Reklama

“Raz chciałem wsiąść za kierownicę po alkoholu. Powstrzymał mnie Kazimierz Górski”

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2021, 08:49 • 10 min czytania 15 komentarzy

W poniedziałkowej prasie sporo życzeń na nowy rok i podsumowań poprzedniego, m.in. w rozmowie z Michałem Listkiewiczem. Jest też kilka ekstraklasowych raportów i echa dużej imprezy u Neymara.

“Raz chciałem wsiąść za kierownicę po alkoholu. Powstrzymał mnie Kazimierz Górski”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dariusz Dziekanowski o reformie PZPN, likwidującej rozgrywki ligowe dla 11-latków i młodszych grup.

Ogólne założenia są słuszne: w szkoleniu dzieci i młodzieży akcent powinien być położony przede wszystkim na rozwój indywidualny. Ale już sposób jak to osiągnąć, który proponuje PZPN, jest dla mnie nie do przyjęcia. To nie system rozgrywek jest winny temu, że piłkarze szkoleni są tak, a nie inaczej. Zmiana sposobu myślenia stoi po stronie trenerów i ludzi odpowiedzialnych za wykształcenie piłkarskiego narybku. Inteligentny trener nie będzie kazał młodym piłkarzom stać w polu karnym całą drużyną i bronić wyniku. Inteligentny trener, przy wsparciu klubu, poradzi sobie z tak zwanym „Komitetem Oszalałych Rodziców”. Likwidacja rozgrywek nie jest rozwiązaniem, bo jeśli dzieciak ma rodzica wymagającego ciągłych zwycięstw, czy trenera, który ma chore ambicje. to czy to będzie mecz towarzyski, czy o punkty, sytuacja będzie wyglądała tak samo. Mówiąc obrazowo, to jest trochę tak, jakby w restauracji, w której serwują kiepskie dania, właściciel postanowił przestawić sprzęty w kuchni i inaczej ustawić stoliki, z menu zaś wyrzucić dania, na które narzekają klienci i zostawić tylko przystawki i zupy. Słowem – operacja kosztować będzie mnóstwo zachodu i nic ona nie da. A przecież wiadomo, że wszystkie problemy dałoby się rozwiązać, gdyby znaleziono dobrego szefa kuchni. Bo to nie wystrój wnętrza decyduje o jakości jedzenia.

Reklama

Życzenia Mateusza Borka na rok 2021.

Waldemarowi Fornalikowi i Marcinowi Broszowi, by dostali w końcu szansę w najbogatszych polskich klubach, bo od lat udowadniają, że mają ciekawy pomysł na futbol i potrafią budować dobrze grające w piłkę zespoły mimo trudnych warunków, ograniczonych funduszy i stałej wyprzedaży najlepszych.

Rakowowi Częstochowa w końcu nowego stadionu, by nie musieli grać 30 kolejek na wyjeździe. Michał Świerczewski z Markiem Papszunem zbudowali zespół, grający piękny futbol, który zasługuje na swój nowy dom.

Wszystkim mającym prawo głosowania i wyboru nowego prezesa PZPN, by to był rzeczywiście wybór zgodny z sumieniem i jak mawia klasyk, dla dobra polskiej piłki.

Jakie scenariusze dla kadry można pisać po EURO? Kto zastąpi Zbigniewa Bońka jako szefa PZPN? Jakim trenerem będzie Łukasz Piszczek? Scenariusze na ten rok dla polskiej piłki.

Reklama

(…) Z kolei dobry wynik oznacza, że wyjdą nieliczni, pochowani obecnie obrońcy Brzęczka z nieśmiertelnym „a nie mówiłem”. Oddech przed oddaniem buławy złapałby też Boniek, dla którego ostatnie miesiące jako prezesa nie były szczególnie dobre. Z korzystnym wynikiem reprezentacji wiedziałby, co zrobić. Nie omieszkałby wspomnieć, że gdy w ostatnich dwudziestu latach reprezentacja zrobiła coś ponad to w turniejach, to akurat za jego kadencji.

