– Wcale nie jest tak, że musimy Kubę sprzedać. Stać nas na utrzymanie go w zespole i jesteśmy przygotowani na to, że wróci do nas i zostanie z nami na następny sezon. Na pewno z nim w składzie będziemy mocniejsi, niż bez niego. A sprawy sportowe zawsze będą dla nas najważniejsze – przekonuje Wilk. I rzeczywiście, jeśli do klubu nie wpłynie dostatecznie atrakcyjna oferta, 29-latek zostanie w Gliwicach. Tyle tylko, że to mało prawdopodobny scenariusz, bo zainteresowanych pozyskaniem strzelca 15 goli w poprzednim sezonie ligowym jest kilka klubów i przy Okrzei doskonale zdają sobie z tego sprawę – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?
„SPORT”
Sylwester Czereszewski uważa, że losy zwycięstwa na Euro 2020 rozstrzygną się między Włochami i Anglią. Bo to drużyny turniejowe.
Kilka miesięcy temu zremisowaliśmy z Węgrami, ale i pokonaliśmy Ukrainę. Teraz ona dość zaskakująco wygrała ze Szwecją. Czy po tym zwycięstwie podopieczni Andrija Szewczenki mogą stać się „czarnym koniem” Euro?
– Są jeszcze Duńczycy czy Szwajcarzy, ale chyba nikt nie spodziewał się w tym gronie Ukraińców. Szwecja pokazała, że potrafi solidnie grać w defensywie. Miała na nas „przetarcie”, wygrała 3:2 i we wtorek była faworytem. Oglądając to spotkanie, miałem wrażenie, że od pewnego momentu czekała na remis. Ukraińcy może nie mieli wyraźnej przewagi, jednak zdecydowanie pokazywali chęć zwycięstwa. Zaskoczyło mnie to, że Szwedom praktycznie od pierwszej minuty nie szło i widać było, że czekają na te karne. Dogrywkę przeżyli, jednak stracili bramkę w samej końcówce. Uważam, że Ukraina to spotkanie wygrała zasłużenie. Ten mecz pokazał, że dyspozycja dnia może wszystko przewrócić do góry nogami.
W ćwierćfinale Ukraińcy zagrają z Anglikami, Duńczycy z Czechami, a zwycięzcy tych par zmierzą się w półfinale. Dla Anglików to autostrada do finału?
– To też konsekwencja niespodzianek w 1/8 finału. Anglicy pokazują solidną piłkę. Wiedziałem, że są faworytami spotkania z Niemcami. Wynik 2:0 pokazał jednak siłę tej drużyny. To dobrze, że komuś ta drabinka się w ten sposób ułożyła po wyjściu z grupy – Anglicy wygrali, Włosi również. To pokazuje, że te zespoły stanowią monolity, które są w stanie zajść daleko. Francja ma gwiazdy, jednak nie pociągnęły tego „wózka”. W przypadku Anglików i Włochów wygrywa zespół, bo to drużyny turniejowe. To między nimi rozstrzygnie się mistrzostwo Europy.
Problemy Belgów przed 1/4 finału Euro. Asy kontuzjowane, pojawiają się plotki o koronawirusie, a kadrę trzeba lepić z tego, co pozostało.
Belgowie wyszli z meczu z Portugalią poobijani, najwięcej ucierpiały ich największe asy. Kevin De Bruyne i Eden Hazard musieli opuścić boisko w trakcie II połowy. KDB doznał kontuzji więzadła lewej kostki, Hazard odczuwał ból w ścięgnach podkolanowych. – Ich urazy nie są poważne, turniej dla nich jeszcze się nie skończył. Ale następne dni pozwolą nam zorientować się, czy będą gotowi do meczu z Włochami, który jest już w piątek. Na razie oceniam ich szansę na występ na 50procent – stwierdził trener Roberto Martinez. Zdaniem Hiszpana niemiecki sędzia Felix Brych był największym przegranym spotkania, dopuszczając do takiej gry. Z Portugalią poza kadrą był pochodzący z Maroka Nacer Chadli. Dwa dni przed meczem zachorował i trener zdecydował, że zostanie w bazie w Tubize. Pojawiły się pogłoski, że jest to izolacja od zespołu i Chadli miał pozytywny wynik testu, czemu Martinez zdecydowanie zaprzeczył. A Belgijski Związek poinformował potem, że piłkarz jednak… dołączył do zespołu w stolicy Andaluzji. Po wyeliminowaniu Portugalii na pierwszym treningu Belgów, zamkniętym dla widzów i mediów, pojawiło się 15 piłkarzy – 12 z pola i 3 bramkarzy. Byli to zawodnicy rezerwowi. Chadli pojawił się na boisku, w tej grupie trenował bramkarz Thomas Kaminski. Ściągnięto go w trybie awaryjnym, gdyż na rozgrzewce przed spotkaniem z Portugalią kontuzji lewego kolana doznał Simon Mignolet.
Jan Urban rozpoczął przygodę z Górnikiem Zabrze od sparingowego zwycięstwa. Zabrzanie ograli MFK Karvinę.
