Reklama

De Zeeuw: Jak stary dziadek Engel może krytykować Lewandowskiego?

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2020, 09:17 • 15 min czytania 8 komentarzy

Skoro gra dziś reprezentacja Polski, to wiadomo, że dzień stoi pod znakiem jej meczu z Holandią. W prasie mnóstwo zapowiedzi, przypuszczeń i wieści ze zgrupowania biało-czerwonych. Do tego sporo rozmówek i wywiadów, w tym czyste złoto w „Super Expressie”. Jan de Zeeuw przejechał się po Jerzym Engelu za krytykę Roberta Lewandowskiego. – Nie rozumiem, jak były selekcjoner Jerzy Engel mógł publicznie skrytykować Lewandowskiego. Chłopaka, który dał tyle zdrowia klubowi, swojemu pracodawcy i zawsze dawał reprezentacji Polski. A ten stary dziadek i działacz krytykuje Lewandowskiego, że nie przyjechał na kadrę! – grzmi były współpracownik Leo Beenhakkera.

De Zeeuw: Jak stary dziadek Engel może krytykować Lewandowskiego?

Sport

Parę słów o dzisiejszym meczu z perspektywy Holendrów. To zespół, w którym może i nie ma wielkich gwiazd, ale sporo utalentowanych piłkarzy.

Na nowych geniuszy trzeba będzie poczekać. Jest sporo dobrych, solidnych piłkarzy, ale niech nikogo nie mylą kwoty, za jakie są sprzedawani do zagranicznych lig. Holendrzy, nastawieni na szkolenie zawodników i sprzedawanie ich z zyskiem, są pod tym względem mistrzami i potrafią negocjować. Ich mentalności, nakierowanej na walkę, najbardziej odpowiada Premier League. Ostatni przykład to 23-letni Donny van de Beek. Reprezentacyjny pomocnik przeszedł z Ajaksu do Manchesteru United za 40 mln funtów. […] Pierwszy w tym roku
mecz Holandia zagra tam, gdzie zakończyła 2019 – w Amsterdamie. 19 listopada rozgromiła Estonię 5:0, sukces oklaskiwało 50386 widzów. Teraz na trybunach nie będzie nikogo. Trzy gole strzelił Georginio Wijnaldum z Liverpoolu, którego Koeman bardzo chce mieć w Barcelonie.

Kamil Glik na kolejny występ czekał najdłużej spośród wszystkich piłkarzy reprezentacji Polski. Jak kapitan czuje się przed dzisiejszym meczem?

Reklama

Spośród wszystkich zawodników powołanych do reprezentacji to pan nie grał o punkty najdłużej. Jak forma?

– Jak wszyscy wiemy, liga francuska zakończyła się z końcem marca. Przez jakiś czas pozostawaliśmy jeszcze w domowym reżimie, ale już w maju byliśmy wolni. Przez miesiąc z hakiem byłem w Polsce, ale od 20 czerwca – gdy zacząłem przygotowania jeszcze w Monaco – pozostaję w treningu. Jednostek treningowych przez ten czas było sporo, ale meczów nic nie zastąpi. Jerzy Engel skrytykował nieobecność Roberta Lewandowskiego na wrześniowym zgrupowaniu.

Ma pan swoje zdanie?

– Jak dla mnie, nie było tematu ani przez pół sekundy. Robert też ma prawo do tego, by chwilę odpocząć. Jakie są ustalenia między nim a trenerem to absolutnie nie moja sprawa. Pod jego nieobecność chcę pełnić funkcję kapitana jak najlepiej i dbać, by drużyna się czuła dobrze. Do Holandii i Bośni mamy polecieć, by zagrać fajne mecze.

Kapitańska opaska niesie za sobą dodatkowe obowiązki?

– Szczególnych zadań nie ma. Może to trochę nieskromnie zabrzmi, ale jeśli chodzi o funkcję kapitana, to mam chyba największe doświadczenie w całej reprezentacji. Miałem przyjemność być kilka lat kapitanem w Serie A czy w lidze francuskiej. Również w meczach reprezentacji już kilkukrotnie dano mi ten przywilej, obowiązek i wielką przyjemność, dlatego wiem, o co w tym chodzi. Jako starszy zawodnik, bardziej doświadczony, zostawiam otwarte drzwi do mojego pokoju. Powtarzam chłopakom, że zawsze mogą przyjść, o coś zapytać. Po 10 miesiącach przerwy miło było przyjechać, brakowało nam tych zgrupowań. Byliśmy przyzwyczajeni do tego, że najdłuższe pauzy wynosiły po 4-5 miesięcy, ale nastały czasy niespokojne. Mam nadzieję, że w październiku i listopadzie będziemy się spotykać w kadrze zgodnie z planem.

