– Od początku czułem, że Legia to najlepsze rozwiązanie. Od jakiegoś czasu czekałem na jej ofertę. Kiedy usiedliśmy do stołu, dogadaliśmy się bardzo szybko. Nadajemy na tych samych falach – mówi “Super Expressowi” Filip Mladenović. Były piłkarz Lechii zdradza też, jakie propozycje odrzucił, żeby trafić na Łazienkowską. Co poza tym w prasie? Sporo konkretów dotyczących transferów Górnika Zabrze, relacje z finału Pucharu Polski i dużo miejsca dla pierwszoligowców – tych, którzy kończą sezon i tych, którzy awansowali do Ekstraklasy.
Przegląd Sportowy
Wiadomo, dziś nie mogło być inaczej. Na pierwszy ogień pomeczówka z finału Pucharu Polski. Poza standardowym opisem przebiegu meczu, zwrócono uwagę na fakt, że skrzydłowi Lechii Gdańsk wskoczyli do składu rzutem na taśmę, a Cracovia miała przewagę psychologiczną.
Finał w Lublinie był już czwartym spotkaniem Cracovii z Lechią w obecnym sezonie. Pasy wygrały trzy mecze ligowe, co z pewnością budowało pewność siebie piłkarzy Probierza przed wczorajszym starciem, nawet jeśli głośno o tym nie mówili. […] Piotr Stokowiec zdecydował się na wystawienie nieoczywistych skrzydłowych. Žarko Udovičić i Omran Haydary okazali się wygranymi ostatnich tygodni. Serb opuścił w tym sezonie aż 12 spotkań, wszystkie były konsekwencją czerwonych kartek. 32-latek wrócił do łask dopiero w ostatnim meczu ligowym we Wrocławiu. Ze Śląskiem rozegrał całe spotkanie, w którym zaliczył ważną asystę. W tym samym meczu bramkę zdobył Haydary. I to właśnie akcja tej dwójki przyniosła Lechii pierwszego gola.
Mamy też fragment o tym, co czeka nas w pucharach. Rzeczywistość jest smutna, bo zdobywca Pucharu Polski nie będzie rozstawiony. W przeciwieństwie do drużyn z Gibrartaru czy Andory…
Kiepskie wyniki gliwiczan w obu przypadkach, kiedy zakwalifikowali się do europejskich pucharów, powodują, że trzeci zespół minionego sezonu ma bardzo niski – tzw. bazowy dla Polski – współczynnik (3,325), który nie wystarcza do rozstawienia nawet w I rundzie eliminacji. Tak samo jest ze zdobywcą Pucharu Polski (z takim samym wynikiem klasyfikowane były i Cracovia, i Lechia). Dwa z naszych eksportowych klubów od razu mogą wpaść na APOEL Nikozja, Partizan Belgrad czy FCSB Bukareszt (dawna Steaua), ale jeszcze smutniejsze, że nawet w starciu z Lincoln Red Imps z Gibraltaru czy FC Santa Coloma z Andory to przeciwnicy byliby rozstawieni.
Repolonizacja – to plan Górnika Zabrze na letnie okienko transferowe. 14-krotnego mistrza Polski nie stać m.in. na wykup wypożyczonych piłkarzy, ale liczy na tych, których sam wcześniej wysłał na wypożyczenie. Górnik wkrótce będzie miał też dwóch napastników. Sporo konkretów od Łukasza Olkowicza.
Górnik ogranicza dziś na rynku transferowym jedno: ciągnące się za nim długi. Płatek działa więc w ściśle określonych, trudnych warunkach. Zawierają się w stwierdzeniu – nie płacimy za transfery. A przynajmniej nie kwoty liczone w euro i z pięcioma zerami. Może i w Zabrzu
chcieliby Adama Ratajczyka, 18-latka z ŁKS, ale łodzianie wyceniają swój talent na 600 tysięcy euro. Górnika nie stać, żeby tyle wyłożyć. […] David Kopacz wrócił już do VfB Stuttgart, ale nie wiadomo, co z dwoma Grekami wypożyczonymi z AEK Ateny Stavrosem Vassilantonopoulosem i Georgiosem Giakoumakisem. Obaj mogliby zostać w Zabrzu, porozumieli się z klubem, ale zabrzan – tu niespodzianki nie ma – nie stać na ich wykup. Jeśli obaj rozwiążą kontrakt z AEK (gdzie mają nikłe szanse na grę), na co jest szansa, wtedy w Zabrzu przywitają ich z otwartymi ramionami. Podobnie jest z Erikiem Jirką, wypożyczonym z Crvenej Zvezdy Belgrad, za którego Serbowie zapłacili półtora roku temu 750 tysięcy euro. Górnik nie jest w stanie wyłożyć choćby zbliżonej sumy, więc szansę, żeby Jirka w nowym sezonie zakładał koszulkę Górnika, są dwie – ponowne wypożyczenie lub rozwiązanie umowy z Crveną. No i potrzeba jeszcze chęci samego piłkarza, bo na razie Górnik nie jest jego pierwszym wyborem. […] Jeszcze przed startem ekstraklasy można spodziewać się transferów dwóch napastników do Górnika. Oprócz nowych piłkarzy klub będzie miał też nowego szefa skautów, bo z tej funkcji odszedł Jakub Komander, który wcześniej był analitykiem w sztabie pierwszego zespołu.
