– Z informacji „Super Expressu” wynika, że w przyszłym sezonie Kądzior może zagrać w Turcji, Hiszpanii lub Szwajcarii. Od kilku tygodni na celowniku ma go słynne Fenerbahce Stambuł, które chce odzyskać chwałę i wrócić do walki o mistrzostwo Turcji – czytamy w dzisiejszej prasie. Co jeszcze? Sporo miejsca zajęły baraże o Ekstraklasę i pierwszą ligę, a także zmiany trenerskie w Jagiellonii oraz Miedzi. Jest też rzecz o transferach krajowych – Patryk Lipski w końcu trafi do Piasta. Łapcie dzisiejszą prasówkę!
Przegląd Sportowy
“PS” na czołówce zapowiada finał barażów o awans do Ekstraklasy. Radomiak do tego meczu przystąpi mocno poobijany, bo po meczu z Miedzią Legnica na urazy narzeka trzech kluczowych zawodników. Czy to zadecyduje o wyniku?
Na Wielkopolskę Radomiak jedzie mocno poobijany. Kilku zawodników ucierpiało w półfinale baraży z Miedzią Legnica (3:1). Mateusz Michalski ma zagrać mimo podkręconego stawu skokowego, Leandro – z urazem mięśniowym. Dużo mniej szczęścia miał Patryk Mikita, najlepszy strzelec zespołu, który raczej nie zagra. Jednak o nieporównanie większym nieszczęściu może mówić Maciej Świdzikowski, kapitan drużyny, radomianin od lat związany z klubem, który poważnie się zatruł i kilka dni leżał w szpitalu z wysoką gorączką. Z tego powodu nie mógł wystąpić także w meczu z Miedzią, dlatego na środek obrony z pomocy przesunięty został Meik Karwot. To wymusza kolejne zmiany – tym razem w drugiej linii. – Nie jesteśmy w pełni sił. Szkoda, że za wygrane spotkanie z Miedzią zapłaciliśmy taką cenę. Liczę na zmienników. Naszym atutem jest przygotowanie motoryczne, ponadto Warta ma starszych piłkarzy, którzy mogą potrzebować dłuższego wypoczynku po półfinale baraży – mówi trener Radomiaka Dariusz Banasik. O ile akurat w tym sezonie z kontuzjami Zieloni mieli sporo szczęścia, to kłopoty tak ważnych zawodników budzą niepokój. „Do meczu podchodzimy bojowo” – słyszymy w klubie i z takim nastawieniem Radomiak jedzie do Grodziska. Presję z piłkarzy zdejmuje Banasik, tłumacząc, że przecież nikt nie oczekiwał od nich awansu, wyniki tak mają ponad stan. – U nas w klubie nie ma takiego podejścia jak w niektórych drużynach, czyli „ekstraklasa albo śmierć”. Stworzyliśmy fajny zespół, gramy dobrze i teraz czas na ostatni krok – zagrzewa zawodników do walki.
Mamy też zapowiedź derbów Rzeszowa, czyli starcia o pierwszą ligę. Łukasz Olkowicz serwuje nam opowieść m.in. o tym, jak Resovia i Stal próbują uprzykrzać sobie życie.
Na stadion Resovii, arenę piątkowego barażu, cień rzucają pobliskie bloki. Jeżeli któremuś z ich mieszkańców żal wydać kilku złotówek na bilet lub po prostu woli zostać w domu, to mecz może obejrzeć z balkonu lub dachu. A ponieważ na stadion będzie mogło wejść tylko 712 kibiców, więc tam na wysokościach przybędzie zainteresowanych, by na własne oczy przekonać się, kto wygra rywalizację w Rzeszowie. Bliskość tych bloków okazała się dla gospodarzy kłopotliwa przed jesiennymi derbami. Bo w nich wiadomo, że wszystkie chwyty dozwolone. Piłkarze Resovii kilka dni przed meczem na wszelki wypadek wynieśli się ze swojego stadionu. Obawiali się byłego już trenera Stali Janusza Niedźwiedzia i tego, że on lub ktoś z jego sztabu będzie podglądał ich treningi z bloku. W obawie przed wścibskimi spojrzeniami sąsiadów przenieśli treningi do Łańcuta i Krasnego. Gdy już wrócili na swój stadion, a któryś z piłkarzy dojrzał na balkonie łysą głowę, skojarzył ją ze szkoleniowcem Stali. – Panowie, trener Janusz nas obserwuje – żartował. Stalowcy odpowiadają opowieściami, jak to oni byli podejmowani na stadionie Resovii. Ta z odleglejszych czasów mówi, że w łazience przy ich szatni specjalnie rozlano dużą ilość domestosu, żeby nikt nie mógł tam wejść. Świeża historia dotyczy ostatnich derbów, gdy ktoś w szatni gości odkręcił kaloryfer, a był czerwiec. Piłkarze Stali nie mogli długo przesiadywać w nagrzanym pomieszczeniu. – Przed piątkowym meczem liczymy się z tym, że będą na nas czekać niespodzianki, gospodarze nie skoszą trawy, żeby trudniej nam się grało – słyszymy od zawodników Stali.
