Reklama

Po Miliku coraz bardziej widać brak gry. Odliczanie do otwarcia okienka?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

12 listopada 2020, 07:02 • 9 min czytania 14 komentarzy

Jak to w dzień po meczu reprezentacji Polski – dziś prasa zdominowana przez relacje i oceny po starciu z Ukrainą. Poza tym z ciekawszych rzeczy dziś: rozmówka z Dariuszem Czykierem o kryzysie Jagiellonii, Górnik nie puścił Manneha na zgrupowanie kadry (bo mógł), a Diego Maradona w szpitalu walczy z uzależnieniami.

Po Miliku coraz bardziej widać brak gry. Odliczanie do otwarcia okienka?

“SPORT”

Oceny za zwycięstwo nad Ukrainą. Najlepsza nota – 7 – dla debiutanta Płachety, nikt z podstawowej jedenastki nie zszedł poniżej “czwórki”.

Przemysław PŁACHETA (84 min) – 7

Miał przebłyski, potrafił się urwać, dograć, a nawet strzelić, bo to on oddał pierwsze groźniejsze uderzenie. Z dwójki debiutantów był aktywniejszy od Gumnego. Znakomicie zachował się przy golu na 2:0, kiedy ładnie przyjął piłkę i dograł do Modera.

Mateusz KLICH – 5

Podawanie piłki do własnego golkipera nie jest najlepszym rozwiązaniem i on o tym wie, ale nie miał w tej sytuacji wyboru. Skończyło się dla nas szczęśliwie. Z przodu ma swoje atuty, ale w defensywie nie pracuje zbyt intensywnie. To on dobrze wykonał rzut wolny, po którym zdobyliśmy drugiego gola. Występ trochę niejednoznaczny. 

Jacek GÓRALSKI (62 min) – 6

Ciągle ambitny i nieustępliwy. Po jednym z jego „wysokich” odbiorów mogliśmy mieć wyśmienitą okazję, ale pogubił się Piątek. Przed przerwą był wyróżniającym się zawodnikiem naszego zespołu.

Reklama

Irlandia Północna czy Słowacja? Dzisiaj wieczorem poznamy swojego ostatniego grupowego rywala na Euro. Obie ekipy zmagają się ze swoimi problemami.

Zespół północnoirlandzki takich problemów nie ma, choć warto zaznaczyć, że obecny trener tej drużyny Ian Baraclough pracuje z drużyną od czerwca. I na razie, poza awansem do finałów baraży, nie ma za bardzo czym się pochwalić, bo z 5 spotkań zespół przez niego prowadzony nie wygrał ani jednego. W Bośni i Hercegowinie po 120 minutach było 1:1, a następnie Irlandczycy z północy przegrali w Lidze Narodów, za każdym razem po 0:1, z Austrią i Norwegią. Ich sytuacja w grupie dywizji drugiej jest podobna do słowackiej. Ciężko będzie się utrzymać, ale priorytetem jest awans na mistrzostwa Europy. – Jeżeli będziemy podejmować dobre decyzje i jeśli będziemy postępować właściwie, to wygramy to spotkanie. Od kilku, może nawet od kilkunastu dni, nie myślę o niczym innym, tylko o meczu ze Słowacją. Wszystkie nasze oczy i uszy są skierowane tylko na to spotkanie – zapewnił szkoleniowiec reprezentacji Irlandii Północnej.

Górnik Zabrze skorzystał z nowych wytycznych FIFA i zablokował wyjazd Alasany Manneha na mecze Gambii. Pomocnik został w Zabrzu, Górnik wykorzystał furtkę związaną z możliwością odmowy z uwagi na kwestie covidowe.

