Reklama

Więcej wiary w Brzęczka!

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2019, 08:44 • 10 min czytania 0 komentarzy

Piotr Świerczewski broni Jerzego Brzęczka, Bogusław Kaczmarek nieco mniej. Robert Gumny nadal myśli o transferze zagranicznym. Massimiliano Allegri mówi o swojej filozofii pracy. Zapraszamy na środową prasówkę. 

Więcej wiary w Brzęczka!

PRZEGLĄD SPORTOWY

W szatni przemawia tylko trzy minuty. Analiza wideo? Pięć minut. Massimiliano Allegri opowiada o swojej filozofii pracy.

Jeśli chcesz wszystko robić sam, nie zrobisz nic. Nie mogę jednocześnie spełniać roli lekarza, fizjoterapeuty i trenera przygotowania fizycznego itd. O większości z tych rzeczy nie mam pojęcia. Moją zasadą jest więc otaczać się mądrymi ludźmi. Od najmłodszych lat uczyłem się od moich współpracowników i piłkarzy. Bez pomocy szatni nigdy bym się tak nie rozwinął. Gdy wchodzę do klubu, orientuję się w sytuacji, poznaję ludzi, a potem deleguję ich do zadań. Będąc trenerem na pewnym poziomie, masz przywilej dobrania sobie wysokiej jakości specjalistów. Dlaczego z tego nie skorzystać? Zrzucanie wszystkiego na siebie byłoby wielką pychą i błędem. Jeśli szkoleniowiec myśli, że jest najmądrzejszy w pokoju, polegnie. Trener lider musi mieć rozwiązania na problemy. Kto znajduje je najszybciej, wygrywa. W ich rozwikływaniu pomoże zgrane otoczenie. Wielką mądrością jest dzielić się obowiązkami z innymi. Jest łatwiej, a pozostali czują swój wkład w misję.

ps1

Reklama

Piotr Świerczewski apeluje o więcej wiary w Jerzego Brzęczka.

ANTONI BUGAJSKI: W kwestii oceny selekcjonera Jerzego Brzęczka należy pan do chóru jego krytyków czy zwolenników?

PIOTR ŚWIERCZEWSKI (BYŁY REPREZENTANT POLSKI): Nie chcę się opowiadać za żadnymi skrajnościami w stylu „Brzęczek bohater” albo „Brzęczek rozczarowanie”, ale generalnie patrząc na jego drużynę, jestem optymistą. Od początku uważałem, że jest dobrym kandydatem na szkoleniowca kadry. Teraz uzyskał awans i wytykanie mu na siłę wad to absurd. Cieszmy się z awansu, bo pamiętam czasy, kiedy tylko marzyliśmy o udziale w mistrzowskich turniejach.

Ale zgodzi się pan, że w tych eliminacjach nie graliśmy porywającej piłki?

Graliśmy za to skutecznie. Na tyle, że dwie kolejki przed końcem eliminacji mamy już pewny awans, straciliśmy tylko pięć punktów, daliśmy sobie strzelić zaledwie dwa gole, w jednym spotkaniu. To nie są powody do krytyki i dlatego dziwię się jej.

Wymagamy lepszego stylu i ciekawych pomysłów na grę reprezentacji. Czy to źle?

Reklama

Gdybyśmy byli Hiszpanią, to rozumiem, że moglibyśmy się przyczepiać do różnych mankamentów. W sytuacji, gdy konsekwentnie od pierwszego meczu zmierzaliśmy do awansu, nie widzę sensu nieustannych narzekań. Nie jesteśmy specjalnie wielcy, znajmy swoje miejsce w szeregu i cieszmy się z tego, co udaje się osiągnąć. Niedawno Anglia przegrała z Czechami i co, tam też mają teraz rozliczać i rwać sobie włosy z głowy? Nie, bo patrzą na cel nadrzędny, czyli awans. Przegrali w grupie tylko jeden mecz, tak samo jak my.

Nasza grupa była jednak wyjątkowo słaba.

Ale mecze z europejskimi średniakami też trzeba umieć wygrywać. Nam się to udawało, z dwoma wyjątkami. Też chciałbym, by Polska grała piękny, porywający futbol, lecz w pierwszej kolejności liczy się to, że potrafi my punktować przeciwników.

ps2

Robert Gumny z Lecha Poznań ostatnio nieco obniżył loty, ale nadal liczy na transfer zagraniczny.

DOMINIK PIECHOTA, MACIEJ SYPUŁA: Kiedy po zakończeniu sezonu wyjeżdżał pan na urlop, to pewnie z myślą, że już w Lechu więcej nie zagra. A jednak dalej pan w nim jest. Dlaczego?

