Reklama

Artur Boruc o krok od Legii. Marketingowo strzał w dychę, a sportowo?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 sierpnia 2020, 06:36 • 9 min czytania 23 komentarzy

Zawsze podkreślał, że chce wrócić do Warszawy, ale długo wydawało się to mało realne. Boruc zarabiał dużo większe pieniądze na Zachodzie, a i w Legii niekoniecznie sportowo był potrzebny, bo zwykle miała ona klasowych golkiperów. Teraz wszystko złożyło się w wymarzony dla planu powrotu scenariusz. Borucowi skończył się kontrakt z Bournemouth, w wieku 40 lat przestał być rozchwytywany na rynku przez mocniejsze kluby, a Legia po odejściu Radosława Majeckiego szukała nowego bramkarza. Do powrotu ikony mistrzów Polski pewnie by nie doszło, gdyby Dušan Kuciak nie miał jeszcze dwóch lat obowiązującego kontraktu z Lechią Gdańsk – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

Artur Boruc o krok od Legii. Marketingowo strzał w dychę, a sportowo?

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Artur Boruc jest o krok powrotu do Legii. Marketingowo to na pewno strzał w dziesiątkę, ale forma golkipera jest już zagadką.

Przyjście Boruca jest więc znakomitym chwytem marketingowym. Można w ciemno zakładać, że na jego debiut przyjdzie komplet fanów, którzy w obecnej sytuacji będą mogli wejść na stadion. Pytanie, kogo fani naprawdę zobaczą między słupkami. Na razie żyją wyidealizowaną wizją Boruca, ale czy 40-latek po całym sezonie bez gry będzie tym samym golkiperem co dawniej? Boruc ma za sobą najgorszy rok, odkąd zadebiutował w Legii. Do Bournemouth trafi ł sześć lat temu, gdy Southampton kupił Frasera Forstera i Polak przestał być tam potrzebny. Jego nowy zespół występował w Championship. Z naszym rodakiem między słupkami awansował do Premier League. Przez dwa pierwsze lata w elicie angielskiej piłki pełnił rolę golkipera numer jeden, ale w 2017 roku zaczęły się jego kłopoty. Klub sprowadził Asmira Begovicia i Polak bronił tylko w krajowych pucharach. Tak było też w pierwszej połowie kolejnego sezonu, ale nagle w styczniu zeszłego roku zastąpił Bośniaka i do końca sezonu, w wieku 39 lat, był podstawowym bramkarzem w Premier League. Latem Bournemouth postawiło jednak na 18 lat młodszego Aarona Ramsdale’a. Boruc przez rok nie zagrał w żadnym spotkaniu, nawet w krajowych pucharach. Teraz będzie kolejnym wzmocnieniem Legii tego lata. Klub pozyskał już bocznych obrońc ów F i l i p a Mladenovicia z Lechii i Josipa Juranovicia z Hajduka, który wczoraj rano podpisał kontrakt. Defensywa jest już gotowa, teraz czas na wzmocnienia formacji ofensywnej. Mistrz Polski szuka skrzydłowego i napastnika, na tę pozycję najbardziej realny jest transfer Rafaela Lopesa z Cracovii.

Michał Żewłakow rozlicza się z pracy dla Zagłębia Lubin. Padają hasła typu “pan Artur Jankowski na razie jest jak kosmita, który przyleciał do Lubina z jakiejś obcej planety, a w piłce jeszcze nic nie znaczy”.

