– Myślę, że ściągniemy napastnika. W mediach padało kilka nazwisk, ale to nie wszyscy gracze, z którymi prowadzimy rozmowy. Działamy na kilku frontach. Oczywiście wolałbym, by już było po sprawie, ale rozumiem, że pewne rzeczy mogą się przeciągać. Nie bawię się w menedżerkę, tylko jestem trenerem. W tej chwili poza napastnikiem nie ma pozycji, na której koniecznie potrzebujemy wzmocnień – mówi Aleksandar Vuković na łamach “Przeglądu Sportowego”, z kolei “Super Express” donosi, że Legia jest w stanie wyłożyć na rumuńskiego napastnika nawet 1,5 miliona euro.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Wypowiedzi Aleksandara Vukovicia – o odejściu Niezgody, Karbowniku, zimowych przygotowaniach i ściągnięciu napastnika.
Myślę, że ściągniemy napastnika. W mediach padało kilka nazwisk, ale to nie wszyscy gracze, z którymi prowadzimy rozmowy. Działamy na kilku frontach. Oczywiście wolałbym, by już było po sprawie, ale rozumiem, że pewne rzeczy mogą się przeciągać. Nie bawię się w menedżerkę, tylko jestem trenerem. W tej chwili poza napastnikiem nie ma pozycji, na której koniecznie potrzebujemy wzmocnień. Nastał czas stabilizacji. Pozyskaliśmy Mateusza Cholewiaka. Różnie to komentowano, ale moim zdaniem był to przemyślany ruch. On zwiększy rywalizację na skrzydle, ale daje nam też pole manewru na pozycji napastnika. A jeśli będzie grał tak, jak w sparingu z FK Voždovac, kiedy wszedł na ostatnie pół godziny i strzelił gola, nie wykluczam, że znajdzie się dla niego miejsce w pierwszej jedenastce. Trafił do nas również Piotr Pyrdoł. Ma spory talent, ale też zaległości, nawet w stosunku do naszych młodych zawodników. Przed nim sporo pracy, jeśli chodzi o przygotowanie organizmu do intensywności treningu.
Rozmowa z Karlo Muharem z Lecha Poznań. O krytyce, która go spotkała mówi wprost – nie interesuje go to, skupia się na opiniach trenerów.
Czyli nie czytał pan opinii kibiców na temat pana gry, na przykład w internecie?
Nie zajmuję się tym, nie próbuję nawet tego czytać. Wiem, co myślą o mojej grze trenerzy i co ja sam o niej sądzę. To w zasadzie dla mnie wystarczająca wiedza. Muszę się skupić na swojej pracy. Tylko dzięki temu mogę zachować spokój, bo teraz bardzo tego potrzebuję. Nie wiem więc za bardzo, jakie są te komentarze fanów. Może są dobre? Właściwie, może pan mi powie?
Zdarzają się na pewno dobre, ale jednak sporo jest też panu niezbyt przychylnych.
Rozumiem. A co się fanom w mojej grze nie podoba? Co na przykład mówią?
Jednym z brutalnych żartów powielanych przez kibiców jest to, że Nenad Bjelica, który pana do Lecha polecił, zrobił to w ramach zemsty na klubie.
No i co ja mogę teraz odpowiedzieć… Osoby, które opowiadają takie rzeczy, patrzą raczej tylko na wyniki, a nie do końca na grę i jej przebieg. Rezultaty Lecha nie są wcale takie złe, chociaż na pewno mogłyby być lepsze i tego byśmy wszyscy chcieli. W takich sytuacjach zaś zawsze szuka się winnych i często znajduje się ich w gronie piłkarzy z zagranicy. Nie sądzę jednak, żebym zasługiwał na aż tak surową ocenę.
Barnsley z Championship pyta o Alana Urygę, ale konkretów póki co brakuje. Czy odejdzie? Kwestia ceny.
