Reklama

Kamil Glik bliski powrotu do Serie A, ma zagrać w beniaminku Benevento

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2020, 08:52 • 9 min czytania 12 komentarzy

W środowej prasie m.in. tekst o spodziewanym transferze Kamila Glika do Benevento, rozmowa z polskim trenerem pracującym w fińskiej ekstraklasie, Łukasz Madej krytykujący poczynania ŁKS-u i zakusy Śląska Wrocław odnośnie Petra Schwarza.  

Kamil Glik bliski powrotu do Serie A, ma zagrać w beniaminku Benevento

PRZEGLĄD SPORTOWY

Kamil Glik ma przejść z AS Monaco do Benevento, które po dwóch latach wróciło do Serie A.

W pierwszym roku w klubie z księstwa Polak wywalczył mistrzostwo Francji, ale potem wiodło mu się gorzej. Sezon 2018/19 był wręcz katastrofalny, Monaco zajęło ostatnie bezpieczne miejsce w lidze. Minione rozgrywki, zakończone już w marcu z powodu pandemii, były lepsze, ale też nieudane, bo Monaco zajęło dopiero dziewiątą pozycję i znów nie zagra w europejskich pucharach. Glik był kapitanem i wciąż podstawowym zawodnikiem, ale nie miał już niepodważalnej pozycji. W pięciu meczach siedział na ławce, chociaż był zdrowy. A więcej goli od Monaco straciły w lidze tylko trzy kluby. Dlatego na Lazurowym Wybrzeżu chcą przebudować defensywę i nikt nie będzie walczyć o zatrzymanie Glika na siłę. Działacze planują sprowadzić Diego Llorente z Realu Sociedad. Trener Monaco Robert Moreno świetnie go zna, bo prowadził go w reprezentacji Hiszpanii w eliminacjach mistrzostw Europy (Llorente wystąpił w trzech meczach). Monaco próbowało pozyskać 27-letniego stopera już zimą, ale wtedy Sociedad odrzuciło ofertę z wysokości 25 mln euro. Tym razem transfer ma dojść do skutku, a jego suma powinna wynieść między 30 a 40 mln euro. Oczywiście Glik mógłby grać razem z Hiszpanem, bo Monaco nie ma drugiego stopera wysokiej klasy, ale tak się raczej nie stanie. Klub od 22 czerwca przygotowuje się do kolejnego sezonu Ligue 1, który rozpoczyna się 21 sierpnia. Glik od poniedziałku nie ćwiczy z drużyną. Oficjalnie z powodów osobistych.

Reklama

37-letni Radosław Cierzniak czeka na występ w lidze od prawie 14 miesięcy. Czy zagra już w sobotę i pomoże Legii Warszawa w zdobyciu mistrzostwa Polski?

(…) Teraz, przed wyjazdem zespołu do Legnicy, wydawało mu się, że z plecami jest w porządku, wyszedł na zajęcia i, niestety, kontuzja się odnowiła. Przeciwko Miedzi w pierwszym zespole zadebiutował niedoświadczony Wojciech Muzyk (2:1), popełnił błąd przy straconym w końcówce golu, a Cierzniak dalej się leczył.

W ekstraklasie bronił Majecki – jego uraz okazał się mniej groźny i młody bramkarz szybciej stanął na nogi, Dopóki nie wezwało Monaco, nie opuścił w ekstraklasie ani minuty. – Było mi przykro, że uraz przytrafił mi się w takim momencie. Nie ma odpowiedniej chwili na kontuzję, ale ta była jeszcze gorsza, by przecież wracaliśmy do piłkarskiego życia po przerwie spowodowanej koronawirusem. Ciężko pracowaliśmy, nic nie wskazywało, że cokolwiek złego mi się wydarzy – kręcił głową Cierzniak.

Skoro Majecki był zdrowy, nikt w Legii nie spieszył się i nie zabierał doświadczonego golkipiera na mecze na ławkę. Trenerzy spokojnie czekali, aż na sto procent się wyleczy. Od połowy ubiegłego tygodnia normalnie trenuje z zespołem. Decyzja, czy zagra z Lechem, zależy od trenera Aleksandara Vukovicia. Dziś wydaje się, że minimalnie większe szanse ma Muzyk, choć jeszcze kilka dni zostało…

Łukasz Madej to kolejny były zawodnik ŁKS, który krytykuje politykę transferową klubu.