Być może Boniek powie to na pożegnanie delegatom, którzy w sierpniu tego roku wybiorą jego następcę. Dziś chęć kandydowania oficjalnie ogłosił tylko Marek Koźmiński. Wiele wskazuje na to, że kontrkandydatem będzie Cezary Kulesza, choć prezes Jagiellonii wciąż publicznie nie potwierdził zamiaru startu w wyborach. Co nie przeszkadza mu od miesięcy dyskretnie działać w tym kierunku i namawiać głosujących. W tych staraniach może liczyć na pomoc Henryka Kuli, szefa Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Koźmiński, wiceprezes związku przy Bońku, zapowiada, że w dużej mierze będzie kontynuował dotychczasowy kurs, o pomysłach Kuleszy na rządzenie nie wiemy na razie nic. Białostocki magnat zdecydowanie lepiej czuje się za kulisami niż przed mikrofonami. To jednak w wyścigu o gabinet w PZPN wcale go nie dyskwalifikuje, w tych wyborach sympatia opinii publicznej ma drugorzędne znaczenie. Choć z obu obozów słychać nieoficjalne zapowiedzi, że tym razem media odegrają większą rolę niż w poprzednich kampaniach i można spodziewać się artykułów prześwietlających przeszłość kandydatów, w tym również niewygodne dla nich fakty.

O głos delegata trzeba zawalczyć, przekonać, czasem coś mu obiecać albo dać prezent. Bywało, że o przychylnym nastawieniu decydowała porcelana z Ćmielowa. Wiele dzieje się w hotelowych pokojach dzień przed wyborami. Trwa nocne liczenie szabel, bo w dniu wyborów na sali już nie przekonuje się programem nieprzekonanych. Takich po prostu nie ma.

Michał Listkiewicz o najważniejszych sportowych wydarzeniach minionego roku.

Najbrudniejsza historia minionego roku to konflikt między Lewandowskim a Cezarym Kucharskim?

Zdecydowanie. Paskudztwo. Miałem smsową wymianę zdań z Cezarym Kucharskim, dość nieprzyjemną pod moim adresem. Przekazałem mu moją opinię: jeśli ktoś ma słuszne roszczenia, może dochodzić swoich praw, są ku temu procedury. Ale kablowanie i donoszenie bardzo źle się w Polsce kojarzą. Zwróciłem mu na to uwagę, za co zostałem zbesztany. Zdania jednak nie zmieniam, wystarczyło, by złożył pozew, wtedy nikt nie miałby do niego pretensji. Z negatywnych historii niepokoi mnie też mocne rozpanoszenie menedżerów piłkarskich. FIFA, widząc, że to środowisko jest bardzo krwiopijcze, w pewnym momencie pozostawiła je samo sobie, zrezygnowała z obowiązkowych licencji menedżerskich. Efekt jest taki, że dziś każdy może założyć własną agencję, niezależnie, czy się na tym zna i jakie ma intencje. Wiem o wielu sprawach. Młodych ludzi się demoralizuje, szantażuje ich rodziców, zmusza do zmiany menedżera pod groźbą, że taki zawodnik nie będzie uwzględniany w składzie. Wszystko stało się zarobkowe, już 14-latkowie są przechwytywani przez tabuny menedżerów. Cieszę się, że FIFA się za to bierze. Mają wrócić licencje FIFA, tylko ci menedżerowie będą mogli przeprowadzać transfery.

Koniec roku to też sprawa Michała Żewłakowa, który prowadził samochód mając 1,6 promila alkoholu we krwi i wjechał w stojący na czerwonym świetle autobus.

Bardzo mi żal, że ta historia się wydarzyła, bo to świetny człowiek. Podobała mi się jego reakcja po tym zdarzeniu: nie ściemniał, nie tłumaczył się w głupi sposób. Przyznał, że to głupota, że ma świadomość, że wszystkich zawiódł. Nie próbował lawirować, by go pozostawiono jako eksperta w telewizji. Podoba mi się reakcja Motoru, który powiedział, że każdy w życiu zasługuje na drugą szansę. Jeśli chodzi o Michała, to on faktycznie nie miał wcześniej wpadek. To nie jest Dawid Janczyk, który sto razy dostawał szansę i za każdym razem zawodził. U Michała to faktycznie druga, a nie 22. szansa.

A jednak przewinienie bardzo, bardzo poważne, bo mógł zrobić ogromną krzywdę nie tylko sobie.

