Co dziś słychać w prasie? Coraz więcej ligowych tematów, bo w końcu za moment wraca Ekstraklasa. Znalazło się też miejsce na rozważanie o reprezentacji Polski. Mamy wywiad z wiceprezesem Widzewa i ciekawy felieton dotyczący finansów Legii. – Przechodzimy zatem do rubryki ostatniej – porównania przychodów i kosztów, czyli wyniku finansowego. Czujny czytelnik już się zorientował, że w tym zestawieniu Legia musi być na samym dnie, z niemal 30 milionami na minusie. Ujemny bilans – przypomnijmy, że jeszcze w okresie przed wybuchem pandemii, zatem przed zawieszeniem rozgrywek i przed zamknięciem trybun dla widzów – ma dziewięć klubów, czyli ponad połowa ekstraklasy – pisze Antoni Bugajski.
Sport
W Rakowie wierzą we Wdowiaka. W Krakowie potraktowali go jak piąte koło u wozu. Kto na tym lepiej wyjdzie?
Raków pokłada w tym zawodniku większe nadzieje niż Cracovia, z którą jest związany. Trener Michał Probierz zesłał go do rezerw, mimo że Wdowiak miał najlepszy okres w karierze. Był kluczową postacią w Pucharze Polski i miał spory udział w zdobyciu pierwszego w historii „Pasów” trofeum. Trafiał do siatki w starciach z GKS-em Tychy, dwukrotnie z Legią oraz w finale z Lechią. W nowym sezonie również otrzymywał szanse, jednak od 3. kolejki próżno było go szukać nawet na ławce rezerwowych. Powodem były negocjacje nowego kontraktu, bo stary kończy się w czerwcu. Zawodnik nie zgodził się na oferowane przez klub warunki; poszło m.in. o kwotę odstępnego. Później trener Probierz mówił w wywiadach, że doszli do porozumienia, jednak zawodnik zmienił oczekiwania. To sprawiło, że Cracovia podjęła zdecydowany krok, jakim było zesłanie piłkarza do drugiej drużyny.
Rok temu Dariusz Czernik został prezesem Górnika Zabrze. “Sport” zapytał go o najlepsze i najgorsze momenty z minionych 12 miesięcy.
Najsmutniejszy moment – To był rok pogrzebów, odeszło wielu ludzi Górnika. Mam nadzieję, że drugi taki się już nie powtórzy. Stefan Florenski, Andrzej Michniewski, Irek Lazurowicz, Piotrek Jegor… Najbardziej przeżyłem jednak śmierć Piotrka Rockiego. 25 lat znałem jego rodzinę, żonę, synów. Przemawiając na pogrzebie ściskało w gardle. Powiedziałem „Żal Panie Boże, że nam Go zabrałeś, ale dziękujemy, że nam Go dałeś”. Przyszło tylu ludzi…
Największe wsparcie – Patrząc osobiście – rodzina. Rozumie mnie, bo przy piłce i Górniku w różnej formie jestem od ponad 30 lat. Właściciel oczywiście też jest wsparciem, bo wiem, że nie zostawi nas w potrzebie. Jako klub powiem, że kibice i sponsorzy. Tych ostatnich trzeba docenić i szanować. Nikt w trudnej chwili się nie wycofał, niektórzy nawet zwiększyli wsparcie i wiem, że jak będzie potrzeba, to zawsze odbiorą telefon. W trudnym roku związaliśmy się z Węglokoksem i firmą Schuller, która pierwszy raz w historii pojawiła się na spodenkach zawodników. Związaliśmy się również z Hummelem na warunkach finansowych, jakich w historii Górnika nie było. Są też rzeczy mniejsze, które tak samo cieszą. W grudniu zadzwonił nasz kibic z Kielc, który powiedział, że od dekad kibicuje Górnikowi i widząc, że czasy są ciężkie, służy pomocą. Powiedział: „Mój biznes kręci się dobrze, a wam łatwo nie jest. Kiedy mam pomóc, jak nie teraz”. I to robi. Zaprosiłem go na sobotni mecz. Mam nadzieję, że będzie okazja świętować lampką szampana. Nie mój rok prezesury, bo to rzecz drugorzędna i mniej ważna, ale zwycięstwo nad Lechem. Byłoby pięknie…
Wygrany zgrupowania Śląska? Michał Szromnik, który grał częściej niż Matus Putnocky i może zacząć rundę jako “jedynka”.