Reklama
Prezes Zagłębia Artur Jankowski w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” wypowiedział pod pana adresem słowa, które brzmią jak zarzut: „Pod koniec roku odchodził dyrektor sportowy Michał Żewłakow, a mimo to wiele rzeczy w ogóle nie było przygotowanych, na zimowe okno transferowe nie mieliśmy żadnych propozycji, tylko sporą listę tematów do załatwienia”. Prezes zaznaczył, że przyszedł do klubu w grudniu i stanął przed faktami dokonanymi, więc wielu spraw nie udało się już naprawić…

Przyznam, że nie do końca wiem, o co prezesowi chodzi. Tematami na początek roku 2020 było przedłużenie kontraktów Filipa Starzyńskiego, Bartosza Kopacza i Alana Czerwińskiego. Do tego zimowe zgrupowanie pierwszej drużyny Zagłębia w Turcji. Jeśli chodzi o pierwsze, prezes Jankowski brał udział w negocjacjach przedłużenia kontraktów tych zawodników. Natomiast już w grudniu obóz przygotowawczy był tematem, który wzorowo przygotowuje co roku Marcin Hackman. Jeszcze przed przyjściem do klubu pana Jankowskiego opracowałem rozwiązanie kontraktów z Asmirem Suljiciem i Maciejem Dąbrowskim, by w budżecie zaoszczędzić pieniądze na ewentualne koszty przedłużenia umów Starzyńskiego, Kopacza i Czerwińskiego. Lutowego transferu Bartosza Slisza do Legii nie byłem w stanie przewidzieć i może stąd te pretensje. Dodam, że kilka miesięcy wcześniej przedłużyliśmy umowę Łukasza Poręby, który miał być naturalnym zastępcą Slisza. Niezależnie, czy prezesem Zagłębia był Robert Sadowski, Mateusz Dróżdż, czy Artur Jankowski, klub zawsze miał te same problemy. Nie słyszałem, by dwaj pierwsi płakali z tego powodu.

Czyli zarzut prezesa Jankowskiego jest nietrafiony?

Kiedy ja przychodziłem do Zagłębia, też zacząłem od okna transferowego i ani nie lamentowałem, ani nie skarżyłem się na poprzedników, że zrobili coś tak, a nie inaczej. Rozumiałem, że mieli określoną sytuację i możliwości, w których musieli działać. W jednym oknie masz więcej szczęścia, bo akurat znalazł się wolny piłkarz. Innym razem wzmocnienie drużyny przychodzi o wiele trudniej. To jest dzień powszedni i tego nie zmienimy, najważniejsze to pracować, a nie zajmować się marudzeniem i narzekaniem. 

Brendford czy Fulham? Przed nami baraż o Premier League. Formuła funkcjonowania tego pierwszego zespołu jest wyjątkowa w skali świata.

Awans Pszczół do Premier League byłby jedną z najciekawszych historii ostatnich lat. Klub bowiem jest inny niż wszystkie – zamiast inwestować w młodzież, co jest dominującym trendem, świadomie zlikwidował akademię. Potrafi zwolnić trenera, który ma wyniki i trzymać na stanowisku takiego, który nie wygrywa. Filozofię Brentford najlepiej tłumaczy dyrektor klubu Rasmus Ankersen, który mówi: „Dawid pokonał Goliata, bo użył innej broni od rywala. Gdyby wykorzystał tę samą, przegrałby. Każdy musi znaleźć własną broń. I to właśnie robimy w Brentford”. Rzeczywiście, klub z zachodniego Londynu nie ma tej broni, co inni, czyli pieniędzy. Ten sezon Pszczoły rozpoczęły z czwartym najniższym budżetem w lidze. Sposób na sukces znaleźli w czymś innym – w matematyce. Matthew Benham, właściciel, który w 2012 roku przejął klub, ratując go przed bankructwem, zbił majątek na branży bukmacherskiej. Wie zatem doskonale, jak ważne są liczby. Na Griffin Park zatrudniono zatem speców od liczenia. Sposób dobierania piłkarzy, strategia gry – wszystko to podstawiane jest pod magiczne wzory, które mają dać wynik i odpowiedź na wszystkie pytania. To dlatego w 2015 roku zwolniono trenera Marka Warburtona, który sezon wcześniej awansował z zespołem do Championship, a w swoim ostatnim roku pracy doszedł do baraży o wejście do Premier League. Wynik świetny, ale liczby pokazały, że Brentford powinno być w tabeli wyżej niż na 5. miejscu, więc rozstano się z menedżerem.

