Reklama

Damian Kądzior w La Lidze. “Na jego liście celów była Serie A”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

31 sierpnia 2020, 09:08 • 12 min czytania 10 komentarzy

Polak w lidze hiszpańskiej to spore wydarzenie, dlatego dzisiejsza prasa dość mocno skupia się na Damianie Kądziorze.  jego ojciec zdradza, że La Liga wcale nie jest wymarzonym miejscem dla skrzydłowego Dinama. – Od kilku lat zapisuje na kartce najważniejsze cele. Przypina je na lodówce, widzi codziennie, konsekwentnie realizuje. Czy na tej liście był transfer do LaLiga? – Czytałem ją wielokrotnie, ale ligi hiszpańskiej nie widziałem. Na pewno była Serie A – mówi ojciec zawodnika w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym? Prześwietlenie problemów hiszpańskiej piłki, rzeczy poligowe i sporo felietonów.

Damian Kądzior w La Lidze. “Na jego liście celów była Serie A”

Sport

Bogdan Nather w poligowym felietonie jest mocno pesymistyczny. Pisze m.in. o swoim rozczarowaniu postawą Wisły Kraków na starcie sezonu Ekstraklasy.

Zawiedziony jestem postawą „Białej gwiazdy” na starcie nowego sezonu. Prawdę powiedziawszy, Wisła jeszcze nie zdobyła gola, wyręczyli ją w tym przeciwnicy. Zapisanie na konto Jakuba Błaszczykowskiego trafienia w Białymstoku to przejaw wyjątkowej kurtuazji. Gdyby piłka nie zmieniła diametralnie kierunku po odbiciu się od Błażeja Augustyna, licznik reprezentanta Polski wskazywałby zero. W ostatnim meczu wiślaków wyręczył obrońca Śląska, Mariusz Pawelec, popisując się bardzo precyzyjną główką. Trener Artur Skowronek jest przekonany, że ostatnia porażka to klasyczny wypadek przy pracy. Ma dwa tygodnie, by to udowodnić. Ale przeprawa z Pogonią Szczecin wcale nie będzie łatwa, a w przypadku kolejnej porażki kibice „Białej gwiazdy” nie zadowolą się tłumaczeniem, że drużyna jest w przebudowie. Z takim problemem musiało bowiem zmierzyć się większość zespołów rywalizujących w PKO Ekstraklasie.

W zupełnie odmiennym nastroju po trzech meczach jest Paweł Bochniewicz. Defensor jest na liście życzeń klubu z Eredivisie i… walczy o koronę króla strzelców.

Reklama

24-letni środkowy obrońca śmiał się, że po trzech meczach obecnego sezonu (wliczając w to Puchar Polski) ma już na koncie dwa trafienia i może… celować w koronę króla strzelców. Jego dobra forma i powołanie do reprezentacji mogą Górnika jednocześnie cieszyć oraz smucić, ponieważ mówi się o bardzo poważnym zainteresowaniu holenderskiego Heerenveen, które chciałoby u siebie nowego kapitana „trójkolorowych”. Sam Bochniewicz chciałby jeszcze spróbować gry za granicą – wcześniej spędził kilka lat we Włoszech – więc trudno stwierdzić, czy uda mu się oprzeć zakusom 10. ekipy minionego (przerwanego) sezonu Eredivisie.

Zostawiamy pomeczówki z weekendu, które atakują nas z każdej strony i przyglądamy się reprezentacji Polski. Przed nami wyjątkowe zgrupowanie, biało-czerwoni otrzymali wytyczne medyczne od UEFA.

– We wtorek piłkarze i inni członkowie kadry przejdą testy na koronawirusa. Podobnie będzie w sobotę. Takie są procedury UEFA. Chodzi o to, aby przed każdym meczem zostać przebadanym – powiedział rzecznik prasowy PZPN, Jakub Kwiatkowski, przypominając, że UEFA stworzyła specjalny, liczący kilkadziesiąt stron protokół medyczny. Został opracowany przez fachowców w dziedzinie m.in. zdrowia i zawierający wszelkie wytyczne. Obszerny dokument otrzymały wszystkie federacje, a także kluby uczestniczące w europejskich pucharach. W trakcie zgrupowania obowiązywać będą specjalne zasady dotyczące m.in. poruszania się po hotelu i wyjazdów na treningi. – Wiadomo, że piłkarze nie powinni spotykać się z osobami spoza reprezentacji. Zgodnie z przepisami obowiązuje nas m.in. noszenie maseczek w różnych przestrzeniach, np. hotelowych korytarzach. Tym razem będziemy korzystać z dwóch autokarów, dla piłkarzy i dla sztabu. Chodzi o to, aby wszyscy byli odpowiednio rozmieszczeni w środku tych busów. Wspólne posiłki? Tak, piłkarze będą jeść razem, ale prawdopodobnie ustawimy kilka okrągłych stołów – dodał Kwiatkowski.