Dalej mamy reklamę… Waldemara Soboty. Śląsk Wrocław wykupił stronę w gazecie, żeby przywitać swojego piłkarza, niczym Galaxy Zlatana. No, ale tego nie streścimy, więc przejdziemy jednak do transferów Legii. Transferów do defensywy, która ma być jeszcze mocniejsza.
Mladenović nie kosztował nic, Juranović – według różnych źródeł – między 3 a 4 mln złotych plus bonus dla klubu ze Splitu od kolejnego transferu. – Legia wykorzystała trudny moment Hajduka i kupiła dobrego piłkarza, który poradzi sobie w ekstraklasie. Znam Josipa, kilka miesięcy temu był w naszej agencji menedżerskiej. Jeszcze w trakcie pandemii Hajduk nie chciał słyszeć o sprzedaży go za kwotę mniejszą niż milion euro. Teraz obniżył oczekiwania, ale Hajduk miał bardzo słabą wiosnę, nie zagra w pucharach. Juranović się nie wyróżniał, znalazłbym w naszej lidze lepszych prawych obrońców od niego. Z presją sobie radzi, ale to jednak niższa półka niż Marko Vešović – opowiada Ivica Vrdoljak, były pomocnik i kapitan warszawskiego klubu. Juranović rozwiązuje kilka problemów zespołu. Po pierwsze, kontuzjowany Vešović może spokojnie się rehabilitować po operacji więzadeł w kolanie.
Mamy też coś o roszadach trenerskich. Enkeleid Dobi mógł pracować w “Jadze”, ale był już dogadany z Widzewem. W takim razie Iwajło Petewa zastąpi Bogdan Zając.
Trenerskie trzęsienie ziemi na Podlasiu– Iwajło Petew zwolniony, jego następcą prawdopodobnie będzie Bogdan Zając. Były asystent selekcjonera Adama Nawałki w reprezentacji Polski ma poprowadzić Jagiellonię w sezonie 2020/21 […], dla którego będą to właściwie pierwsze trenerskie kroki w ekstraklasie. Jedynie w listopadzie 2013 roku, kiedy Nawałka odszedł z Górnika, by przejąć reprezentację, jego wierny asystent poprowadził zabrzan w dwóch meczach jako tymczasowy szkoleniowiec. Potem pomagał selekcjonerowi reprezentacji w latach 2013–18, a w sezonie 2018/19 przez kilka miesięcy w Lechu.Zając nie będzie jedynym z przybocznych Nawałki w Białymstoku. Wraz z nim do Jagiellonii ma przyjść trener bramkarzy Jarosław Tkocz, który także pracował z kadrą.
Jarosław Koliński rozmawia z najlepszym bramkarzem Championship, czyli Bartoszem Białkowskim. Polak chciałby w końcu dostać się do Premier League.
Wybór Millwall okazał się strzałem w dziesiątkę?
Bez wątpienia. Już w momencie podpisania kontraktu poczułem, że odżyłem i poprzedni sezon poszedł w niepamięć. Od razu zabrałem się do roboty, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Na samym początku potrzebowałem jednak trochę szczęścia. Sezon zacząłem jako rezerwowy, co było dla mnie naturalne, skoro pojawiłem się w klubie zaledwie trzy dni przed startem rozgrywek. Ale do bramki wskoczyłem błyskawicznie, już w 43. minucie pierwszego spotkania, gdy Frank Fielding doznał kontuzji. Zimą Millwall chciało mnie wykupić z Ipswich, a ja chciałem przedłużyć kontrakt i tak się stało. Nie myślałem wtedy o transferze do żadnego innego klubu. W Londynie byłem już pewnym punktem zespołu, nie chciałem wszystkiego zaczynać od początku gdzie indziej.
