– Po meczu dziennikarze zapytali Paulo Sousę, czym się kierował sadzając na ławce Kamila Glika. Odpowiedział w sposób mało wiarygodny, że zdecydował się na Michała Helika, bo postawił na warunki fizyczne i grę w powietrzu. Ale przecież Glik jest naszym najlepszym obrońcą w walce stykowej i w powietrzu! Helik i Bednarek zapłacili frycowe za braki komunikacyjne. Reca jest przydatny w grze ofensywnej, ale nigdy nie był klasycznym lewym obrońcą. W tym momencie Sousa przeszarżował, zawiodła go informacja, że się odwołam do Napoleona. Trudno nauczyć się reprezentacji Polski, oglądając jej mecze tylko na płytach DVD, czy innych elektronicznych „gadżetach”. Ktoś powiedział, że Sousa ma nosa, ale był to chyba nos covidowy, bo zupełnie stracił węch – mówi na łamach “Sportu” Bogusław Kaczmarek. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Jacek Zieliński analizuje zestawienie defensywy bez Kamila Glika. Kilka celnych wniosków na temat gry obronnej Polaków w debiucie Sousy.
Dlaczego Kamil Glik nie pasował Sousie?
Selekcjoner wspominał o szybkości Kamila. Faktycznie Glik nie jest sprinterem jak Ben Johnson, ale ma inne zalety: doświadczenie, świetnie przewiduje, podejmuje dobre decyzje w tempo, w ten sposób kamufluje braki zwrotnościowe i szybkościowe. Trzeba wziąć też pod uwagę jego ważną rolę w drużynie. Jeżeli zostawiamy na ławce tak istotnego piłkarza, to wywołujemy niepokój w drużynie. Trener Sousa zdecydował, że Bereszyński będzie grał często w linii z naszymi stoperami, czyli z Helikiem i Bednarkiem. To zawodnicy, którzy w ten sposób nigdy ze sobą nie grali, nie znali się. To od początku wróżyło kłopoty. Kiedy zmienia się system, logicznym jest zostawienie zgranej już pary stoperów i dokooptowanie do nich zawodnika, który najbardziej pasowałby motorycznie, mentalnie, technicznie. Tego nie było, stąd zamieszanie w defensywie spowodowane faktem, że lider obrony pozostał na ławce.
I nikt jego roli przywódcy defensywy nie przejął.
To nawet nie chodzi o jego umiejętności przywódcze, a o poczucie bezpieczeństwa u pozostałych. Kiedy jest tyle zmian, to potrzebni są w każdej formacji zawodnicy, którzy osadzą drużynę w poczuciu bezpieczeństwa. Grzebanie w personaliach, w taktyce i liczenie na to, że się wszystko uda, to dość naiwne podejście. Cieszę się jednak, że w pomeczowych wypowiedziach trener Sousa przyznał się do tego, że niektórych zawodników źle ocenił, uderzył się w pierś, powiedział, taktyka też nie była do końca trafi ona. To pozwoliło mu publicznie ocenić piłkarzy. Bo skoro wziął odpowiedzialność za swoje błędy, to mógł je wskazać i zawodnikom. To uczciwe postawienie sprawy.
Sylwetka Michała Helika. Między innymi o braku problemów w szkole, zamiłowaniu do akrobatyki, przekwalifikowaniu z napastnika na obrońcę.
