Reklama

Anglicy lekceważą temat, nawet w drużynie niektórzy chcieli grać dalej

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

13 marca 2020, 22:21 • 5 min czytania 22 komentarzy

Bramkarz londyńskiego Millwall, Bartosz Białkowski, z przerażeniem zaczyna obserwować, jak na Wyspach podchodzi się do kwestii koronawirusa. Jednocześnie jest on w szoku, że… Premier League zawiesiła dziś rozgrywki. Kiedy się najbardziej zdenerwował, co go w największym stopniu irytuje oraz co łączy jego i kolegów z Millwall z właścicielem Nottingham Forest, u którego na początku tego tygodnia wykryto koronawirusa? Dowiecie się z tej rozmowy.

Anglicy lekceważą temat, nawet w drużynie niektórzy chcieli grać dalej

Coraz częściej słyszymy, że w Anglii zupełnie lekceważy się temat koronawirusa. Też masz takie wrażenie?

Jak najbardziej. Wczoraj po komunikacie EFL, że wszystkie mecze w ten weekend mają dojść do skutku i to nawet z publicznością, byłem autentycznie wkurwiony. Nawet nie chciało mi się wracać z Ipswich do Londynu, pojechałem tam dopiero dziś rano przed treningami. Później, koło 11:00 lokalnego czasu, wreszcie wszystkie ligi zawieszono. Anglicy naprawdę nie podchodzą poważnie do tematu. Nie mogę tego zrozumieć. Wczoraj wystąpienie miał premier Boris Johnson i kompletnie nie zgadzałem się z tym, co mówił.

Jakby nigdy nic stwierdził, że więcej rodzin utraci swoich najbliższych i trzeba sobie z tym poradzić.

Dla mnie to kosmos. Premier kraju, w którym żyjesz mówi, że musisz się przygotować na śmierć kogoś bliskiego i w zasadzie to nic nie da się zrobić. Masakra, jak w jakimś filmie. Sytuacja jest bardzo poważna, nie można tego bagatelizować i podchodzić do wszystkiego na zasadzie „jakoś to będzie”. Trzeba się zabezpieczyć na każdy scenariusz, podjąć zdecydowane decyzje, a na razie w skali kraju tego nie zrobiono.

Reklama

Widzisz to też po podejściu samych ludzi?

Często niestety tak. Ja już od pewnego czasu starałem się unikać wyjść na miasto w innym celu niż zakupy, nawet tutaj w Ipswich. Widać jednak, że wszystko toczy się normalnym rytmem. Londyn, z tego co dziś czytałem, niezmiennie tętni życiem. Piątek wieczorem, ludzie ruszają do restauracji i klubów, wychodzą na imprezy jakby nigdy nic. Moim zdaniem to głupota, nie rozumiem tego. Nie można panikować, ale sytuacja jest naprawdę poważna i nie można udawać, że jest inaczej. Lepiej posiedzieć w domu, spędzić fajnie czas z rodziną, pobawić się z dziećmi, obejrzeć wspólnie film.

Nawet po ogłoszeniu wykrycia koronawirusa u Mikela Artety musiało minąć kilkanaście godzin od oficjalnego komunikatu, że jednak grania nie będzie.

W szatni temat koronawirusa przewijał się od trzech czy czterech tygodni, ale dopiero ostatnio sytuacja z każdym dniem staje się coraz bardziej alarmująca. Nawet w tamtym tygodniu nikt jeszcze nie przypuszczał, że to się będzie rozwijać w takim tempie. Trzeba jednak oddzielić tamto podejście grubą kreską i przyjąć do wiadomości, że okoliczności się zmieniły i należy reagować z pełną powagą. Jest to nowy wirus, kompetentni ludzie dopiero go poznają, a na razie poszczególne kraje muszą robić wszystko, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się tego dziadostwa.