– Na razie żadnej propozycji w sprawie Alana nie dostaliśmy. Były różne zapytania, ale bez konkretów – mówi prezes Wisły Płock Jacek Kruszewski. – Jesteśmy takim klubem, który musi sprzedawać swoich graczy, żeby móc się rozwijać. W takiej sytuacji jesteśmy nie tylko my. Na dobrą sprawę każdy zawodnik w naszej ekstraklasie jest na sprzedaż, widać to po obecnym oknie transferowym. Pozostaje tylko kwestia ceny. U nas każda propozycja przekraczająca milion euro jest atrakcyjna. Podkreślam jednak, że na razie w kontekście Alana to gdybanie, bo ofi cjalnych rozmów w tym momencie nie prowadzimy – dodał prezes. Potencjalne odejście Urygi byłoby sporym osłabieniem, bo od jakiegoś czasu jest on liderem obrony płocczan. W tym sezonie wystąpił we wszystkich ligowych spotkaniach Wisły od pierwszej do ostatniej minuty. 25-latek jest też przydatny przy ofensywnych stałych fragmentach gry. Odkąd trafi ł do Wisły, strzelił już dziewięć goli w 74 występach i większość z nich padła po dośrodkowaniach z rzutów rożnych i wolnych.
Trwa walka o miejsce obok Zecha w obronie Pogoni – w bój o miejsce w składzie zaangażowani są Malec, Triantafyllopoulos i Łasicki.
Igor Łasicki poległ w piłkarzyki z kitmanem zespołu – Aleksandrem Jakubikiem. Mariusz Malec przegrał w tenisa ziemnego z Jakubem Bartkowskim. I to boleśnie – 0:3. Natomiast Konstantinos Triantafyllopoulos, wychodząc na zajęcia, zapomniał o założeniu systemu Catapult, który monitoruje pracę zawodników, i musiał po niego wracać. Podczas obozu w Belek fortuna nie sprzyjała środkowym obrońcom Pogoni, a przecież jeden z nich musi być partnerem Benedikta Zecha… To oczywiście nawet nie pół żartem, a całkowicie, bo postawa przy stole do piłkarzyków czy na korcie nie będzie miała wpływu na miejsce w podstawowym składzie. Ale także zupełnie serio obsada centrum defensywy Portowców to największa niewiadoma przed wznowieniem PKO Ekstraklasy.
Ciekawa rozmowa z Adamem Dźwigałą, który gra regularnie w Portugalii. Sam twierdzi, że nadal wierzy w wyjazd na Euro 2020, choć kontaktu z selekcjonerem nie ma.
Życiowo czekał mnie duży przeskok. Klimat, kultura i społeczeństwo są zupełnie inne. Pogoda w Portugalii jest świetna. Ani razu jeszcze nie grałem w odzieży termicznej pod strojem piłkarskim, podczas gdy w Polsce w lutym trzeba było zakładać na siebie trzy warstwy ubrań, bo graliśmy na minusie, a boiska były zmrożone. W Portugalii żyje mi się bardzo dobrze, ludzie są mili, otwarci i pomocni. Podoba mi się też, że rozgrywki ligowe toczą się cały czas, bez przerwy zimowej. W Polsce patrzono na mnie przez pryzmat taty, a tu mam czystą kartę i sam pracuję na nazwisko.
Selekcjoner Jerzy Brzęczek wysłał panu powołanie do reprezentacji Polski jeszcze w czasach gry w Wiśle Płock. Teraz też ma pana na radarze?
Odkąd wyjechałem do Portugalii, nie miałem żadnego kontaktu z nikim ze sztabu kadry. Nie odebrałem żadnych telefonów ani innych sygnałów. To mnie jednak nie zniechęca. Miejsce w kadrze to moje marzenie i cel. Wiem, że poprzez grę w silniejszej lidze, mam na to większe szanse. Ciągle nie tracę wiary, że pojadę na EURO. Do turnieju jest jeszcze trochę czasu, więc wierzę, że jest możliwe jeszcze wskoczyć do reprezentacji.
Błyskawicznie przebiega rehabilitacja Łukasza Fabiańskiego. Polak być może zagra już w dzisiejszym meczu z Liverpoolem.