Zamiłowanie do sportu przyszły kadrowicz wyniósł z domu. Rodzice skończyli AWF i starali się, by Michał aktywnie spędzał wolny czas. Zanim Helik trafił do piłkarskiej szkółki UKS Oczko Chorzów, trenował gimnastykę akrobatyczną. – Sam przyznawał, że pomogło mu to w poprawieniu koordynacji, co przy jego wzroście stanowi olbrzymi atut – mówi Molek, który, kiedy podczas zajęć trzeba było pokazać ćwiczenie, najczęściej za modela wybierał właśnie Helika. – Po prostu był najsprawniejszy – tłumaczy krótko. Na boisku też się wyróżniał. Może nie tak, że odstawiał kolegów na kilka długości, ale zawsze był jednym z najlepszych. – I najskuteczniejszych – mówi Malec. Bo Helik w czasach juniorskich był ustawiany jako napastnik i radził sobie na tej pozycji całkiem nieźle. Dopiero później trenerzy zdecydowali się cofnąć rosłego chłopaka do obrony. Molek miał szczęście, bo na początku swojej pedagogicznej drogi trafił na uzdolniony rocznik. – Chłopcy wiedzieli, czego chcą. Skupiali się na piłce. Miałem do nich całkowite zaufanie, bo w głowach nie były im imprezy i wygłupy, tylko futbol – twierdzi trener. Helik nie miał też problemów z nauką. – Kiedy koledzy mieli kłopoty w szkole, często im pomagał. Pewnie duża w tym zasługa mamy, Ilony, która była dyrektorką jednego z najlepszych liceów w Chorzowie – tłumaczy Molek. Przyszły reprezentant najlepiej czuł się na zajęciach z matematyki i biologii, ale i z angielskim nie miał problemów. – Możliwe, że już wtedy zakładał, że chce wyjechać, by grać w lepszej lidze. Wcale by mnie to nie zdziwiło – mówi pierwszy trener 25-latka z Ruchu. – Wiem, że to pomogło mu w Barnsley – mówi Malec, który zdradza przy okazji, że podczas wspólnych wypadów na wakacje to Helik właśnie przez biegłą znajomość angielskiego był odpowiedzialny za załatwianie wszystkich spraw organizacyjnych
Ildefons Lima, najbardziej znany piłkarz Andory, opowiada o przemianach w kadrze, zmianach w miejscowym futbolu oraz o powodach, dla których został zawieszony w reprezentacji.
Remis z Albanią i wygrana z Mołdawią w ostatnich eliminacjach są niejako zwiastunem nowego rozdziału w historii futbolu w księstwie?
Był jeden mecz, który w mojej opinii dużo zmienił. Cztery lata temu wygraliśmy towarzyskie starcie z San Marino i uwierzyliśmy w siebie. Zaczęliśmy notować remisym.in. z Gruzją oraz Kazachstanem. Udało nam się wygrać z Węgrami. Według mnie jesteśmy teraz w trudnym momencie. Mamy dużo problemów. Zajęliśmy ostatnią lokatę w kwalifikacjach do mistrzostw Europy oraz w Lidze Narodów. Niedawne mecze były w naszym wykonaniu katastrofalne. Oprócz tego sytuacja z moją dyskwalifikacją mocno wpłynęła nie tylko na naszą kadrę, ale i na kraj.
Nie gra pan w reprezentacji od czasu, gdy jako szef związku piłkarzy w Andorze zażądał pan wykonywania testów przy powrocie do gry po pierwszym lockdownie.
Zgadza się. Wyraziłem głośno swoją opinię, zwracając uwagę na to, że ponownie zaczęliśmy trenować i rywalizować bez wykonania jakichkolwiek testów. Powiedziałem to w rozmowie z gazetami i w ten sposób nie zgodziłem się ze stanowiskiem federacji piłkarskiej. Wówczas prezes FAF powiedział, że kapitan reprezentacji nie może głosić publicznie opinii przeciwko federacji i zostałem zawieszony. Jako szef związku piłkarzy nie mogę obecnie grać w reprezentacji. To dla mnie smutna sytuacja, w której czuję się dyskryminowany. To tak, jakby Lewandowski powiedział cokolwiek przeciwko PZPN, a prezes by go od razu zawiesił. Hiszpański związek piłkarzy oraz FIFPro są po mojej stronie.
Kibice reprezentacji Czech chcą, by to Tomas Pekhart zastąpił Patrika Schicka w ataku reprezentacji.
Dlatego w Czechach trwa dyskusja, kto w sobotę powinien zastąpić „wykluczonych” zawodników, a najbardziej gorący wątek dotyczy obsady pozycji napastnika. W kadrze Jaroslava Šilhavego są jeszcze Matej Vydra z Burnley, Michael Krmenčik z PAOK i grający w Legii najlepszy strzelec (19 goli) PKO BP Ekstraklasy Tomaš Pekhart. W Lublinie przeciw Estonii Czesi zaczęli z Schickiem i po 56 minutach prowadzili 6:1, na horyzoncie mając rekordowe zwycięstwo w swojej historii – 8:1 z Andorą. W 65. minucie Šilhavy posłał więc na boisko jeszcze Vydrę i Pekharta. Skończyło się… golem dla Estonii. Przed sobotnim meczem z Belgią eksperci – m.in. Jan Nezmar, do niedawna dyrektor sportowy Slavii Praga, dziś doradca w Podbeskidziu Bielsko-Biała, wskazują, że Schicka zastąpić powinien Vydra. Jednak innego zdania są kibice. W ankiecie zorganizowanej przez idnes.cz zapytano fanów, jak powinna wyglądać pierwsza jedenastka Czechów. Legionista zebrał niemal dwa razy tyle głosów co Vydra. Krmenčik w zasadzie nie był brany pod uwagę.
