– Po słowach Zbigniewa Bońka nie brakuje, całkiem trafnych zresztą, głosów, że nieprzedłużenie umowy selekcjonera o rok wpłynie na postawę, czy też styl gry, zespołu Jerzego Brzęczka. To logiczne, bo gdyby trener był pewien pracy z kadrą na samym turnieju, wówczas Ligę Narodów poświęciłby – z pewnością – stricte na przygotowania do imprezy docelowej, a wyniki byłyby mniej ważne. W sytuacji jednak, kiedy szkoleniowiec będzie grał o posadę, wówczas raczej skupi się na tym, aby meczów nie przegrywać – czytamy w “Sporcie” o tym, że Brzęczek może grać przez następny rok o posadę na Euro 2021. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
FIFA przykręca śrubę Genoi, ta ma wysłać kasę do Zagłębia Lubin za transfer Filipa Jagiełły. Jeśli nie wyślę, to dostanie zakaz transfery.
Lubinianie po konsultacjach z PZPN poskarżyli się do światowej federacji i 28 stycznia FIFA wydała wyrok w tej sprawie. Korzystny dla polskiego klubu, co nie mogło być żadnym zaskoczeniem, bo kwestia jest zero-jedynkowa. Na gruncie procedur prawnych był to jednak kluczowy moment, ponieważ wcześniej z punktu widzenia przepisów Genoa była w sporze z Zagłębiem w sprawie rozliczeń za transfer piłkarza. A takie spory często bywają sztucznie przeciągane. Tymczasem werdykt organów FIFA nie pozostawiał złudzeń: Genoa musi bezzwłocznie zapłacić całą kwotę za transfer. Z końcem lutego orzeczenie nabrało mocy prawnej i od tego czasu klub ma 45 dni na uregulowanie należności. Termin mija więc w połowie kwietnia, czyli w środę. W tej chwili jednak trudno optymistycznie zakładać, że w ostatnim momencie Włosi przeleją pieniądze na wskazane w wezwaniu konto. Jeśli nie zapłacą, automatycznie uruchamiana jest sankcja – zakaz transferowy. Tyle że w Italii żyją teraz walką z pandemią koronawirusa i paradoksalnie to może uratować Genoę przed nakazem natychmiastowej zapłaty. Władze piłkarskie mogą być bardziej pobłażliwe dla tych, którzy mają kłopoty z płynnością finansową.
Ciekawa rozmowa z Dariuszem Adamczukiem z Pogoni Szczecin. Dyrektor sportowy opowiada o planach transferowych, ale i odnosi się do sprawy Zvonimira Kozulja, który narzekał na to, że w Pogoni musiał grać z urazem.
A ruchy w drugą stronę? Będą kolejne odejścia po Soufianie Benyaminie i Zvonimirze Kožulju? Ricardo Nunes przyznał w rozmowie z pogonsportnet.pl, że nie przedłuży umowy.
Za wcześnie, by rozmawiać na ten temat. Wszyscy oprócz Rico będą mieli ważne kontrakty. Dziś trudno mi powiedzieć, co będzie dalej. Na pewno nie mamy obaw, że nie będzie kim grać.
Naprawdę pożegnalibyście się z Kožuljem, gdyby nie prawdopodobne straty finansowe z powodu koronawirusa?
Tak, ustaliliśmy z trenerem, że nie przedłużymy współpracy ze Zvone, który – poza aspektem sportowym – wszedłby na bardzo wysoki kontrakt. Koronawirus tylko umocnił tę decyzję.
Bośniak w rozmowie z „Super Expressem” stwierdził, że gdyby to zależało od Runjaica, zostałby w Pogoni.
Bzdura. Każda decyzja związana z pierw szym zespołem jest wspólna – przede wszystkim trenera i moja. Prezes nie ingeruje w kwestie sportowe. Oczywiście wyraża swoje zdanie, ale nam pozostawia decydujące słowo. W tej sprawie było identycznie. Ponadto totalną bzdurą było, że Zvone wystąpił w 14 meczach z poważną kontuzją. Jak świadczyłoby to o klubie, który wystawia niesprawnego piłkarza?
Felieton Antoniego Bugajskiego o tym, jak koronawirus i kryzys z nim związany sprawia, że czarno na białym widać, kto pływał bez majtek, a kto ma stabilny budżet.
