Reklama

PRASA. Tułacz: Puszcza nie ma skautingu. Dodatkową robotę wykonują trenerzy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 marca 2021, 08:31 • 9 min czytania 2 komentarze

Mieliśmy pomysł na wielu, ale dziś to pieniądze decydują. Czasem dwa tysiące złotych przeważa o wyborze innego klubu. A ilu dobrych zawodników odeszło? Maciek Domański jest dziś w ekstraklasie, ale trafił do niej za późno, grali u nas Karol Niemczycki, Dawid Abramowicz, Krzysiek Drzazga, Maksiu Sitek, Wiktor Żytek odszedł do aspirującego do ekstraklasy GKS Tychy. Nie poszli tam dlatego, że ktoś zaoferował im mniej. Wiadomo, co decydowało i ta różnica nie była znikoma – mówi Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice, w dużym wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”. Co tam w poniedziałkowej prasie?

PRASA. Tułacz: Puszcza nie ma skautingu. Dodatkową robotę wykonują trenerzy

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Dariusz Dziekanowski chce, żeby Kapustka przebłyski przełożył na stałą, dobrą formę. I kilka dobrych meczów na mistrzostwo lub Pucharu Polski. Wtedy nie będzie wątpliwości co do powołania dla legionisty.

Ale czy można już powiedzieć, że w Polsce jest jednym z najlepszych piłkarzy? Że na nim opiera się gra Legii? Czy może na razie ma tylko przebłyski? Moim zdaniem poprzeczka musi wisieć o wiele wyżej. Dla mnie te przebłyski to jak tych kilka cieplejszych dni w ubiegłym tygodniu: zwiastują coś dobrego, ale do wiosny jeszcze kawałek. Trzeba wymagać od niego znacznie więcej w Legii, tym bardziej w perspektywie powołania do reprezentacji. Ja nie widzę w nim jeszcze ani wysokiej, stabilnej formy, ani aż tak wyraźnej determinacji. Zbyt wczesny powrót mógłby na niego źle podziałać, zdemotywować. Przekonać go, że już jest dobrze, a byłoby to zakłamywaniem rzeczywistości. Inna sprawa to fakt, że w Legii trener Czesław Michniewicz znalazł mu miejsce na środku pomocy, w kadrze grał zazwyczaj na skrzydle. Dla zawodnika, który jest w wysokiej formie, nie jest to wielki problem, pomaga mu rozszerzyć możliwości, ale jeśli nie czujesz się pewnie, nie jesteś w najlepszej dyspozycji, grając na jednej pozycji w jednej drużynie, nie będziesz się lepiej czuł na innej pozycji w innej drużynie. Krótko mówiąc: poczekajmy z tymi komplementami pod adresem Kapustki jeszcze chwilę, co najmniej do tej prawdziwej wiosny. Dajmy mu się wykazać, osiągnąć jakiś sukces (mistrzostwo lub Puchar Polski). A wtedy, może latem, nie będzie już żadnych wątpliwości co do jego powołania.

Póki co wygląda na to, że mecz z Anglią zostanie rozegrany na Wembley. Ale sekretarz generalny PZPN jest wciąż ostrożny.

Reklama

– Na ten moment ma być rozgrywany tam, gdzie od początku planowano, czyli na stadionie Wembley – informuje nas sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki. Jednak kilka razy powtarza sformułowanie „na ten moment”. Pewności nikt w czasach pandemii mieć nie może, a w tej kwestii wątpliwości są o tyle większe, że sytuacja w Wielkiej Brytanii jest wyjątkowo trudna. – Powaga ograniczeń wynika z odkrytej późną jesienią ubiegłego roku brytyjskiej odmiany koronawirusa, która jest znacznie bardziej zaraźliwa. Charakterystyka nowego wirusa istotnie zwiększa liczbę chorych, a w efekcie także poważnie chorych wymagających opieki lekarskiej w szpitalu, co przytłoczyło system ochrony zdrowia – tłumaczy Jakub Krupa, korespondent polskich mediów z Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem ostrożność części państw europejskich może wydawać się nieco przesadna lub zaskakująca, bo tamtejsze obostrzenia są jednymi z najostrzejszych w świecie zachodnim. Rozumie jednak, że marcowy mecz wypada w trudnym okresie przejściowym, w którym nawet w samej Anglii ogromna większość ograniczeń wciąż będzie obowiązywać jak dotychczas, mimo że rząd spodziewa się radykalnej poprawy sytuacji późną wiosną. Podaje też statystyki, które napawają optymizmem.

Tiba, czyli milion w rozumie – poligowy felieton Antioniego Bugajskiego o bohaterze derbów Poznania.