W tej sytuacji selekcjoner reprezentacji Gambii w najbliższym meczu z Gabonem będzie sobie musiał radzić nie tylko bez 22-letniego pomocnika Górnika Zabrze, ale też bez kilku innych zawodników grających w Europie. Na wyjazd Nuha Maronga nie zgodziła się hiszpańska Granada, Sulaymana Bojanga norweski Sarpsborg 08, a Ebrahima Darobe AS Roma. Ostatecznie władze rzymskiego klubu, na prośbę samego zawodnika, udzieliły mu zgody na wyjazd, tym bardziej że gra tylko w rezerwach rzymskiego klubu. Co oczywiste, brak kilku zawodników nie ucieszył szkoleniowca Gambii i kibiców w tym kraju. BBC Sport Africa kontaktowało się nawet z Górnikiem, ale jak czytamy na stronie portalu, bez efektu. Brak zgody Górnika na wyjazd Manneha jest o tyle zaskakujący, że przecież i tak nie będzie mógł wystąpić w najbliższym meczu z Piastem Gliwice, który planowany jest na 20 listopada. Wszystko z powodu czterech żółtych kartek. Być może w Zabrzu w pamięci mają zeszły rok i dalekie wyjazdy Manneha na kadrę, najpierw na dwumecz z Dżibuti, który sprawił, że „Skorpiony” rywalizują w fazie grupowej eliminacji Pucharu Narodów, a potem na listopadowe mecze z Angolą i DR Konga. Te dalekie wyjazdy i podróże sprawiły, że po powrotach do domu zawodnik był cieniem samego siebie, a w okresie październik – grudzień 2019 wystąpił w… dwóch ligowych spotkaniach, wszystkiego uzbierało się 40 minut.

Reklama

Zagłębie Sosnowiec rozpoczęło sezon w sposób rozczarowujący, doszło już do zmiany trenera. Rozmówka z Marcinem Jaroszewskim, prezesem niedawnego ekstraklasowicza.

Kto pana zdaniem zawodzi najbardziej?

– Nie wskażę, że ten jest taki, a tamten gorszy. Cierpimy razem i razem będziemy się cieszyć. Najbardziej zawodzę w ostatnim czasie sam siebie. Siłę do pracy dają mi rzeczy, które kibiców nie obchodzą: spłata ponad 2 milionów z układu z ZUS, licencja zawsze w pierwszym terminie, perspektywa na kolejny rok spłaty większej części zobowiązań, przy bieżącym funkcjonowaniu bez większych zakłóceń. Fakt, że spółka może wystąpić na rok 2021 do gminy o kwotę 1,7 mln mniejszą niż otrzymała w roku 2019. Wiele spraw na zapleczu nam się udało. Cieszy mnie projekt drugiej drużyny. Lubię ten zespół, gdy patrzę jak gra, jak potrafi się cieszyć piłką nożną, wiem, że to wszystko ma sens. Ale oceniany jestem tylko za to, jak gra pierwsza drużyna. Nigdy nie będzie inaczej i to jest ciężar tej pracy.

Jeszcze kilka tak słabych spotkań jak ostatnie i śmiało będzie można stwierdzić, że bieżący sezon zostanie spisany na straty…

– Na ten temat będzie coś wiadomo dopiero w połowie kwietnia. Sezon może być stracony okiem kibica, ale nie pracowników klubu. Trzeba go potraktować jako etap przygotowań do gier 2021/22 i 22/23, a z tego sezonu wyciągnąć, ile się da. Na razie na 30, straciliśmy 23 punkty, ale 72 pozostały do zdobycia.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Drugoplanowe postacie miały swój test. Kto je zaliczył w reprezentacji Polski? A po kim już widać, że brak rytmu meczowego coraz bardziej im doskwiera?

Takie mecze są od tego, żeby selekcjonerzy dostawali odpowiedzi, a nie mnożyły się dręczące ich wątpliwości. Czego więc dowiedział się Jerzy Brzęczek po spotkaniu z Ukrainą? Arkadiuszowi Milikowi trwający sezon, który piłkarz spędza poza kadrą Napoli, coraz mocniej nie służy i powinien odliczać dni do rozpoczęcia zimowego okna transferowego. Jacek Góralski potwierdził, że jest nie tylko od przerywania akcji, a Łukasz Skorupski wysłał sygnał, że posiada argumenty przemawiające za jego awansem w hierarchii repre zentacyjnych bramkarzy, choć przeskoczyć Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego będzie mu wyjątkowo trudno. W takim składzie kadra Polski już pewnie nie zagra. Jerzy Brzęczek wystawił dwóch debiutantów (Robert Gumny, Przemysław Płacheta), obronę złożoną z postaci drugoplanowych w tej reprezentacji, a tylko ofensywa była wzbogacona większym doświadczeniem. Po raz pierwszy opaskę kapitana w drużynie narodowej założył Milik i to akurat na Stadionie Śląskim, zaledwie 25 kilometrów od osiedla w Tychach, gdzie się wychowywał.