Reklama

Rozmowa o dzisiejszym meczu z Bogusławem Kaczmarkiem. „Bobo” do Holendrów podchodzi z dużym dystansem i szacunkiem. Raczej nie upatruje w Polakach faworyta.

No właśnie. Jerzy Brzęczek powołał na mecze z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną czterech nowicjuszy – Pawła Bochniewicza z Górnika Zabrze, Michała Karbownika z Legii Warszawa, Jakuba Modera z Lecha Poznań i Sebastiana Walukiewicza z Cagliari. Pańskim zdaniem któryś z nich został wezwany „pod broń” zdecydowanie na wyrost? Który z nich ma największe szanse, by w najbliższej przyszłości wedrzeć się przebojem do ekipy Jerzego Brzęczka i wychodzić na boisko w podstawowej jedenastce?

– Nie jest tajemnicą, że poziom polskiej ligi jest… jaki jest i w niej gra większość tych młodych piłkarzy. W tej grupie jawi mi się bardzo ciekawy piłkarz, jakim jest Jakub Moder. Dawno już nasza drużyna narodowa nie miała zawodnika z takim uderzeniem z dystansu, jakim on dysponuje. To naprawdę groźna amunicja w jego arsenale. Ułatwia ona grę innym piłkarzom, bo stwarza im inne możliwości, na przykład zebrania drugiej piłki, wykonania skutecznej dobitki itp. I rozszerza możliwości gry kombinacyjnej. Moim zdaniem to chłopak, który może „wypalić”. W wielu podobnych przypadkach miałem nosa i mam nadzieję, że teraz też się nie pomyliłem. Dla niego bardzo ważny będzie moment wejścia do drużyny i zrobienia pierwszego kroku, ale w tym przypadku zalecałbym cierpliwość .

W świetle zamieszaniaz selekcjonerem rywali, powinniśmy się obawiać piątkowej konfrontacji w Amsterdamie czy nie?

– Chciałbym zwrócić uwagę, że z naszą reprezentacją Holandia zagra w najsilniejszym składzie. Nie pojawią się tylko Matthijs de Ligt z Juventusu, który jest kontuzjowany, oraz Daley Blind z Ajaksu Amsterdam, który ma kłopoty z sercem. Na środku obrony gwiazdą pierwszej wielkości jest Virgil van Dijk z Liverpoolu. Sercem drużyny jest tercet Frenkie de Jong z Barcelony, Georginio Wijnaldum z Liverpoolu oraz Donny van de Beek z Ajaksu. Ten ostatni za 60 milionów euro przeszedł do Manchesteru United, chociaż wydawało się, że podąży za Koemanem do Barcelony.

Z przodu mogą nas straszyć Luuk de Jong z Sevilli, Memphis Depay z Olympique Lyon lub Ryan Babel z Galatasaray Stambuł. Czy powinniśmy się obawiać tych piłkarzy?

Tak, chociaż nie możemy zapomnieć o specyfice tego meczu. Na razie prowadzi on nas w nieznane, bo nasza reprezentacja nie grała od 10 miesięcy. Dla obu selekcjonerów największą sztuką będzie zebranie reprezentacji i prześwietlenie zasobów ludzkich tak, by wyselekcjonować jedenastkę oraz tych, którzy mogą wejść na zmianę.

Mamy też trochę rzeczy z piłki ligowej. Kontuzja Jakuba Świerczoka sprawiła, że transfer Piotra Parzyszka jest praktycznie niemożliwy.