Mamy także tekst o transferze Damiana Kądziora. Skrzydłowy Dinama Zagrzeb otwierał listę życzeń hiszpańskiego Eibaru.

Reklama

Kądzior nie „poszedł w ciemno”. Dowiedział się sporo o nowym klubie od bośniacko-szwajcarskiego pomocnika Dinama Izeta Hajrovicia, który był w Eibar w sezonie 2015/16, wypożyczony z Werderu Brema. Wtedy zaczynał pracę w Eibar obecny trener Jose Luis Mendilibar, zastępując Gaizkę Mendietę. Właśnie przedłużył umowę z Eibar o kolejny rok i wiedza o jego metodach pracy uzyskana od kolegi na pewno Kądziorowi się przyda. Bask stawia na pracowitość i waleczność, a z tym Polak nie ma problemów. W ostatnim sezonie Eibar zajął w lidze 14. miejsce i Mendilibar oświadczył, że potrzeba 7-8 nowych piłkarzy. Kądzior otworzył listę transferów. Razem z nim kadra liczy 18 zawodników. Siedmiu skończył się kontrakt 30 czerwca 2020 roku, ale tylko Pedro Leon go odnowił. Po odejściu Chilijczyka Fabiana Orellany do Valladolid i nieprzedłużeniu umowy przez Argentyńczyka Pablo de Blasisa w klubie pozostało tylko dwóch skrzydłowych – wspomniany Pedro Leon i Japończyk Takashi Inui. Ta pozycja musi zostać wzmocniona. Klub czekają wydatki, a budżet należy do najniższych w lidze. Ma także najmniejszy stadion mogący pomieścić 8146 widzów.

Super Express

Pavels Steinbors zatrzymał Legię. W “Superaku” krótka relacja z nieudanego dla mistrzów Polski spotkania z Jagiellonią.

– Mieliśmy mało czasu na przygotowania do tego meczu i zrobiliśmy dużo zmian, więc rzeczywiście istniało pewne ryzyko – komentował trener Legii Aleksandar Vuković. – W pierwszej połowie popełniliśmy dwa duże błędy w obronie, które nasi rywale wykorzystali. Jagiellonia oddała w tym meczu dwa celne strzały, które dały jej zwycięstwo – dodał sfrustrowany. W drugiej połowie Legia zepchnęła Jagę do głębokiej defensywy, ale jej gwiazdy albo koszmarnie pudłowały, albo znakomicie bronił Steinbors. Skapitulował tylko raz po strzale z bliska Tomasa Pekharta. W końcówce w słupek strzelił jeszcze Maciej Rosołek.

Śląsk wygrał w sobotę po golach Waldemara Soboty i Roberta Picha. Dlatego wygraną “Wojskowych” określono jako Sobotę Picha. Kumacie, bo Pich i Sobota. No i w sobotę.

Najpierw Słowak otrzymał znakomite podanie od Praszelika i w sytuacji sam na sam pokonał Mateusza Lisa. Później po faulu na nim sędzia podyktował karnego, którego na gola zamienił Waldemar Sobota, pierwszego po powrocie z zagranicy. – Chciałem strzelać karnego, żeby mieć hat tricka, ale wolałem oddać go Waldkowi, bo on mi oddał pierwszy rzut karny – wyjaśnił Pich. – Cieszę się, że strzelił, bo to mu pomoże i doda pewności siebie po powrocie do Śląska. Przerwa na reprezentację pomoże wrócić kontuzjowanym piłkarzom i będziemy mieli jeszcze większą rywalizację w zespole.