Rozmowa z Dariuszem Czykierem o Jagiellonii Białystok. Po części też o trenerze Zającu, który w przerwie meczu zabrał opaskę kapitańską Ivanowi Runje. Ale puenta tej rozmowy jest klarowna – Zając może nie dotrwać końca roku w Białystomu.

Co się dzieje z Jagiellonią? Mniej więcej od roku zmierza w kiepskim kierunku. Gra bez ładu i składu.

Rzeczywiście coś dziwnego dzieje się z Jagą. Weźmy obecny sezon. Wygrywała na wyjeździe, a u siebie punktowała słabo. Dla odmiany teraz trzy razy dostała baty w gościach. Przyglądałem się ostatniemu meczowi z Cracovią (1:3 – przyp. red.). Niby nie było katastrofy, lecz czegoś brakowało.

Czego?

Hmmm… Ludzi. To znaczy dobrych piłkarzy. Ci, którzy przyszli w ostatnich miesiącach, takimi niestety nie są.

To raczej przypadkowe osoby, którym daleko do ekstraklasowego poziomu. Sobczak, Twardek, Mas, Wyjadłowski, Ferreiroa.

Fakt. Nie chce mi się wierzyć, ale słyszałem, że któryś z tych nowych piłkarzy przyszedł w jakimś biznesowym rozliczeniu. Mam nadzieję, że to anegdota… Przez kilka dobrych sezonów Jagiellonia robiła jakościowe transfery. Sprowadzała zawodników do oszlifowania, czyniła to i sprzedawała za konkretny pieniądz. Trudno przypuszczać, że stanie się tak z ostatnimi nabytkami.

Nie wiem, jak jest z atmosferą w drużynie trenera Bogdana Zająca, ale raczej nie budują jej sytuacje takie, jak ostatnia. Po krytyce gry drużyny w przerwie meczu z Pogonią, kapitańskiej opaski został pozbawiony Ivan Runje.

Nie wierzę. No bez jaj! Po zachowaniu i wypowiedziach trenera Zająca widzę, że odzywa się w nim jego mentor, Adam Nawałka.

Od dnia przyklepania awansu do Ekstraklasy Stal Mielec ma już trzeciego trenera. Misję utrzymania Ekstraklasy dla Stali ma wykonać Leszek Ojrzyński.

Nowy szkoleniowiec beniaminka ekstraklasy to specjalista od utrzymań, który po przejęciu zespołu potrafi wyciągnąć go z dołka. Często w klubach za główne zadanie otrzymywał uchronienie drużyny od degradacji. Podobnie będzie teraz w Mielcu. Ojrzyński wcześniej pracował też między innymi w Arce Gdynia, Górniku Zabrze, Podbeskidziu Bielsko-Biała czy Koronie Kielce. Największe sukcesy odnosił w Gdyni. Z Arką zdobył Puchar Polski (2016/17) i Superpuchar Polski (2017/18). Ojrzyński jest trzecim trenerem, który będzie prowadził Stal od awansu do ekstraklasy. W przerwie między sezonami umowy z klubem nie przedłużył Dariusz Marzec, który doprowadził w poprzednich rozgrywkach mielczan do triumfu w I lidze. Jego następcą dość nieoczekiwanie został Skrzypczak, który właśnie został zwolniony. Mielecki klub nie poinformował, jak długą umowę podpisał Ojrzyński. Najprawdopodobniej kontrakt będzie obowiązywał przez rok, z opcją przedłużenia współpracy w przypadku utrzymania Stali w ekstraklasie na kolejny sezon.

