Reklama

PRASA. Lewczuk, Cierzniak, Gwilia i Szabanow pożegnają się z Legią

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

04 maja 2021, 09:20 • 7 min czytania 4 komentarze

Nie wszyscy zawodnicy, którym kończą się umowy, dostaną nowe propozycje. Niemal pewne jest, że z klubem pożegnają się doświadczeni Radosław Cierzniak i Igor Lewczuk. Odejść będzie mógł też Walerian Gwilia – Legia miała opcję przedłużenia umowy z gruzińskim pomocnikiem, ale to wiązałoby się z automatyczną podwyżką pensji o 20 procent. Klub nie skorzystał z zapisu i prawie 27-letni piłkarz też raczej pożegna się z Warszawą. Legia nie będzie się również starać o wykupienie Artema Szabanowa z Dynama Kijów – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Lewczuk, Cierzniak, Gwilia i Szabanow pożegnają się z Legią

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Gazety dzisiaj żyją tym, co działo się w weekend. Zatem piłkarski “PS” zaczynamy od triumfu Rakowa i rozmówki z Markiem Papuszunem po zdobyciu Pucharu Polski.

To z pewnością największy triumf w pańskiej karierze trenerskiej. A co pan będzie wyżej cenił – wicemistrzostwo Polski, o które walczycie, czy Puchar Polski?

Cały czas brakuje mi tylko awansu z IV do III ligi z KS Łomianki, ha, ha, ha. To wielka sprawa dla mnie. Puchar to jednak trofeum. Powiedziałem zawodnikom, że zapisaliśmy się w historii polskiej piłki nożnej, a nie tylko klubu. Nazwa „Raków” na zawsze będzie już wśród triumfatorów.

Jak wyglądało świętowanie? Piłkarze przerwali konferencję prasową i wylali na pana szampana z pucharu. Ponoć mieliście później kolację, ale już w poniedziałek rano był trening. Wszyscy na nim ćwiczyli? 

Chwilę byliśmy w niedzielę na kolacji, dosłownie pół godziny, a później pojechaliśmy na zgrupowanie do Woli Chorzelowskiej. Jesteśmy już w trybie szykowania się do środowego meczu ze Stalą Mielec. Świętowanie było w szatni po finale i trwało ze dwie godziny. Terminarz mamy taki, że pucharu nie zawieźliśmy na razie do Częstochowy, tylko mamy go ze sobą w hotelu. To jest trochę minus tej sytuacji, bo chcielibyśmy poświętować u nas z kibicami. Musimy to na razie odłożyć.

Reklama

Boruc na rok dłużej w Legii, znak zapytania przy Wszołku, odejdą: Cierzniak, Lewczuk, być może Gwilia.Szabanow do Warszawy nie trafi na stałe.

Nie wszyscy zawodnicy, którym kończą się umowy, dostaną nowe propozycje. Niemal pewne jest, że z klubem pożegnają się doświadczeni Radosław Cierzniak i Igor Lewczuk. Odejść będzie mógł też Walerian Gwilia – Legia miała opcję przedłużenia umowy z gruzińskim pomocnikiem, ale to wiązałoby się z automatyczną podwyżką pensji o 20 procent. Klub nie skorzystał z zapisu i prawie 27-letni piłkarz też raczej pożegna się z Warszawą. Legia nie będzie się również starać o wykupienie Artema Szabanowa z Dynama Kijów. Stoper nie przekonał nikogo, by podejmować rozmowy z Ukraińcami na temat transferu definitywnego. Skrócone zostanie także wypożyczenie Nazarija Rusyna, który mocno podpadł trenerowi Czesławowi Michniewiczowi oraz kolegom, odmawiając gry w rezerwach, a potem nie przeprosił za swoje zachowanie. Napastnik już teraz będzie mógł wrócić na Ukrainę. Do wzięcia będzie również skrzydłowy Mateusz Cholewiak.

Mistrzostwo Legii? Brawo. Ale teraz czas na mądre inwestycje, a nie chełpienie się sukcesem. Felieton Antoniego Bugajskiego o polskim zespole w Lidze Mistrzów.

Euforia bywa tak duża, że traci się pragmatyczną perspektywę przed kolejnym sezonem. Pojawia się pokusa rozstania z jednym czy drugim ważnym piłkarzem, połączona z odruchem oszczędzania na wzmacnianiu drużyny. To swoisty konflikt interesów, nad którym powinien zapanować mądry zarządca. W Legii jest o tyle łatwiej, że zarządca – a jednocześnie właściciel klubu Dariusz Mioduski – może korzystać z własnych doświadczeń, a mówiąc dokładniej: z europejskich porażek Legii. W ostatnich latach możliwość awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów była tak odległa, że może i podświadomie człowiek traci wiarę, że mogłoby się udać tym razem. Właśnie takie myślenie bywa zabójcze. Marzy mi się mistrz Polski, który odważnie stawia cel – Champions League. W obecnej edycji LM w fazie grupowej grał Ferencvaros Budapeszt, choć Węgrzy w sportowych rankingach są niżej niż Polska. Mistrz Węgier (to prawda, że wspierany finansowany przez państwowe spółki) wyeliminował kolejno: Djurgarden, Celtic, Dinamo Zagrzeb i Molde. Zacne grono rywali, ale możemy chyba założyć, że mistrz Polski też mógłby sprostać takiemu wyzwaniu. W węgierskiej ekipie byli zresztą piłkarze znani z polskiej ligi – Lasza Dwali (Śląsk, Pogoń), Gergo Lovrencsics (Lech) i Adnan Kovacvević (Korona). Solidni, ale bez przesady, zgódźmy się, że z graniem w Legii mogliby mieć problem. Podobnie rzecz ma się z duńskim Midtjylland, które było w fazie grupowej, odprawiając wcześniej z kwitkiem Łudogorca Razgrad, Young Boys Berno i w rundzie play-off Slavię Praga. Skoro Ekstraklasa SA chwali się, że pod względem marketingowym i medialności nasza liga jest już w pobliżu europejskiego TOP 10, trzeba uparcie się starać o logiczne przełożenie tego faktu na poziom sportowy

