– Dziś trudno przewidzieć jakikolwiek scenariusz, bo sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Ale kiedy wrócimy do normalnego życia, a kluby do grania, może się okazać, że trzeba będzie pewne rzeczy poukładać na nowo. Zaczynając od budżetów, a na kadrach zespołów kończąc. Szukanie oszczędności może doprowadzić do sytuacji, w której do tej pory niechętnie zerkający w stronę akademii prezesi zaczną podpisywać kontrakty z młodymi zawodnikami i na nich będą opierać zespoły – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
“PS” nazywa plan pomocy klubom “tarczą Bońka”. Ponad sto milionów dla polskiego futbolu z kasy PZPN, ale niektórzy mówią “lepiej dać ją szybciej, bo przelewów nie dożyjemy”.
Przedstawiciele klubów, których wczoraj pytaliśmy, niechętnie dzielili się swoimi opiniami na ten temat. Z jednej strony chwalą związek, bo podkreślają, że sytuacja staje się dramatyczna i każde wsparcie jest na wagę złota. Z drugiej zadawali pytania, dlaczego pomoc będzie udzielana dopiero od następnego sezonu, czego kilka klubów może po prostu nie doczekać. – Na razie mamy za mało informacji. W samej ekstraklasie do podziału ma być 30 mln zł. Ale jak te środki będą rozdzielane? Lech lub Legia mają większe koszty niż Korona Kielce lub ŁKS – mówi nam jeden z prezesów. – 116 milionów ładnie brzmi, ale część to tylko przesuniecie środków nagród z Pro Junior System i Pucharu Polski. De facto nowych pieniędzy jest tylko 60 milionów – dodaje inny. Dlatego PZPN informując o pakiecie, zabezpieczył się zapisem, że „ostateczna decyzja w zakresie podziału środków przeznaczonych dla klubów ekstraklasy zostanie podjęta po konsultacji z klubami i władzami spółki Ekstraklasa SA”. – Każda pomoc jest potrzebna, ale musi być udzielona jak najszybciej. W przeciwnym razie trafi tylko do najbogatszych, którzy przetrwają najbliższe miesiące – uważa prezes pierwszoligowca
Kto najszybciej i najłagodniej wyjdzie z kryzysu? Być może ci, którzy oszczędności kadrowych mogą szukać w akademii. I którym akademia “opłaci” część budżetu.
Dziś trudno przewidzieć jakikolwiek scenariusz, bo sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Ale kiedy wrócimy do normalnego życia, a kluby do grania, może się okazać, że trzeba będzie pewne rzeczy poukładać na nowo. Zaczynając od budżetów, a na kadrach zespołów kończąc. S z u k a n i e oszczędności może doprowadzić do sytuacji, w której do tej pory niechętnie zerkający w stronę akademii prezesi zaczną podpisywać kontrakty z młodymi zawodnikami i na nich będą opierać zespoły. – Klubów zwyczajnie nie będzie stać na zatrudnianie doświadczonych piłkarzy spoza Polski. Możliwe, że w takiej sytuacji będą wolały postawić na wychowanków – uważa Jarosław Mroczek, prezes Pogoni.
Trener Zagłębia Lubin twierdzi, że jego zdaniem jest już po sezonie i do grania nie wrócimy. Ale jego piłkarze trenują tak, jakby wrócić mieli.
Według pana ten sezon zostanie rozegrany do końca?
MARTIN ŠEVELA (TRENER KGHM ZAGŁĘBIA LUBIN): Widzę, że pod uwagę brane są różne scenariusze, padają nowe pomysły i z punktu widzenia klubów doskonale to rozumiem. Chodzi przecież o to, żeby rozegrać mecze i otrzymać pieniądze z tytułu transmisji telewizyjnych. Ale kiedy obserwuję, co się dzieje, wydaje mi się, że już jest po sezonie i w tabeli zespoły zostaną na aktualnie zajmowanych miejscach. Teraz powinno się opracować model nowych rozgrywek, na przykład z 18 drużynami i założeniem, że żadna z obecnych drużyn ekstraklasy nie spada do I ligi. Mówię, jak mi się wydaje, chciałbym się mylić, ale myślę, że już jest po sezonie.
Ale w ograniczonych warunkach piłkarze ćwiczą tak, jakby mieli wrócić do grania.
Naturalnie, nie wiadomo, co i kiedy się zmieni. Zaraz po ogłoszeniu decyzji o zawieszeniu rozgrywek przygotowaliśmy się na dwa tygodnie funkcjonowania w nowych warunkach. Zawodnicy dostali rozpiski, jak ćwiczyć w siłowni, ile biegać, jeździć na rowerze, jak dobierać obciążenia. Już wiemy, że taki stan się przedłuży i jesteśmy na to przygotowani.
Całkiem ciekawe podsumowanie tego, jak tną pensję na świecie. Nie tylko na zachodzie, ale i w klubach wschodnich.
