ŁKS Łódź? Komplet zwycięstw. Arka Gdynia? Również. Korona Kielce? No cóż – kibicom kieleckiej drużyny pozostaje z zazdrością zerkać w kierunku pozostałych spadkowiczów. Dzisiaj podopieczni Macieja Bartoszka byli naprawdę blisko wywiezienia trzech punktów z Legnicy, ale znów muszą się zadowolić remisem. Trochę na własne życzenie, bo mieli naprawdę wystarczająco wiele okazji, by odebrać piłkarzom Miedzi nadzieje na jakąkolwiek zdobycz punktową.
Stałe fragmenty siłą Korony
Korona bardzo szybko wyszła na prowadzenie i trzeba powiedzieć, że po pierwszej połowie zdecydowanie zasługiwała, żeby z Miedzią wygrywać. Już w drugiej minucie na listę strzelców wpisał się Marcel Gąsior, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego w wykonaniu Pawła Łysiaka. Rzutu wolnego podyktowanego za dość kuriozalną interwencję bramkarza, Mateusza Hewelta, który wypadł z piłką w dłoniach poza szesnastkę. I to właśnie stałe fragmenty gry były najpotężniejszą bronią w arsenale podopiecznych Macieja Bartoszka. Sam Gąsior na przerwę mógł schodzić nie z jedną, ale trzema bramkami na koncie, gdyby tylko był nieco skuteczniejszy i miał trochę więcej szczęścia. Defensorzy Miedzi Legnica kompletnie sobie nie radzili w kryciu przy dośrodkowaniach ze stojącej piłki.
W ofensywie gospodarze również mieli do zaproponowania niewiele. Jasne, w paru sytuacjach zrobiło się gorąco pod bramką Marka Kozioła, ale golkiper kielczan nie miał wielu okazji do interwencji. Tylko jeden strzał celny oddała Miedź przed przerwą. Korona? Aż cztery. Przewaga gości nie była może zatem miażdżąca, ale na pewno wyraźna. Irytować po stronie przyjezdnych mógł właściwie tylko Emile Thiakane, który w paru sytuacjach wprowadził niepotrzebną nerwowość w okolicach własnego pola karnego.
Maciej Bartoszek szybko zresztą na to zareagował, ponieważ już w przerwie ściągnął z boiska Senegalczyka, a oddelegował do gry Wiktora Długosza. Jarosław Skrobacz również postanowił nie czekać na dalszy rozwój sytuacji. Zdjął nędznie dysponowanego Krzysztofa Drzazgę, zmieniając go Davidem Panką. Obie te roszady okazały się trafione.
Kara za nonszalancję
Na starcie drugiej odsłony spotkania Miedź przejęła inicjatywę. Wydawało się jednak, że taki jest właśnie zamysł Macieja Bartoszka na tę fazę gry. Wycofać się, zaprosić rywali na własną połowę, a potem ich w odpowiednich momencie skontratakować i dobić. No i niewiele brakowało, a ta strategia przyniosłaby zamierzony skutek. Po jednym z takich szybkich wypadów wspomniany Wiktor Długosz popisał się kapitalnym przyspieszeniem i bezlitośnie objechał Marcina Biernata. Zawodnikowi Miedzi nie pozostało nic innego, jak szarpnąć Długosza, który natychmiast to wykorzystał i wywalczył jedenastkę dla Korony.
Do uderzenia podszedł Marcel Gąsior, od początku pracujący na status bohatera spotkania. Zamarzyło mu się jednak uderzenie podcineczką w środek bramki i… przeniósł piłkę nad bramką. Cóż – takie karne są fajne tylko wtedy, gdy lądują w siatce. Nonszalanckie uderzenie Gąsiora zasługuje zatem wyłącznie na słowa krytyki. Tym bardziej że niedługo później arbiter podyktował jedenastkę dla Miedzi. Pomimo naprawdę zajadłych protestów gości. Kamil Zaplonik nie kombinował i – jak się okazało – ustalił wynik meczu na 1:1.
Korona miała jeszcze swoje szanse w końcówce, by jednak wywieźć z Legnicy trzy punkty, ale nic nie chciało wpaść do siatki. Sędzia nie podyktował też kolejnej jedenastki w ostatniej akcji spotkania, choć Maciej Bartoszek prawie wyszedł z siebie na widok tej sytuacji. Mimo wszystko – pretensje piłkarze z Kielc powinni mieć przede wszystkim do siebie, bo sami podali Miedzi tlen poprzez swą nieskuteczność. W końcowej fazie spotkania niewątpliwie rozczarował Jacek Kiełb – doświadczony zawodnik częściej hamował ofensywne akcje swojego zespołu niż je napędzał. Za niefortunną interwencję z drugiej minuty zrehabilitował się również z nawiązką Hewelt. Dużo pozytywnego do gry gospodarzy wniósł wspomniany Panka. Trener Skrobacz naprawdę trafił z tą zmianą.
***
Sześć punktów na koncie, tylko jedno zwycięstwo w dorobku. Jak na razie bilans Korony Kielce nie robi większego wrażenia, zwłaszcza jeśli zestawimy jej dokonania z wyczynami pozostałych spadkowiczów. Miedź również punktuje przeciętnie, ale jeżeli dzisiaj z jednego oczka ktokolwiek ma być zadowolony, to na pewno są to wyłącznie legniczanie.
MIEDŹ LEGNICA 1:1 KORONA KIELCE
(K. Zapolnik 78′ – M. Gąsior 2′)
fot. Fotopyk