W tym sensie walka ze skutkami epidemii staje się szansą dla polskiej klubowej piłki na nowe, zdrowe otwarcie. Jeżeli ktoś żyje z dnia na dzień, niech się nie dziwi, że teraz jest w tarapatach. Charakterystyczne, że już tydzień po wstrzymaniu ligowych rozgrywek z kilku ośrodków zaczęły płynąć sygnały o problemach i natychmiast niezbędne stawało się redukowanie pensji piłkarzom. Perspektywa możliwego odcięcia od telewizyjnej kroplówki brzmiała jak wyrok, ostatnia transza z Canal Plus stała się ostatnią deską ratunku. Liczenie strat obejmowało też brak wpływów z dnia meczowego, co w niektórych przypadkach brzmiało nawet zabawnie. Jasne, że nierozegranie przy pełnych trybunach planowanego na wciąż najbliższą kolejkę spotkania Lecha z Legią to dla gospodarzy uszczuplenie przychodów liczone w milionach złotych. Są jednak także kluby, które na dniu meczowym w ogólnym bilansie nie zarabiają i może nawet odwołanie meczu, który z trybun obejrzałaby garstka ludzi, jest przejawem oszczędności. Dopiero w czasach zarazy kluby przechodzą przyspieszony kurs gospodarności, dopiero teraz uświadamiają sobie, jak daleko posunęły się w windowaniu kwot kontraktowych dla piłkarzy, którzy nie są tego warci. W ekstraklasie trwał nieformalny wyścig zbrojeń, a podażowy niedobór niezłych zawodników powodował, że sięgano po słabych i jeszcze słabszych. Skoro jednak w zasięgu nie było lepszych, z dużą przesadą opłacano gorszych.
“SPORT”
Przesunięcie Euro na przyszły rok nie oznacza automatycznego przedłużenia umowy z Jerzym Brzęczkiem. Selekcjoner musi udowodnić, że zasługuje na to, by poprowadzić kadrę na mistrzostwach i takie też sygnały płyną z PZPN.
Po słowach Zbigniewa Bońka nie brakuje, całkiem trafnych zresztą, głosów, że nieprzedłużenie umowy selekcjonera o rok wpłynie na postawę, czy też styl gry, zespołu Jerzego Brzęczka. To logiczne, bo gdyby trener był pewien pracy z kadrą na samym turnieju, wówczas Ligę Narodów poświęciłby – z pewnością – stricte na przygotowania do imprezy docelowej, a wyniki byłyby mniej ważne. W sytuacji jednak, kiedy szkoleniowiec będzie grał o posadę, wówczas raczej skupi się na tym, aby meczów nie przegrywać. Kształt grupy Ligi Narodów, w której znalazła się reprezentacja Polski, tuż po losowaniu, wywołał jasne stanowisko kibiców i ekspertów. O awans do turnieju Final Four powalczą Holendrzy i Włosi, a my – z Bośnią i Hercegowiną – zagramy o to, aby utrzymać się w Dywizji A. Czy zatem tylko utrzymanie, które możemy zapewnić sobie nawet np. przy dwóch remisach i czterech porażkach, spowoduje, że Jerzy Brzęczek zachowa posadę? Czy też Zbigniew Boniek będzie oczekiwał czegoś więcej?
Raport z Wisły Kraków, czyli kryzys w klub uderzył, ale wiele spraw udaje się wyciągnąć na prostą. Na dniach ma sformalizować się przejęcie klubu przez trójkę ratowników.
O tym, że Wisła Kraków jest zjednoczona świadczy nie tylko osiągnięte wreszcie porozumienie Spółki Akcyjnej z Towarzystwem Sportowym w sprawie praw do nazwy i historycznego herbu. – Nie jest to najbardziej priorytetowa rzecz, która jest teraz do zrobienia, ale zapewniam, że kibice mogą spać spokojnie – stwierdził wiceprzewodniczący rady nadzorczej Jarosław Królewski. – W każdej decyzji, nawet dotyczącej odcieni palety klubowych barw, będziemy uwzględniać zdanie wszystkich zainteresowanych i poddamy to konsultacji. Żadnych zabiegów zmieniających te najważniejsze dla Wisły symbole bez konsultacji nie będzie. Na pewno po to o nie walczyliśmy, żeby je szanować. Na ukończeniu są już sprawy formalnego przejęcia 13-krotnego mistrza Polski przez Spółkę Akcyjną, czyli trójkę ratowników: Tomasza Jażdżyńskiego – przewodniczącego oraz Jarosława Królewskiego i Dawida Błaszczykowskiego – wiceprzewodniczących.