Z drużynowymi jest u pana gorzej. Poczuł pan ukłucie zazdrości, gdy Mateusz Klich i Kamil Grosicki awansowali do Premier League?
Zdecydowanie. Oczywiście gratuluję im i cieszę się z ich sukcesu, ale troszkę zazdrości się pojawiło. Ale z drugiej strony gdyby przed sezonem ktoś nam powiedział, że prawie do ostatniej kolejki będziemy w grze o play-off y, każdy kibic wziąłby ten wynik w ciemno. Zwłaszcza że do października, gdy trenerem był Neil Harris, wszyscy myśleli, że nastąpi powtórka sprzed roku, gdzie niemal do końca zespół bił się o utrzymanie w Championship. Tymczasem nowy szkoleniowiec tak nas poustawiał, że wszystko momentalnie zaskoczyło i potrafiliśmy wycisnąć maksimum z tego sezonu.
Super Express
Damian Kądzior odejdzie z Dinama Zagrzeb. Zdaniem “Superaka” to już przesądzone. Sebastian Staszewski informuje o trzech możliwych kierunkach transferu.
Według naszych ustaleń odejście Kądziora z Dinama jest właściwie przesądzone. Co prawda Polaka obowiązuje jeszcze trzyletni kontrakt, w którym nie ma klauzuli odstępnego, ale klub z Zagrzebia zgodzi się na transfer, gdy chętny wyłoży między 2 a 3mln euro. Dla Chorwatów i tak będzie to godny interes, bo w 2018 r. kupili gwiazdę Górnika Zabrze za zaledwie 400 tys. euro. Z informacji „Super Expressu” wynika, że w przyszłym sezonie Kądzior może zagrać w Turcji, Hiszpanii lub Szwajcarii. Od kilku tygodni na celowniku ma go słynne Fenerbahce Stambuł, które chce odzyskać chwałę i wrócić do walki o mistrzostwo Turcji. Z Polakiem kontaktowali się także przedstawiciele FC Basel, które również jest poważnym kandydatem w walce o względy piłkarza. […] Podobnie ma się sprawa w przypadku tajemniczego klubu z drugiej części tabeli La Liga, który już jakiś czas temu rozpoczął negocjacje z zawodnikiem.
Maciej Rybus był już jedną nogą w Turcji. Ostatecznie Polak będzie jednak grał w Lokomitowie, z którym przedłużył umowę. Skąd zmiana decyzji? To samo pytanie zadał mu “Superak”.
– Lokomotiw Moskwa ogłosił, że przedłużył pan kontrakt. Skąd zmiana decyzji?
Maciej Rybus: – Ja decyzji nie zmieniłem. Po prostu w kwietniu i maju nikt ze mną nie rozmawiał na temat nowej umowy. A sądziłem, że negocjacje powinny rozpocząć się już wtedy, bo od stycznia mogłem związać się z inną drużyną. Pomyślałem więc, że nikt tu nie chce, abym został. Ale koronawirus dużo zmienił. Im bliżej było do końca kontraktu, tym miałem więcej sygnałów, że Lokomotiw mnie jednak potrzebuje. Ja sam czekałem do ostatniej chwili, bo nie ukrywam, że chciałem zostać w Moskwie.
– Na jak długo zostaje pan w Moskwie?
– Na rok z opcją przedłużenia o kolejny rok. Nie mam 20 lat, żeby spodziewać się dużo dłuższej umowy. Ale przedłużenie to formalność. Zależeć będzie od liczby rozegranych minut. Nie jest ona jednak zbyt wyśrubowana i przy dobrym zdrowiu powinienem zapewnić sobie kolejny sezon nawet do grudnia.
– Miał pan inne propozycje?
– Zainteresowanie było spore, w większości były to kluby tureckie, np. Besiktas Stambuł. Był też poważny sygnał z Olympiacos Pireus. Najkonkretniejszy był jednak nowy mistrz Turcji, Istanbul Basaksehir. Do końca o mnie walczyli, nawet w ostatnich dniach mieli kontrakt z Mariuszem…
Sport
“Sport” serwuje nam mocny tytuł już na trzeciej stronie. “Patryk Lipski z odsieczą – spore wzmocnienie Piasta Gliwice przed powrotem do treningów i nowego sezonu”.