“SPORT”
Co na plus, a co na minus? Ocena debiutu selekcjonera.
Fatalny wybór
Żeby w ważnym i trudnym meczu na terenie rywala na środku obrony wystawić debiutanta, trzeba mieć sporo odwagi. Michał Helik na Wyspach Brytyjskich spisuje się więcej niż dobrze, ma świetne statystyki, ale gra o punkty to zupełnie co innego. Odstawienie Kamila Glika było fatalną decyzją Paulo Sousy. Nowy selekcjoner sam podłożył sobie minę i po meczu powiedział, że za ten wybór bierze pełną odpowiedzialność. Do błędu przyznał się po godzinie gry, wprowadzając na boisko stopera Benevento. Można się więc spodziewać, że w niedzielę z Andorą Glik zagra od pierwszego gwizdka. Można się tylko zastanowić, co by się działo, gdyby taką decyzję podjął były selekcjoner Jerzy Brzęczek…
Zła selekcja
Równie źle jak w defensywie, gdzie graliśmy trójką środkowych obrońców, prezentowaliśmy się w środku pola. Tak było przez godzinę i Węgrzy – europejski średniak – całkowicie nas zdominowali. Beznadziejnie na prawej stronie prezentował się zupełnie niewidoczny Sebastian Szymański, nie lepiej wyglądał Jakub Moder. Jedno jest bezsprzeczne – Portugalczyk nie trafił z wyjściową jedenastką. – To była nietrafiona selekcja – potwierdził w studiu Polsatu Sport były selekcjoner Jerzy Engel.
Bogusław Kaczmarek krytykuje wybory Paulo Sousy. Można się zgadzać, można się nie zgadzać, ale “Bobo” jak zwykle mówi niezwykle barwnie.
Czym najbardziej zaskoczył pana Paulo Sousa, desygnując do gry taką, a nie inną jedenastkę? Kogo panu w niej brakowało?
– Po meczu dziennikarze zapytali Paulo Sousę, czym się kierował sadzając na ławce Kamila Glika. Odpowiedział w sposób mało wiarygodny, że zdecydował się na Michała Helika, bo postawił na warunki fizyczne i grę w powietrzu. Ale przecież Glik jest naszym najlepszym obrońcą w walce stykowej i w powietrzu! Helik i Bednarek zapłacili frycowe za braki komunikacyjne. Reca jest przydatny w grze ofensywnej, ale nigdy nie był klasycznym lewym obrońcą. W tym momencie Sousa przeszarżował, zawiodła go informacja, że się odwołam do Napoleona. Trudno nauczyć się reprezentacji Polski, oglądając jej mecze tylko na płytach DVD, czy innych elektronicznych „gadżetach”. Ktoś powiedział, że Sousa ma nosa, ale był to chyba nos covidowy, bo zupełnie stracił węch. Na przykład w mojej ocenie w ogóle nie pasuje do tego systemu Sebastian Szymański, ale nie chcę pakować się w personalne rozliczenia.
Przeraził mnie fakt, że w pierwszej połowie nie oddaliśmy celnego strzału, a przecież mieliśmy w składzie najlepszego na świecie napastnika oraz takich pomocników jak Piotr Zieliński czy Grzegorz Krychowiak…
– W pewnym momencie zauważyłem zniechęcenie, a nawet frustrację u Roberta Lewandowskiego. Z czego to wynikało? Z tego, że Willi Orban i Atilla Szalai obrzydzili mu grę w środku ataku, jako klasycznej „9”. Po prostu zastosowali „sandwicz” na „Lewym”. Dlatego cofał się, próbował zawiązać akcje, ale nie miał należytego wsparcia. Zieliński w Napoli i reprezentacji Polski to dwaj inni piłkarze. Brakowało nam klasycznej „6”, którą według mnie jest Krystian Bielik, a w dalszej perspektywie Jacek Góralski. Niestety, z powodów zdrowotnych nie byli do dyspozycji. Po prostu na 3-4 pozycjach dokonano złego wyboru, trochę przypominało to metodę chybił trafił.