Zgrupowanie w Antalyi może być przełomowe dla bramkarza Śląska, Michała Szromnika. Niespełna 28-letni golkiper, pozyskany latem z Chrobrego Głogów, zagrał we wszystkich trzech sparingach rozegranych w Turcji, podczas gdy jego konkurent do miejsca między słupkami, Matusz Putnocky, zaliczył ledwie 45 minut. Sprawiły to kłopoty zdrowotne doświadczonego Słowaka (w tym roku „stuknie” mu 37 lat), więc może trener Laviczka wreszcie da szansę Polakowi. W końcówce poprzedniej rundy pokazał, że na nią zasługuje. Takie rozwiązanie byłoby uczciwe i logiczne. […] Z dużymi nadziejami czeka na rundę wiosenną obrońca Śląska, Patryk Janasik. Podczas zgrupowania w Turcji Patryka Janasika zabrakło w dwóch pierwszych sparingach z powodu naderwania mięśnia czworogłowego. Zamiast grać na boisku, ćwiczył w siłowni i miał „seanse” z fizjoterapeutą. Doszedł w końcu do pełni sił i w sparingu przeciwko Crvenej Zveździe Belgrad wybiegł na boisko w podstawowym składzie Śląska. Czy jednak można z tego wyciągać zbyt daleko idące wnioski? Raczej nie, bo kandydatami do gry na prawej stronie defensywy są Lubambo Musonda i Guillermo Cotugno.
Paweł Golański, agent i ekspert telewizyjny, ocenia ruchy transferowe. Mowa m.in. o Legii, ale też o jego podopiecznym – Konradzie Wrzesińskim.
Żadnych wzmocnień nie dokonała natomiast Legia Warszawa.
– Jestem bardzo ciekawy, czy tam coś się ruszy. Jak na razie piłkarze tylko odchodzą, a nikt nie przychodzi. Trener Czesław Michniewicz w mediach wręcz apelował do właściciela, żeby poczynił jakieś ruchy i zobaczymy, jak to będzie wyglądało w dalszej części przygotowań, bo czasu zostaje coraz mniej.
Pana agencja reprezentuje Konrada Wrzesińskiego, byłego gracza m.in. ekstraklasowego Zagłębia Sosnowiec, który od początku roku pozostaje bez klubu. Co słychać w jego temacie?
– O Konrada pytają, także z polskiej ekstraklasy. Na razie czekamy, ale nie ukrywam, że prowadzimy rozmowy także z zagranicą, w niektórych dosyć zaawansowanych ligach.
Czyli jakich?
– Jest liga rosyjska, cypryjska, rumuńska, w grę wchodzą też bardziej egzotyczne kierunki, więc tych zapytań jest dużo. Oczywiście od zapytania do podpisania kontraktu jeszcze daleka droga. Na pewno nie będzie takiej sytuacji, że Konrad pozostanie bez klubu, bo ostatni sezon miał naprawdę bardzo dobry i teraz pozostaje tylko podjęcie jak najlepszej decyzji, gdzie będzie dalej się rozwijał.
Radunia Stężyca oferuje Patrykowi Małeckiemu 20 tys. zł miesięcznie. Zagłębie Sosnowiec nie chce się jednak pozbywać zawodnika.