“SUPER EXPRESS”

Artur Sobiech nie wyklucza, że po sezonie odejdzie z Fatih Karagumruk, beniaminka tureckiej ekstraklasy. Rozmowa o tym, jak sobie radzi w Turcji i jak Turcja walczy z koronawirusem.

– Jak turecka liga radzi sobie z koronawirusem?

– Uważam, że dobrze. W moim klubie wystąpił jeden przypadek zakażenia, ale piłkarz został szybko odizolowany od zespołu. Dopiero niedawno nastąpił problem na większą skalę, gdy w zespole Hatayspor stwierdzono aż 16 zakażeń i dwa mecze musiały zostać przełożone. Turcy reagują bardzo szybko, zwiększono czujność. Mamy obecnie robione testy dwa razy w tygodniu na podstawie wymazów – 2 dni przed meczem i później w trakcie tygodnia. Jak w większości krajów mecze odbywają się bez udziału publiczności i tak będzie tutaj co najmniej do stycznia.

– Twój kontrakt z Fatih jest ważny do maja przyszłego roku. Co dalej? Przedłużysz go?

– Mam jeszcze dwa miesiące na zastanowienie. Jeśli tego nie zrobię, to w styczniu będę mógł rozmawiać z nowym klubem. Turcja to ładny kraj i dobrze się tutaj czuję. Nie wykluczam jednak niczego. Może być zarówno powrót do Niemiec, gdzie już grałem, jak i powrót do polskiej ekstraklasy.

Poza tym – dwa słowa o meczu z Ukrainą i historyjka o tym, że Quebonafide dał Lewandowskiemu złotą piłkę z klocków Lego.

“GAZETA WYBORCZA”

Operacja Diego Maradony się powiodła, ale problem jest inny – organizm domaga się tych substancji, którymi Argentyńczyk karmił go przez większość życia. Kraj patrzy na swojego boga z troską.

Wybitny piłkarz nienormalnie się poci, ma ataki wściekłości. Tak relacjonuje doktor Leopoldo Luque, któremu supergwiazdor zrobił dziką awanturę, żądając pozwolenia na opuszczenie kliniki w Buenos Aires. – Uparłem się, nie mogłem postąpić inaczej. Diego cierpi na klasyczny syndrom odstawienia, któremu musimy zaradzić, szpitalne łóżko to teraz dla niego najlepsze miejsce na dochodzenie do siebie – mówił osobisty lekarz Maradony, opiekujący się sławnym pacjentem od kilkunastu lat. Kiedy nazajutrz po 60. urodzinach Argentyńczyk wylądował w szpitalu w La Plata, wokół zaczęły gromadzić się tłumy wymachujące flagami i transparentami wsparcia. Kiedy przewożono go do stołecznej kliniki, by chirurdzy usunęli mu z mózgu krwiaka, rodacy biegli za samochodem, krzycząc i odpalając petardy. Argentyna zamarła, bo w Maradonie widzą nie sportowca, lecz narodowego bohatera, a zdają sobie sprawę, na co przez całe życie narażał swoje ciało. Lekarze uspokajali, że wykonają rutynowy zabieg polegający na drobnym nacięciu i że idol jest w pełni przytomny, zgadza się na interwencję, wróci do domu po 24, najwyżej 48 godzinach. Po operacji wciąż brzmieli optymistycznie, ogłosili, że przebiegła idealnie. Minął jednak tydzień, a Maradona wciąż leży w szpitalu. – Jego stan bardzo przypomina ten, w którym znajdował się, gdy przechodził detoks na Kubie, odsączaliśmy go z kokainy – powiedział telewizji TyC Sports Alfredo Cahe, inny bliski piłkarzowi lekarz, który towarzyszył mu w najczarniejszym okresie.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Junior Eyamba wrócił do Szwajcarii. Pojechał na obóz z nową drużyną

Patryk Stec
3
Junior Eyamba wrócił do Szwajcarii. Pojechał na obóz z nową drużyną

Komentarze

14 komentarzy

Loading...