– Całe szczęście, że z grupy może wyczołgać się trzecia drużyna, więc i nam powinno się udać. W każdym razie postawię na to ze 20 tysięcy. No może dziesięć, bo człowiek na sportowej emeryturze – mówi Jacek Bąk na łamach “Przeglądu Sportowego”. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Po sparingach i zgrupowaniu w Opalenicy kadra ma jeszcze więcej pytań. Co z Bereszyńskim? Klich czy Moder? Jaka formacja?
Kolejna formacja – kolejna zagadka: pytanie tylko, czy dla kibiców, czy również Sousy. Kontuzje Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka, które wyeliminowały ich z EURO, sprawiają, że dalej trudno uwierzyć, by Portugalczyk obstawał przy ustawieniu z dwójką atakujących. Ale może znowu to tylko wątpliwości ludzi stojących z boku? Sousa od początku pokazywał, że niezależnie od okoliczności nie zamierza zmieniać swojej wizji. Tak było w marcu na Wembley, kiedy uraz wyeliminował Roberta Lewandowskiego, tak było również we wtorek. Zdawało się, że brak kontuzjowanego napastnika Olympique Marsylia wymusi na nim inną koncepcję: ustawienie za Lewandowskim Piotra Zielińskiego, ale Portugalczyk jest niezwykle konsekwentny w działaniach i obok kapitana wystawił Jakuba Świerczoka. Kiedy pracował w Bordeaux, tę jego cechę nazywano niezdrowym uporem. Chciał grać systemem 1-3-5-2, mimo że nie miał do niego wykonawców, a piłkarze, których prowadził, nie potrafili w tym modelu funkcjonować. Krytyka była coraz większa, gra słabsza, jednak on zdania nie zmieniał, wierzył, że w końcu będzie w stanie nauczyć ich poruszania się w tym systemie. Na taktykę z czterema obrońcami przeszedł dopiero u schyłku pobytu we Francji. Nie zmienia to oceny, że poległ tam, mimo że na to nauczanie miał czas podczas codziennych treningów przez niemal półtora roku. W reprezentacji od początku wiedział, że musi być kurs ekspresowy. Po tym, co zespół pokazał w marcu i czerwcu, można mieć coraz więcej wątpliwości, czy pomysł Sousy okaże się skuteczny. Bo, choć widać podczas meczów nowe pomysły, a w trakcie konferencji selekcjoner dokładnie tłumaczy, jak jego piłkarze mają grać, czego wymaga i jakie popełnili błędy (za mało szybkości, częstotliwości zagrań, agresji, wysokiego pressingu, skuteczności w ataku – te zarzuty powtarzają się najcześciej), to kilka dni przed występem Biało-Czerwonych w mistrzostwach Europy wręcz wypadałoby, aby zawodnicy mieli zdecydowanie więcej odrobionych lekcji niż poprawek.
Szybki awans Puchacza. Od zawodnika, który nie był brany pod uwagę przy powołaniach do – być może – pierwszego składu na Euro.
– Tymek nie potrzebuje kadry do transferu do silniejszej ligi, ale za to w niedługim czasie to reprezentacja będzie potrzebowała jego. Co prawda Maciej Rybus prezentuje się bardzo dobrze w Lokomotiwie Moskwa, z przyjemnością obejrzałem jego występy przeciwko Bayernowi i Atletico. Jednak jeżeli Puchacz dalej będzie się rozwijał tak jak dotychczas, tylko kwestią czasu pozostaje, kiedy stanie się numerem jeden na lewej obronie. Zastanawialiśmy się, czy powinien tam grać Rybus, czy Arek Reca, czy może Bartek Bereszyński, a może być tak, że pogodzi ich ten, kogo jeszcze w reprezentacji nie ma, czyli Tymek. Według mnie to całkiem realne – mówił nam w listopadzie ubiegłego roku Jakub Wawrzyniak. Czas pokazał, że 49-krotny reprezentant kraju miał rację. Puchacz już jest piłkarzem Unionu i znalazł się w składzie na mistrzostwa Europy, przy czym nie można zapomnieć, że przy osiągnięciu drugiego celu okoliczności mu sprzyjały. O urazie Recy już było, natomiast jeśli chodzi o Bereszyńskiego, Sousa absolutnie nie chce marnować potencjału prawonożnego zawodnika Sampdorii na lewej flance, jak robił to jego poprzednik Jerzy Brzęczek. Więc został tylko Rybus.
Przepytywanka ekspertów – jakie mają oczekiwania przed Euro? Rozłożył na Jacek Bąk, który – jak w swojej biografii – musiał rzucić coś o kasie. Mówi, że na wyjście Polaków z grupy postawi 10 tysięcy euro.