Reklama
Przed rozgrywkami pojawiały się głosy, że łódzki beniaminek wniesie do ekstraklasy nową jakość. Były to opinie mocno przesadzone?

Zdecydowanie. To były piękne słowa, ale bez pokrycia. A przykład drugiego w tym sezonie beniaminka – Rakowa Częstochowa – pokazuje, że przy rozsądnych transferach drużyna jest w stanie dobrze funkcjonować. Ekstraklasa zwyczajnie przerosła ŁKS. Klubowi zabrakło mądrych wzmocnień. Nawet z Danim Ramirezem utrzymanie byłoby bardzo trudne, a po jego sprzedaży łodzianie stali się głównymi kandydatami do spadku. Następcą Ramireza miał być Antonio Dominguez, jednak na razie jest zupełnym niewypałem. Chociaż biorę poprawkę na to, że krótko go oglądaliśmy. Być może w dłuższej perspektywie, gdy odpowiednio się zaadoptuje, stanie się ważną postacią drużyny.

Tych niewypałów jest więcej? Tadej Vidmajer, Pirulo, Ricardo Guima, Samu Corral…

Tak, nie ma co ukrywać – większość transferów przeprowadzonych przez klub było przypadkowych. Od zawsze uważałem, że należy iść w jakość, a nie w ilość. Wolałbym, aby ten zaciąg był o połowę mniej liczny, ale jednak z większymi umiejętnościami. Ktoś w klubie odpowiada za te ruchy, konkretnie dyrektor sportowy (Krzysztof Przytuła – przyp. red.) i należy ocenić jego pracę negatywnie. Popełnił zbyt dużo błędów.

Śląsk Wrocław wciął na celownik Petra Schwarza z Rakowa Częstochowa.

(…) Zwolennikiem sprowadzenia Czecha jest ponoć jego rodak Vitezslav Lavička, szkoleniowiec ekipy z Oporowskiej. W tym przypadku chodzi jednak o wstępne zainteresowanie, bo jak się dowiedzieliśmy, oficjalnej oferty Śląsk nie wystosował. – Żadnych sygnałów nie miałem. Menedżerowi powiedziałem, że na razie chcę się skoncentrować na tym, żeby dograć obecny sezon. Nad przyszłością będziemy się zastanawiać po jego zakończeniu – powiedział nam Schwarz w ubiegłym tygodniu.

Dziś startuje sezon w lidze fińskiej. Trenerem IFK Mariehamn jest szczecinianin Łukasz Syberyjski.

Syberyjski, który jutro kończy 39 lat, pochodzi ze Szczecina i jako dziecko trenował w Pogoni. – W 1989 roku przeprowadziliśmy się do Szwecji. Mój tata był lekarzem, wybitnym radiologiem. Polscy specjaliści byli w tym okresie rozchwytywani za granicą – opowiada „PS”. Rodzina zamieszkała w Skövde i zapuściła korzenie po drugiej stronie Bałtyku, tematu powrotu nigdy na poważnie nie było. Do Polski przyjeżdżali na wakacje.

Syberyjski i jego dwa lata młodszy brat Tomasz grali w Szwecji w piłkę w niższych ligach. – Wielkiej kariery nie zrobiłem. Kiedy przeprowadziłem się do Sztokholmu, żeby studiować dziennikarstwo, znalazł się czas na trenowanie. Studia skończyłem, papier jest, ale nie spędziłem ani jednego dnia w redakcji – śmieje się. Polak (choć dziś ma tylko szwedzki paszport) prowadził juniorów w klubach ze stolicy i okolic, m.in. AIK i Hammarby. W tym pierwszym przez ponad dwa lata szkolił Alexandra Isaka, który jako nastolatek za grube pieniądze został sprzedany do Borussii Dortmund, a dziś gra w Realu Sociedad i reprezentacji Szwecji. – Ma fenomenalną zdolność do adaptacji i podchodzenia do nowych wyzwań. Jak ktoś robi coś szybko, on zrobi to szybciej. Jak ktoś jest w czymś przed nim, to zaraz go wyprzedzi. Kiedy trafił do grupy młodzieżowej, którą się zajmowałem, to była końcówka 2015 roku. On i dwaj inni chłopcy z rocznika 1999 bez problemu radzili sobie z cztery lata starszymi. To było spektakularne, móc obserwować to z boku. A śmialiśmy się, że kiedy siedzą na ławce, nogami nie dosięgają ziemi – mówi Syberyjski.