Co ciekawe, zakontraktowanie i dobra gra Jakuba ma wpływ na sytuację związaną z Piotrem Parzyszkiem, czyli najlepszym napastnikiem Piasta w ostatnich dwóch sezonach. Od dawna informowaliśmy, że zainteresowanie tym zawodnikiem wyrażają zagraniczne kluby. Tak było w poprzednich okienkach, tak jest i teraz. Turcja, Belgia, Holandia, Włochy – to kierunki, z którymi był łączony Parzyszek. W ostatnich tygodniach najbardziej konkretni byli przedstawiciele klubów z tego pierwszego kraju. Jak udało nam się dowiedzieć, na Okrzei trafiły dwie oferty dla Parzyszka. Obie jednak nie satysfakcjonują włodarzy klubu, dlatego zostały odrzucone. Nie wiadomo, czy oferty zostaną ponowione i poprawione, bowiem… potencjalni chętni zdają sobie sprawę, że za mniej niż rok wygaśnie kontrakt Parzyszka z Piastem. Wobec tego już zimą napastnik może podpisać umowę z nowym pracodawcą. W takich okolicznościach nikt nie będzie szastał pieniędzmi. To niejedyny powód, dla którego Parzyszek raczej do zimy nie zmieni klubu. Absencja Świerczoka może potrwać do końca miesiąca, czyli do momentu… zamknięcia letniego okna transferowego. Sztab szkoleniowy nie może pozwolić sobie na stratę dwóch najważniejszych i podstawowych napastników.

Paweł Bochniewicz szykuje się do wyjazdu do Holandii, a Górnik Zabrze szuka mu zastępcy. Według „Sportu” zostanie nim serbski defensor, Daniel Petrović.

Mówi się, że górniczą jedenastkę wzmocni środkowy obrońca z Serbii, Daniel Petrović. 27-latek miałby zastąpić Pawła Bochniewicza, który ma się przenieść do holenderskiego SC Heerenveen. Serb od lat mieszka w Austrii, ma paszport tego kraju i piłkarskiego abecadła uczył się w tamtejszych klubach. Na swoim koncie ma grę w takich ekipach, jak FC Pasching, Vorwarts Steyr czy SKN St. Poelten. Na boiskach nad Dunajem w tamtejszej Bundeslidze i na jej zapleczu ma 85 meczów w lidze i w pucharowych rozgrywkach. Przez ostatnich 5 lat grał w St. Poelten, gdzie w poprzednim sezonie wystąpił jednak w ledwie sześciu grach. Wcześniej był podstawowym zawodnikiem tej jedenastki. W sezonie 2016/17 wystąpił w 26 ligowych grach, w których zdobył trzy bramki. Portal transfermarkt wycenia wartość Petrovicia na 200 tys. euro. Co ważne, od początku sierpnia jest wolnym zawodnikiem.

Super Express

„Superak” porozmawiał z dawnym asystentem Leo Beenhakkera, Janem de Zeeuwem. Holender mówi, że jego drużyna wcale nie jest oczywistym faworytem dzisiejszego spotkania.

„Super Express”: – Holandia jest faworytem meczu z Polską?

Jan de Zeeuw: – W całkiem normalnych warunkach pewnie tak by było. Jednak… Po pierwsze, niektórzy piłkarze mieli długą przerwę w grze, inni krótszą. Po drugie, nie ma już trenera Ronalda Koemana, który budował zespół. Po trzecie, mecz odbędzie się bez kibiców i odpowiedniej atmosfery, więc to wszystko stanowi dużą niewiadomą.

– W Amsterdamie nie zagra Robert Lewandowski. Ile Polska traci na wartości bez tego piłkarza?

– Patrząc na statystyki, począwszy od kwalifikacji na Euro 2016, widać, że decydujące gole strzelał Lewandowski. Nie widzę zawodnika, który jest w stanie go zastąpić. Nie rozumiem, jak były selekcjoner Jerzy Engel mógł publicznie skrytykować Lewandowskiego. Chłopaka, który dał tyle zdrowia klubowi, swojemu pracodawcy i zawsze dawał reprezentacji Polski. A ten stary dziadek i działacz krytykuje Lewandowskiego, że nie przyjechał na kadrę!

Jest także rozmowa z Grzegorzem Krychowiakiem. Pomocnik Lokomotiwu Moskwa stęsknił się za grą w biało-czerwonych barwach.

„Super Express”: – Prawie rok bez zgrupowań, bez treningów reprezentacji. Tęskniłeś za tą kadrową atmosferą?

Grzegorz Krychowiak: – Brakowało tego. Atmosfery przede wszystkim. Mimo że najbliższe mecze gramy na wyjeździe, to brakowało pojawienia się na kadrze, spotkania ze znajomy mi, poczucia na nowo tej atmosfery.

– Jak odbierasz rozgrywki Ligi Narodów? Trochę jak mecze towarzyskie czy jednak to poważna walka o punkty?