Niewykluczone, że gdyby sytuacja West Hamu w tabeli Premier League była lepsza, Moyes nie rozważałby jeszcze wystawienia go na środowe spotkanie. Młoty są jednak pod ścianą i potrzebują swojego najlepszego zawodnika. Różnica w grze obrony londyńskiej drużyny z Fabiańskim i bez niego jest bowiem kolosalna. Gdy pod koniec grudnia po trzymiesięcznej pauzie golkiper wrócił do gry, obronił rzut karny i zanotował dwa czyste konta w trzech spotkaniach (liga i Puchar Anglii). Od tamtej pory Młoty nie wygrały już żadnego meczu, w trzech straciły sześć goli. Co gorsza, w miniony weekend odpadły z FA Cup w starciu z występującym w Championship West Bromwich (0:1). W lidze zespół spisuje się fatalnie, nie zalega w strefi e spadkowej tylko ze względu na lepszą od Bournemouth różnicą bramek. Gdyby WHU przegrał dziś trzema golami – czego w starciu z The Reds nie można wykluczyć – wpadłby do strefy zagrożonej spadkiem.
“SPORT”
Sylwetka Radosława Majeckiego, ale raczej bez odkrywczych treści, bo większość cytowana jest z wcześniejszych tekstów o legioniście.
Po raz pierwszy trafił do stolicy w 2014 r. Był wtedy zawodnikiem KSZO Ostrowiec Św. Pochodzi właśnie ze Świętokrzyskiego, urodził się w Starachowicach. Choć nie wszyscy trenerzy aprobowali ten pomysł, bardzo szybko – w wieku 16 lat – utalentowany golkiper opuścił bursę i zaczął mieszkać sam. Tej samodzielności uczono go w domu. Choć przyznawał, że w rodzicach miał duże oparcie, to zasady były jasne. Wraz z bratem, dziś żołnierzem, sami od najmłodszych lat przygotowywali się do wyjścia do szkoły, sami pokonywali też drogę na lekcje. W Warszawie samodzielność miała blaski i cienie. Ten największy cień – jesienią 2016 roku, gdy został przyłapany z puszką piwa w ręce. Zdjęcie obiegło internet, o sprawie dosadnie pisał choćby portal „Weszło!”.
Raków wygrał pierwszy mecz podczas zgrupowania, ale najważniejsza decyzja wciąż czeka – co dalej ze stadionem?
W czasie, gdy pierwsza drużyna przygotowuje się do rundy wiosennej, władze klubu czekają na decyzję Krajowej Izby Odwoławczej. Przypomnijmy – 21 stycznia do KIO wpłynęło odwołanie firmy Mirbud SA dotyczące przetargu na modernizację stadionu przy ulicy Limanowskiego. Mirbud uważa, że termin dostosowania obiektu do wymogów licencyjnych jest zbyt krótki i niemożliwy do zrealizowania. 10 lutego miało nastąpić otwarcie kopert. KIO wyznaczyła termin rozprawy na 3 lutego. Od ich decyzji w dużej mierze zależy, czy Raków utrzyma się w ekstraklasie i od lipca będzie mógł rozgrywać swoje mecze na stadionie przy Limanowskiego.
Solidnie wzmocnienie Górnika Zabrze – Roman Prochazka przynajmniej na papierze prezentuje się nader przyzwoicie.
Zabrzanie już zdążyli wrócić z obozu, a kolejnych wzmocnień nie było. Indagowany przez nas o tę sprawę trener Marcin Brosz mówił krótko. – Klub pracuje nad kolejnymi wzmocnieniami. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy u nas nowych piłkarzy – mówił w poniedziałek w godzinach południowych szkoleniowiec górniczej jedenastki. W nocy klub poinformował, że nowym zawodnikiem będzie Roman Prochazka. O tym transferze spekulowno już od kilku dni i wszystko udało się dopiąć. Prochazka to defensywny pomocnik ze sporym doświadczeniem. Grał w takich klubach, jak Spartak Trnawa, Lewski Sofia czy ostatnio Viktoria Pilzno. W czeskim klubie zagrał w 46 oficjalnych spotkaniach i zdobył 12 bramek. Jesienią wystąpił w dwunastu ligowych grach wicemistrza i wicelidera Fortuna Liga. Z Viktorią rywalizował w Lidze Mistrzów, gdzie miał możliwość mierzenia się z Realem Madryt, AS Roma czy CSKA Moskwa. W meczu z Rosjanami na ich terenie wpisał się na listę strzelców, było to w listopadzie 2018 roku.