Przegląd Sportowy

Ojciec Damiana Kądziora opowiada o transferze syna. Zdradza, że jednym z celów skrzydłowego była gra w lidze z top 5, ale nie była to Hiszpania. Kądzior marzył o Serie A.

W Motorze Lubin, który nie płacił, nauczył się dorosłego życia, błyszczał w Dolcanie Ząbki i musiał się godzić z tym, że klub upada. Trudno było go przekonać, by przeniósł się do Wigier Suwałki, gdy zajmowały one przedostatnie miejsce w I lidze, ale w końcu się zdecydował, uwierzył we własne możliwości i zobaczył, że wrota do ekstraklasy stoją otworem. Starał się rozwijać fizycznie i mentalnie. Stąd też jego magiczna lista. Od kilku lat zapisuje na kartce najważniejsze cele. Przypina je na lodówce, widzi codziennie, konsekwentnie realizuje. Czy na tej liście był transfer do LaLiga? – Czytałem ją wielokrotnie, ale ligi hiszpańskiej nie widziałem. Na pewno była Serie A. Chyba dlatego, że kilka lat mieszkaliśmy we Włoszech. Pojechaliśmy tam pracować. Damian był wówczas malutki, został w Polsce, przyjeżdżał do nas w odwiedziny. Widocznie tak mu się we Włoszech spodobało, że zapragnął tam grać – opowiada pan Robert, choć tak samo jak były trener Kądziora z Chorwacji Nenad Bjelica uważa, że to Hiszpania jest miejscem stworzonym dla technicznego skrzydłowego. – Oglądałem kilka spotkań Eibar, wydaje mi się, że preferują techniczną piłkę, którą Damian uwielbia. Jest więcej miejsca na boisku niż w Serie A, gdzie dominuje nad wszystkim taktyka. Damian uwielbia utrzymywać się przy piłce, jest zaawansowany technicznie, więc powinien się odnaleźć – mówi pan Robert.

Mateusz Borek w swoim felietonie pisze o bólu głowy Jerzego Brzęczka. Biało-czerwone skrzydła są mocno obsadzone, a przecież wszyscy na EURO nie pojadą.

Jeśli chodzi o pozycję Damiana w kadrze, to czuję pewien niedosyt. A może inaczej. Mam wrażenie, że zasłużył sobie na zdecydowanie więcej ze strony selekcjonera za to, co do tej pory pokazał. Praktycznie w każdym spotkaniu, kiedy dostawał szansę, to nie zawodził, oferując akcenty ofensywne. Jak nie gol, to asysta. Jak nie asysta, to udane zagrania, duża jakość dośrodkowania i zmysł do gry kombinacyjnej. Wizą do wyjazdu z kadrą na ME będą teraz rozegrane minuty w Primera Division, bo zamieniając ligę chorwacką na hiszpańską dotknie zawodowego futbolu na zupełnie innym poziomie. Na EURO Jerzy Brzęczek zabierze prawdopodobnie czterech, maksymalnie pięciu skrzydłowych. Rywalizacja będzie ogromna. Blisko wyjazdu jest czyniący stałe postępy Kamil Jóźwiak z Lecha, w którego bardzo mocno wierzy selekcjoner. Pamiętajmy, że często na skrzydło przesuwany jest Piotr Zieliński, by po cichutku, z bocznego sektora boiska nakreślić coś niezwykłego, stemplującego jego nieprzeciętny talent. Na boku pomocy mogą też grać Arkadiusz Reca i chyba najbardziej uniwersalny polski gracz młodego pokolenia Michał Karbownik. W grze o EURO pozostaje też Dawid Kownacki, którego szanse na wyjazd uratował czas i przełożenie terminu rozegrania mistrzostw na lato 2021 roku. A przecież jest jeszcze weteran Jakub Błaszczykowski, który w grudniu skończy 35 lat, a kilka miesięcy później chciałby zagrać w swoim czwartym wielkim  turnieju, puentującym długą i bogatą karierę. Będzie miał bół głowy selekcjoner Brzęczek. Wszystkich na EURO nie zabierze.

Mateusz Praszelik będzie wyrzutem sumienia Legii Warszawa? Wygląda na to, że Śląsk po taniości (75 tys. zł) ściągnął sobie kozaka. To także szpileczka wbita Wiśle Kraków.

