W piątkowej prasie oczywiście głównie echa zatrudnienia Paulo Sousy na stanowisku selekcjonera. Jan Tomaszewski doradza mu, by nie uczył się polskiego. Grzegorzowi Mielcarskiemu żal Jerzego Brzęczka. A Antoni Piechniczek sugeruje, że niektórym kadrowiczom trzeba będzie przywrócić maksymalną motywację odnośnie meczów reprezentacji. Do tego ciekawa rozmowa z trenerem GKS-u Tychy Arturem Derbinem, rozmówka o Bartoszu Białku ze szkoleniowcem Wolfsburga i sylwetka Iwo Kaczmarskiego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Paulo Sousa, nowy trener reprezentacji Polski, odnosił duże sukcesy jako piłkarz i spore w roli trenera, ale głównie w słabszych ligach. Z ostatniego klubu odszedł w atmosferze konfliktu. Na Węgrzech poza sukcesami został zapamiętany z uderzenia dziennikarza.
To było mocnym ciosem w jego CV i trudno było mu znaleźć nowe zatrudnienie. Przejął węgierski Videoton i pracę zaczął tam od skandalu. Podczas sparingu z udziałem przedstawicieli mediów i trenerów, gdy mieszana drużyną Videotonu i Akademii Puskasa mierzyła się z żurnalistami, uderzył dziennikarza “Nemzeti Sport”, który wcześniej go krytykował. Poszkodowany pojechał najpierw do szpitala, gdzie założono mu szwy, a potem zgłosił sprawę na policję.
Sousa początkowo twierdził, że zrobił to przypadkowo. – W ferworze gry, zderzyłem się z zawodnikiem przeciwnika, może się to niestety zdarzyć w każdym meczu. Przykro mi, że Bence jest kontuzjowany, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia – napisał na stronie oficjalnej klubu.
Sprawa trafiła do sądu. Tam przyznał się do winy, przeprosił dziennikarza. Na tym sprawa została zakończona. – Nie miałem innego celu, jak tylko przyznać się i powiedzieć, że żałuję swojego czynu. Sprawa została z mojej strony zamknięta – oświadczył Sousa.
Potem jednak pisano głównie o jego sukcesach. Najpierw zdobył mistrzostwo kraju, a w kolejnym sezonie wprowadził zespół do fazy grupowej Ligi Europy. To pod jego wodzą na gwiazdę drużyny wyrósł Nemenja Nikolić. Na Węgrzech zdobył wielkie uznanie fanów.
Eksperci komentują zatrudnienie Paulo Sousy.
Michał Listkiewicz: – Uważam, że wybór prezesa Bońka jest ciekawy. Może nie jest to nazwisko z pierwszej piątki czy nawet dziesiątki najlepszych szkoleniowców świata, ale taki ranking jest płynny. Mourinho kiedyś był do niczego, potem traktowano go jak Boga, więc nie przywiązujmy się do tego. Nie można powiedzieć, że Paulo Sousa to tak duże nazwisko, jak kiedyś Alex Ferguson, Arsene Wenger czy Mourinho. Ale to też nie jest postać anonimowa. Był wybitnym piłkarzem, ma w CV duży dorobek trenerski. Mam nadzieję, że w jego sztabie będzie Polak, który potem przejmie po nim reprezentacją. Tak jak Adam Nawałka, który wyrósł przy Beenhakkerze.
Szczęśliwie dla nas, a może i dla niego złożyło się, że pierwszy mecz kadra pod jego wodzą rozegra na Węgrzech. A na Węgrzech, prowadząc Videoton, odniósł ogromne sukcesy. To duże osiągnięcie, bo to klub prowincjonalny, mimo że kibicuje mu premier Viktor Orban. Wyniki, jakie odniósł z tym zespołem, spowodowały, że Sousa jest uznawany za jednego z lepszych zagranicznych szkoleniowców, jacy w ostatniej dekadzie pracowali na Węgrzech. Mówi się, że ma świetny kontakt z zawodnikami, ale jest też apodyktyczny, humorzasty. W tym zawodzie to jednak jest pożądane, trener musi mieć charyzmę, nie być jak ciepłe kluchy. Sousa jest bardzo wyrazisty.