Odra Opole straciła swojego najlepszego młodzieżowca. Klub szuka zastępców – m.in. w GKS-ie Katowice.
Drużyna Odry wróciła ze zgrupowania w Grodzisku Wlkp. w dobrych humorach, ale bez… Bartłomieja Wdowika, czołowego młodzieżowca i podstawowego lewego obrońcy, który został sprzedany do Jagiellonii Białystok. – Z perspektywy budowy drużyny na ligę jest to lekkie zmartwienie, ale generalnie dla wszystkich była to radosna nowina. Wiązała się z finansami dla klubu i Bartka, który stawia krok do przodu. Otrzymał bardzo dobrą propozycję od bardzo dobrego klubu. Trzymam za niego kciuki i mam nadzieję, że wywalczy sobie pozycję w „Jadze”. A my musimy szukać rozwiązań, w tej chwili na rynku kierunkujemy się mocno w stronę młodzieżowców – mówi Dietmar Brehmer, trener I-ligowca z Opola, który spośród zakontraktowanych zawodników o statusie młodzieżowca ma do dyspozycji tylko Franciszka Wróblewskiego (wypożyczonego z Rakowa Częstochowa) oraz juniorów Macieja Wróbla i Kacpra Pudlika.
RB Lipsk przegrał po raz pierwszy od dawna, a powodów porażki szuka się m.in. w… wizycie fryzjera w hotelu zawodników lidera Bundesligi.
W pierwszej połowie była to duża nieskuteczność, w drugiej spory chaos, niedokładność, proste pomyłki techniczne, błędy w defensywie. Drużyna wyglądała na rozkojarzoną, nie miała pomysły na grę, a niektórzy uważają, że powodem tego mogła być… przedmeczowa wizyta fryzjera. Dziewięciu zawodników Lipska w wieczór poprzedzający spotkanie z Eintrachtem zamówiło do hotelu sławnego angielskiego fryzjera, Sheldona Edwardsa. Fakt ten wypłynął w świat poprzez media społecznościowe, co mocno zirytowało Ralfa Rangnicka, byłego trenera i dyrektora lipskiej ekipy, który obecnie pełni kierownicze stanowisko w oddziałach RB w Brazylii i Stanach Zjednoczonych. – To mnie oszołomiło. Robienie czegoś takiego nie różni się zbytnio od złotego steku – rzucił oczekujący pełnej koncentracji Niemiec. Nawiązał przy okazji do głośnej „afery” sprzed roku, kiedy Franck Ribery, wówczas zawodnik Bayernu, pochwalił się zjedzeniem steku pokrytego w całości złotem. Kibice wówczas mocno krytykowali Francuza, a ten – słynący ze swojego wybuchowego charakteru – zaczął wulgarnie obrażać ich matki.
Rozmowa z Kamilem Wilczkiem, który zadebiutował już w nowym klubie. O różnicach między Turcją a Danią, nowym środowisku, decyzji o odejściu z Broendby.
Niedawno obchodził pan 32. urodziny. Czy odbierając życzenia myślał pan o tym transferze?
– Może na zewnątrz nie wyglądało, że będę zmienił klub, ale od dawna miałem sygnały, że tak się może stać. W ostatnim czasie było wiele ofert. Temat Goztepe to była szybko i konkretna sprawa. Co ciekawe, wcześniej nie wiedziałem o ich zainteresowaniu, a okazało się, że przyjeżdżali mnie obserwować. To była najlepsza oferta jaką dostałem. Podzwoniłem po znajomych, przeanalizowałem za i przeciw, oczywiście plusów było zdecydowanie więcej, więc stwierdziłem, że to rozsądny kierunek. Organizacja w klubie jest na wysokim poziomie, bo wszystkie sprawy formalne zostały załatwione w dwa dni i mogłem skupić się na treningu.
Niedawno pobił pan rekord goli w historii Broendby. Nie chciał pan w Danii zostać legendą?