Jak wrocławianie mogą czuć satysfakcję, że zatrudnili interesującego 20-latka, tak w Legii pewnie się zastanawiają, czy zrobili wszystko, by zatrzymać go w klubie. – Legia proponowała mi przedłużenie umowy na lepszych warunkach niż do tej pory, ale grzecznie podziękowałem – mówił nam po przyjeździe do Wrocławia Praszelik. Nie był zadowolony ze swojej sytuacji w klubie z Łazienkowskiej. W całym poprzednim sezonie rozegrał raptem pięć ligowych meczów i uważał, że to stanowczo za mało. Chwalił trenera Aleksandara Vukovicia, a jednak pozwolił sobie na gorzką uwagę pod jego adresem. – Szkoda tylko, że mi bardziej nie zaufał. Nie mam do niego o to pretensji. Powiedzmy, że odczuwam taki lekki żal. Mogło się to inaczej potoczyć, bo uważam, że poradziłbym sobie w Legii, jeśli dostałbym prawdziwą szansę – zapewniał. Gra Praszelika powinna też dać myślenia działaczom Wisły Kraków, którzy hurtowo sprowadzają cudzoziemców i okazuje się, że wiele im brakuje do wysokiej formy. O ile w sobotę nieźle się zaprezentował Yaw Yeboah, to wrażenie zupełnie zagubionych sprawiali Stefan Savić i Fatos Bećiraj. Tymczasem młody utalentowany Polak Aleksander Buksa na boisku pojawił się dopiero w 86. minucie. 

Felieton Antoniego Bugajskiego po kolejce poświęcony ekipie z Zabrza. Przebudowany Górnik znów liczy się w lidze. Może już nie jest tak polski, jak kiedyś, ale młodzież ma się od kogo uczyć.

Wydarzyła się rzecz niecodzienna, bo Górnik poprzednio w ekstraklasie dwa pierwsze mecze sezonu wygrał w 2003 roku. Wtedy zabrzan prowadził Waldemar Fornalik, a w jego drużynie biegali dwaj przyszli ligowi szkoleniowcy Michał Probierz i Kazimierz Moskal. Trzeba było długich siedemnastu lat, aby powtórzyć ten wynik z zespołem, w którym na boisku zamiast Probierza i Moskala są Alasana Manneh i Jesus Jimenez. […] W szatni pojawiło się wielu obcokrajowców. Brosz ciągle powtarzał piękne zaklęcia, ale niewiele z nich wynikało. Górnik stał się jednak ligowym przeciętniakiem, bliżej końca niż czołówki tabeli. I dopiero teraz widać, że może się wydarzyć coś pozytywnego. Cudzoziemcy tacy jak Manneh i Jimenez ciężko pracowali na zaufanie i stają się gwiazdami. A Brosz znowu uczula, że w składzie jest grupa młodych Polaków, którzy mają się od kogo uczyć. I niech to będzie prawda, bo takiego Górnika polska piłka potrzebuje.

Prześwietlenie Łukasza Olkowicza poświęcone hiszpańskiej piłce. Z Kibu Vicuną porozmawiał m.in. o problemach Barcelony, a były trener Wisły Płock ma na ten temat ciekawe przemyślenia.

Wyobraża pan sobie Barcelonę bez Leo Messiego?

Barcelona potrzebuje zmian.

To wiemy wszyscy.

Dla mnie problemem nie jest pierwsza drużyna, nie chodzi o Valverde, Setiena czy Koemana, tylko strukturę klubu. Jest Pique, Busquets, Messi, ale kto z innych wychowanków w ostatnich latach gra regularnie w pierwszym zespole? Tylko Sergi Roberto. W poprzednim sezonie pokazali się Riqui Puig, Ansu Fati czy Carles Perez, ale… no właśnie. Tylko się pokazali.

Co się dzieje z wychowankami Barcelony?