Patryk Lipski był bliski dołączenia do drużyny Piasta już zimą. Wtedy jednak do transferu nie doszło. Teraz gliwiczanie byli jeszcze bardziej zdeterminowani i skutecznie wynegocjowali transfer pomocnika, który najpewniej w poniedziałek dołączy do drużyny trenera Waldemara Fornalika. Ma zastąpić Hateleya Bezapelacyjnie najlepszy czas w ekstraklasie „Lipa” miał w Ruchu Chorzów, gdzie trenerem był… Waldemar Fornalik. W Gdańsku miewał lepsze i gorsze momenty, ostatnio więcej było tych drugich i wydawało się, że transfer, a zwłaszcza do drużyny szkoleniowca, z którym najlepiej się pracowało, jest idealny. – Generalnie to był słaby sezon w moim wykonaniu. Nie było ligowych goli, a ponadto raz grałem, potem przez kilka meczów nie grałem i tak cały czas. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o pracę na treningach czy podejście profesjonalne. Czasami może trzeba po prostu dłużej czekać na efekty. Mam nadzieje, że to, co najlepsze, jeszcze przede mną – cytował Lipskiego portal sport.trojmiasto.pl. Czy śląski „luft” mu w tym pomoże? Zobaczymy.
Z Rakowa do Górnika. Łukasz Piworowicz będzie szefem skautingu w Zabrzu. To on stał za ciekawymi transferami Piasta Gliwice, które dały mu mistrzostwo Polski.
To postać dobrze znana w futbolowym światku. Łukasz Piworowicz zaczynał w Rozwoju Katowice, gdzie był koordynatorem ds. transferów. Potem z powodzeniem pracował najpierw w Piaście Gliwice, a potem w Rakowie Częstochowa. W tym pierwszym klubie zaczynał w dziale skautingu, żeby potem zostać dyrektorem sportowym. Na tym stanowisku wytrzymał siedem miesięcy, odszedł w październiku 2017 roku. To on stał jednak za transferami i sprowadzeniem do Gliwic takich piłkarzy, jak Joel Valencia czy Martin Konczkowski. Ten pierwszy stał się potem nie tylko pierwszoplanową postacią zespołu, który w sezonie 2018/19 wywalczył dla Piasta historyczne mistrzostwo Polski, ale został też uznany za najlepszego zawodnika ekstraklasy. Latem rok temu przeszedł do angielskiego Brentford za rekordową sumę 8,5 mln złotych, a sprowadzony ze słoweńskiego FC Koper kosztował niewiele. Strzałem w dziesiątkę w okresie pracy Piworowicza w Gliwicach było też sprowadzenie na Okrzei Konczkowskiego, innego z kluczowych zawodników jedenastki prowadzonej przez Waldemara Fornalika, który teraz na koncie ma już mistrzostwo Polski i trzecie miejsce za zakończony niedawno sezon.
W “Sporcie” także o trenerskiej zmianie, ale tej w pierwszej lidze. Jarosław Skrobacz w Miedzi Legnica – co to oznacza i jak wyglądały kulisy sprawy?
Trener Jarosław Skrobacz tylko trzy tygodnie pozostawał bez przydziału służbowego. Po rozstaniu z GKS-em 1962 Jastrzębie szybko znalazł nowy klub, w którym będzie pracował w nadchodzącym sezonie. To Miedź Legnica, która przed kilkoma dniami przegrała z Radomiakiem i odpadła z barażów, których stawką jest awans do ekstraklasy. – Nie będę ukrywał, że pierwsze rozmowy z Miedzią odbyły się już przez kilkoma miesiącami – przyznał Jarosław Skrobacz. – Po moim rozstaniu z GKS-em 1962 Jastrzębie rozmowa z prezesem Dadełłą była bardzo konkretna, rzeczowa, praktycznie wszystkie szczegóły kontraktu zostały ustalone. Nie wiem, czy to była czysta formalność, ale pojechałem do Wrocławia po to, by złożyć podpis pod umową z klubem z Legnicy. Po długiej pracy w Jastrzębiu bardzo ważnym czynnikiem było dla mnie to, bym w nowym klubie mógł skupić się wyłącznie na sprawach sportowych. Miedź organizacyjnie gwarantuje taki komfort pracy. Przed podpisaniem umowy z Miedzią ja i trener Woś zasięgnęliśmy opinii kilku trenerów, którzy pracowali tutaj przede mną i były to bardzo pozytywne opinie. Nie pozostaje mi nic innego, jak odwdzięczyć się za te doskonałe warunki pracy i spełnić marzenia kibiców Miedzi. Lubię grać ofensywnie, odważnie, bo uważam, że po to gramy w piłkę, żeby strzelać bramki i dawać radość kibicom. Jeżeli remisujemy, to wolę wynik 2:2 i duże emocje niż nudne 0:0.