Takie problemy dotykają też oczywiście słabsze ligi. W najgorszej sytuacji są piłkarze w krajach niedemokratycznych. Nie mogą liczyć na żadne zabezpieczenia, zostanie im najwyżej walka w przyszłości w FIFA, ale wiadomo, że np. zawodnicy w Kazachstanie się na to nie zdecydują. A tam Irtysz Pawłodar poinformował graczy, że w okresie zawieszenia rozgrywek będą dostawać płacę minimalną, poniżej 100 euro miesięcznie. I tak więcej niż w FK Kaspij, gdzie piłkarze po prostu nie będą nic dostawać. Z drugiej strony w takich krajach jeśli komuś się poszczęści, to może mieć lepiej niż w najlepszych ligach. Takie kluby jak Kajrat Ałmaty czy Szachtar Donieck nie funkcjonują dzięki przychodom z praw telewizyjnych czy biletów, ale za sprawą fortuny właścicieli. Ci, jeśli będą mieć ochotę, mogą dalej normalnie płacić, ale to też wątpliwe.
Jasmin Burić opowiada, że chciałby jeszcze kiedyś zagrać w Lechu Poznań. A do Polski po karierze wróci na pewno.
Patrząc na coraz lepszą postawę Kolejorza, nie jest panu tym bardziej szkoda, że latem przyszło się z klubem pożegnać?
Jasne, że żałuję i nie ma to nic wspólnego z tym, jak teraz wygląda drużyna. Lech to mój klub na dobre i na złe. Spędziłem w nim wiele lat i bardzo dużo mu zawdzięczam. I chciałbym jeszcze kiedyś w nim zagrać.
Czyli w pana planach nadal jest powrót do Polski?
Nic się nie zmieniło. Poznań to mój dom, tam mam wszystko poukładane i tam wracam po zakończeniu kariery. Ale oczywiście chciałbym jeszcze jak najdłużej pograć. Mój kontrakt w Hapoelu ważny jest do końca następnego sezonu, więc na razie za wcześnie, żeby myśleć, co dalej. Cieszę się, że tu trafi łem. Klub jest fajny, kraj do życia też, chociaż wszystko dużo droższe niż w Polsce. Ale mam blisko do morza, jedzenie jest dobre, więc nie narzekam. A co będzie dalej? Czas pokaże.
“SPORT”
Rozmowa z Gerardem Badią. Hiszpan mówi, że nie może narzekać, bo inni mają gorzej i opowiada o sytuacji w Hiszpanii.
A jak wygląda sytuacja w pańskiej rodzinnej miejscowości
– Tam nie ma chorych, ale też wszyscy siedzą w czterech ścianach. I tylko mój tata przemieszcza się, by remontować drugi dom, to 10 minut drogi samochodem. Z kolei do miejscowości, gdzie z rodziną mamy dom, każdego lata przyjeżdża ponad 20 tysięcy „miastowych”; wiele osób pracujących i żyjących w Barcelonie ma swoje domki w górach. Teraz władze tego zabroniły. W mieście jest policja, która to wszystko kontroluje. Rozmawiałem kilka dni temu z moim przyjacielem z Barcelony. Mieszka z dziewczyną, od tygodnia nie wyszli z mieszkania. Z nudów zaczął… malować kolorowanki. Ale jak mus, to mus. Władze w Hiszpanii mówią, że to jeszcze nie jest szczyt zachorowań i że najtrudniejsze mają być najbliższe dwa tygodnie.
Górnik Zabrze dzisiaj miał obchodzić hucznie 50-lecie występu w finale Pucharu Zdobywców Pucharu. Niestety – obchody trzeba przełożyć.
Dokładnie pół wieku temu zabrzanie przygotowywali się do pierwszego półfinałowego meczu z AS Roma. Odbył się on w Rzymie 1 kwietnia 1970 roku. Skończył się wynikiem 1:1, a bramkę dla „górników” zdobył Jan Banaś. Potem był niesamowity rewanż na Stadionie Śląskim, zwieńczony dogrywką i wynikiem 2:2. Rywalizację z klubem ze stolicy Włoch musiał więc zakończyć dopiero trzeci mecz – na neutralnym terenie w Strasbourgu. Znów nie padło rozstrzygnięcie – było 1:1 – i dopiero szczęśliwy rzut monetą, czy raczej żetonem, zdecydował o tym, że to Polacy, a nie Włosi, zagrali z Manchesterem City w finale PEZP we Wiedniu.
Analizę też można przeprowadzać w domu. Zawodnicy GKS-u Tychy dostali pracę domową – obejrzenie meczu Liverpoolu z Atletico Madryt.