W poprzednim roku reprezentacja Hiszpanii U-19 wygrała mistrzostwo Europy, a Barcelona miała w niej sześciu piłkarzy. Ilu z nich jest dziś w jej pierwszej drużynie? Żaden. Abela Ruiza wypożyczono do Bragi, Jandro Orellana gra w drugiej drużynie, Alejandro Marques odszedł do Juve n t u s u . Kłopo – tem nie jest to, że Barcelona nie ma piłkarzy. Oni są i to dobrzy. Dwa lata temu wygrali młodzieżową Ligę Mistrzów, ale również z tamtej drużyny nie ma nikogo w pierwszym zespole. To znaczący sygnał, w jakim kierunku poszedł klub. A przecież najlepsza Barcelona w historii miała w składzie ośmiu piłkarzy z akademii: Valdesa, Pique, Puyola, Busquetsa, Xaviego, Iniestę, Pedro i Messiego.

Może tego już nie można odtworzyć?

Barcelona sprowadziła świetnych piłkarzy, jak Griezmann, Luis Suarez, De Jong czy Rakitić, ale kluczowi są wychowankowie, najlepiej rozumiejący, jak Barcelona powinna grać. Oczywiście to nie będzie wyglądało identycznie, jak dziesięć lat temu za kadencji Guardioli. Piłkarze z akademii regularnie grający w pierwszym zespole to dziś najważniejsze z wyzwań dla Barcelony.

Legia Warszawa jest słabo przygotowana do sezonu pod względem fizycznym? Takie zarzuty stawia Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie.

Mistrz Polski jest rozbity, rzuca się w oczy słabe przygotowanie fizyczne. Widać to po graczach, o których wiemy, że potrafią grać w piłkę, ale nagle zaczynają na boisku wyczyniać głupoty. Michał Karbownik uparcie starał się szarpać skrzydłem, ale widać było, że głowa chce, lecz nogi nie pozwalają. Permanentne złe wybory to dowód, że fizycznie coś nie gra. A przecież Legia nie może powiedzieć, że nie miała czasu na przygotowania. Mistrzostwo zdobyła przed końcem sezonu i od tego momentu powinna myśleć o czekających ją meczach kwalifikacyjnych. Wszyscy zachwycali się transferami, ale znowu mieliśmy tu do czynienia z zaklinaniem rzeczywistości. Pekhart niby strzela gole, ale dla mnie to pierwszy zawodnik do odstrzału, bo ustawiając taktykę pod takiego napastnika, Legia skazuje się na archaiczny, bardzo czytelny i wręcz prymitywny futbol. Mam nadzieję, że za naprawę weźmie się wkrótce ktoś inny niż Vuković. Nie ukrywam, że jestem zniesmaczony jego zachowaniem i grą mistrzów Polski. Dla niego poziom międzynarodowy jest nieosiągalny, straciłem co do tego ostatnie złudzenia. Mistrzostwo kraju, Puchar Polski – to sufit możliwości. A Legia ten sufit musi w końcu przebić.

I klasycznie – na koniec Piotr Wołosik i Janekx89 ze swoim felietonem “Piłką pod W(0)łos”. O czym? M.in. o programie “Rodzina na swoim” w Nowym Sączu.

Obok rządowego programu „Rodzina na swoim” powstał drugi – piłkarski. Dalecy jesteśmy od oskarżania o nepotyzm, wierząc, że o zatrudnieniu człowieka nie decyduje identyczne nazwisko i pokrewieństwo. Trener pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz musi być dumny z pracy klubowych skautów, bo to chyba oni wypatrzyli 22–letniego Pawła Mandrysza – cóż za przypadek – syna szkoleniowca. Pomocnik, syn trenera, w tygodniu podpisał kontrakt, co jest kiepską wiadomością dla zawodników z pola, bo liczba miejsc do obsadzenia najpewniej skurczyła się do dziewięciu. W Niecieczy też zmiany. Dyrektorem sportowym został Krzysztof Witkowski. Właściciele klubu nie mieli zamiaru podróżować w nieznane, więc dyrektorski stołek objął ich syn. Absolutnie nie czepiamy się, bo „kto bogatemu zabroni?”. Jedynie jesteśmy ciekawi, jak w takiej sytuacji wygląda rozmowa kwalifikacyjna? Przy rodzinnym obiedzie, grillu? A może jednak syn zwyczajnie okazał się najlepszy w konkursie? Kiedyś szef komisji konkursowej tłumaczył: – Wypada, by kandydat na stanowisko przedstawił odpowiedzi na pytania, których komisja jeszcze nie zdążyła mu zadać.

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
9
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Komentarze

10 komentarzy

Loading...