Stal Mielec wracała do Ekstraklasy wyboistą drogą. O tym, jak ona wyglądała, pisze Łukasz Grabowski, który cofa się m.in. do tego, że osiem lat temu piłkarze mieli dietę opartą na pierogach z Biedronki.
– Działaliśmy na zasadzie zrywów. Kiedy graliśmy w czwartej lidze, pojawiła się grupa lokalnych biznesmenów, którzy wyłożyli kasę i oczekiwali natychmiastowego awansu. Nie udało się, więc się zniechęcili, a my znów zostaliśmy z niczym – opowiada Jaskot. To były też czasy, kiedy śmiało można było powtarzać funkcjonujące od lat w środowisku zdanie, ale dziś już nieaktualne: „organizacyjnie Stal Mielec”. Pensje, nie dość, że niskie, nie zawsze były wypłacane na czas. A że osiem lat wstecz trzon drużyny stanowili młodzi piłkarze, którzy nie zdążyli jeszcze zrobić oszczędności, musieli sobie radzić na różne sposoby, na przykład żywiąc się pierogami z Biedronki. – Kilogramowa paczka kosztowała sześć złotych. Można się było najeść za niewielkie pieniądze – opowiadał Jakub Żubrowski, były kapitan Stali, od przyszłego sezonu piłkarz Zagłębia Lubin. Żubrowski był jednym z tych zawodników, którzy w tamtym czasie trafili do klubu z zewnątrz, ale większość drużyny stanowili wychowankowie, tacy jak Krystian Getinger, który jest w klubie do dziś i miał spory wkład w awans do ekstraklasy. – Chcemy, by takich piłkarzy było w naszej drużynie więcej. Dlatego akademia jest naszym oczkiem w głowie – zaznacza Jaskot. Euforia niesie szefów Stali do działania. W Mielcu twardo stąpają po ziemi i wiedzą, że o utrzymanie w elicie nie będzie łatwo. – Już pracujemy nad wzmocnieniami. Bardzo byśmy chcieli zatrzymać Michała Żyrę. Fajnie się u nas odbudował i może będziemy dalej współpracować. – kończy Jaskot.
Czas na końcowe rozstrzygnięcia w I lidze. No i na fetę w Bielsku-Białej, o której opowiedział Karol Danielak. Pomocnik Podbeskidzia uważa, że “Górale” nie podzielą losu ŁKS-u i utrzymają się w elicie.
– Klub i miasto zapowiadają, że po ostatniej kolejce ma być przygotowana jakaś feta. Pierwsze, spontaniczne świętowanie już za nami. Jedna część była po meczu z Odrą Opole, teraz ma być bardziej oficjalna – mówi Danielak. I odpowiada na pytanie, dlaczego Podbeskidzie miałoby nie podzielić w kolejnym sezonie losu ŁKS, który po roku spadł do I ligi: – Awans w naszym wykonaniu nie był przypadkowy. Nie twierdzę,
że awans łodzian taki był, ale od pierwszej kolejki byliśmy mocni. Nie było tak, że dopiero wiosną przytrafi ła nam się dobra seria. Od początku klub wiedział, w jaki sposób chce budować zespół. Narzuciliśmy swoje tempo, które utrzymaliśmy do końca. Mamy mocne fundamenty. Większość zawodników przedłużyła kontrakty, a klub planuje kilka wzmocnień, co pomoże nam zrobić kolejny krok naprzód. Myślę, że jeśli drużyna dalej będzie w ten sposób budowana, to możemy być spokojni.