Reklama

“SPORT”

Podbeskidzie sprzeda część akcji zagranicznemu inwestorowi? Takie wieści płyną z obozu beniaminka Ekstraklasy.

Według informacji portalu bielsko.biala.pl od kilku tygodni prowadzone są rozmowy z zagranicznym podmiotem, który wyraża zainteresowanie nabycia części akcji spółki TS Podbeskidzie SA, należącej do miasta. Przypomnijmy, że Ratusz posiada 65% akcji, a 35% należy do firmy Łukosz, strategicznego sponsora klubu. Portal bielsko.biala.pl ustalił, że negocjacje w sprawie przejęcia części akcji osobiście prowadzi prezydent Bielska-Białej, Jarosław Klimaszewski. Kto jest tym inwestorem? Tego na razie nie wiadomo, ale raczej nie należy się spodziewać, że miasto zamierza odsprzedać znaczącą część akcji spółki. Aby zachować kontrolę nad klubem, dany podmiot musi mieć 51% akcji. Wynika zatem, że jeżeli Bielsko-Biała nadal zamierza sprawować pieczę nad Podbeskidziem, to nie sprzeda zagranicznemu inwestorowi więcej niż 14% akcji.

Być może Górnik Zabrze zagra sparing z Herthą Berlin. Za tym potencjalnym meczem stoi były działacz zabrazan.

Mający mocarstwowe aspiracje klub z Berlina rozgląda się za rywalem na dzień 25 sierpnia. Hertha zapewnia dobre warunki, bo płaci za przejazd i pobyt. Jedną z osób, która pilotuje wszystko jest Jan Loscha, były działacz Górnika w latach 80., od lat mieszkający za zachodnią granicą. Ma w tym wprawę, bo nieraz organizował atrakcyjne mecze dla Zagłębia Lubin czy Pogoni Szczecin. Także młodzi piłkarze Górnika czy Gwarka Zabrze mieli okazję jeździć do Niemiec czy Austrii na bardzo dobrze zorganizowane turnieje.

Warta wita Ekstraklasę po 25 latach oczekiwania. W barażu z Radomiakiem zadecydowały dwa rzuty karne – oba podyktowane po wideoweryfikacjach.

Od początku II odsłony mecz już się wyrównał, a w miarę upływu czasu to goście zaczęli przeważać. Groźnie zrobiło się w 56 min, kiedy tylko interwencja Mateusza Kupczaka, który zablokował Mateusza Michalskiego, uchroniła Wartę od straty gola. Niedługo potem, po jednym z nielicznych ataków gospodarzy w II połowie, w polu karnym przewrócił się Łukasz Spławski. W pierwszej chwili wydawało się, że nic nie było, ale sędzia zdecydował się na pomoc VAR-u. Trochę to trwało, aż wreszcie arbiter postanowił obejrzeć sytuację na monitorze i ocenił, że Dawid Abramowicz popychał napastnika Warty. Piłkę na 11 metrze ustawił Mateusz Kupczak i pewnym strzałem po ziemi dał „Zielonym” prowadzenie. Radomiak chciał zaatakować i odpowiedzieć bramką, ale sił miał już niewiele. Tymczasem po jednej z kontr Warty w polu karnym gości doszło do sytuacji stykowej. Gra była kontynuowana, ale Bartosz Frankowski otrzymał informację z wozu VAR, że są pewne wątpliwości co do starcia pomiędzy Michałem Jakóbowskim i Cichockim. Ponownie więc obejrzał sytuację na monitorze i… ponownie wskazał na 11 metr. Kupczak tym razem uderzył potężnie pod poprzeczkę i stało się jasne, że Warta w przyszłym sezonie zagra w ekstraklasie.