SPORT

Piast Gliwice bije się o podium, które pozwoliłoby po raz kolejny spróbować sił w Europie. Ale być może ważniejsze od tego będą środki finansowe za zajęte miejsce. Tym bardziej, że w tym sezonie obowiązuje nowy podział nagród z tytułu praw telewizyjnych.

Dla najlepszej czwórki zarezerwowano 14 procent „tortu”, czyli 31,5 miliona złotych. Mistrz otrzyma ponad 12 mln zł, drugi zespół 9,45 mln, trzeci 6,3 mln, a czwarty 3,15. Jak widać, kwoty robią wrażenie, ale różnice też są znaczne, bo wynoszą po 3 mln zł.

Bycie wicemistrzem, a czwartym zespołem – to różnica mocno odczuwalna. Finanse gliwiczan są stabilne, ale w czasach pandemii taki zastrzyk gotówki byłby czymś wskazanym. Dyrektor Bogdan Wilk nie ukrywał, że miejsce zajęte na koniec sezonu może rzutować na transfery do i z klubu.

Adam Matysek pytany o Rafała Gikiewicza w Augsburgu generalnie uważa, że trudno cokolwiek powiedzieć.

Gikiewicz w październiku skończy 33 lata, a z Augsburgiem podpisał kontrakt na dwa sezony. Jak długo będzie jeszcze w stanie dawać jakość odpowiednią dla Bundesligi?

– Najważniejsza rzecz jest taka, że Gikiewicz nie jest podatny na kontuzje. Znajduje się w kwiecie wieku i spokojnie może jeszcze na takim wysokim poziomie pograć. Boisko, wyniki i pozycja w tabeli wszystko zweryfikują, dlatego nie ma sensu snuć prognozy. Jest jednak w dobrej dyspozycji i jeśli będzie mocnym punktem w tym sezonie, to myślę, że będziemy go oglądać przez dłuższy czas. Dajmy mu te dwa lata w Augsburgu, może przedłuży kontrakt, jeśli klub będzie z niego zadowolony. Nic nie stoi na przeszkodzie.

Obrońca GKS-u Tychy Maciej Mańka ma kilka powodów, żeby grać na najwyższym poziomie. Na razie przedłużył kontrakt z tyskim klubem.

Dla Macieja Mańki ostatni dzień czerwca był specyficzny – obrońca GKS-u Tychy obchodził 31. urodziny, a jednocześnie finalizował przedłużenie umowy. – Mimo wszystko to był piłkarski dzień jak co dzień, czyli z treningiem i przygotowaniem do meczu – mówi Maciej Mańka.

– Od kiedy gram w seniorskiej piłce nie zdarzyło mi się jednak jeszcze, żeby 30 czerwca trwały rozgrywki. Zwykle urodziny spędzałem już na urlopie. Najdłuższy do tej pory był mój pierwszy sezon w GKS-ie, do którego trafiłem z juniorów MOSM-u Tychy. Dołączyłem do drużyny, w której grali Jarek… to znaczy obecny trener Jarosław Zadylak i Łukasz Kopczyk, czyli kolejny dzisiaj członek sztabu szkoleniowego GKS-u. Kończyliśmy go podwójnymi barażami o awans do II ligi i dopiero 18 czerwca 2008 roku, po zwycięstwie 2:0 w Koninie z Aluminium, mogliśmy świętować. W pamięci zapisały się zresztą wszystkie awanse wywalczone z GKS-em, bo to jest mój klub. Pamiętam także oczywiście przeprowadzkę do Górnika Zabrze, do którego trafiłem 10 lat temu i w którym zadebiutowałem w ekstraklasie. Rozegrałem w niej 16 spotkań, ale ciągle mam nadzieję, że ten rozdział jeszcze nie został zamknięty. Chcę wrócić na boiska najwyższej klasy rozgrywkowej z tyską drużyną. Podobno po trzydziestce przychodzi najlepszy czas dla piłkarza, bo organizm jest przygotowany do meczowych obciążeń, a w dodatku dochodzi doświadczenie. Najważniejsze jest to, że czuję się bardzo dobrze i koncentruję się na najbliższych występach.