Łukasz Olkowicz i Piotr Wołosik, czyli duet “Ofensywnych” zaprasza na swoje felietonowe gadki. Tym razem w mocno transferowych klimatach, więc możemy liczyć na mocne kulisy.
Wołosik: Bliski Jagiellonii jest 19-letni Maciej Mas, wychowanek SMS Łódź. Napastnik terminował w młodzieżowej drużynie Cagliari, lecz nie zdecydował się na pozostanie w klubie z Sardynii. Na własne życzenie wraca z ziemi włoskiej do Polski. W przypadku każdego naszego rodaka piłkarza jest to krok mocno zaskakujący i zastanawiający. Jednak przestałem się dziwić decyzji nastolatka, gdy usłyszałem, iż Włosi na spółkę z ówczesnym menedżerem chłopaka zaproponowali mu czteroletni kontrakt z „dorosłym” zespołem Serie A za – usiądź, przyjacielu! – 32 tysiące euro rocznie. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć, choć informację otrzymałem z absolutnie wiarygodnego źródła. Maciej podziękował za ofertę Włochom i menedżerowi (jemu przy okazji też za współpracę). Roczne zarobki w wysokości 32 tysięcy euro wielu piłkarzy naszej pierwszej ligi zbyłoby śmiechem.
Olkowicz: Bartosza Białka, strzelającego młodziana z Zagłębia Lubin, w przyszłym sezonie raczej już w ekstraklasie nie zobaczymy. Gdybym miał wskazać, gdzie zagra w następnych rozgrywkach, to wskazałbym Bundesligę. Zagłębie dzięki temu ruchowi pobije swój transferowy rekord sprzedażowy i to zdecydowanie. I powiem ci, że być może dzięki temu zadziała efekt motyla, bo lubinianie mocno chcą u siebie Mateusza Młyńskiego, zdolniachę z Arki Gdynia, którego jeszcze przez rok wiąże kontrakt z tym klubem, więc trzeba będzie za niego zapłacić. A Jarosław Kołakowski (nawet nie bawmy się w udawanie, że w klubie rządzi jego syn) propozycje na poziomie 250–300 tysięcy euro odrzuci, więc Zagłębie musi sięgnąć głębiej do kieszeni, jeżeli chce sprowadzić młodzieżowca znad morza.
Super Express
W “Superaku” dziś jedynie rozmówka z Filipem Mladenoviciem, ale za to jaka! Serb przyznaje, że od dawna czekał na… ofertę z Legii. Odrzucił dla niej kilka zagranicznych opcji.
– Dlaczego zdecydowałeś się na grę w Legii Warszawa? Miałeś w rękach wszystkie karty: świetny jak na piłkarza wiek, dobry sezon, a na dodatek byłeś wolnym zawodnikiem.
Filip Mladenović: – Od początku czułem, że Legia to najlepsze rozwiązanie. Od jakiegoś czasu czekałem na jej ofertę. Kiedy usiedliśmy do stołu, dogadaliśmy się bardzo szybko. Nadajemy na tych samych falach.
– Miałeś inne propozycje?
– Na przykład z Rosji. Mogłem grać w Kryljach Sowietow Samara, ale wschodni kierunek mnie nie interesował. Była też oferta z AEK Ateny i atrakcyjna finansowo opcja z Kataru. Ale na kraje arabskie mam jeszcze czas. Nie chciałem też czekać do sierpnia czy września. Wtedy na pewno pojawiłoby się coś fajnego, ale wolałem wiedzieć, na czym stoję. Chcę walczyć o tytuły, grać w reprezentacji Serbii. A na to mam szansę jako gracz Legii.
Sport
W “Sporcie” także wieści transferowe ze Śląska. Te z Górnika sobie darujemy, natomiast ciekawie wygląda przyszłość Jakuba Czerwińskiego. Stoper Piasta może wyjechać z kraju już teraz, albo zostać do końca kontraktu i odejść za darmo. Gliwiczanie tak czy siak muszą znaleźć środkowego obrońcę, bo odchodzi Uros Korun.