“SUPER EXPRESS”

Wisła Płock pożegnała Dominika Furmana, ale za niego ściąga “kumpla Kane’a”, czyli Filipa Lesniaka, który zaliczył swego czasu asystę w Premier League.

Lesniak ma 24 lata, już w 2012 roku trafił do Tottenhamu z Koszyc. Swego czasu był uważany za jedno z cudownych dzieci słowackiej piłki. Z reprezentacją Słowacji do lat 17 zajął trzecie miejsce w finałach Euro, doszedł też do 1/8 finału w mistrzostwach świata tej kategorii wiekowej. Grał również w reprezentacji Słowacji do lat 21. Lesniak to typowa szóstka, ale w Wiśle ma grać na pozycji numer osiem, dokładnie za Dominika Furmana. Lider płocczan miał propozycję przedłużenia umowy, ale postanowił odejść i wyjedzie za granicę.

Poza tym “Superak” potwierdza bardzo poważny temat powrotu Boruca do Legii.

“GAZETA WYBORCZA”

Piłkarski Don Kichot idzie na wojnę z wiatrakami. Niezła sylwetka Marcelo Bielsy, który zrobił awans z Leeds do Premier League oraz inspiruje trenerów na całym świecie.

Autorzy opisujący fenomen Bielsy w jego biografiach wskazują na dar zarażania entuzjazmem. Pochettino nazywa go ojcem i deklaruje dozgonną miłość. Efektem tej miłości jest kariera trenerska. Przed rokiem Mauricio doprowadził Tottenham do finału Ligi Mistrzów. Uwielbienie dla Bielsy deklaruje także Pep Guardiola. O fenomenie Argentyńczyka dowiedział się od Gabriela Batistuty, gdy przez sezon grali razem w Romie. „Jeśli chcesz być kiedyś trenerem, musisz poznać Bielsę” – powiedział Batistuta. W 2006 r. Pep wybrał się w podróż do Rosario. 11 godzin przegadali przy grillu, aż w pewnej chwili Bielsa zapytał: „Dlaczego ktoś, kto poznał z bliska obrzydliwość współczesnego futbolu, pełnego kantów, podejrzanych typów, przekrętów i oszustw, chce się bawić w trenera? Tak bardzo lubisz krew?”. „Ja tej krwi potrzebuję” – odpowiedział Guardiola. 11 godzin zażartej dyskusji o piłce to był dla Pepa czas objawienia. Bielsa jawi mu się jako futbolowy prorok. – Jest najlepszym trenerem na świecie – powtarza Guardiola do dziś i tylko macha ręką na tych, którzy przypominają, że od 16 lat Bielsa nie zdobył trofeum. „Ci sami, którzy czynią cię mędrcem, gdy wygrywasz, zrobią z ciebie głupca po porażce” – mówi Bielsa o dziennikarzach. Uważa, że na nieszczęście współczesnego zwariowanego świata media przejęły funkcje edukacyjne. I dzielą ludzi według prostackiego schematu na zwycięzców i zwyciężonych. Bielsa uważa, że etyka czy przyzwoitość to wartości wyrastające nawet ponad sukces. Mówi to człowiek, który kiedyś założył się z kolegą z drużyny, że utnie sobie palec dla wygranej. Nie na żarty. Jego starszy brat Rafael przeżył tamte derby Rosario w histerycznym lęku. Był pewny, że w razie porażki Marcelo chwyci za nóż i rzeczywiście się okaleczy. Rafael jest politykiem, ale i pisarzem. Swojego młodszego brata nazywa współczesnym Don Kichotem, postacią nierealną, wręcz literacką. Ale Bielsa to nie jest człowiek jednowymiarowy. Przy całym swoim szacunku dla etyki nie wahał się wysyłać szpiegów na treningi rywali Leeds. Przeprosił za to publicznie. Klub zapłacił 250 tys. funtów kary.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...