– To bardzo dobry sprawdzian. Każdy następny mecz nim jest. Mamy na tyle doświadczenia, że wiemy, iż nie można do nich podchodzić jak do meczów towarzyskich. Bo jak nam nie pójdzie, to będzie miało negatywny wpływ na kolejne spotkania. Nie można sobie mówić, że wyjdziemy na boisko na spokojnie. Jak grasz z orzełkiem na piersi, to nieważne, czy to mecz towarzyski, czy o punkty, dajesz z siebie wszystko. Każdy chce pojechać na Euro, więc nie wyobrażam sobie sytuacji, że zawodnik, który chce tam być, pomyśli sobie, że nie da z siebie wszystkiego. Podchodzimy do tego meczu jak do spotkania na mistrzostwach Europy czy w eliminacjach.

Przegląd Sportowy

Może się wydawać, że dzisiejszy mecz to tylko sparing, ale w grze są bardzo ważne punkty do rankingu FIFA. Dlatego Polacy na zgrupowanie próbowali dotrzeć za wszelką cenę. Nawet jadąc 20 godzin z Kazachstanu.

Ma ten mecz wszelkie znamiona sparingu, ale o towarzyskim spotkaniu nie ma mowy, skoro gra się o punkty w Lidze Narodów, a w dalszej perspektywie rozmieszczenie w koszykach przed losowaniem eliminacji mistrzostw świata. Reprezentacja Polski zaczyna też przygotowania do przyszłorocznego EURO, co Jerzy Brzęczek zasygnalizował w momencie wysyłania powołań. Zdecydował się wpuścić do kadry tak dużo świeżej krwi, jak nigdy wcześniej w swojej kadencji. Trudno jednak spodziewać się, żeby Jakub Moder, Michał Karbownik czy Paweł Bochniewicz wyszli przeciwko Holendrom w podstawowym składzie. Jeżeli będą sprawdzani od początku, to raczej w meczu z Bośnią i Hercegowiną. To zgrupowanie różni się od wcześniejszych. Z powodu utrudnień spowodowanych koronawirusem piłkarze docierali do Warszawy na różne sposoby, bo Kamil Glik gnał samochodem z Austrii, a podróż Jacka Góralskiego z Kazachstanu via Turcja trwała 20 godzin. Z kolei Adam Buksa i Przemysław Frankowski w ogóle nie dotarli do stolicy, bo ich wyjazdowi ze Stanów Zjednoczonych sprzeciwiły się władze MLS, czyli ligi, w której grają.

Arkadiusz Radomski opowiada o Dwighcie Lodewegesie. Polski piłkarz miał okazję współpracować z tym trenerem za czasów gry w Holandii.

Jak pan go zapamiętał z tego okresu?

Zabrakło mu charyzmy. To taki typ szkoleniowca, że jeśli będzie miał wielu kapitanów w drużynie, wtedy zespół może dobrze funkcjonować. Tyle że wtedy nie było tylu doświadczonych zawodników i nasza gra nie wyglądała dobrze.

Jaki styl gry preferuje?

Lubi futbol ofensywny, ale bez ryzyka z tyłu, aby nie było zaskoczenia po stracie piłki. Dobrze mi się u niego grało. Mieliśmy wtedy mocną ofensywę, ale niestety słabszą defensywę i stąd brały się niepowodzenia. Mimo wszystko uważam, że jest mocny w taktyce.

Zaskoczyło pana, że teraz poprowadzi zespół reprezentacyjny?

Nie, bo widziałem, że to człowiek, który= może na krótką metę zastąpić pierwszego szkoleniowca. Wiadomo, że niebawem dojdzie do zmiany. On na pewno nie będzie w tym przeszkadzał. Myślę, że zostanie w sztabie nowego selekcjonera, niezależnie od tego, kto obejmie to stanowisko. Chciałbym mieć takiego asystenta, trudno znaleźć dobrego fachowca do pracy w tej roli.

A do tego nadaje się znacznie lepiej niż do prowadzenia drużyny?

Tak, jemu było dobrze w roli asystenta. Kilka razy zostawał pierwszym trenerem i nigdy za długo się na tej posadzie nie utrzymał. On chyba woli być asystentem.

Młodzieżówka Czesława Michniewicza stoi przed trudnym zadaniem, Zespół został mocno przebudowany względem ostatniego zgrupowania. Z drugiej strony UEFA ułatwiła sprawę awansu na mistrzostwa.