Druga część rozpoczęła się od nieporozumienia pomiędzy bramkarzem Jakubem Szymańskim oraz Przemysławem Wiśniewskim i jedenastka z Karwiny za sprawą Mateja Juraska wyrównała. Dodajmy, że w Górniku grało w II połowie dwóch Jakubów Szymańskich, bramkarz i środkowy obrońca. Ten drugi spisywał się więcej niż przyzwoicie w parze z „Wiśnią” na środku defensywy. Gola na wagę zwycięstwa zdobył po niewiele ponad godzinie gry Robert Dadok, który świetnie znalazł się w polu karnym rywala. Potem jeszcze oglądaliśmy kilka ciekawych akcji w wykonaniu takich graczy, jak Daniel Ściślak, Alasana Manneh czy dobrze radzącego sobie z przodu Krzysztof Kiklaisz, ale do siatki nikomu nie udało się już trafić. Z drugiej strony okazję miał Eduardo Mendes, ale skończyło się na strachu zabrzan.
Sześć nowych twarzy ma zawitać do GKS-u Katowice. Wśród nich chociażby Filip Szymczak z Lecha Poznań.
Repka to jeden z dwóch zawodników pozyskanych tego lata przez beniaminka I ligi. Trafił do Katowic z Pogoni Siedlce. Po końcu umowy z Górnikiem Zabrze na Bukowej wylądował bramkarz Dawid Kudła. O miejsce między słupkami rywalizować będzie z Patrykiem Królczykiem, którego wypożyczenie z Piasta Gliwice zostanie prolongowane. Tym samym katowiczanie szybko uporządkowali sytuację wśród golkiperów po odejściu Bartosza Mrozka. Chcieli ponownie go wypożyczyć, ale zgody nie wyraził Lech Poznań. W przypadku dwóch innych zawodników, których pożegnano – Michała Gałeckiego i Piotra Kurbiela – decyzja należała do GieKSy. Repka, Kudła… Łącznie nowych twarzy tego lata ma być na Bukowej około sześciu. Już jutro klub powinien pochwalić się napastnikiem. Jak informują wielkopolskie media, wypożyczony z Lecha Poznań zostanie Filip Szymczak.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
Artem Dowbyk, czyli kompletnie nieoczywisty bohater Ukrainy. Na Euro pojechał tylko dlatego, że jego konkurencji doznali kontuzji.
Gdy 24-latek zmieniał totalnie wycieńczonego Jarmołenkę, debiutował w wielkiej imprezie. Tymczasem to on w ostatnich sekundach dogrywki strzelił głową gola na 2:1, który uszczęśliwił całą Ukrainę i dał zespołowi ćwierćfinał. Gdy piłka mijała linię bramkową, na zegarze było dokładnie 120:37. To drugi najpóźniej strzelony gol z gry w historii mistrzostw Europy, po trafi eniu Turka Samiha Sentürka w ćwierćfinale EURO 2008 z Chorwacją. Tyle że Sentürk grał w tamtym turnieju regularnie, a Dowbyk to bohater znikąd. – Wierzę, że każdemu pisany jest jakiś los i to musiało być przeznaczenie. Pojawiłem się na boisku, żeby pomóc kolegom. Trener powiedział mi, żebym ustawiał się w polu karnym Szwedów i czekał na swoją szansę. Czekałem, czekałem, aż się doczekałem – mówił po meczu szczęśliwy napastnik. Dowbyk mimo stosunkowo młodego wieku sporo już przeszedł. Mając 20 lat, wyjechał z Ukrainy do Danii, by grać w FC Midtjylland. Gdy przedstawiciele tego klubu zobaczyli wyniki jego testów biegowych, nazwali go białym Afroamerykaninem, ze względu na niezwykłą wydolność. Dowbyk nie poradził sobie jednak w Danii. Nie znał języka angielskiego, poza tym zerwał więzadła krzyżowe. Po ponad dwóch latach wrócił do ojczyzny. Na Ukrainie występował w Dnipro Dniepropietrowsk, klubie, który w 2019 roku przestał istnieć, a teraz gra w SK Dnipro-1, zespole który powstał w jego miejsce, choć kibice w ogóle się z nim nie identyfikują. W ubiegłym sezonie zdobył co prawda sześć bramek w lidze, ale w ukraińskiej ekstraklasie nie był gwiazdą. Na EURO 2020 pojechał tylko dlatego, że kontuzji doznał naturalizowany Brazylijczyk Junior Moraes.
Piast nie jest na musiku i nie chce sprzedawać Świerczoka. Ale wokół napastnika gliwiczan kręci się Zenit i gdy położy konkretne pieniądze na stół, to może być trudno powiedzieć „nie”.