Reklama

“SPORT”

W “Sporcie” niemal same pomeczówki. Najpierw ta z finału PP…

Trzeba oddać Rakowowi wytrwałość i konsekwencję w działaniach. Nawet przedziwny centrostrzał zakończony bramką Mateusza Żebrowskiego nie był w stanie wyprowadzić częstochowian z równowagi. Konsekwentnie atakowali bramkę Arki i dawali z siebie wszystko, by wygrać spotkanie. Swojej drużynie pomógł też szkoleniowiec, dokonując, jak się później okazało, kluczowych zmian dla przebiegu meczu. Na murawie pojawili się między innymi Jakub Arak, David Tijanić i Daniel Szelągowski. Każdy z nich miał swój większy lub mniejszy udział przy bramkach dla Rakowa. Czasami było trochę przypadku, jak niezbyt dobre przyjęcie Araka, po którym do wyrównania doprowadził Ivan Lopez czy nieudany strzał Szelągowskiego, który zamienił się w asystę dla Tijanicia, decydującą o ostatecznym zwycięstwie.

… później z popisu Jakuba Świerczoka w starciu z Podbeskidziem. Zgrabny tekst w leadzie – “jeśli Podbesidzie gra o życie, to już nie żyje”.

W ekipie gospodarzy wyróżniali się Jakub Świerczok, Michał Chrapek i Patryk Sokołowski. Ten pierwszy miał ogromną ochotę powiększyć swój dorobek strzelecki w tym sezonie. Dlatego złościł się na każde niedokładne podanie lub… brak podania. Do rzutu wolnego również podszedł i sprawił spore kłopoty Michalowi Peskoviciowi. Pazerność snajpera w końcu została nagrodzona. Klepka z Chrapkiem sprawiła, że Świerczok wpadł z boku pola karnego. Wydawało się, że z tak ostrego kąta można tylko podać, ale… Jakub udowodnił, że można strzelić gola i zawstydzić 39-letniego słowackiego golkipera. Podbeskidzie? Groźnie w polu karnym Piasta zrobiło się jedynie po akcji Petara Mamicia, którego strzał zablokował Piotr Malarczyk.Przed drugą częścią meczu gliwiczanie znaleźli się w komfortowej sytuacji, a bielszczanie… nie mieli już nic do stracenia. Sytuacja w tabeli „górali” robiła się już nie tyle zła, co bardzo zła. Dlatego należało spodziewać się ich większej aktywności w ofensywie. I trochę tak było, ale… tylko trochę.

W La Liga – jak co kolejkę – zmienia się faworyt do zdobycia mistrzostwa. Barcelona się potknęła, wciąż goni madrycki duet.

Po wpadce z Granadą Barcelona na wyjeździe spotkała się z Valencią. Koemana na ławce zastępował asystent Alfred Schreuder. W poprzednim sezonie przegrała na Mestalla 0:2, w tym tylko zremisowała u siebie 2:2. Zaczęła od straty bramki, a wyrównał Messi, poprawiając swój strzał z rzutu karnego. Teraz historia się powtórzyła. Brazylijczyk Gabriel Paulista pokonał Marca-Andre ter Stegena po rzucie rożnym, a Messi na raty wykorzystał „jedenastkę” za zagranie piłki ręką. Jednak teraz Barcelona poszła za ciosem i w sześciominutowych odstępach zdobyła kolejne dwie bramki. Prowadzenie zapewnił jej Griezmann, a Messi podwyższył na 3:1 z rzutu wolnego. Kontaktowy gol Carlosa Solera nie speszył gości, utrzymali przewagę do końca. „Barca” wraca z piekła – napisał w tytule „As”. – Ligę wygra Barcelona. Popełnia wiele błędów, ale jest lepszym zespołem niż reszta – uważa Luis Suarez Miramontes, legenda Barcelony, jedyny hiszpański zdobywca „Złotej Piłki” i mistrz Europy z 1964 roku. W sobotę 8 maja Barcelona zagra z Atletico.

“SUPER EXPRESS”

Raków zdobył Puchar Polski, a piłkarze po meczu wjechali do sali konferencyjnej, by tam fetować sukces z trenerem. Piłkarz meczu finałowego? Ivi Lopez.

– To nasz 13. mecz bez porażki i muszę podkreślić, że, niezależnie od zdobycia Pucharu Polski, będziemy do końca walczyć o wicemistrzostwo kraju. Pracujemy nad transferami i choć jesteśmy małym klubem, nie poddajemy się i będziemy chcieli jak najlepiej zaprezentować się w europejskich pucharach – dodał Papszun. Tuż po ostatnim gwizdku na murawie wybuchła szalona radość. Częstochowianie po odebraniu medali i pucharu od prezesa PZPN Zbigniewa Bońka rozpoczęli wielką fiestę, która trwała nawet podczas konferencji prasowej. Piłkarze wtargnęli do sali konferencyjnej i odśpiewali z całych sił „Puchar jest nasz!”, skandowali też nazwisko trenera. 

Poza tym tekścik o tym, że Lewandowski z rodziną pojechali na Majorkę. Spoko.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
1
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
4
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

4 komentarze

Loading...