Na początku lutego było głośno o jego reakcji na wizytę Tomasza Rząsy w szatni po meczu z Zagłębiem Lubin (0:0). Dyrektor chciał Portugalczykowi wręczyć okolicznościową koszulkę z okazji 100. występu w barwach Lecha. W sumie całkiem sympatyczny gest, ale Tiba uznał, że moment jest zupełnie niewłaściwy, bo przecież dopiero co Lech znowu nie wygrał ligowego spotkania i swoją opinię przekazał dyrektorowi Rząsie. Przez chwilę zrobiło się nieprzyjemnie. Ten incydent przemawia jednak za Tibą, pokazuje, że mu zależy. W styczniu wypowiedział się dla klubowej telewizji: – Moim marzeniem jest zakończenie kariery w Lechu, ale to musi wyjść z obu stron. Jeśli nie wyjdzie, zrozumiem i uszanuję. Mam zamiar kontynuować to, co robiłem do tej pory. A jeśli się rozstaniemy, będę do Poznania przyjeżdżał jako kibic na mecze Lecha – zadeklarował. Interesująco opowiadał o swoich relacjach z młodymi piłkarzami, na których klub chce i już zarabia duże pieniądze: – Młodzi wiedzą, że czasem jestem dla nich skurczybykiem, bardzo szorstki. Ich błędy niekiedy mnie denerwują. Mówię im wtedy rzeczy, których nie chcieliby słyszeć, ale na pewno wiedzą, że chcę im pomóc. Wolę, żeby jeden czy dwa dni byli na mnie źli, lecz zawsze będę im mówił to, co myślę, bo to dla ich dobra. Na pewno nie będę ich poklepywał po plecach i z uśmiechem powtarzał, że jest super. Gdy byłem młody, doświadczyłem tego samego – wyjaśnił.

“Prześwietlenie” z Tomaszem Tułaczem, trenerem Puszczy Niepołomice, który pracuje w tym klubie już ponad 2000 dni. Żaden trener I ligi nawet nie zbliża się do tego wyniku. Jak zapewnić sobie tak długą kadencję? Na czym polega fenomen Puszczy? Jak bardzo I ligą rządzi pieniądz?

Reklama
Działu skautingu nie ma?

Brak.

Rozmawiam z jego szefem?

Po prostu w sztabie trochę więcej pracy musimy wykonać sami. Do planowania treningów dochodzi obserwacja zawodników, czasem trzeba pojechać na mecz niższej ligi, zebrać opinie o piłkarzu. Nie z jednego źródła, ale z kilku. Każdy trener odpowiada za danego zawodnika. Wykonujemy wiele obowiązków, które w innych klubach trenerów nie dotyczą, ale działamy w taki sposób, bo mamy przekonanie, że coś z tego będzie. Określiliśmy cechy, jakie muszą mieć zawodnicy i tymi zasadami się kierujemy. Ale też nie zawsze trafiamy z transferami.

Nie da się mieć stuprocentowej skuteczności.

Pamiętam piłkarza z ekstraklasy, który nijak nie zaadaptował się w Puszczy.

Ilu zawodników straciliście, gdy nie chcieliście szarżować z budżetem?

Mieliśmy pomysł na wielu, ale dziś to pieniądze decydują. Czasem dwa tysiące złotych przeważa o wyborze innego klubu. A ilu dobrych zawodników odeszło? Maciek Domański jest dziś w ekstraklasie, ale trafił do niej za późno, grali u nas Karol Niemczycki, Dawid Abramowicz, Krzysiek Drzazga, Maksiu Sitek, Wiktor Żytek odszedł do aspirującego do ekstraklasy GKS Tychy. Nie poszli tam dlatego, że ktoś zaoferował im mniej. Wiadomo, co decydowało i ta różnica nie była znikoma.

Kolejnym, który może odejść, jest Jakub Serafin.

Według mnie 90 procent piłkarzy Puszczy, a nawet 100, gdyby dostało szansę w ekstraklasie, pewnie by sobie poradziło. Oczywiście mogę się mylić, wpływ na to ma wiele czynników. Kuba Serafin ma duży potencjał, musi tylko poprawić pewne rzeczy. Wie jakie, żeby wejść na wyższy poziom. I to zrobił. Kwestią czasu jest, kiedy zagra w ekstraklasie. Najlepiej z Puszczą.

Przyzwyczaił się pan już do tego, że co sezon zabierają panu najlepszych i klocki trzeba układać na nowo?

Taka jest niestety rola trenera w takim klubie jak Puszcza. Musi pogodzić się z tym, że są bogatsze kluby, oferujące lepsze pieniądze. Dla mnie najważniejsze, że z Miłoszem, Karolem, Maksem, Wiktorem, Maćkiem czy Dawidem utrzymujemy bardzo dobry kontakt. Odchodzili ze świadomością, że pomogli klubowi, ale i Puszcza pomogła im.

“SPORT”

Klasyk na styku, ale to Legia wyszła z niego zwycięska. Lider ograł Górnika Zabrze i zrobił kolejny krok w stronę obrony mistrzostwa.