– Wcale nie jest tak, że musimy Kubę sprzedać. Stać nas na utrzymanie go w zespole i jesteśmy przygotowani na to, że wróci do nas i zostanie z nami na następny sezon. Na pewno z nim w składzie będziemy mocniejsi, niż bez niego. A sprawy sportowe zawsze będą dla nas najważniejsze – przekonuje Wilk. I rzeczywiście, jeśli do klubu nie wpłynie dostatecznie atrakcyjna oferta, 29-latek zostanie w Gliwicach. Tyle tylko, że to mało prawdopodobny scenariusz, bo zainteresowanych pozyskaniem strzelca 15 goli w poprzednim sezonie ligowym jest kilka klubów i przy Okrzei doskonale zdają sobie z tego sprawę. Zresztą piłkarz i jego przedstawiciele dostali zielone światło na negocjacje z potencjalnymi chętnymi na zatrudnienie Świerczoka. Na razie najbardziej konkretny wydaje się Zenit Sankt Petersburg, którego działacze mieli się już nawet spotkać z napastnikiem po ostatnim meczu reprezentacji Polski w EURO 2020, który był rozgrywany właśnie w Petersburgu. Oficjalna oferta do Piasta jeszcze nie wpłynęła, ale wiadomo, że Rosjanie zapłaciliby za napastnika znacznie więcej, niż wyłożony niedawno przez gliwiczan milion euro.
Rozmówka z Radosławem Kałużnym – o Euro, ale pan Radek nie gryzie się w język, ciekawie opowiada. Generalnie fajnie widzieć, że odkurzono go w roli eksperta – dobry trop.
EURO słusznie zachwyca, choć były obawy – zmęczenie piłkarzy, turniej rozrzucony po całej Europie.
Fajny jest ten turniej. Budują go świetne do oglądania mecze z mnóstwem goli oraz niespodzianki. I każdy okrutnie goni. Do tej pory nie mogę zrozumieć, jak Francuzi mogli w samej końcówce meczu z 3:1 dać wyciągnąć Szwajcarom remis i ostatecznie odpaść w karnych. No nie pojmuję. Przecież to mistrzowie świata z wieloma doświadczonymi, ogranymi chłopakami. Gdybym ja grał w spotkaniu o taką stawkę, prowadził, a do końca pozostawałoby osiem minut, to ludzi z trybun strącałbym wybijanymi p i ł k a m i . Wszystko, byle utrzymać wynik. Francuzi nie potrafili przytrzymać futbolówki, ułożyć po swojemu ostatnich fragmentów spotkania, kiedy Szwajcarzy szli już na żywioł. No nie do wiary. Z drugiej strony fajnie, że są niespodzianki, a ja osobiście wietrzę kolejne. Jedną już trafiłem. Analizowaliśmy z kumplem pary 1/8 finału. On mówi: „No dobra, Szwecja – Ukraina, to Szwedzi, co tam dalej mamy…?”. Odpowiedziałem: „Zaraz, zaraz gościu. Ja uważam, że Ukraińców stać, by wysłać Szwedów na wakacje”. Andrij Jarmołenko, choć człapał i wyglądał, jakby na plecach dźwigał dwa kegi z piwem, popisał się przynajmniej dwoma podaniami z gatunku „weltklasse”, a jedno zamienił w asystę przy bramce Ołeksandra Zinczenki. Trener Andrij Szewczenko wspominał, że jego zawodnicy nie są za dobrze przygotowani do E U R O . A rzeczywistość jest taka, że już osiągnęli ćwierćfinał. Spojrzałem na ich skład – kluby z Ukrainy, Belgii, popatrzyłem na te, które reprezentują Czesi, a tam iluś ze Slavii Praga. Ekip naszych reprezentantów nie musiałem sprawdzać. I jeżeli tamci mogą namieszać w EURO, a my przy dzisiejszym potencjale klubowym nie, to już nic nie rozumiem…
„SUPER EXPRESS”
Klasyczna rozmówka z Janem Tomaszewskim. Sousa? Winny. Z nim mamy 1 procent szans awansu na mundial. „Wstyd”, „degrengolada” i tak dalej.
– Zazdrości pan notowanym trochę niżej zespołom, które nie są potęgami, a na Euro prezentują się o niebo lepiej od Polski?
– Czesi, Duńczycy, Ukraińcy mają drużynę, która współpracuje na boisku. Niestety my mieliśmy zlepek bardzo dobrych piłkarzy. Dzięki portugalskiemu trenerowi nie było żadnego zgrania, asekuracji. Widocznie on nie rozumie pewnych rzeczy. Aby był automatyzm i powtarzalność, to trzeba grać tym samym składem, a nie mieszać. To było głównym powodem naszej degrengolady. Zaapelowałem do niego, żeby się podał do dymisji, bo obiecał nam dużo, a nic nie zrobił. Nie odszedł, więc jesteśmy na niego skazani do końca eliminacji do mundialu. Z tym trenerem mamy 1 proc. szans na awans. Nawet prezes Boniek powiedział, że przegraliśmy to Euro sportowo. To ja mam pytanie do pana Sousy: kto odpowiada za przygotowanie drużyny? Na pewno nie „Super Express”, na pewno nie Jan Tomaszewski. Oczywiście, że sztab szkoleniowy.
– Jako kibic wstydził się pan, kiedy oglądał popisy reprezentacji?
– Ja się nie wstydzę, ale widzę jedynego winnego tej kompromitacji, jest nim portugalski szkoleniowiec. Mamy wartościowych zawodników, ale nie było zgrania, asekuracji. Tu jest wstyd!
fot. NewsPix