Anglicy łatwo ograli San Marino, natomiast Gareth Southgate ma mały problem – ze składu wypadł mu Marcus Rashford.
Warto przypomnieć, że w czwartek po południu, jeszcze przed meczem, pojawiła się informacja, że zgrupowanie angielskiej drużyny narodowej z powodu kontuzji stopy musiał opuścić Marcus Rashford. Trzeba przyznać, że zawodnik ten ostatnio nie ma szczęścia, jeżeli chodzi o grę w narodowych barwach. Jesienią wystąpił tylko w dwóch spotkaniach w październiku, a z listopadowych meczów wykluczył go uraz pleców. Gracz Manchesteru United nie zagra ani jutro w Tiranie, ani też w środę przeciwko Polsce i dla Anglików jest to duże osłabienie. – Na pewno Marcus jest rozczarowany. Ja również bardzo żałuję, że go nie będzie, ale taka jest piłka – powiedział Gareth Southgate, selekcjoner Anglików. – Na szczęście mamy go kim zastąpić – dodał angielski szkoleniowiec, który siłą ognia dysponuje znaczną. Dwa gole drużynie San Marino strzelił Dominic Calvert-Lewin. 14. bramkę w narodowych barwach zdobył Raheem Sterling, a swoje premierowe trafienia w reprezentacji uzyskali James WardProwse i Ollie Watkins. Dla drugiego z wymienionych, gracza Aston Villi, było to o tyle ważne, bo zawodnik ten wpisał się na listę strzelców w debiucie.
“SUPER EXPRESS”
Jak co kilka dni w “Superaku” w przerwie na kadrę – rozmówka z Janem Tomaszewskim. Krytyka Milika, krytyka Sousy za wyjściowy skład, pochwała dla Sousy za zmiany.
„Tomek” wciąż jest zwolennikiem pracy Paula Sousy w reprezentacji, choć wytyka mu kilka błędów. – Podawałem w wywiadzie dla „Super Expressu” skład, który powinien wystawić, niestety wybrał inaczej. Mieliśmy przewagę, ale strzelaliśmy ślepakami. Nie wiem też, dlaczego on wstawił tego Helika, ja go pierwszy raz na oczy widziałem! – dziwi się Tomaszewski, który jednak najbliższe mecze kadry (z Andorą i Anglią) widzi w kolorowych barwach. – Sousa zrobił genialne zmiany. To świadczy o tym, że on nieprawdopodobnie czyta grę. Jeśli zagramy w takim ustawieniu jak ostatnie 30 min, to nawet z Anglikami nie jesteśmy bez szans – kończy Tomaszewski.
I zaległe oceny za mecz z Węgrami. Najniższe dla Helika, Szymańskiego i Milika (po jedynce), najwyższe dla Lewandowskiego i Jóźwiaka (piątki) w sześciostopniowej skali.
3 Bartosz Bereszyński (29 l.), obrońca
Trzeci gol idzie na jego konto (niepewne przyjęcie piłki i strata). Stopień wyżej tylko dlatego, że miał ładną asystę przy golu Lewandowskiego.
2 Jan Bednarek (25 l.), obrońca
Zwrotny jak Batory w porcie. Bardzo przeciętny występ. W reprezentacji gra już od dawna, a wyglądał jak nowicjusz.
1 Michał Helik (26 l.), obrońca
Nie chcemy się nad nim znęcać, ale kompletnie zawalił debiut w reprezentacji. Wyglądał jak dziecko, które zgubiło się mamie w centrum handlowym.
2 Arkadiusz Reca (26 l.), obrońca
Był pupilkiem Jerzego Brzęczka, mógł być też ulubieńcem Paulo Sousy. Ale po meczu z Węgrami selekcjoner chyba się z niego wyleczy. Słaby występ.
fot. FotoPyk