Reklama

Na Luquinhasa przyjemnie było popatrzyć. Wie, co chce zrobić i jak to zrobić

redakcja

Autor:redakcja

31 października 2019, 15:33 • 6 min czytania 0 komentarzy

O pozytywnym zaskoczeniu atmosferą na trybunach, a także poziomem meczu i dramaturgią. O tym, kto najbardziej podobał mu się w Widzewie, a także dlaczego zachwycił go Luquinhas. Jakie słowa Aco Vukovicia zrobiły na nim wrażenie? Dlaczego mimo porażki są w Łodzi powody do satysfakcji? Wiesław Wraga, legendarny pomocnik Widzewa, na gorąco o wczorajszym meczu.

Na Luquinhasa przyjemnie było popatrzyć. Wie, co chce zrobić i jak to zrobić

Co pan sądzi o atmosferze na wczorajszym meczu?

Wiesław Wraga: – Stadion Widzewa jest znany z atmosfery. Dla ludzi, którzy chodzą regularnie, wczoraj było w zasadzie jak na każdym meczu, bo na Widzewie i w II lidze każdy mecz to piłkarskie święto. Choć oczywiście, czuło się, że mierzą się ze sobą drużyny, które niegdyś grały ze sobą najważniejsze mecze i mają bogatą historię rywalizacji.

Byłem mile zaskoczony, wiadomo, że kibice wzajemnie się nie lubią, że były okrzyki, ale poza jednym incydentem, kiedy sędzia musiał przerwać mecz, nie było jakoś najgorzej, przede wszystkim był gorący doping. Podobała mi się dzisiaj wypowiedź trenera Legii, który powiedział, że podobało mu się granie na Widzewie, że woli mecze przy takich trybunach, gdzie jest pełen obiekt, niż jechać na mecz i występować przed trzema tysiącami ludzi, którzy są, bo są. Dla piłkarzy taki mecz jak wczoraj to sama przyjemność, są jak aktorzy – wiadomo, że chce się występować przed jak największą publicznością.

Z jakimi oczekiwaniami podchodził pan do tego meczu?

Reklama

Byłem bardzo ciekaw jak wypadnie Widzew na tle Legii, która jest najbardziej utytułowaną polską drużyną ostatnich lat. Zawodnicy grający w Legii to troszkę inna półka. Byłem ciekaw, czy chłopaki z Widzewa się nie przestraszą, czy nie odpuszczą – mile się zaskoczyłem, starali się walczyć jak umieli. Widać było różnicę w umiejętnościach, bo jak się spojrzało na niektóre zagrania… Nie oglądam Legii tak często, raczej urywkami, a wczoraj widziałem, że niektórzy legioniści mieli taką łatwość grania, łatwość korzystania z dryblingu, robienia użytek z techniki. Widziałem graczy, którzy wiedzą co umieją. Dla mnie zawodnikiem numer jeden był Luquinhas. Profesor. Gracz trochę mojej postury. Siedziałem pośród innych byłych piłkarzy i z kim nie rozmawiałem, na każdym ten chłopak robił wrażenie. On wie co chce zrobić na boisku i wie jak to zrobić. Aż przyjemnie było popatrzeć na to, jak on gra, jak porusza się po boisku.

Co pan sądzi ogółem o grze Legii?

Widać, że legioniści musieli się przyłożyć. W pewnym momencie zdawało się, że mają mecz ułożony, zaczęli grać swoje, wysokim pressingiem, zrobiło się 2:0. A potem sami sobie zgotowali to, że Widzew zremisował. Oczywiście trzeba szanować to, że Widzew tę chwilę zawahania Legii, tę otwartą szansę wykorzystał. A potem, przy 2:2 odbudował się, miał sytuacje – to był wówczas otwarty mecz. Ostatecznie Legia strzeliła na 3:2 dość przypadkową bramkę, niemniej oddajmy, że wcześniej miała więcej okazji.

Piłkarze Legii naprawdę musieli się napracować na to zwycięstwo. Widać to nawet po tym jak reagowali po ostatnim gwizdku. Dali z siebie dużo. Drużyny dzieli różnica dwóch klas, wczoraj nie było tego tak widać i chwała dla Widzewa za to. Myślę, że nikt nie był zawiedziony jeśli chodzi o poziom grania i poziom walki, która była zażarta. Takie mecze chce się oglądać. Obie drużyny chciały grać w piłkę, nie kalkulowały, szczególnie to było widać po drugiej bramce Widzewa, gdzie nikomu nie przyszło do głowy kombinować, tylko żeby fajnie się pokazać, zrobić widowisko. To była świetna reklama Widzewa, ale też piłki w ogóle. Mam nadzieję, że teraz Legia w pucharze trafi na Błękitnych Stargard. Stamtąd pochodzę, też byłbym ciekaw jak poradziliby sobie moi młodsi koledzy, którzy wyeliminowali Sandecję.