Po mistrzowskim sezonie zapytań o Czerwińskiego nie brakowało. Środkowy obrońca miał propozycje gry m.in. z Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. On sam był chętny do wyjazdu, ale w sierpniu wszystko przestało być aktualne. Teraz albo za rok Zamiast jednak roztrząsać to, co się stało, „Czerwo” najpierw wyleczył kontuzję, a potem solidnie nadrobił stracony czas. I szybko wrócił do formy sprzed urazu. Dlatego temat jego wyjazdu powraca. Sam zainteresowany w wywiadach podkreśla, że chciałby zagrać w innej lidze, ale nie obrazi się, jeśli nigdzie nie odejdzie. – Bardzo szanuję Piasta: klub pomógł mi, ja odwdzięczyłem się, robiąc coś dla klubu. Nie lubię wybiegać za bardzo w przyszłość, ale być może to już ostatni dzwonek, żeby spróbować sił w innej lidze – powtarza. Zawodnik ma jeszcze ważny kontrakt, więc decyzję muszą też podjąć władze Piasta.
Być może opłaca się zatrzymać zawodnika jeszcze na rok, a w tym czasie – dzięki niemu – inni stoperzy poczynią postępy. Tak było z Uroszem Korunem, który u boku Czerwińskiego rozegrał najlepszy sezon, odkąd gra w Piaście. Słoweniec raczej opuści Okrzei, dlatego w klubie tak czy siak rozglądają się tam za nowym środkowym defensorem. Słowackie media informują, że Piast miał na oku 25-letniego Czecha – Ondreja Karafiata. Zawodnik Slovana Liberec, któremu wygasał kontrakt, wybrał jednak ofertę Slavii Praga.
Ciekawostka z finału Pucharu Polski – autokar z rodzinami piłkarzy Lechii oraz piłkarzami spoza kadry meczowej zawrócono do domu. Powrót? Koronawirus.
Piłkarze i sztab szkoleniowy Lechii polecieli do Lublina w czwartek samolotem, natomiast żony i dziewczyny zawodników, pracownicy oraz osoby w różny sposób związane z klubem pojechały na mecz w piątek autokarem. Pojazd, w którym znajdowało się około 30 osób, został zawrócony do Gdańska po minięciu Łodzi. – Do jednego z podróżnych zadzwonił pracownik sanepidu z informacją, że dziewięć dni wcześniej miała kontakt z osobą, u której następnie stwierdzono koronawirusa. Ta styczność sprowadziła się do przybicia popularnej „piątki” – powiedział dyrektor biura komunikacji i marketingu Lechii Arkadiusz Bruliński. Jednocześnie podkreślił, że ta osoba nie miała żadnej styczności z zespołem, nie jest nawet pracownikiem klubu.
Garść newsów z I Ligi. Chrobry Głogów i Puszcza Niepołomice odwołają się od decyzji o braku licencji na grę w Ekstraklasie. Oba zespoły powalczą dziś o ostatnie miejsce w play-offach.
Analizy formy, punktów i terminarza zostały jeszcze ubarwione decyzjami Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, która w tym tygodniu odmówiła glejtu na grę w ekstraklasie Chrobremu Głogów i Puszczy Niepołomice, czyli klubom, które wciąż są w grze o baraże. A bez licencji nie będą mogły do nich przystąpić. – Oczywiście, że się odwołujemy. Nie napalamy się przy tym, choć zespół poczuł smak zwycięstwa i nikogo się nie boi, nawet lidera na jego terenie. Dostarczamy kolejne dokumenty, mamy w zanadrzu 3 stadiony zastępcze. Trzeba sprostać tym wymaganiom i przygotować dokumentację, którą inni kompletowali miesiącami, a nam dano na to czas od 8 lipca – mówi Zbigniew Prejs, dyrektor Chrobrego, który w razie awansu grałby najpewniej w Grodzisku Wielkopolskim. Do Krakowa przeniosłaby się Puszcza. Ona też się odwołuje. – Czas na złożenie dokumentów był bardzo krótki, a musieliśmy coś dostarczyć, skoro mamy matematyczną szansę na baraże. Nie ulega wątpliwości, że wszystko będzie zależało od wyniku ostatniego meczu. Na odwołanie mamy 5 dni roboczych. Zakładając najbardziej pozytywny scenariusz, czyli zajęcie 6. miejsca, w poniedziałek złożymy kompletny wniosek – zapewnia Marek Bartoszek, rzecznik klubu z Niepołomic.
Podbeskidzie świętuje, ale też prężnie działa. Klub ogłosił podpisanie umowy z nowym sponsorem strategicznym.