Rozmówka z Łukaszem Broziem o tym, jak przebiega jego rehabilitacja po zerwaniu więzadeł w kolanie. Możliwe, że dzięki przesunięciu meczów będzie w stanie wrócić na boisko w tym sezonie.
Zerwanie więzadeł przez pana na treningu to rezultat wyjątkowego pecha, przypadku?
– Rzeczywiście, to był wyjątkowy pech, bo kontuzji doznałem nie w trakcie meczu, tylko podczas treningu. W kontakcie z zawodnikiem stanąłem niefortunnie i kolano mi „uciekło”.
Zaraz po zdarzeniu wiedział pan, że sezon już się dla pana zakończył?
– Od razu czułem, że to coś poważnego, bo usłyszałem trzask w kolanie. Zrobiło mi się słabo i nie miałem wątpliwości, że lekarze będą mieli „robotę”. Dopiero jednak po dokładnych badaniach okazało się, że zerwałem przednie więzadła krzyżowe. Przed dziewięcioma laty miałem odentyczną kontuzję, z tą różnicą, że wtedy zerwałem więzadła w lewej nodze. Teraz ucierpiało prawe kolano.
Jak przebiega pańska rehabilitacja? Bez zakłóceń?
– Na razie siedzę na Mazurach i tam realizuję program rehabilitacji. Przez pierwsze trzy miesiące ćwiczyłem w Warszawie, teraz przeniosłem się w bardziej spokojne rejony.
“SUPER EXPRESS”
Joel Valencia, były piłkarz Piasta, opowiada o tym, jak wygląda sytuacja z koronawirusem w jego rodzinnym Ekwadorze. W dużym skrócie – jest bardzo źle, zwłaszcza z kwestiami sanitarnymi.
W twoim ojczystym Ekwadorze sytuacja jest podobno poza kontrolą, jeśli chodzi o pandemię.
– Niestety, to prawda. Mam rodzinę w Guayaquil, gdzie jest najwięcej zakażeń…
Czytałem nawet, że Guayaquil nazywane jest ekwadorskim Wuhanem…
– Moja rodzina potwierdza, że jest bardzo źle. W Ekwadorze ju ż wcześniej był problem z kwestiami sanitarnymi, ze szpitalami. Bogaci sobie poradzą, ale biedni nie. W Guayaquil zmarli leżą w domach przez kilka dni, bo nie ma ich kto odebrać mimo próśb, aby służby przyjechały po zwłoki. Mówi się o zmarłych leżących na ulicach, o tym, że te sytuacje powodują coraz mniejszą empatię u ludzi. Niektóre firmy pogrzebowe drastycznie podniosły ceny usług.
Poza tym – przegląd instagrama Cristiano Ronaldo, zatem pominiemy.
“GAZETA WYBORCZA”
Dziwna sytuacja, bo w wydaniu krajowym z piłki tylko króciutki tekścik o odejściu Christiana Gytkjaera z Lecha, za to w dodatku poznańskim nieco szerzej o możliwym wznowieniu ligi pod koniec maja.
Zdaniem Marcina Animuckiego prezesa Ekstraklasa SA, spółka ma przygotowane kilka scenariuszy, w tym ten z rozegraniem kompletu spotkań i wyłonieniu mistrza, pucharowiczów i spadkowiczów zgodnie z zasadami i duchem fair play. Nieoficjalnie wiadomo, że ewentualny start ligi planowany jest na 26 maja – rzecz jasna, tylko wtedy, gdy pozwoli na to sytuacja epidemiologiczna w kraju. To termin późniejszy niż przewidywana wcześniej graniczna połowa maja, ale Ekstraklasa SA jest zdania, że od 26 maja uda się przeprowadzić rozgrywki i to w całości, aż do 37. kolejki. W grę wchodzi granie co trzy, a nawet dwa dni, które wymagać będzie dobrego przygotowania fizycznego piłkarzy. To bardzo duże obciążenie, bez szans na prawidłową regenerację, jednakże może nie być innego wyjścia. To jedyna opcja, by zdążyć do końca czerwca, o ile FIFA nie wprowadzi zapowiadanych regulacji, które pozwoliłyby przesunąć zakończenie sezonów na lipiec. Na razie wciąż obowiązuje dyrektywa, że 30 czerwca ligi krajowe mają być zakończone. Dodatkowo UEFA groziła już krajom, które zamierzałyby przerwać rozgrywki i ogłosić ich koniec już teraz, tak jak np. chcieli to zrobić Belgowie. Sankcje mają być surowe, z wykluczeniem z europejskich pucharów włącznie.