Grzegorz Mielcarski nie tylko o Paulo Sousie, ale też o Jerzym Brzęczku.
Uważa pan, że Brzęczek został skrzywdzony?
Ktoś pewnie odbierze to jako subiektywną opinię. Jestem przyjacielem Jerzego Brzęczka, nigdy tego nie ukrywałem, ale uważam też, że w życiu trzeba stać po stronie sprawiedliwości. Nie widziałem jakiejś merytorycznej oceny jego pracy. Prawda jest taka, że żyjemy w zwariowanym świecie, w którym sztab prawników długo i skrupulatnie przygotowuje jakieś umowy, a później wszystko można złamać. Nie dotrzymać słowa. Przed Brzęczkiem postawiono konkretny cel, on go osiągnął, a na koniec usłyszał, że się nie nadaje.
Trener Sousa nie będzie miał łatwego początku. W marcu spotka się z zawodnikami na zgrupowaniu, uda mu się odbyć ze dwa treningi i będzie trzeba rozgrywać mecz wyjazdowy z Węgrami w eliminacjach mistrzostw świata, który, tak się wydaje, może mieć bardzo duży wpływ na drugie miejsce w grupie. Jak sobie z tym poradzić?
Z jednej strony są jeszcze dwa miesiące i Sousa może rozmawiać z piłkarzami poprzez Skype’a, podróżować do nich, spotykać się. Zakładam, że teraz sami zawodnicy zaczęli pytać kolegów czy agentów o to, jakim człowiekiem i trenerem jest Portugalczyk. Będą chcieli wiedzieć o nim jak najwięcej zanim rozpoczną współpracę. Moim zdaniem nowy selekcjoner od razu znajdzie się pod ogromną presją. Ludzie będą rozumować tak: „Skoro nastąpiła zmiana, to teoretycznie na lepsze, więc powinniśmy więcej wymagać”. Zaczną się kolejne pytania, kolejne podpowiedzi. Sousa już przy okazji meczu z Węgrami może się znaleźć pod ostrzałem. Dla dziennikarzy i kibiców będzie się liczyć tylko zwycięstwo. Remis? Nastąpią pytania: Czy było warto? Czy aby na pewno ten kierunek jest właściwy? Portugalczyk musi maksymalnie wykorzystać czas do końcówki roku, a przecież nie wszystko od niego zależy. Nie każdy kadrowicz znajdzie się w optymalnej formie, dojdą jakieś urazy. Załóżmy, że Sousa stwierdzi, że chciałby wypróbować kilku nowych graczy. I gdzie ich teraz sprawdzić, gdy każde spotkanie gramy o stawkę? Tak jak mówię – nie na wszystko będzie miał wpływ, a za wszystko będzie oceniany.
Przechodzący z Korony Kielce do Rakowa Częstochowa Iwo Kaczmarski jest przyzwyczajony do tego, że pewne sprawy w jego życiu toczą się w zawrotnym tempie.
W szybkim pakowaniu ma już wprawę. Przed wylotem do Turcji torbę zapełnił w ekspresowym tempie. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszył w nieznane. Bo od teraz świat Iwo Kaczmarskiego zmieni się diametralnie. To nie tylko nowe miejsce zamieszkania, ale też nowe środowisko, szkoła i koledzy. No, może poza dobrze znaną dwójką – Marcinem Cebulą i Danielem Szelągowskim. – Dużo rozmawiałem przed transferem z Danielem. Opowiedział jak jest w Częstochowie i w sumie to też pomogło w podjęciu decyzji – mówi pomocnik. Oprócz byłych koroniarzy w szatni Rakowa Kaczmarski zna też Michała Litwę, z którym spotykał się na zgrupowaniach młodzieżowej reprezentacji Polski. O aklimatyzację, przynajmniej na początku, jest więc łatwiej. – Ale i tak jest lepiej, niż myślałem – twierdzi. Gdy dopytujemy,, dlaczego sądził, że zostanie przyjęty gorzej, bez wahania odpowiada: – Zawsze wolę założyć mniej optymistyczny scenariusz, żeby później się nie rozczarować.