Piłkarze GKS-u Katowice wchodzą w decydujący etap walki o awans z pozycji goniącego, a nie uciekającego. Odpowiedź na pytanie, czemu wiedzie im się słabiej niż jesienią, kryje się częściowo w… środku obrony.

Niekwestionowanym jej liderem jest Arkadiusz Jędrych, który nie opuścił jeszcze w tym sezonie ani jednego meczu. Przez większość sezonu grał, mając u boku Radka Dejmka. Doświadczony Czech zdołał rozegrać 15 ligowych spotkań. Aż 10 z nich GKS wygrał, 2 zremisował. Średnia zdobywanych punktów na mecz z Dejmkiem w składzie wynosi 2,13. Jest najlepsza w całym zespole, biorąc pod uwagę tych zawodników, którzy zaliczyli w wyjściowym składzie dwucyfrową liczbę występów. Dejmka trapią jednak problemy zdrowotne. To wskutek nich podjęto zimą decyzję o wypożyczeniu Macieja Dampca z ŁKS-u Łódź. Czech powoli wracał do dyspozycji, zasiadł już choćby na ławce rezerwowych w ostatnim domowym meczu (2:0 z Garbarnią), ale znów zmaga się z urazem i trener Rafał Górak nie może korzystać z jego usług.

Wiosnę jako drugi stoper przy Jędrychu zaczął młodzieżowiec Mateusz Broda, ale już w drugiej tegorocznej kolejce, w Elblągu, doznał poważnej kontuzji kolana. Wskoczył za niego Grzegorz Janiszewski, sprowadzony przed sezonem ze Stali Stalowa Wola i na razie trener Rafał Górak trzyma się tej konfiguracji środka defensywy. W 13 spotkaniach, w jakich zagrał Janiszewski, katowiczanie zanotowali 6 zwycięstw, 3 remisy i 4 porażki, co daje 1,61 pkt na mecz.

SUPER EXPRESS

Legii do wywalczenia mistrzostwa wystarczy zdobycie punktu w Poznaniu, ale piłkarze stołecznego klubu nie dostaną teraz medali, nawet gdy zdobędą tytuł.

(…) Jak się dowiedzieliśmy w tej organizacji, nie ma mowy o dekoracji mistrzów Polski już teraz. Władze spółki zadecydowały, że dekoracja mistrza nastąpi dopiero po zakończeniu meczów ostatniej kolejki. Jeśli zatem tytuł trafi do Warszawy, to legioniści odbiorą trofeum i medale na Łazienkowskiej, po meczu z Pogonią Szczecin, 19 lipca.

GAZETA WYBORCZA

Skoro sprawdził się pomysł ze sprowadzeniem z 2. Bundesligi Christiana Gytkjaera, Lech Poznań próbuje go zastąpić w podobny sposób. Choć ma rozbudowaną akademię, napastnika sam sobie nie wyszkolił.

(…) Teraz szuka podobnych przypadków, a najbardziej zbliżone do tamtej historii z Gytkjaerem są losy Mikaela Ishaka, napastnika 1. FC Nürnberg. Norymberski klub to także znana niemiecka marka, która przeżywa teraz problemy. Po klęsce 0:6 w ostatniej kolejce 2. Bundesligi z VfB Stuttgart musi zagrać baraż o pozostanie w niej. Mikael Ishak tego nie doczeka, z końcem czerwca przestaje grać w Norymberdze i szuka nowego klubu, którym może okazać się Lech. To 27-letni szwedzki napastnik o oryginalnym, asyryjskim pochodzeniu. Asyryjczyków nie należy mylić z Syryjczykami, to potomkowie prastarego ludu z Babilonu, którzy w Szwecji od lat mają sporą diasporę, a nawet dwa kluby piłkarskie. Mikael Ishak pochodzi z jednego z nich – Assyriska FF z Södertälje. Też odchodzi, też grał niewiele, też ma większy potencjał niż to, co pokazał w 1. FC Nürnberg.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

12 komentarzy

Loading...