– Tyle meczów się grało, ale tego się nie zapomina. A ja strzeliłem takiego gola, że każdemu obrońcy jeszcze długo śniłby się po nocach – zapewnia stoper Jacek Bąk, który wtedy wystąpił w reprezentacji po raz 50.

– Takie spotkanie musiało zostać w głowie. Ze szczegółami – przyznaje Tomasz Kłos. I bez zająknięcia recytuje nie tylko nazwiska zdobywców bramek, po kolei tak jak one padały, ale też okoliczności, w których zmieniał się wynik. – Mój gol? Wygrałem w powietrzu walkę o piłkę z Alessandro Nestą i bramkarz był bez szans – dodaje ówczesny obrońca 1. FC Köln, w którym dopiero zaczynał łapać się do meczowej kadry 18-letni Lukas Podolski.

Robert Acquafresca dziś nawet w najlepszym okresie swojej kariery nie miałby szans na regularne granie w reprezentacji Polski. Ale ponad dekadę temu ktoś strzelający w Serie A to byłoby wydarzenie. Zawodnik wybrał jednak Włochy.

Gdy kuszono pana, do Cagliari przyjechał asystent Leo Beenhakkera Dariusz Dziekanowski. Tyle że później podobno nawet pan do niego nie oddzwonił.

Jestem człowiekiem, który ma swoje zasady. Nie było tak, że nie oddzwoniłem do Dziekanowskiego. Po prostu długo nad tym myślałem i gdy trzeba było dokonać wyboru, w pełni postawiłem na Włochy. Wtedy byłem w szczytowym momencie kariery i Włosi też widzieli mnie w swojej kadrze. To była trudna decyzja.

Tyle że jeszcze w 2007 roku mówił pan w polskich mediach: „Mam polski paszport. Byłbym dumny, gdybym otrzymał powołanie. Jeśli ktoś chce się ze mną kontaktować, jestem do dyspozycji”.

Zgadza się, tak powiedziałem. Byłem gotowy grać dla Polski. Wtedy jeszcze na poważnie o tym myślałem, jednak życie to sztuka wyboru.

W szczytowym momencie kariery grał pan w Cagliari Calcio, ale na zasadzie wypożyczenia z Interu. Nigdy nie doczekał się pan szansy na San Siro. Miał pan o to żal?

Gra w Cagliari była najlepszym okresem w mojej karierze. Trochę szkoda, że mimo to w Mediolanie na mnie nie postawiono. W 2009 roku Nerazzurri odzyskali pełnię praw do mojej karty zawodniczej, a Jose Mourinho chciał mnie w drużynie. Jednak Marco Branca (pracownik klubu odpowiedzialny za transfery – przyp. red.) zdecydował o sprzedaniu mnie do Genoi. W przeciwnym razie byłbym członkiem drużyny, która sięgnęła po potrójną koronę.

Inter oddał pana lekką ręką, mimo że w sezonie 2008/09 strzelił pan przeciwko niemu dwa gole.

Po tamtym meczu byłem bliski płaczu. Targały mną sprzeczne emocje. Z jednej strony byłem bardzo zadowolony, że trafiłem do siatki, ale z drugiej – wiedziałem, że powinienem grać i zdobywać bramki w barwach Interu. Jose Mourinho miał wtedy powiedzieć, że z powodu tych goli nie wrócę do Mediolanu. Do dziś nie wiem, czy żartował, czy chciał mi wbić szpilkę. Nie rozmawiałem o tym z Jose, ale nie sądzę, żeby powiedział to na poważnie. Choć w jego przypadku nigdy nie można być do końca pewnym. Mogłem pocieszać się tym, że Inter pozbył się wtedy także Zlatana Ibrahimovicia, Maxwella, Hernana Crespo, Leonardo Bonucciego i paru innych piłkarzy.