pozostałych, też zaczyna się stosunkowo wcześnie. Czas nas goni, a piłkarze – zwłaszcza ci bez kontraktów – nie śpieszą się z decyzjami.
Czekają na bardziej atrakcyjne propozycje?
Tak. Nazwiska, które dla nas są opcjami n u m e r jeden na liście życzeń, w klubach z lig top osiem– dwanaście w Europie zajmują trzecie czy czwarte miejsce. Dlatego tacy zawodnicy czekają na decyzje tych teoretycznie lepszych i bogatszych klubów.
A jakie są obecnie priorytety, jeżeli chodzi o pozycje, na które Raków szuka wzmocnień?
Dobry czy bardzo dobry piłkarz przyda się na każdą pozycję. Mamy jednak braki w drużynie, które trzeba uzupełnić. Musimy jeszcze sprowadzić przynajmniej jednego bramkarza, dwóch środkowych obrońców, ofensywnego pomocnika – „dziesiątkę” i napastnika. Jeżeli żaden z naszych obecnych zawodników z wahadeł nie odejdzie, to już nikogo nie będziemy szukać. To może się szybko zmienić, jeżeli do klubu wpłynie wysoka oferta.
Jeżeli chodzi o Sebastiana Musiolika (ostatnio włoskie Pordenone) i Macieja Wilusza (Śląsk Wrocław), to jaka czeka ich przyszłość w Rakowie? Obaj wrócili z wypożyczeń.
Mają szanse żeby zostać. Trenują obecnie z nami. W ich przypadkach dużo zależy od tego, kto do nas jeszcze dołączy. To może też zdeterminować odejścia. Dużo spraw personalnych jeszcze może się wydarzyć.
Obie strony Łodzi zbroją się na przyszły sezon – Ekstraklasa ma przecież wrócić do Łodzi. ŁKS ściągnął Stipe Juricia, Marka Kozioła, Jana Kuźmę, Nacho Monsalve, Javiego Moreno i Bartosza Szeligę. Nie próżnuje też Widzew.
Po drugiej stronie Łodzi, jak zwykle, nie ma nudy. Po rozczarowującym dla fanów RTS sezonie doszło w klubie do kolejnej już rewolucji, ale tym razem wygląda na to, że obecny układ na szczycie utrzyma się nieco dłużej. Powód jest prosty – Widzew zmienił właściciela i Tomasz Stamirowski, który przejął akcje klubu, zapewnia, że chce pewne rzeczy mocno ustabilizować. Dlatego ster w klubie objął Mateusz Dróżdż, otaczając się zaufanymi ludźmi: trenerem Januszem Niedźwiedziem i dyrektorem sportowym Łukaszem Stupką. Nowi zarządzający ostro wzięli się do pracy i w Widzewie zapanował nowy ład. Przede wszystkim z klubem pożegnali się doświadczeni, ale mający wysokie kontrakty zawodnicy (m.in. Marcin Robak, Mateusz Możdżeń czy Łukasz Kosakiewicz), którzy w poprzednim sezonie grali słabo. Na razie przy Piłsudskiego zameldowało się trzech nowych piłkarzy: Radosław Gołębiowski, Bartosz Guzdek i Paweł Zieliński, ale to dopiero początek. Na dniach powinny zostać potwierdzone transfery Karola Danielaka i Macieja Kowalskiego-Haberka. A na tym pewnie się nie skończy, bo kadrę powinno uzupełnić jeszcze około pięciu graczy. – Nie będziemy przeprowadzać transferów pochopnie. Chcemy konkretnych wzmocnień – przekonywał Niedźwiedź. Cel obu łódzkich ekip jest jasny – powrót do ekstraklasy. Pytanie, czy uda się to zrobić w tym samym sezonie?
„SUPER EXPRESS”
Stephane Chapuisat, 103-krotny reprezentant Szwajcarii, opowiada o tym, jak duży wpływ na ten zespół ma selekcjoner Petković i czy Szwajcarzy szokują też swoich kibiców.
– Od czasu Euro 2016 w reprezentacji Polski już dwa razy zmienił się selekcjoner. Trener Vladimir Petković z waszą reprezentacją pracuje od siedmiu lat. To ma znaczenie?
– Trener Petković ma świetne relacje z zawodnikami i doskonałe wyczucie. Dał szansę i wprowadził do zespołu piłkarzy nowej generacji z Akanjim na czele. Połączył to z jakością doświadczonych – Yanna Sommera, Granita Xhakiego i Xherdana Shaqiriego. To są najważniejsi zawodnicy tej drużyny. Dla trenera czas jest bardzo ważnym czynnikiem, żeby osiągnąć dobre rezultaty.
– Kto jest pana zdaniem faworytem do wygrania Euro 2020?
– Przed mistrzostwami stawiałem na Francję, a już jej nie ma w turnieju. Wszystko jest otwarte. Po dotychczasowych meczach można by faworyzować Włochów, ale gdy jeden mecz decyduje o wypadnięciu z turnieju, to wszystko jest możliwe.
Józef Wojciechowski ma wystartować w wyborach na prezesa PZPN. To byłoby jego drugie podejście do rywalizacji o fotel szefa polskiej piłki.
Najpierw wydawało się, że Marek Koźmiński będzie jedynym kandydatem do przejęcia schedy po Zbigniewie Bońku, ale o stanowisko prezesa PZPN zaczął się ubiegać również Cezary Kulesza, były już szef Jagiellonii Białystok. Wiele wskazuje na to, że do rywalizacji dołączy trzeci gracz. To 74-letni Józef Wojciechowski, były właściciel Polonii Warszawa, założyciel i główny udziałowiec firmy deweloperskiej J.W. Construction. – Jestem w kontakcie z osobami, które przez cały czas mnie namawiają, żebym w najbliższych wyborach zaistniał. Na razie jestem na „nie”. Ale jak powiedziałem: nigdy nie mów nigdy – stwierdził w rozmowie z Interią jeszcze kilka miesięcy temu.
fot. FotoPyk