– Czułem, że doszedłem do takiego punktu, iż potrzebowałem nowego bodźca. W Broendby spędziłem sporo czasu, przeżyłem wiele wspaniałych chwil i poznałem mnóstwo świetnych ludzi. Przyszedł jednak moment, w którym musiałem coś zmienić. Zacząłem się czuć komfortowo, może nawet za bardzo komfortowo. Cztery lata to sporo i moja motywacja zaczynała opadać.
“SUPER EXPRESS”
Legia może pobić rekord transferowy – zainteresowanie Denisem Alibecem jest spore, a Astra Giurgiu nie chce zejść poniżej 1,5 miliona euro.
W tym sezonie Alibec jest w rewelacyjnej formie, w 15meczach strzelił dziewięć goli i zaliczył siedem asyst. W takiej sytuacji zainteresowanie tym graczem dziwić nie może, zresztą Legia obserwuje go od kilku lat. Ściślej rzecz ujmując, nie mamy do czynienia już tylko z obserwacją, a z konkretnymi krokami. Jak usłyszeliśmy w Rumunii, Legia złożyła ofertę w wysokości miliona euro, ale została ona przez Astrę Giurgiu odrzucona. –Za taką kwotę nie ma szans, aby transakcja została zrealizowana – usłyszeliśmy od osoby, która dobrze zna temat. Wiele wskazuje jednak na to, że to dopiero początek, a nie koniec negocjacji. Rumuński pracodawca wolałby zostawić Alibeca do lata, ale… Jeśli piłkarz będzie naciskał na odejście, aklub pozyskujący podwyższy ofertę, to transfer jest możliwy. Astra oczekuje 1,5 mln euro.
Powtórka z tego, o czym informowaliśmy – czyli Mourinho chce wypożyczyć Piątka, w grę wchodzi dziesięć baniek euro za wypożyczenie.
Milan trochę kręci nosem, bo wolałby sprzedać Polaka od razu, za 30 mln euro, ale taka opcja nie do końca pasuje Kogutom. W związku z tym wszystko wskazuje na to, że Włosi będą czekać do końca okienka, licząc na to, że inne kluby, które również interesują się Polakiem, złożą ofertę transferu definitywnego. Jeśli tak się nie stanie, to oferta Tottenhamu może się okazać na tyle kusząca, że Milan ją przyjmie. Entuzjastą tego transferu jest Jose Mourinho, który osobiście namawia Piątka do przeprowadzki. Przypomnijmy: Tottenham pilnie potrzebuje zastępcy dla wspomnianego Kane’a, który do gry wróci dopiero w kwietniu. A Piątek ostatnio spadł w hierarchii napastników Rossonerich na czwarte miejsce, za Ibrahimoviciem, Leao i Rebiciem.
“GAZETA WYBORCZA”
Barcelona nie dostała nowego impulsu po zmianie trenera. Hiszpanie sugerują, że drużyna z Messim dociera do końca swego cyklu.
13 stycznia zwolniono Ernesto Valverde, kiedy Barça była na ligowym szczycie. Setién poprowadził ją w trzech meczach i każdy był gorszy od poprzedniego. W debiucie przeciw Granadzie wróciła Barcelona tysiąca podań. Gracze z Katalonii wymienili ich 1005, ale większość całkowicie bezproduktywnych. Wygrali na Camp Nou zaledwie 1:0. Gola zdobył rzecz jasna Messi. Argentyńczyk dostał wolne w Pucharze Króla przeciw trzecioligowcom z Ibizy. Barça wymęczyła 2:1. Klęska z Valencią sprawiła, że Real Madryt odskoczył na trzy punkty. Prasa madrycka świętuje punkt zwrotny w walce o koronę w La Liga. Czy Katalończycy poderwą się jeszcze do boju? Od początku sezonu wyglądają na drużynę wypaloną i przemęczoną. Stracili środkowego napastnika Luisa Suáreza, którego uraz wyeliminował z gry na cztery miesiące. Chcą kupić 28-letniego Rodrigo Moreno z Valencii za 60 mln euro, ale on w tym sezonie zdobył zaledwie dwie bramki.