Przede wszystkim Michniewicz musi od nowa ułożyć całą defensywę. Za kartki pauzuje Karol Fila, Sebastian Walukiewicz został powołany do pierwszej reprezentacji, a Kamil Pestka wypadł z powodu kontuzji. – Poza tym Kamil Grabara doznał urazu głowy i nie zagra w tym meczu – informuje nas trener Michniewicz. Oznacza to, że z formacji defensywnej, która zagrała w poprzednim meczu eliminacyjnym (0:3 z Bułgarią) ostał się tylko Robert Gumny. W kadrze nie ma też innego filaru, Kamila Jóźwiaka z Lecha Poznań, który również trafi ł do zespołu Jerzego Brzęczka. Podczas długiej przerwy zmieniły się zasady awansu. Gdy eliminacje się rozpoczynały, prawo gry w finałach mieli wywalczyć tylko zwycięzcy grup i zespół z najlepszym bilansem spośród tych, które zajmą drugie miejsce. Pozostałe drużyny z drugich pozycji miały wystąpić w barażach. Tymczasem UEFA postanowiła zlikwidować baraże, aby zmniejszyć liczbę terminów, w których rozgrywane są mecze. Poza triumfatorami grup awans wywalczy pięć drużyn z drugich miejsc.

Kolejna pozycja dla Michała Karbownika? „PS” pisze o tym, że młody piłkarz Legii może zadebiutować w reprezentacji Polski w roli skrzydłowego.

– Gdy w Legii wchodził do pierwszego zespołu, w sparingach grał na skrzydle – przypomina Maciej Murawski, były piłkarz warszawskiego zespołu. Latem ubiegłego roku Aleksandar Vuković sprawdził utalentowanego zawodnika rezerw właśnie w drugiej linii. Większy problem Legia miała jednak na lewej obronie, dlatego uznano, że on może tę dziurę załatać, szczególnie że sprowadzenie na tę pozycję Ivana Obradovicia okazało się zupełną pomyłką. Karbownik stał się więc etatowym obrońcą, sztab Legii nie chciał słuchać apeli jego menedżera Mariusza Piekarskiego, który przypominał, że to nominalna ósemka, że w środku pola jest w stanie dać zdecydowanie więcej (co zresztą potwierdził ostatni ligowy mecz z Jagiellonią, 1:2). Brzęczka argumenty Piekarskiego też widocznie nie przekonały, selekcjoner nakreślił 19-latkowi nową rolę. Ten pomysł nie dziwi Murawskiego. – Gdy w Legii Michał występował jeszcze na lewej obronie, często można było odnieść wrażenie, że zespół Vukovicia ma dwóch skrzydłowych po jednej stronie, bo i Luquinhas, i Karbownik łamali akcje do środka. Dla obrońców było to sporym problemem – mówi Murawski. – Karbownik bazuje na dużej szybkości, blisko prowadzi piłkę, nie boi się pojedynków. To cechy dobrego skrzydłowego, nie zdziwię się, jeśli trener Brzęczek da mu zadebiutować właśnie na tej pozycji. 

Mateusz Klich, Grzegorz Sandomierski i Marek Wasiluk wspominają dawne czasy. Jest opowieść o wypadzie do Hiszpanii na hamburgery i weselu Sandomierskiego.

Zorganizowałem to spotkanie właśnie z okazji rocznicy waszego wypadu na Majorkę. Minęło dziesięć lat.

SANDOMIERSKI: Tam się wszystko zaczęło, można powiedzieć.

A co się działo na Majorce?

KLICH: To ja będę leciał…

SANDOMIERSKI: Na początku policzmy, ilu nas było.

KLICH: W sumie pojechaliśmy z chłopakami z Cracovii. No i ty, Grzesiu.

SANDOMIERSKI: Była jedna para, nas trzech, do tego Kuba Kaszuba i Martin Szwiec.

KLICH: Jeden ziomek pojechał z dziewczyną, a to był – zaznaczę – męski wypad. Kończyliśmy jedzeniem hamburgerów w Mc’Donaldzie. Zrzutka była.

WASILUK: Na wyjazd wzięliśmy z kantoru po 300 euro.

SANDOMIERSKI: To pokazuje, jak dobrze obliczyliśmy wydatki.

KLICH: Doba w hotelu skończyła się o 12. Wzięliśmy jakąś pakamerę, żeby schować walizki i poszliśmy coś zjeść. To były czasy, że bankomaty czy karty, no, niewiele działo się w tym temacie.

SANDOMIERSKI: Prawda jest też taka, że i u nas na tych kartach niewiele się działo.

KLICH: Sprawdziliśmy, ile euro każdemu zostało i za całość nakupowaliśmy hamburgerów. Wyszło po trzy na głowę, no i został ostatni. Staliśmy w kółku, jeden gryzł i przekazywał kolejnemu.