Ciekawa rozmowa z trenerem GKS-u Tychy, Arturem Derbinem.
Jest pan zadowolony z wyniku w rudzie jesiennej?
Nie. Naszym celem jest przynajmniej 6. miejsce. Biorąc pod uwagę wszystkie inne okoliczności, mamy bardzo dobrą pozycję wyjściową do ataku. Chcemy się poprawiać i z tym optymizmem pracujemy zimą nad formą.
Do Tychów pierwszy raz trafi pan mając 10 lat, ale to nie była przyjemna wizyta.
Zachorowałem wówczas na wirusowe zapalenie mózgu i trafiłem do tyskiego szpitala. Lekarze wykonali kapitalną pracę i uratowali mnie, bo z moim zdrowiem było bardzo kiepsko. Człowiek wtedy nie przypuszczał, że w przyszłości jeszcze bardziej zwiąże się z tym miastem. Teraz chciałbym to oddać tyszanom jako trener i świętować coś wielkiego na koniec sezonu.
Ile czasu stracił pan z powodu choroby?
Około 2-3 lat. Może byłoby więcej, ale mimo zakazu grałem w piłkę. Wychodząc na treningi, mówiłem rodzicom, że idę po lekcję do kolegów. Bardzo martwili się o moje zdrowie i pewnie by na to nie pozwolili, nic dziwnego. W końcu przyszedł moment, że dostałem pozwolenie od lekarzy i mogłem grać już „legalnie”.
I wtedy trafił pan do Zagłębia Sosnowiec, w którym spędził pan wiele lat jako piłkarz i jako trener.
Utożsamiam się z tym klubem, nie będę tego ukrywał. Tam wychowywałem się jako zawodnik, później dostałem szansę jako asystent trenera, by w końcu prowadzić drużynę samodzielnie. Przeżyłem tam trzy awanse i to osiągnięte w trudnym dla klubu czasie.
SPORT
Kolejne komentarze po zatrudnieniu Paulo Sousy.
Maciej Żurawski: – Najbardziej optymalnym wyborem byłby trener, który ma za sobą doświadczenie w pracy z reprezentacją i osiągnął z nią sukces. Nie mam tu nawet na myśli medalu na mistrzostwach świata czy Europy, ale żeby widać było, że pod jego kierunkiem jakaś drużyna osiągnęła znaczący progres. Żaden wybór nie daje pewności sukcesu, lecz tylko nadzieję, ale taka osoba dawałaby większy spokój. Paulo Sousa nie spełnia tych kryteriów, ale nie jest powiedziane, że nie może on odnieść sukcesu. Adam Nawałka nie miał jakichś fantastycznych sukcesów, a w reprezentacji zrobił dużo dobrego. Nie powiem więc, że zatrudnienie Paulo Sousy jest złym wyborem i nie sprosta zadaniu.
Antoni Piechniczek uważa, że nowy selekcjoner musi postawić do pionu niektórych reprezentantów.
Prezes Boniek wymienił kilka argumentów, którymi kierował się przy zwalnianiu trenera Brzęczka. Mówił o braku progresu i tym, że zespół musi postawić kolejny krok z kimś nowym, bo stary układ się wyczerpał i że wiele meczów było „przepychanych”. Zgadza się pan z tą argumentacją?
– Trudno się nie zgadzać. Każdy, kto kocha piłkę i kto jest życzliwy tej reprezentacji, musi powiedzieć, że ten styl był daleki od tego, jakiego oczekiwaliśmy. Wielkich postępów widać nie było, ale z drugiej strony mnie najbardziej bulwersowała postawa niektórych piłkarzy. Miałbym mnóstwo znaków zapytania dotyczących koncentracji.