Ta chora presja, żeby grać wypływała przede wszystkim od władz ligi i sponsorów czy w samych klubach też was przekonywano, że można spokojnie kontynuować ligę?

Odgórnych rozmów nie odbywaliśmy, natomiast… jestem w szoku, że Premier League odwołała dziś rozgrywki. Serio, mimo że w gruncie rzeczy nie mieli innego wyjścia. Dlaczego? Oni ciągle czekali na decyzje rządu, aż zakaże wszystkich imprez masowych. Na taką ewentualność władze ligi zapewne miały podpisane odpowiednie klauzule z telewizją i sponsorami w sprawie wypłacalności całego kontraktu. W momencie gdy Premier Legaue samodzielnie zawiesiła rozgrywki, będzie to wyglądało inaczej. Tak mi przynajmniej tłumaczyła jedna osoba z klubu, która mocno siedzi w temacie czy też ma kolegę dobrze znającego to zagadnienie. Jakoś tak.

Reklama

Jeśli zaś chodzi o nasz zespół, głosy były podzielone… Mieliśmy dziś w szatni rozmowę o tym, każdy dorzucił swoje trzy grosze. Niektórzy byli za tym, żeby dalej grać, także widzisz, jak to wygląda. Dziwiłem się kolegom, byłem może nawet pierwszym, który jasno stwierdził, że to nie ma sensu, że nie możemy teraz grać. Dopiero wtedy większość powiedziała, że skoro ja jestem „out”, to oni też są „out”.

Z czego wynika takie podejście Brytyjczyków? Wielu tłumaczy to tym, że zawsze muszą iść na przekór, po swojemu, że zawsze uważają, że wiedzą lepiej.

No, dokładnie. Nie pojmuję na przykład decyzji rządu o nieodwoływaniu zajęć w szkołach. Rozumiem inne rodziny, nie każdy może sobie pozwolić, żeby nie pójść do pracy i zostać z dziećmi, ale z mojego punktu widzenia to zła decyzja. Podoba mi się, jak reagują polskie władze – zdecydowanie, bez czekania na pogorszenie sytuacji. Włosi kompletnie olali sprawę na początku, lekceważyli kwarantannę, dalej tłoczyli się na mieście i witali po swojemu buziakami w oba policzki. Teraz widzimy, na jaką skalę im się to rozlazło. Znajoma mieszkająca we Włoszech mówiła, że w niektórych rejonach ludziom powyżej 65. roku życia przekazano, żeby w razie czego nawet nie przychodzili do szpitala. To się w głowie nie mieści. Uczmy się na błędach innych.

Co będziecie robić w najbliższym czasie?

Mamy teraz cztery dni wolnego. Potem przez cztery dni trenujemy i później znów pięć dni wolnego. Ale wiadomo, że sytuacja jest dynamiczna, wszystkie ustalenia zaraz mogą się zmienić. Pamiętajmy, że my jeszcze w ubiegłym tygodniu graliśmy z Nottingham Forest, którego właściciel ma koronawirusa. Nasi dyrektorzy rozmawiali z nim, ściskali sobie dłonie, a kilka dni później wyszło, że facet jest zakażony. Dyrektorzy po meczu witali się też z nami, choć akurat jakoś tak wyszło, że się z nimi minąłem i kontaktu nie mieliśmy. Miałem jednak kontakt z kolegami z zespołu. Dyrektorów poddano kwarantannie, nas o dziwo już nie. Pozytywem jest to, że dziś wynik ich testów był negatywny. Nam testy dopiero zrobiono, czekamy na wyniki.

Spędzisz ten czas z rodziną w Ipswich czy zostajesz w Londynie?

Wróciłem do Ipswich, gdzie byłem już przez trzy dni po meczu z Nottingham. Jeżeli miałem zarazić żonę lub dzieci, to już pewnie zaraziłem. Sądzę jednak, że skoro nasi dyrektorzy nie mają koronawirusa, to u nas też wszystko wyjdzie negatywnie.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...