– Mecz Liverpool – Atletico wybrałem dlatego, że moim zdaniem to są najlepsze przykłady jak należy grać w ofensywie i defensywie – wyjaśnia trener Komornicki. – Zespół z Anglii może być wzorem atakowania, a drużyna z Hiszpanii sztukę obrony opanowała w najwyższym stopniu. Te skrajności w bezpośredniej konfrontacji są doskonałym materiałem szkoleniowym, szczególnie wtedy, kiedy oglądający wie na co ma zwrócić uwagę. Klucz do zwycięstwa tkwi w sytuacjach jeden na jednego i na te „małe mecze” zawodnicy mają patrzeć, a gdy już będzie taka możliwość na tym elemencie będziemy się też skupiać na treningach. Kiedy więc tylko będzie możliwość wspólnej pracy, nawet w najmniejszych grupach, po dwóch czy po czterech, to co jest podstawą gry w piłkę będzie już można zacząć robić. Oprócz patrzenia na drużynę, którą w tej chwili ma do dyspozycji Ryszard Komornicki, trener GKS-u Tychy spogląda też odważnie w dalszą przyszłość.
Piątek może w Niemczech furory nie robi, ale może to i dobrze, że nie został w Milanie, gdzie trwa awantura o kasę i wpływy.
Dla ratowania finansów większość klubów będzie chciała uszczuplić kadry, a chętnych do kupowania będzie mniej. Na razie trzeba ratować finanse obniżką pensji dla piłkarzy. Milan już tnie po kosztach i maksymalny roczny zarobek piłkarza ma być na poziomie 2,5 miliona euro. Reprezentacyjny bramkarz Gianluigi Donnarumma zarabia 6 mln i na to nie pójdzie. Milan wycenia go na 70 mln euro, ale kryzys na rynku już się zaczyna i jego agent nie oczekuje więcej, niż połowy tej sumy. Alessio Romagnoli zarabia 3,5 miliona i oczekuje się, że także on powie Milanowi ciao. Latem mają odejść Giacomo Bonaventura i Argentyńczyk Lucas Biglia. Według „Corriere dello Sport” ich następcami mieliby zostać Węgier Dominik Szoboszlai z Salzburga (jest na liście Rangnicka) i Imran Louza, pomocnik francuskiego Nantes.
Resovia i Skra Częstochowa zwróciły się do PZPN z wnioskiem o ukaranie walkowerami Pogoni Siedlce, której siedmiu zawodników zostało zdyskwalifikowanych przez Polską Agencję Antydopingową. To może wywrócić tabelę II ligi.
Sprawa zaczęła się w końcówce października. Krótko przed meczem z GKS-em Katowice gruchnęła wieść, że klub Siedlec w związku z podejrzeniem stosowania dopingu odwiedziła policja. Wtedy też śledztwo rozpoczęła POLADA. Piłkarze utrzymywali, że nie byli świadomi nielegalności całego procederu. Czuli się w tej sprawie pokrzywdzeni winą obarczając Daniela P. Były dyrektor klubu, ówczesny trener, przeciwko któremu toczą się teraz postępowania POLADY i prokuratury, wysyłał zawodników na kroplówki. Jak się miało okazać – w dawce zdecydowanie przekraczającej normę dozwoloną w przepisach antydopingowych. Siedlczan „sypnąć” miałą jedna z pielęgniarek. POLADA po kilkutygodniowym postępowaniu ukarała zawodników. Wyrok: pół roku bezwzględnej dyskwalifikacji, a następnie 1,5 roku w zawieszeniu. Sęk w tym, że zawodnicy ci już po wybuchu całej afery normalnie grali. Zgodnie z regulaminem rozgrywek, „zawody należy zweryfikować jako przegrane 0:3 na niekorzyść drużyny, w składzie której występowało co najmniej dwóch zawodników, u których stwierdzono pozytywne wyniki badań antydopingowych lub odmówili poddania się badaniom”.
“SUPER EXPRESS”
Tekst o 116 milionach od PZPN-u dla polskich klubów, a obok o tym, że jakaś tenisistka wrzuciła do neta fotę bez gaci. Nic do zacytowania, nic czego nie było w “PS” czy “Sporcie”.
“GAZETA WYBORCZA”
W wydaniu głównym też o tym, że PZPN da klubom kasę – czyli coś, co już cytowaliśmy. W dodatku poznańskim o tym, że pracownicy Lecha Poznań solidarnie zejdą z części pensji – nie tylko piłkarze.
To, co Lech może ograniczyć, to wynagrodzenia. I tutaj solidarnie zostały one obcięte wszystkim w klubie, nie tylko piłkarzom. – Część z kosztów stałych możemy ograniczyć, jak wynagrodzenia, leasingi. Najbardziej problematyczny dzisiaj koszt stały to media stadionowe. Płacimy za nie, a meczów nie gramy – mówi dyrektor sportowy klubu Tomasz Kacprzycki. – Mamy jednak ludzi, którzy są aktywem klubu. Nie możemy lekką ręką pozbyć się trenerów z akademii, bo zbudowaliśmy ją 10 lat. Jak dodaje: – Już odroczyliśmy zobowiązania publiczne. To można robić w normalnym trybie, powołując się na obecną ordynację podatkową i ustawę o ZUS. Ale to tylko odroczenie i pewnie później ratalnie będziemy spłacać te zobowiązania.