Klub, wraz z firmą „Łukosz”, czyli partnerem strategicznym klubu, przygotował okolicznościowe szaliki, które będą rozdawane podczas wejścia na stadion. Należy się pospieszyć, bo ich liczba jest ograniczona. Radość z awansu do ekstraklasy to jedno, ale w klubie już pracują nad tym, co przed zespołem w najbliższym czasie. Wiadomo już, że urlopy „górali” potrwają bardzo krótko, bo ledwie nieco ponad tydzień. Do zajęć zespół wróci 3 sierpnia, a szczegółowy plan przygotowań jest właśnie dopinany na ostatni guzik i będzie znany na początku przyszłego tygodnia. Tymczasem wczoraj, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, przedstawiony został nowy sponsor główny Podbeskidzia. Została nim firma bukmacherska BetX. To nowy podmiot w tej branży, bo na polskim rynku pojawił się zaledwie cztery miesiące temu. – Podpisanie umowy sponsorskiej z firmą BetX Polska to kolejny duży sukces naszego klubu. Bardzo cieszymy się, że zaufała nam kolejna dobrze rokująca firma z regionu. Dziękuję prezesowi Krzysztofowi Walowi, który od początku widział potencjał w tej współpracy. Umowa z nowym sponsorem głównym to dla Podbeskidzia bardzo ważne wsparcie, które z pewnością pomoże piłkarzom w walce na ekstraklasowych boiskach – powiedział Bogdan Kłys, prezes Podbeskidzia.
Ciekawostka z Czech – sezon tamtejszej ligi zakończyła… higienistka. Kuriozalna sytuacja doprowadziła do powiększenia ligi.
W czwartek miały się odbyć przedostatnie mecze w grupie spadkowej. Tak się jednak się stało. Najpierw koronawirusem zakaziło się kilku piłkarzy MFK Karvina. We wtorek poinformowano, że zakażony jest jeden z piłkarzy innego ze śląskich klubów z czeskiej strony, a mianowicie z SFC Opava. Oba te kluby, położone tuż obok naszej granicy, walczyły z 1.FK Pribram o uniknięcie bezpośredniego spadku. Potem miały je czekać baraże z drugim i trzecim zespołem z zaplecza Fortuna Ligi, a mianowicie ze Zbrojovką Brno oraz Duklą Praga. Jednak tematu już nie ma. Higienistka z Ostrawy, Pavla Svrcinova, na kilka godzin przed czwartkowym meczem SFC Opava – Sigma Ołomuniec zdecydowała, że cały zespół Slezsky Fotbalovy Club Opava idzie na… 14-dniową kwarantannę! W tej sytuacji nie sposób dokończyć rozgrywek, które z powodu koronawirusa już raz zostały przerwane. Władze czeskiej federacji zdecydowały się na następujące rozwiązanie. Z ekstraklasy nikt nie spada, a awansują dwa najlepsze zespoły z jej zaplecza, czyli pierwszy FK Pardubice oraz druga Zbrojovka. W przyszłym roku w czeskiej Fortuna Lidze ma grać nie 16, a 18 zespołów. Trzy ostatnie spadną.
Gazeta Wyborcza
Leicester walczy o Ligę Mistrzów. W barwach “Lisów” wciąz możemy zobaczyć kilku bohaterów szalonej historii, która zakończyła się tytułem mistrzowskim dla drużyny Claudio Ranieriego.
Teraz coś tąpnęło. Wolverhampton w ostatniej kolejce może dać się przeskoczyć Tottenhamowi, ale Leicester poniżej piątego miejsca już nie spadnie. A zawalczy o trzecie. To już inna drużyna, choć wciąż ważne role odgrywa w niej kilku bohaterów sprzed czterech lat. Przede wszystkim Jamie Vardy – mimo skończonych 33 lat wciąż puszczający się za piłką galopem. Po mistrzostwie kusiły go największe kluby, w Arsenalu był na oficjalnych rozmowach, a mimo to gra w Leicester już ósmy sezon, a umowę ma na kolejne dwa. W tym sezonie został 29. piłkarzem w historii ze 100 golami w Premier League, a przecież zadebiutował w niej jako 27-latek. I prawdopodobnie zostanie w końcu najlepszym snajperem sezonu – przed ostatnią kolejką ma dwa trafienia więcej niż Danny Ings z Southampton. Jeśli mu się uda, będzie najstarszym królem strzelców od 1948 r. W bramce Leicester wciąż stoi Kasper Schmeichel, a w końcówce sezonu plaga kontuzji podniosła z ławki 36-letniego stopera z Jamajki Wesa Morgana. Przed nimi biega jednak cała zgraja piłkarzy ponad dekadę młodszych i ponadprzeciętnie utalentowanych.
Fot. FotoPyK