WASILUK: Teraz myślę, kiedy my się ostatnio widzieliśmy. Chyba na weselu u ciebie, Grzesiu?

Czyli kiedy?

SANDOMIERSKI: Czekajcie… 2016 rok.

KLICH: Pamiętasz to litewskie piwo w Białymstoku z dużymi obrotami? Miało 30 procent.

SANDOMIERSKI: Ja nie pamiętam.

KLICH: No właśnie mówię, że miało 30 procent.

Rozmowa z Pierrem van Hooijdonkiem. Holender cieszy się, że przeciwko jego reprezentacji zagra Arkadiusz Milik. Niezła laurka…

Koeman zrezygnował z prowadzenia drużyny tuż przed początkiem Ligi Narodów. Jak pan ocenia jego postępowanie?

To była oczywista decyzja. Nie sądzę, by ludzie w Holandii uważali ją za złą. W kontrakcie z federacją miał klauzulę, że jeśli dostanie ofertę z Barcelony, to będzie mógł odejść.

Czyli od dawna marzył o tej pracy?

To było jego marzenie. Na początku roku należał do kandydatów do przejęcia tej drużyny, ale powiedział, że chce pojechać na EURO z reprezentacją Holandii. Jednak turniej został przełożony. Teraz sytuacja jest inna. Mistrzostwa mają się odbyć w przyszłym roku, ale nie wiemy, czy na pewno zostaną rozegrane. Nie wiemy, jak to będzie z wirusem.

Z występów w Holandii pewnie pamięta pan byłego zawodnika Ajaksu Arkadiusza Milika. Czy jest w stanie choć częściowo zastąpić Lewandowskiego?

Nie, jego nie da się zastąpić. Pamiętam Milika z Ajaksu i szczerze mówiąc, to nigdy nie byłem jego fanem. Zaskoczyło mnie, że Napoli kupiło go za aż tak duże pieniądze. Nie uważałem go za piłkarza zdolnego do występów w wielkim klubie. Grał tylko lewą nogą, a Lewandowski umie wszystko. Na dodatek Milik nie jest taki szybki, a ma za sobą poważne kontuzje. Dlatego jako kibic reprezentacji Holandii wolę, aby to on grał przeciw naszemu zespołowi niż Lewandowski.

Gazeta Wyborcza

Holenderski test – tak „GW” zapowiada dzisiejsze spotkanie reprezentacji Polski. W środku choćby przypominajka o tym, jak Jerzy Brzęczek rywalizował z Ronaldem Koemanem 26 lat temu.

– Może strzeliłem za wcześnie? Może powinienem był wstrzymać się jeszcze ułamek sekundy? – Smolarek pytał sam siebie. Bramkarz i strzelec znali się jak łyse konie z ligi holenderskiej. To miał być zwycięski gol dla Polski, choć wynik 2:2 w Rotterdamie w eliminacjach do mistrzostw świata w USA i tak odebraliśmy jak sukces. Od 14 października 1992 r. Polacy już tylko przegrywają z Holandią. 60. występ w barwach narodowych Włodzimierza Smolarka oglądał jego 11-letni syn Euzebiusz, który zdobył potem dla reprezentacji więcej goli niż ojciec, choć nie osiągnął sukcesów. Po obu stronach zagrali wtedy Jerzy Brzęczek i Ronald Koeman, którzy dziś poprowadziliby drużyny narodowe, gdyby Holender nie zdecydował się podjąć wyzwania w Barcelonie. Zastępuje go urodzony w Kanadzie asystent Dwight Lodeweges – mało znany jako piłkarz  i trener. Staje więc przed życiową szansą. Na wygraną z pomarańczowym rywalem Polska czeka od maja 1979 r. Gole przeciw Holendrom zdobywali: Włodzimierz Lubański, Andrzej Szarmach, Grzegorz Lato, Robert Gadocha i Zbigniew Boniek – najwięksi herosi polskiej piłki. Zwycięstwo 4:1 z 10 września 1975 r. do dziś uważane jest za najlepszy mecz w historii drużyny narodowej. W kwalifikacjach do mistrzostw Europy starli się medaliści mundialu w Niemczech – Holendrzy w składzie z Johanem Cruyffem i Johanem Neeskensem i Polacy kierowani przez Kazimierza Górskiego, a na boisku – przez Kazimierza Deynę.

Fot. 

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

8 komentarzy

Loading...