Jak donosi portal sportowefakty, lider III ligi (grupa II) złożył konkretną ofertę doświadczonemu pomocnikowi Zagłębia. Patryk Małecki miałby pomóc drużynie z Kaszub awansować na szczebel centralny. III-ligowiec kusi wysokimi zarobkami. Stężyca to jedna z najbogatszych gmin w województwie pomorskim, a klub utrzymywany jest z wysokich dotacji. Najlepsi gracze mogą tam liczyć nawet na zarobki rzędu 20 tys. zł. Takich pieniędzy Małecki w Zagłębiu na pewno nie zarabia. Dla Raduni sięganie po piłkarzy z ekstraklasową przeszłością to nie pierwszyzna. W kadrze znajdują się obecnie tacy gracze jak Rafał Kosznik czy Filip Burkhardt. W Sosnowcu nie komentują doniesień w sprawie Małeckiego, ale z informacji, które udało nam się pozyskać wynika jasno: na Ludowym liczą, że 32-latek nadal będzie bronił barw sosnowieckiego klubu.
Ciekawie wygląda sprawa Michała Biskupa. Jako nastolatek grał w kadrze z Dawidem Kownackim. Po czterech latach bez klubu podpisał kontrakt z Ruchem.
Od 2017 roku Biskup nie grał w piłkę. Jak słyszymy, próbował swych sił jako model czy trener personalny. – Nigdy nie miał poważnej kontuzji, nic wielkiego się nie działo, ale obrał inną drogę. Może nie czuł wsparcia w środowisku piłkarskim… To temat bardziej złożony i nie szukałbym winnych, nie robił sensacji. Teraz przede wszystkim cieszę się, że wraca i kibicuję mu, by grał w piłkę na jak najwyższym poziomie, rozwijał się, pomagał Ruchowi. Jest dalej dość młody, z 1997 rocznika. Jeszcze trochę przed nim, w niejednym zespole może podnieść rywalizację. Szkoda, żeby taki chłopak nie biegał po naszych boiskach – ocenia Tomasz Wolak. Biskup trenuje z Ruchem od początku okresu przygotowawczego. Sam trener Łukasz Bereta przyznał, że dziwi się, jak po tak długiej przerwie można prezentować się tak dobrze. Ustawia go na pozycji, na jakiej wcześniej nie grał, czyli w ataku. W pierwszym tej zimy sparingu, z II-ligowym Śląskiem II Wrocław, 23-latek zdobył jedną z bramek. Ma być zmiennikiem Mariusza Idzika, a kto wie, czy nie jego następcą – skoro chorzowskiemu supersnajperowi po sezonie skończy się kontrakt. Biskup złożył z kolei autograf pod umową obowiązującą do 30 czerwca 2022.
Super Express
Raz jeszcze o Wdowiaku, którego ocenia Paweł Golański.
W każdym razie teraz Wdowiak znalazł sobie nowego pracodawcę. Będzie nim Raków. Związał się trzyletnim kontraktem, który jednak obowiązuje dopiero od 1 lipca. Do tego czasu pomocnik pozostanie w Cracovii. – W ofensywie Wdowiak potrafi zrobić różnicę, Raków będzie miał z niego pociechę – ocenia pozyskanie piłkarza Paweł Golański, były reprezentant Polski. – Minusem takiego „zawieszenia” jest to, że jeśli jego sytuacja nie ulegnie zmianie i nie będzie grał w ekstraklasie, to straci pół roku. To zawsze odbija się na formie. Będzie zatem potrzebował czasu, aby wrócić do dobrej dyspozycji. Z drugiej strony będzie zmotywowany, bo wie, że Raków na niego czeka i bardzo liczy – komentuje były kadrowicz.
Paulo Sousa spotkał się z Robertem Lewandowskim. Kapitan reprezentacji Polski jest optymistą.