Marcin Jaroszewski w krótkiej rozmówce mówi o rewolucji kadrowej w Zagłębiu Sosnowiec. Ostatnio były odejścia, ale teraz będą i ruchy w drugą stronę.
Na tyle, że w Sosnowcu dojdzie do kolejnej rewolucji kadrowej. Poza bramkarzami potrzebujecie piłkarzy niemal na każdą pozycję…
– Zaraz po meczu w Suwałkach, a jeszcze przed rozmowami indywidualnymi, powiedziałem chłopakom, że tworzyli fajną grupę w szatni, ale na boisku już tak fajnie to nie wyglądało, a piłkarzy, trenerów, działaczy rozlicza się za wyniki, a nie dobrą atmosferę. Wyników nie było więc logicznym jest, że musi dojśćdo zmian. W trakcie sezonu zmienialiśmy trenerów, ale wyników nie było. Poza wyjątkami spora grupa zawiodła, dlatego nadszedł czas rozstań. Być może ci, którzy odejdą, w innym miejscu pokażą więcej umiejętności.
Kiedy kibice poznają pierwsze nazwiska zawodników, którzy mają trafić do Zagłębia?
– Pięć transferów jest już dopiętych (wczoraj klub ogłosił pozyskanie Olafa Nowaka z Lubina – przyp. red.). Chcemy szybko wszystko załatwić, by po powrocie do treningów szkoleniowiec mógł rozpocząć scalanie zespołu.
Sporo wieści z GKS-u Katowice. Prezydent Marcin Krupa zapowiada, że zmian w zespole nie będzie. A przynajmniej nie z jego woli.
– Powiem jasno i wyraźnie, że zawsze będę się cieszył i chwalił sukcesami osiąganymi przez naszą drużynę piłkarską, ale zdaję sobie sprawę, że to jest sport. Piłka jest okrągła, bramki są dwie, a wygrywa lepszy. My dzisiaj nie jesteśmy na tyle lepsi od pozostałych, by wygrywać. Musimy walczyć i ciężko pracować. Umówmy się: dzisiaj mniej istotny jest awans do I ligi. Dla mnie istotniejsze jest poukładanie klubu, jego stabilne funkcjonowanie. Dlatego nie będę ulegał żadnym naciskom na zmiany; czy to trenera, czy prezesa. Tu nikt pojedynczo nie jest winny, winni jesteśmy my wszyscy. Trzeba jeszcze poczekać na awans. Szkoda, że tak długo to już trwa, ale po burzy zawsze wychodzi słońce. Mam nadzieję, że ono jest już niemalże na wyciągnięcie ręki – dodaje prezydent Katowic. Za GKS nadal mają być odpowiedzialni prezes Marek Szczerbowski, dyrektor Robert Góralczyk czy trener Rafał Górak. – Kadencja sztabu i prezesa będzie kontynuowana – no chyba że będą inne czynniki wynikające z ich woli. Chciałbym jednak, byśmy zachowali stabilność. To bardzo wskazane. Zależy nam na budowie naprawdę silnego zespołu, który po awansie da sobie radę w I lidze i powalczy o ekstraklasę. O to nam chodzi. Opieramy się na bardzo dobrych fachowcach i oby tak było jak najdłużej – podkreśla Marcin Krupa.
Natomiast nieco niżej mamy też ramkę z informacjami transferowymi. Wygląda na to, że bramkostrzelny Dawid Rogalski na dobre opuszcza Śląsk.