Kogo wyróżniłby pan w Widzewie?

Nie było w Widzewie jednego zawodnika, który wyraźnie by się wyróżniał. Kita starał się naprawdę dużo zrobić, bardzo szarpał. Co do Robaka… Widać było, że legioniści podchodzą do niego bardzo uważnie, pilnowali go mocno. Próbował pojedynków główkowych, przepychał się z nimi, ale nie błyszczał. Niemniej swoje zrobił, bramkę strzelił, z rzutu karnego co prawda, ale to też trzeba umieć strzelić.

Reklama

Myślę, że to był fajny mecz dla wszystkich tych młodszych zawodników, którzy nie mierzyli się z takim poziomem. Ten mecz pokazał im w jakim są miejscu, ile im brakuje piłkarsko. To był ciekawy mecz, ale też lekcja. Ktoś przyjmuje piłkę, a potem ma trudność. Ktoś przyjmuje, ma to opanowane jako coś automatycznego, od razu idzie z akcją. Ktoś przyjmuje, dopiero zastanawia się co zrobić z piłką i uciekają sekundy. W Legii było pod tym kątem kogo pooglądać jeśli chodzi o właściwe wzorce. Znowu wrócę do Luquinhasa, bo u tego chłopaka naprawdę widać było wielkie rozeznanie, dawno nie widziałem w Polsce tak grającego zawodnika.

Czy pana zdaniem, mimo porażki, ten mecz pomoże zbudować zespół Widzewa?

Bardzo bym chciał, zobaczymy w niedzielę. Przyjeżdża Resovia. Mecz na szczycie, lidera z wiceliderem. Tu nie będzie tłumaczenia: bo my daliśmy z siebie wszystko z Legią, a teraz nie mamy sił. Resovia też grała z Lechem. Lech może ją załatwił dość gładko, czyściutko, w Łodzi odbyło się według innego scenariusza, ale wytłumaczeń nie będzie. Mam nadzieję, że z wczorajszego spotkania chłopaki wyciągną taką lekcję, że mogą wejść na wyższy poziom, mogą to zrobić, mogą grać ciekawie, mogą być zespołem mającym więcej do powiedzenia na boisku, myślącym, a nie bawiącym się w kopanie.

Tak szczerze, wierzył pan przy 0:2, że tu jeszcze coś się może stać?

Chyba niewielu w to wierzyło. Moim zdaniem Legia wtedy zlekceważyła Widzew – 2:0, jest już łatwo, jakoś to się ułoży. Gdyby grali dalej to, co pokazali po przerwie, Widzew chyba by się już nie podniósł. Ale wszyscy w Polsce powinni wiedzieć, że jaki by Widzew nie był, tutaj są zawsze wymagania, by walczyć do końca, nie poddawać się. Wczoraj po meczu, nawet jeśli Widzew przegrał, to piłkarze otrzymali podziękowania. Trudno, przegraliśmy, ale walczyliśmy, daliśmy z siebie wszystko, byliśmy troszeczkę słabsi, ale się nie położyliśmy. Bo można przegrać, to jest sport, raz się wygrywa, raz się przegrywa, ale zawsze trzeba dać z siebie wszystko. Tak było wczoraj.

Należy pan do Stowarzyszenia Byłych Widzewiaków. Wiem, że doszło do spotkania z obecną drużyną Widzewa, jak pan to wspomina?

Tak, to pożyteczne spotkania moim zdaniem, ostatnio takie było za trenera Mroczkowskiego. Dla niektórych młodych zawodników pewnie jesteśmy takimi dinozaurami, ale jeśli tylko będą chcieli, możemy coś podpowiedzieć, mamy doświadczenie piłkarskie, jak i tego, co to znaczy być widzewiakiem. Każdy, kto chce się uczyć, kto chce słuchać, myślę, że może podejść do takiego spotkania i coś z niego dla siebie wyciągnąć. Natomiast to nie od nas zależy, my jesteśmy chętni, ale to musi wyjść nie od nas.

A jaki jest pana ulubiony mecz z Legią, w którym pan brał udział?

Pamiętam jak graliśmy u siebie, do przerwy mieliśmy dwa karne i oba zmarnowaliśmy: jednego Krzysiek Kajrys, drugiego Darek Dziekanowski. A po przerwie dwa gole i tak strzelił Tadziu Świątek. Te mecze zawsze były bardzo ciekawe, czy w naszym pokoleniu, czy w następnym. Zawsze się mówiło: dwa mecze w sezonie są najważniejsze, z Legią i ŁKS-em. Jak Widzew awansuje do Ekstraklasy, a ŁKS się w niej utrzyma, znowu tak będzie.

Fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...