Czego spodziewam się po naszej kadrze w EURO? Niczego. Niczego dobrego. Jestem trochę rozbity tym, co zobaczyłem w ostatnim meczu przeciwko Islandii. Mówiąc złośliwie, w tym wszystkim brakowało tylko, żeby Paulo Sousę zwolnić i wsadzić do samolotu na lotnisku w Poznaniu. Skoro to ma być ta różnica między jego zespołem a prowadzonym przez jego poprzednika Jurka Brzęczka, to ja wysiadam. Portugalczyk miesza składem, żongluje, wymyśla, kombinuje. Panie, tu już nie ma czasu, kilka dni do mistrzostw pozostało! A wiemy tyle, że nie wiemy, kto zagra w obronie, kto w pomocy. Dwóch pewniaków to Wojciech Szczęsny w bramce i Robert Lewandowski w ataku, a między nimi znaki zapytania. Dziura. Całe szczęście, że z grupy może wyczołgać się trzecia drużyna, więc i nam powinno się udać. W każdym razie postawię na to ze 20 tysięcy. No może dziesięć, bo człowiek na sportowej emeryturze.
Poza tym dzisiaj w “PS” wyniki plebiscytu na stulecie. Sportowiec stulecia, olimpijczyk stulecia, ale jest też piłkarz stulecia. Wygrał Rober Lewandowski, przed Kazimierzem Deyną i Zbigniewem Bońkiem. Dalej: Lato, Wilimowski, Cieślik, Tomaszewski, Szarmach, Żmuda.
“SPORT”
Henryk Kasperczak o swoich obawach związanych z defensywą kadry, ale i o tym, czy zmiana systemu gry faktycznie wpłynęła na jakość gry w obronie.
Za kadencji Sousy w 5 meczach straciliśmy 8 goli, a w całym zeszłym roku w 8 meczach było to siedem bramek, a graliśmy po dwa razy z Włochami czy Holandią. Obrona to teraz największe zmartwienie? a
– W zeszłym roku graliśmy w innym systemie, w innym ustawieniu niż teraz. Może tutaj tkwi błąd? Nie w kwestii osobowej, a raczej ustawienia na boisku. Statystyki zawsze dają obraz, co można zrobić żeby zespół lepiej się prezentował. Jak drużyna gra defensywnie, za bardzo cofnięta, to nie wygrywa, z kolei jeśli się gra do przodu, to wiadomo, jest większe ryzyko straty bramek. Tutaj trzeba wytworzyć równowagę, a z tego co widzę, to raz gramy dobrze, a raz źle, brakuje stabilizacji, nie jest to wszystko na dobrym poziomie. Oglądałem ostatni mecz Francji („Trójkolorowi” wygrali we wtorek z Bułgarią 3:0 – przyp. red.), gra tego zespołu była na znacznie wyższym poziomie niż nasza.
Z jakimi w takim razie nadziejami my kibice możemy oczekiwać rozpoczynającego się w piątek Euro?
– Kiedy gra się o wysoką stawkę, to wszystko może się zmienić. Trzeba jednak szukać lepszych rozwiązań. Na razie gramy tak, że szybko możemy stracić gola, a jednocześnie potrafimy go zdobyć. Nie możemy być całkiem załamani…
Obrona ma problemy, ale Glik musi grać, bo jest najlepszy w bronieniu i ma spokój, gdy rywal naciera.
Na pewno system z trójką środkowych obrońców nie funkcjonuje jeszcze tak, jak życzyłby sobie Paulo Sousa. Który z naszych defensorów spisał się w starciu z Islandczykami najlepiej? Kamil Glik, który, na dodatek, w pierwszej połowie spotkania potrzebował interwencji medycznej. – Chyba nic złego się nie stało. Koło piszczela wyskoczyła mi taka „bańka”. To chyba tylko zbicie. Ale mam taki charakter, że musiałoby stać się coś bardzo złego, bym musiał zejść z boiska – te słowa piłkarza z Jastrzębia-Zdroju nie zasiały jeszcze niepokoju w szeregach kibiców reprezentacji Polski. Szczególnie tych, którzy pochodzą z tego samego miasta, co obrońca Benevento. Kolejna jednak wypowiedź zawodnika, który we wtorek rozegrał 83. mecz w narodowych barwach, lekko… zmroziła. – Jeśli trener lub prezes mi powie, że nie ma dla mnie miejsca w tej ekipie, spakuję walizkę. Nie jestem osobą, która będzie robić coś na siłę. Jeśli dostanę sygnał, że nie jestem już potrzebny, po prostu odejdę – powiedział Kamil Glik. Trudno jest nawet słowa naszego środkowego obrońcy poprawnie zinterpretować, ale – na logikę – raczej nikt sobie nie wyobraża sytuacji, że ten akurat zawodnik miałby się znaleźć poza kadrą. A co więcej – poza składem, który 14 czerwca o godz. 18.00 w Sankt Petersburgu rozpocznie pierwszy nasz mecz mistrzostw Europy ze Słowacją. Można bowiem mieć do Kamila Glika pewne zastrzeżenia. Choćby takie, że szybkość już nie ta, ale pomimo to 33-latek – gdy jest na boisku – daje drużynie narodowej wiele spokoju. I to właśnie było widać w starciu z Islandczykami.
Hiszpania miała mieć próbę generalną, ale przez koronawirusa w sparingu z Litwą zagrała młodzieżówka. Do szerokiej kadry Hiszpanów dopisano 16 zawodników.