To znaczy?
– Wszyscy grają w bardzo dobrych klubach i czasem kolejny mecz ligowy wydawał się ważniejszy niż mecz reprezentacji. Jeśli Bayern Monachium gra z Borussią Dortmund za trzy dni, to czy Robert Lewandowski będzie grał w kadrze na maksa, czy będzie myślał o meczu w Bundeslidze?
Na pewno będzie myślał o tym meczu w Monachium, w końcu zarabia tam niemałe pieniądze.
– Takie przykłady można mnożyć. Rola trenera, takiego jak Sousa, jest taka, żeby umieć to wszystko wypośrodkować i umieć dotrzeć do zawodników. Bo moje pytanie brzmi: czy każdy piłkarz chce grać lepiej w piłkę? No oczywiście, że chce. To ja mu mówię: „Słuchaj, stary, jeżeli chcesz grać lepiej w piłkę, to musisz dać mi szansę, zaufać mi, musisz robić to, co ci każę i zobaczysz, że będziesz grał inaczej, lepiej”. Lewandowski i w Dortmundzie, i w Bayernie strzelał więcej bramek niż w reprezentacji, choć i tak w kadrze nastrzelał ich najwięcej. Co się z nim wtedy robi? Rozmawia z nim i trochę przestawia. Powie mu się, że skoro ma się obok kogoś takiego jak Arkadiusz Milik, który również jest doskonałym piłkarzem, to niech puści go na chwilę na swoje miejsce i niech to do niego doskakuje dwóch czy trzech stoperów. A on niech idzie bokiem, z drugiej linii, strzeli z dystansu. Da mu się więcej możliwości poruszania się, a nie jak w Bayernie, gdzie tylko czeka i jest królem pola karnego. Bo jeśli tak pozostanie, to będzie strzelał jedną bramkę na trzy mecze. „Musisz szukać tej gry, zmieniać pozycję, urwać się, grać trochę inaczej”. Natomiast z zawodnikami drugiej linii rozmawiam w ten sposób: „Masz przed sobą takiego tura jak Lewandowski, który potrafi wziąć dwóch byków na plecy. To spróbuj zagrać do niego i na pełnej szybkości wyjść na pozycję. Jego zadaniem będzie tylko opanować piłkę i dać ci w tempo. Albo jeśli będzie możliwość, to da ci z pierwszej i ty wyjdziesz sam na sam z bramkarzem – ale musisz tego poszukać, pokazać się”.
Trener GKS-u Katowice, Rafał Górak o ponownej współpracy z Rafałem Figielem.
W tym tygodniu pochwaliliście się zakontraktowaniem Rafała Figiela z Podbeskidzia. Na ile pomysł ten uważaliście początkowo za szalony, a na ile za realny?
– Na pewno – za bardzo trudny. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie będzie to łatwe do wykonania w tym okienku.
A jednak.
– Poznaliśmy się z Rafałem dość dawno temu. Miałem na niego pomysł, sądziłem, że jego kariera będzie toczyła się w Katowicach. Nie było mu dane pewnych sukcesów osiągnąć tu, one na razie były mu dane gdzieś indziej. Pilnie śledzę losy „swoich” zawodników i tego, jak układa im się piłkarska droga. Rafała też podglądałem i bardzo szanowałem. Teraz nasze drogi znowu się krzyżują, na czym w bardzo dużym stopniu zaważyły nasze relacje.
Czyli nie tylko pieniądze.
– Wydaje mi się, że ten temat był rozpatrywany najkrócej.
W sparingu z Cracovią Figiel zagrał na „ósemce”, czyli pozycji, z której ubędzie Maciej Stefanowicz, mający wolną rękę na poszukiwanie nowego klubu.