W drugiej części to zabrzanie mieli inicjatywę i przewagę w środku pola. Boruca efektownym strzałem nożycami próbował zaskoczyć Kubica. Niecelnie uderzali Gryszkiewicz czy Boakye. Dwa razy szansę miał też inny rezerwowy Aleksander Paluszek. W 81 minucie Giannis Masouras zamiast strzelać, podawał. To był jeden z irytujących grzechów „górników”, że zamiast na kiepskiej murawie „ładować” piłkę na bramkę rywala, koronkowo chcieli ją rozgrywać. O sytuacji Greka wspominamy nie bez powodu, bo zaraz po niej legioniści przeprowadzili zabójczy kontratak. Jeden z najlepszych na boisku Luquinhas wypuścił w bój Kacpra Kostorza, który dał świetną zmianę w swoim zespole. Młody pomocnik pognał z piłką na bramkę gospodarzy, ograł Paluszka i strzelił obok wybiegającego Chudego, ustalając rezultat spotkania na 2:1 dla legionistów. – Kiedy doprowadziliśmy do wyrównania, mecz zaczął wyglądać inaczej. Więcej graliśmy piłką, mieliśmy kilka okazji na zdobycie drugiej bramki. Niestety, to przeciwnik ją strzelił z kontry po naszym błędzie. To bardzo boli, bo mogliśmy zdobyć nawet trzy punkty. Przy straconych golach zabrakło nam trochę szczęścia. W obu sytuacjach byłem blisko – komentował po meczu Martin Chudy, bramkarz Górnika.

Jakub Moder zadebiutował w Premier League. Przetarcie w Pucharze Anglii już miał, teraz przyszedł czas na zebranie minut w starciu z West Bromem.

Debiutu w angielskiej ekstraklasie doczekał się Jakub Moder, który od stycznia jest piłkarzem Brighton&Hove Albion. Do tej pory Polak siedział na ławce w meczach ligowych. Wystąpił w jednym starciu Pucharu Anglii, a w sobotę pojawił się na boisku w końcówce starcia z West Bromwich. Obliczono, że nasz reprezentant zaliczył 11 kontaktów z piłką. Wygrał pojedynek, zaliczył udany drybling, oddał strzał, który został zablokowany, 3 razy dokładne podał, co odnotowujemy jako ciekawostkę. Najważniejsze było jednak to, że jego zespół przegrał 0:1 w istotnym meczu, bo z bijącym się – podobnie, jak Brighton&Hove – o utrzymanie West Bromwich. Koledzy Modera „dokonali” w tym spotkaniu rzadkiej sztuki. Pascal Gross i Danny Welbeck nie wykorzystali rzutów karnych.

Robert Lewandowski na dobrym kursie, by pobić rekord legendarnego Gerda Muellera. Póki co statystyki są po jego stronie.

Dla polskiego snajpera były to ligowe bramki nr 27 i 28, a ich zdobycie dziwić nikogo nie mogło. W ostatnich 13 kolejkach „Lewy” tylko raz nie wpisał się na listę strzelców, w starciu z Herthą Berlin, kiedy – to ironia losu – nie wykorzystał rzutu karnego. Do końca sezonu zostało 11 kolejek, więc chyba zasadne jest prześledzenie, jakie szanse ma 32-latek na pobicie legendarnego rekordu Gerda Muellera, który w rozgrywkach 1971/72 zdobył aż 40 goli. Na tym samym etapie sezonu Niemiec miał wtedy 25 bramek, lecz zaczynał wówczas swoją niesamowitą serię 5 meczów, w których zdobył 11 goli. Między kolejkami 24 i 34 „Bomber” aż trzy razy skompletował hat trick, zaś w kolejce 21. strzelił 5 bramek drużynie RW Oberhausen! Na tym właśnie polegała siła Muellera – na wybitnych, acz „pojedynczych” występach. Lewandowski częściej strzela po jednym golu, jest bardziej regularny. Warto tylko dodać, że po 9 kolejkach sezonu 1971/72 Niemiec miał na koncie ledwie… trzy bramki. Jedno jest jednak pewne – jego rekord z całą pewnością może zostać pobity, choć „Lewemu” przydałby się „profilaktyczny hat trick”.

“SUPER EXPRESS”

Kacper Kostorz był bohaterem Legii w meczu z Górnikiem. Gola zadedykował zmarłemu tacie.

Radość Kostorza była ogromna. Upadł na kolana i wzniósł ręce do góry. – Bramkę dedykuję mojemu tacie, który na pewno patrzy na mnie z góry i mi kibicuje – powiedział napastnik Legii w rozmowie w Canal+. Młody zawodnik może liczyć na wsparcie szkoleniowca Czesława Michniewicza. – Trener mówi, że mecz jest deserem. Cieszę się, że dostałem ten deser i mogłem go zjeść– w tak barwny sposób napastnik stołecznego klubu podsumował w Canal+ występ w Zabrzu.

Poza tym – echa zwycięstwa Piotra Żyły i tekścik o golach Lewandowskiego.

“GAZETA WYBORCZA”

Nic o piłce.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

2 komentarze

Loading...