Sousa podkreślał, że jego pierwszymi krokami będą rozmowy z piłkarzami reprezentacji. A niemal pewne było, że wszystko zacznie się od Roberta Lewandowskiego. I tak też się stało. Jak informuje portal Interia.pl, Sousa spotkał się z kapitanem reprezentacji Polski w Niemczech. Ważną informacją jest również pierwsza reakcja Lewandowskiego. „Według naszych informacji «Lewy» jest optymistycznie nastawiony po nominacji nowego selekcjonera i pierwszym kontakcie z Portugalczykiem” – czytamy na portalu.
Przegląd Sportowy
Kto zyska, a kto straci u Paulo Sousy? Analiza “Przeglądu Sportowego”.
Jeśli Portugalczyk zdecyduje się na wyjściowe ustawienie z trzema środkowymi defensorami, może zostać osłabiona pozycja Glika, ale raczej nie na tyle, by wicekapitan kadry został w ogóle pominięty. Stoper Benevento miał świetne relacje z poprzednim selekcjonerem. Po mundialu w Rosji zastanawiał się, czy nie zrezygnować z gry w narodowym zespole (miał ogromny żal do Nawałki) i to z nim pierwszym spotkał się i porozmawiał po nominacji Brzęczek. Glik został i był fi larem zespołu. Kadra zawsze może na niego liczyć, w eliminacjach EURO 2020 z nim w składzie zespół niemal nie tracił goli. Może brakuje mu zwrotności i szybkości, co przy grze trójką obrońców – dość daleko od swojego pola karnego – bywa niebezpieczne, ale 32-latek nadrabia to ustawieniem, odbiorem piłki i skuteczną walką w powietrzu. […] Brzęczek planował zabrać na EURO tylko trzech napastników i zyskać jedno miejsce w drugiej linii. Ale Arkadiusz Milik powinien zacząć odradzać się w Marsylii, Krzysztof Piątek czeka na nowego trenera w Hercie, a w Wolfsburgu pięknie rozwija się niespełna 19-letni Bartosz Białek, który z napastnika czwartego wyboru stał się w klubie atakującym numer dwa. I przed nim też może otworzyć się szansa u nowego selekcjonera. Sousa ma z kogo wybierać, ale przynajmniej na początku pracy z naszą kadrą będzie jak saper – bez prawa do błędu.
Reprezentant Czarnogóry Marko Janković zostanie piłkarzem Legii Warszawa. Zawodnika mistrzom Polski polecił Miroslav Radović.
Na taką informację kibice Legii czekali od początku stycznia. Do wtorku słyszeli tylko kolejne nazwiska piłkarzy, którzy opuszczają Łazienkowską. Teraz wreszcie pojawił się zawodnik, który ma wzmocnić zespół Czesława Michniewicza. Do drużyny mistrzów Polski powinien trafi ć Marko Janković, 23-krotny reprezentant Czarnogóry. Zadaniem 25-letniego lewonożnego zawodnika ma być wzmocnienie pozycji, która w Legii mocno kuleje, czyli skrzydło – tam czuje się najlepiej. Może też występować jako „dziesiątka”. I co dla warszawskiego klubu bardzo ważne – przychodzi za darmo. Udało mu się rozwiązać umowę z włoskim SPAL, w barwach którego wystąpił w tym sezonie zaledwie trzy razy. Kiedy trafiał do tej drużyny w 2019 roku za 2,25 mln euro, wszyscy spodziewali się po nim zdecydowanie więcej.
Rozmowa z Michałem Rydzem, wiceprezesem Widzewa. Smutna, bo wynika z niej, że w Łodzi nie ma w zasadzie nic. Pieniądze też się kończąm, więc trzeba zaciskać pasa.
Żeby się na dobre zaangażować w długie negocjacje, trzeba chwilę pracować. W RTS to nie jest wcale pewne. Jest pan szóstym prezesem, z którym rozmawiam w ciągu ostatnich trzech lat. To trochę dużo. Może przy Piłsudskiego potrzeba po prostu stabilizacji?
Myślę, że zmiany to wypadkowa wielkich oczekiwań. Czuję duże wsparcie ze strony Rady Nadzorczej i Stowarzyszenia i wierzę, że za tym pójdzie stabilizacja.