– Rafał może nam się przydać w wielu rozwiązaniach, w wielu systemach gry. To kompleksowy zawodnik, jeśli mowa o zadaniach w środku pola. Trochę brakowało mu ostatnio treningowego kontaktu z zespołem i to widać, ale to profesjonalista i jest gotowy. Badania, które przeprowadziliśmy, potwierdziły jego dobrą dyspozycję fizyczną. To najważniejsze. Mamy pomysł na grę, w środkowej strefie boiska jest wielu fajnych ludzi. Rywalizacja będzie mocna, a Rafał będzie się w nią wpisywał.
SUPER EXPRESS
Trener Wolfsburga, Oliver Glasner chwali Bartosz Białka.
Super Express: – Jest pan zadowolony z pierwszych miesięcy pobytu Bartosza Białka w Wolfsburgu?
Oliver Glasner: – Jestem bardzo usatysfakcjonowany jego postępami i rozwojem, co odzwierciedlają coraz dłuższe występy na boisku. Zaczynał od minutowych epizodów, a później przebywał na boisku dłużej, włącznie z jednym występem w podstawowym składzie w meczu ligowym.
– Jakie są jego słabsze strony i nad czym musi pracować szczególnie mocno?
– Pamiętajmy, że przyszedł do nas, nie mając jeszcze 19 lat, i Wolfsburg jest jego pierwszym klubem poza Polską. W takiej sytuacji należy dać zawodnikowi czas na osiedlenie się, poznanie ludzi, kultury i wszystkiego, co jest w nowym kraju. Równolegle przekazujemy Bartoszowi filozofię gry naszego zespołu. Tempo gry w Bundeslidze jest wyższe niż w polskiej lidze, dlatego twierdzę, że robi on duże postępy.
Jan Tomaszewski apeluje do Paulo Sousy.
– To jest fenomenalny wybór! Paulo Sousa powiedział, że zna potencjał naszej piłki. Jestem przekonany, że będzie grał otwarty futbol z każdą drużyną na świecie, nawet najlepszymi. My musimy iść na wymianę ciosów, mając takich futbolowych bokserów jak Lewandowski, Zieliński czy Grosicki. Jestem pewny, że już w meczu z Węgrami nie będziemy się wstydzili za postawę piłkarzy. Paulo, apeluję do ciebie. Znasz wiele języków, nie ucz się polskiego, żebyś nie czytał tych wszystkich bzdur podpowiadaczy. Na tym poległ Brzęczek. Mam nadzieję, że Sousa będzie robił swoje!
RZECZPOSPOLITA
Paulo Sousa nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Portugalczyk był świetnym piłkarzem, jako trener międzynarodowych osiągnięć nie ma.
Odpowiedź na pytanie, jak pod jego wodzą będzie grała reprezentacja Polski, może dać wywiad, jakiego Sousa udzielił niedawno „Gazzetta dello Sport”. – Jako trenera interesuje mnie, by na każdy mecz mieć pomysł. Dzisiaj nie ma jednego sposobu na wygrywanie. W Serie A widzę coraz więcej zespołów stosujących systemy hybrydowe, które wykorzystywaliśmy w Fiorentinie. Chodzi o odważne naciskanie na rywali i dynamiczne posiadanie piłki w ofensywie. Ale nie przywłaszczam sobie tego, bo już Fabio Capello powiedział, że każdy szkoleniowiec kradnie trochę pomysły innym – wykładał swoją filozofię Sousa, a za wzór stawiał Bayern i RB Lipsk. – Bawarczycy zwyciężają, bo potrafią zarządzać całą złożonością gry. Wiedzą, jak naciskać na przeciwników, by zdobywać i otwierać przestrzenie, jak budować akcje, zwalniać i przyspieszać rytm. To styl, który inspiruje i rozwija zawodników.
Słychać, że Sousa potrafi zjednać sobie szatnię, lubi rozmawiać z piłkarzami, ale wymaga od nich przestrzegania zasad i dyscypliny. Dla działaczy problemem może być jego konfliktowy charakter. Nie gryzie się w język, mówi głośno, co go boli.
Fot. FotoPyK