Rogalski na rozstaniu z Bukową może tylko zyskać – zarówno finansowo, jak i sportowo, bo już ustawiła się po niego kolejka chętnych. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie grać będzie w I lidze. Zainteresowanie jego usługami wyrażać ma m.in. Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Z naszych informacji wynika, że prócz Rogalskiego, przesądzone jest także odejście szeregu innych zawodników: Łukasza Wrońskiego, Kamila Bętkowskiego, Dominika Bronisławskiego, Łukasza Konefała czy Macieja Dampca. Najwięcej z wyżej wymienionych grał Wroński. Z angażem doświadczonego skrzydłowego, wcześniej występującego w Stali Mielec, wiązano spore nadzieje. Przeszkodziły mu nieco problemy zdrowotne. Sezon zakończył z dorobkiem 21 występów i bramki. Gdyby katowiczanie awansowali, jego kontrakt przedłużyłby się automatycznie. Poza tym, dziś ostatni dzień umów Radka Dejmka, Arkadiusza Woźniaka, Jakuba Habusty i Marcina Urynowicza, z którymi podobno klub chce rozmawiać o kontynuowaniu współpracy.
Gazeta Wyborcza
Rzecz o indywidualnych tytułach Roberta Lewandowskiego. Zamiast złotego, but będzie srebrny, ale jest też szansa na nagrodę dla króla strzelców Ligi Mistrzów.
Jeśli Ronaldo w ostatnim meczu Serie A nie zdobędzie więcej niż trzy gole, Lewandowski zajmie drugie miejsce w klasyfikacji Złotego Buta i po raz pierwszy znajdzie się na podium. Cztery lata temu był piąty (30 goli), zwycięzca Luis Suarez z Barcelony zdobył wtedy aż o 10 bramek więcej. Rok później Polak był czwarty (30 trafień), Messi miał 37. W kolejnym sezonie Lewandowski utrzymał czwarte miejsce (29 bramek). Messi trafił wtedy do siatki 34 razy. Przed rokiem Lewandowski był piąty, wygrał po raz trzeci z rzędu Messi (36 goli). Blisko 32-letni Lewandowski miał w tym roku ogromną szansę, by zostać pierwszym polskim laureatem Złotego Buta. Bundesliga pierwsza wznowiła rozgrywki przerwane pandemią, zakończyła je miesiąc temu. Polak długo i wyraźnie prowadził, ale później mógł tylko patrzeć, jak Immobile go goni. Lewandowskiemu pozostaje do zdobycia pierwszy w karierze tytuł króla strzelców Ligi Mistrzów. Ma 11 goli, a najgroźniejszy rywal Dries Mertens z Napoli tylko 6. Teoretycznie obaj mogą jeszcze zagrać po cztery mecze, ale akcje Bayernu stoją znacznie wyżej niż zespołu z Neapolu. Bawarczycy są już niemal w ćwierćfinale po zwycięstwie nad Chelsea w Londynie 3:0, Napoli gra rewanż z Barceloną na Camp Nou (pierwszy mecz 1:1). Bez względu na słabą formę Katalończyków awans drużyny Gennaro Gattuso byłby sensacją.
W dodatku poznańskim mamy też tekst o Warcie. Awans do Ekstraklasy da jej stabilność i pozwoli zainwestować w bazę szkoleniową.
Oszczędności w Warcie nie raz i nie dwa objawiały się choćby podróżami na mecze wyjazdowe prywatnymi autami piłkarzy, z nalaną przez nich benzyną, zamiast klubowym autokarem. Klub wiele razy balansował na skraju upadku – w 2011 r. uratowała go przed nim firma państwa Pyżalskich (co trzeba podkreślać, mimo wielu kontrowersji z nimi związanych), a w 2018 r. – Bartłomiej Farjaszewski, obecny właściciel. […] Przy (odpukać) braku awansu Zieloni będą nadal w miarę stabilnie (dzięki działającym w klubie ludziom) funkcjonowali w warunkach pierwszoligowych. Tym razem znów na swoim boisku przy Drodze Dębińskiej, przy którym ze wsparciem miasta postawiono jupitery. Jednak awans do najwyższej ligi mógłby pozwolić na wzięcie się za bazę na Dolnej Wildzie, za postawienie nowego budynku, na nadgonienie infrastrukturalnych braków. Gra w ekstraklasie daje co sezon co najmniej 7-8 mln zł dzięki kasie z praw telewizyjnych, a awans akurat teraz daje o tyle niepowtarzalną szansę, że w związku z powiększeniem ligi w nadchodzącym sezonie, wyjątkowo, będzie spadał tylko jeden zespół. To zupełnie inna finansowa rzeczywistość niż w Fortuna I lidze i zupełnie inne finansowe realia niż w latach 90., gdy Warta ostatni raz grała na najwyższym szczeblu.
Fot. FotoPyK