Rozumiem, że Wichniarek stoi na czele komitetu transferowego powołanego przez was w styczniu. Jak on ma funkcjonować w praktyce?
Głównie to Tomek Wichniarek, wraz ze sztabem szkoleniowym, jest odpowiedzialny za transfery. My, jako zarząd, mamy głos dotyczący finansowych aspektów. Do tego dochodzi ocena medyczna i stanowisko Rady Nadzorczej oraz właściciela. Tak w skrócie działa komitet.
A w czym piłkarze będą grać wiosną? Na początku sezonu były zapowiedzi dwóch modeli koszulek, później zaczęto się z tego rakiem wycofywać. Jest jeszcze szansa na nowy komplet strojów?
Nie. Prowadzimy rozmowy z Kappą, a właściwie je kontynuujemy. Projekt, który był zaakceptowany, zakładał wysokie koszty produkcji i byłby po prostu za drogi. Nie chciałbym, żeby wszystko było produktem premium i żeby koszulka kosztowała 350 złotych. To za dużo.
I znów wracamy do komunikacji z kibicami. Fani poczuli się zwyczajnie oszukani. Widzew miał też wprowadzić w tym sezonie system lojalnościowy, a pan mówi, że nie ma na to szans.
Mam wrażenie, że klub pewne rzeczy komunikował niedokładnie, nieprecyzyjnie. Z systemem lojalnościowym na pewno nie wyrobimy się wcześniej niż w czerwcu. Z pewnością też będzie zbudowany inaczej niż pierwotnie zakładano. Nie chcę składać w tej chwili konkretnych deklaracji…
Antoni Bugajski sprawdził sprawozdania finansowe klubów Ekstraklasy. Na tej podstawie można stwierdzić, że problemy Legii są naprawdę duże.
W sprawozdaniu opublikowanym za sezon 2018/2019 (na bilans za sezon następny ciągle czekamy) Legia wykazała zsumowane przychody na poziomie 147 mln 814 tys. złotych. Pod tym względem w lidze nie ma sobie równych, różnica jest przepastna, bo druga Lechia Gdańsk ma przychód na poziomie 60 mln 787 tys. zł, a trzeci Lech – 55 mln 242 tys. zł. Robi wrażenie, ale sprawdza się tu potoczna zasada „dużo zarabiasz, dużo wydajesz”. A w przypadku Legii nie tyle „dużo”, co po prostu więcej. W tym samym badanym okresie koszty klubu z Warszawy wyniosły aż 177 mln 599 tys. złotych. Również w tej tabelce Legia jest liderem, z gigantyczną przewagą nad Lechem (75 mln 910 tys. zł) i Lechią (71 mln 169 tys. zł). Wcale się nie dziwię: nie została przecież wtedy nawet mistrzem Polski, bo wyprzedził ją Piast.
Przechodzimy zatem do rubryki ostatniej – porównania przychodów i kosztów, czyli wyniku finansowego. Czujny czytelnik już się zorientował, że w tym zestawieniu Legia musi być na samym dnie, z niemal 30 milionami na minusie. Ujemny bilans – przypomnijmy, że jeszcze w okresie przed wybuchem pandemii, zatem przed zawieszeniem rozgrywek i przed zamknięciem trybun dla widzów – ma dziewięć klubów, czyli ponad połowa ekstraklasy. Jest się czym niepokoić. Paradoks polega na tym, że dwa ostatnie w tym zestawieniu kluby – Legia i Lech – mają największe możliwości, aby minus sprawnie zlikwidować. Już następny okres rozrachunkowy przyniesie nowe przychody, bo przecież Legia zdobyła mistrzostwo, a Lech zagrał w Lidze Europy. Niech no tylko skończy się ta przeklęta pandemia…
Gazeta Wyborcza
Nic o piłce.
fot. Newspix