Człowiek dorasta całe życie. Trudno mi to zachowanie zrozumieć, jest przecież instytucja tzw. Bania taxi – płacę podwójnie, przyjeżdża dwóch gości, jeden odprowadza mój samochód, drugi wiezie mnie do domu. Kompletnie jest to więc dla mnie niezrozumiałe, ale też nie mogę pojąć zachowania osób, które były z nim na tym spotkaniu. Przecież Michał nie pił do lustra. Znajomi powinni zabrać mu kluczyki, nie wypuścić. Bo nie chodzi tylko o jego reputację, ale i ogromne zagrożenie, jakie stwarza osoba, która pijana wsiada za kółko.

Zabrał pan kiedyś komuś kluczyki w podobnej sytuacji?

Raz się zdarzyło, ale raz też mnie je zabrano. Człowiekiem, który przywołał mnie do porządku, był pan Kazimierz Górski. Chciałem odwieźć go do domu po imprezie. „Panie Misiu, kluczyki, wracamy taksówką, a pan jutro po ten samochód sobie przyjedzie” – od razu stwierdził. Mądry człowiek, wiedział przed czym mnie chroni. Siadanie po alkoholu za kółko to więcej niż nieodpowiedzialność. Ale ja na tyle lubię Michała, że mu to wybaczam.

SPORT

Henryk Górecki o naszym nieustającym poczuciu niższości.

Przed listopadowymi meczami Polska była liderem grupy, a dziennikarze TVP Sport cieszyli się, że… nie spadnie. Dopiero trener Robert Podoliński przypomniał im, że jest szansa na coś więcej. To „więcej” nam nie wyszło, bo ten minimalizm gdzieś był zakorzeniony także u piłkarzy. W 1976 roku powstał przebój „Ja to się cieszę byle czym” Wojciecha Skowrońskiego. Można go zadedykować naszej reprezentacji. W tymże roku gościliśmy w katowickim „Spodku” hokejowe mistrzostwa świata Grupy A, które zaczęliśmy od historycznego triumfu z ZSRR 6:4, by na koniec spaść do Grupy B. Mieliśmy wtedy dobrych hokeistów, którym brakowało jednak odwagi w podejmowaniu wielkich wyzwań i dlatego nieustannie wędrowali między grupami A i B. Za słabi na mocnych, za mocni na słabych. Teraz mamy dobrych piłkarzy i ten sam problem.

Losowanie eliminacji mistrzostw świata 2022, trafiamy na Anglię i zaraz komentarz „Wyspiarze są zdecydowanymi faworytami, może uda się coś z nimi ugrać”. My nie przegrywamy z nimi przed wyjściem z szatni, leżymy przed nimi plackiem już teraz. Bo to przecież Anglia. Pokonamy Węgry, Albanię, Andorę, San Marino i co? Marzeniem jest drugie miejsce i baraże, żeby przez nie wcisnąć się do katarskiego raju? Odnosząc się do wyników losowania prezes PZPN Zbigniew Boniek oświadczył: – Moim zdaniem „polityka płaczu” w sporcie daje nam najlepsze efekty. Jak przed meczem narzekamy, że rywal jest mocny, a my słabi, poobijani, nie damy rady, to wtedy się najlepiej ładujemy.

Rakowie Częstochowa w najbliższym czasie rozstrzygnie się przyszłość kilku zawodników.

Najbliższe tygodnie będą również ważne dla zawodników, którym kończą się z upływem sezonu kontrakty. Jest ich siedmiu: bramkarze Jakub Szumski i Branislav Pindroch, wahadłowi Patryk Kun i Piotr Malinowski, a także środkowi pomocnicy Miłosz Szczepański, Jannis Papanikolau oraz Petr Schwarz. Kluczowe będzie porozumienie ze Schwarzem, Kunem oraz Szumskim. Oni od początku tego sezonu są podstawowym wyborem trenera Papszuna przy ustalaniu składu. O ile wydaje się, że do porozumienia z Kunem powinno dojść szybko, tak sytuacja z Schwarzem i Szumskim nie jest do końca pewna. Włodarze Rakowa od jakiegoś czasu rozmawiają z Czechem, jednak nadal nie porozumiał się z klubem i latem może odejść. Równie ciekawe miesiące szykują się dla Szumskiego. Po meczu ze Śląskiem stracił miejsce w bramce, a Raków zaczął poszukiwać bramkarza. Nie ma jednak pewności, czy potencjalny nowy nabytek ma być zastępstwem dla Szumskiego, czy dla Pindrocha z którym również nie przedłużono na razie umowy. 