Meczu z Litwą nie odwołano, ale jego wartość szkoleniowa w kontekście Euro była dla Hiszpanów żadna. Zagrała młodzieżówka, która 5 dni wcześniej odpadła w półfinale mistrzostw Europy do lat 21 z Portugalią. Piłkarze pakowali walizki żeby udać się na urlopy, ale byli jeszcze w uderzeniu i o jego mocy przekonali się rywale. Po tym meczu na liście reprezentantów Hiszpanii pojawiło się 16 nowych zawodników, tylko napastnik Bryan Gil ze zdegradowanego w tym sezonie Eibar nie był debiutantem. Marc Cucurella z Getafe założył kapitańską opaskę, a Hugo Guillamon z Valencii, Brahim Diaz z Milanu i grający w II połowie Juan Miranda z Betisu oraz Javi Puado z Espanyolu zdobyli premierowe gole dla pierwszej reprezentacji. Mógł do nich dołączyć Abel Ruiz z portugalskiej Bragi, ale w 30 minucie nie wykorzystał rzutu karnego. Jego strzał obronił Tomas Szvedkauskas, bramkarz belgijskiego Lommel SK.
Covid też w reprezentacji Szwecji. Tamtejsze media mają obawy, że Kulusevski mógł rozprzestrzenić wirusa po części zespołu, ale na ten moment tylko dwa testy dały wynik pozytywny.
We wtorek najpierw nadeszła wiadomość o pozytywnym teście Dejana Kulusevskiego, a dwie godziny później w połowie treningu ściągnięty z boiska został Mattias Svanberg, którego test również okazał się pozytywny. – Ten piłkarz kontaktował się wielokrotnie z innymi, w autobusie, na treningu i podczas posiłków. Teraz sprawdzamy wszystkie możliwe kontakty, a następne dni będą pełne testów ze względu na czas inkubacji wirusa. Pod szczególną obserwacją będzie czterech konkretnych piłkarzy – wyjaśnił lekarz ekipy Anders Valentin. Dodał, że również czterech innych piłkarzy miało w ostatnich dniach bliskie i wielokrotne kontakty z Kulusevskim. Media zwróciły uwagę, że pandemia właśnie pokazuje, jak najbardziej niespodziewane scenariusze stają się możliwe. Dziennik „Expressen” napisał, że sytuacja spadła jak „grom z jasnego nieba” i nagle stało się nieważne oglądanie „po tysiąc razy” meczów rywali i ich analizowanie. „Teraz nie wiemy nic, i co najgorsze, jakie będzie jutro. Pomimo opracowanego systemu sanitarnej bańki nikt nie wie dokładnie z iloma osobami mieli kontakty zarażeni piłkarze. Wirus wychodzi po jakimś czasie, więc pozostało nam tylko czekać” – ocenili dziennikarze.
“SUPER EXPRESS”
Jan Tomaszewski włączył starą płytę i narzeka, że Lewandowski gra w pomocy i że w ogóle nie ma sytuacji strzeleckich.
Lewandowski nie miał zbyt wielu wykreowanych sytuacji do strzału. – Co tu ukrywać? Jeśli podczas meczów Bayernu Monachium Robert Lewandowski ma 5–6 sytuacji, a podczas meczu reprezentacji ani jednej? Świadczy o tym, że nie wykorzystujemy tego wszystkiego – mówił podczas transmisji na żywo Tomaszewski. Nasz napastnik, zdaniem wybitnego reprezentanta Polski, powinien nie oddalać się od linii obrony. To może być klucz w meczu ze Słowakami na Euro. – Robert Lewandowski ma w sobie to, że trzyma piłkę, żeby go sfaulowali. Na środku boiska nie ma zmiłuj się i jadą równo z trawą – powiedział Tomaszewski, obawiając się o ewentualną kontuzję najlepszego piłkarza świata. – Robi mu się krzywdę, wystawiając go w pomocy lub gdzieś tam z tyłu. Bo będzie miał kontuzję! Jak Słowak zobaczy, że Robert będzie kiwał, to mu tak wejdzie, że go zniosą. Dla nich to jedyna szansa, żeby wygrać to spotkanie – kończy temat Lewandowskiego.
Reprezentanci są już w Sopocie. A hotel – jak to hotel reprezentantów – na wypasie.
W hotelu są aż cztery baseny z nastrojowym oświetleniem i wodospadami. Jeden znajduje się na… dachu. Na kilka godzin przed przyjazdem piłkarzy widzieliśmy osobę krzątającą się na dachu budynku, doglądającą, czy wszystko jest gotowe. Wszystkie pokoje i apartamenty są klimatyzowane i elegancko urządzone. Imponująca jest strefa Spa&Wellness, w której zawodnicy będą mogli się regenerować po treningach i meczach. Wyposażenie uzupełnia 35 gabinetów zabiegowych. Na terenie hotelu znajdują się dwie restauracje, które na okres zgrupowania przejmie odpowiednia obsługa PZPN. Budynek hotelu, który łączy w sobie architekturę skandynawską i regionalną, ogrodzony został dwumetrowym płotem i szczelnie oblendowany banerami, nawet znajdujące się na piętrze balkony kilku pomieszczeń.
fot. FotoPyk