Reklama

Superpuchar, czyli trofeum niekochane

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

09 października 2020, 11:53 • 3 min czytania 14 komentarzy

Puchar Polski udało się w ostatnich latach podnieść z kolan, jeśli chodzi o rangę turnieju, natomiast Superpuchar… On dalej leży i kwiczy. Mówiąc obrazowo: Superpuchar nigdy nie byłby zapraszany na imprezy, każda dziewczyna odmawiałaby mu randki, autobus zawsze zamykałby drzwi przed nosem. Szczerze mówiąc, gdyby Superpuchar Polski nie istniał, mało kto by się zmartwił. Ale istnieje. I dziś też jest mecz o to trofeum. I jeszcze bardziej mało kogo to obchodzi.

Superpuchar, czyli trofeum niekochane

Przepraszamy, jeśli kogoś uraziliśmy, może ktoś rzeczywiście ma wytapetowany pokój Zawiszą Bydgoszcz – triumfatorem z 2014 roku – ale naprawdę w tym formacie mało co się zgadza. Tylko w tej dekadzie do spotkania o Superpuchar dwa razy nie doszło, konkretnie w 2011 i 2013 roku. Gdy już grano, trenerzy różnie do niego podchodzili. Bo weźmy chociażby triumf Zawiszy – klub z Bydgoszczy mierzył się z Legią prowadzoną przez Henninga Berga, a Norweg miał ochotę wystawić w pierwszym składzie masażystę. Stanęło na Robercie Bartczaku na prawej obronie i Bartłomieju Kalinkowskim w środku, wynik z ławki gonił Kamil Kurowski. No i Legia nie zebrała nawet osiemnastki na ten mecz.

Trudno w takich warunkach budować prestiż trofeum, a przecież przykłady moglibyśmy mnożyć. Tyle że nie trzeba, bo to, co dostaniemy dzisiaj, jest tylko potwierdzeniem tezy. Wydawałoby się: mistrz Polski kontra zdobywca Pucharu Polski, to musi być hit. Guzik. Po pierwsze mecz nie odbywa się w pierwotnym terminie, jest wciśnięty kolanem w przerwę reprezentacyjną, wiadomo – bo koronawirus. Ale po drugie i z pewnością ważniejsze: jeden zespół nawet nie fatyguje na to starcie swojego trenera.

BĘDĄ NUDY? KURS NA UNDER 1,5 GOLA W TOTALBET TO 4,30

Tak, oczywiście, że manipulujemy, Czesław Michniewicz ma inne obowiązki, ale fakty są takie: Legia gra o trofeum, natomiast jej trener jest gdzie indziej i gra o coś innego. Zostawiając już rozważania, czy to dobrze, czy to źle (i dla kadry, i dla Legii), przez podobne historie trudno spojrzeć nam na ten Superpuchar poważnie. Widzieliśmy wiele – rezerwy, rezerwy rezerw, ale zespół bez trenera choćby na stadionie w meczu o konkretne trofeum? No, to jest świeże.

Poza tym, skoro jest przerwa na kadrę, wiadomo, że nie tylko trener wyjechał. Legia wystąpi bez Gwilii, Kante, Karbownika, Mladenovicia, Slisza i Rosołka. Cracovia bez Niemczyckiego, Loshaja oraz Hanki. Większość z tych piłkarzy w normalnych warunkach mogłaby liczyć na pierwszy skład, ale obecnie mają co innego do roboty niż Superpuchar Polski i jakby mieli odpowiedzieć szczerze, to pewnie nie żałują.

Reklama

No naprawdę brakuje tylko, żeby grać ten mecz w Bełchatowie.

A MOŻE JEDNAK NIESPODZIEWANE SHOW? OVER 4,5 BRAMEK TO KURS 5,40 W TOTALBET

Ale dobra – mimo wszystko coś jest tutaj do wygrania, historia nie będzie pamiętać w jakich okolicznościach, jacyś ludzie zostaną wpisani do, mówiąc górnolotnie, ksiąg. Na pewno chrapkę na zwycięstwo musi mieć Michał Probierz, bo jak na trenera, który pozuje na mędrca polskiej myśli szkoleniowej, wygrał dość mało. Ostatnio co prawda Puchar Polski z Cracovią, ale czekał na cokolwiek dziesięć lat od momenty Pucharu i Superpucharu z Jagiellonią. Poza tym w tym sezonie trzeba wygrywać co się da, skoro Pasy przystąpiły do sezonu z minusowymi punktami. Było ich oczywiście mało, to już zostało odrobione, Cracovia nie jest nawet na jedynym miejscu spadkowym, natomiast jakość gry tego zespołu nie uprawnia do tego, by myśleć o czymkolwiek więcej niż utrzymanie.

Z drugiej strony trudno nam mówić o ambicjach Michniewicza, skoro go nawet nie będzie, więc powiemy o Legii. Legia i Superpuchar to para niezbyt dobrana, wiecie to. Sześć ostatnich podejść kończyło się wyłapaniem w łeb, idąc od tyłu: dwukrotnie od Arki, dwukrotnie od Lecha, od Zawiszy i od Śląska. Kto chciał, brał Superpuchar. Czasem rzeczywiście, jak z Zawiszą, Legia odpuszczała, ale nikt nam nie wmówi, że przykładowego Lecha nie chciała ogrywać. Oczywiście, że chciała. Ale nie szło.

Dziś można się przełamać. Kto będzie faworytem? Legia u siebie w lidze ma w tym sezonie bilans dwóch porażek przy bramkach 2:5. Cracovia ostatni mecz wygrała w sierpniu.

Rany boskie. Grajcie ten mecz i idziemy do domu.

fot. FotoPyk

Reklama

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...