Przed działaczami Piasta Gliwice sporo pracy, bo po sezonie umowy wygasają wielu piłkarzom. Część z nich ma opcję przedłużenia kontraktu, ale to będzie zależało od wielu czynników.

Po obecnym sezonie w jego ślady może pójść kilku piłkarzy. Istnieje bowiem spora grupa zawodników, którzy teoretycznie od kilku dni mogą negocjować z innymi pracodawcami, a nawet podpisać kontrakty, które będą obowiązywały od przyszłego sezonu. Najgorętszym nazwiskiem na pewno jest Jakub Czerwiński, bo to filar defensywy gliwiczan i jeden z najlepszych stoperów w ekstraklasie. Bogdan Wilk, dyrektor sportowy Piasta, na naszych łamach przyznawał, że rozmowy z agentem i samym zawodnikiem trwają. Wydaje się jednak, że „Czerwo” będzie chciał spróbować swoich sił za granicą, a oferty w przeszłości miał, ale wyjazd pokrzyżowała kontuzja.

Dużym znakiem zapytania jest inny Jakub – Świerczok. Napastnikowi latem koczy się wypożyczenie, a Piast może go wykupić, lecz będzie musiał sięgnąć głęboko do kieszeni. Kto jeszcze może odejść po sezonie? Wielu ważnych graczy. Począwszy od Gerarda Badii, który od jakiegoś czasu zastanawia się nad powrotem do Hiszpanii i rodziny. Jego przywiązanie do Piasta jest duże i kto wie, czy nie da się skusić na jeszcze jedną rundę lub sezon.

SUPER EXPRESS

Nic ciekawego.

GAZETA WYBORCZA

Rafał Stec o imprezowaniu Neymara w koronawirusowych realiach.

I co, frajerze, postanowiłeś spędzić sylwestra w kapciach i kameralnym gronie, jak COVID przykazał? Wybitne jednostki mają bogatszą wyobraźnię niż my, wąskohoryzontowe zwyklaki, dlatego w minionym tygodniu cała Brazylia huczała o bankietowym maratonie urządzonym przez najdroższego futbolistę świata, niejakiego Neymara. O imprezie wyznaczonej na tydzień łączący Boże Narodzenie z Nowym Rokiem, organizowanej nieopodal Rio de Janeiro, w dźwiękoszczelnych podziemiach rezydencji przytulonej do plaży w Magaratibie, do której goście (według różnych źródeł: od 150 do 500 osób) mieli być wpuszczani po uprzednim zdaniu smartfonów i innych gadżetów wyposażonych w kamerę. Gospodarz ewidentnie pragnął przyjęcia rodzinnego, intymnego, a wiedział, że pozapraszani influencerzy lubią wspaniałomyślnie poujawniać motłochowi, jak żyją.

Nie wiadomo, jak ostatecznie przebiegały obwołane „Neymarpaloozą” uroczystości, ponieważ szczodry piłkarz – wykosztował się na ponad 750 tys. dolarów – został sterroryzowany przez rodaków, którzy jęli mu wypominać, że Brazylia jest drugim najbardziej zmasakrowanym przez pandemię krajem, zaraza pochłonęła tam już blisko 200 tys. ofiar śmiertelnych. Augusto de Arruda Botelho, adwokat zajmujący się prawami człowieka, przyznał gwiazdorowi Paris Saint-Germain tytuł „idioty tygodnia”, inni aktywiści oskarżali go o okazywanie bliźnim pogardy, czołowi publicyści biadali nad „odrażającą zniewagą” i makabrycznym party na cmentarzu Neymar próbował zaprzeczać – mówił o fake newsie, jak popierany przezeń prezydent Jair Bolsonaro, populista otwarcie lekceważący skutki pandemii – ale nikogo nie przekonał. O fieście informowały wiarygodne media, z brazylijskim oddziałem CNN na czele; reporterzy rozmawiali z mającymi przygrywać w jej trakcie muzykami; pościągane z kilku kontynentów modelki zarzuciły Instagram słitfociami cykniętymi na pobliskich plażach; nadzorująca logistykę Agencia Fábrica obiecywała sumienne trzymanie się wszelkich zasad sanitarnych. Zaszczutemu piłkarzowi, który niegdyś zwierzał się, że za sens życia uważa służbę Bogu, pozostało tylko publikowanie podczas sylwestra własnych zdjęć, by udowodnić, że świętuje w domu, wyłącznie z bliskimi.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...