ROBERT GUMNY: Oczywiście dochodziły mnie słuchy, że latem mam wyjechać, nie było żadnego tak konkretnego tematu jak zimą rok temu z Borussią Mönchengladbach. Działo się to poza mną. Zazwyczaj jest tak, że zawodnik dowiaduje się o wszystkim ostatni. Ja przygotowywałem się w tym czasie z Lechem do sezonu. Nie byłem też jakoś bardzo nagrzany na ten wyjazd. Teraz trzeba o tym zapomnieć, bo okno jest zamknięte i pozostało tylko pracować, by pokazać się na boisku z dobrej strony. Przecież zimą lub następnego lata znów może być okazja do transferu.

Czy rozmyślania o nim odbijały się na formie? Takiego zdania była część kibiców Lecha.

Myślałem o wyjeździe, póki okno było otwarte, nie da się tego ukryć.

Im bliżej było końca okna transferowego, tym nadzieje na wyjazd malały?

Wierzyłem i czekałem aż do samego końca. Przecież do Gladbach też wyjechałem w ostatnim dniu. Nie wyszło, więc mam kolejne trzy miesiące, by pokazać się dobrze na boisku i zapracować na transfer w zimowym oknie.

Wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski mówił wprost, że ma pan zgodę na odejście z klubu, nawet gdyby dobra oferta pojawiła się w ostatnim dniu okna transferowego.

Rozmawiałem z prezesem i wiem, że dostałem zielone światło na wyjazd. Widocznie nie byli jednak usatysfakcjonowani spływającymi ofertami, więc zostałem. Lech to świetny klub, na pewno nie mogę powiedzieć, że żałuję pozostania.

ps3

Zdaniem Antoniego Bugajskiego prezes PZPN, Zbigniew Boniek może szybko skonsumować fakt awansu na Euro 2020.

Prezesowi Zbigniewowi Bońkowi nic lepszego nie mogło się przytrafić. W niedzielę reprezentacja Polski przypieczętowała awans do EURO 2020, a już w czwartek będzie się można nim pochwalić na zjeździe PZPN. Do stołecznego hotelu Sheraton zjedzie 118 delegatów z najdalszych nawet zakątków Polski. Dla większości z nich to jedyny w roku moment, kiedy mogą się poczuć ważnymi działaczami w skali krajowej. Wyłącznie do nich swoje słowa skieruje piłkarska władza i przez chwilę będzie się musiała z nimi liczyć. W końcu delegaci podnoszą rękę za proponowanymi uchwałami, a więc ten jeden jedyny raz należy się z nimi obchodzić grzecznie i bez wyniosłości. Ludzie z terenu co prawda na ostatnich nasiadówkach nie przejawiali oznak wrogości wobec piłkarskiej władzy, lecz tym razem nie zanosi się na ckliwe spijanie sobie z dzióbków. Choćby dlatego, że zarząd PZPN odebrał Okręgowym Związkom Piłki Nożnej, które wbrew pozorom nie są członkami PZPN, prawo zarządzania lokalnymi rozgrywkami (od IV ligi w dół) i przeniósł te kompetencje na Wojewódzkie ZPN. To oznacza, że „ozetpeeny” z działającymi w nich ludźmi straciły rację bytu. Jednocześnie niektórzy z nich mają mandat delegata na Walne Zgromadzenie PZPN. Ciekawe, czy w czwartek będą sobie cichutko siedzieć i czujnie zrywać się do oklasków.

ps4

SPORT

Bogusław Kaczmarek komentuje awans na Euro 2020, oczywiście w swoim stylu.

Sztuką byłoby nie awansować do finałów mistrzostw Europy, grając w takiej grupie jak nasza reprezentacja?

– Powiem więcej – tego nie dało się spieprzyć, bo – powiedzmy sobie szczerze – w tych eliminacjach współczynnik trudności nie był dla nas zbyt wysoki. Wprawdzie po meczach ze Słowenią i Austrią ktoś sugerował, że zasiały one ziarenko niepewności, ale ja takiej niepewności nie odczuwałem. Zastrzeżenia można było mieć do formy naszych piłkarzy, bo oba te spotkania – nie oszukujmy się – stały na bardzo słabym poziomie. Tym niemniej cały czas widać ogromny potencjał drzemiący w naszym zespole, te olbrzymie zasoby piłkarskie, jakie Jurek Brzęczek i jego sztab mają do dyspozycji. Żaden sztab, w trzech ostatnich eliminacjach do wielkich imprez, nie miał takiego komfortu. W wielu meczach był to jednak potencjał „uśpiony”.

Dorobek punktowy jest chyba satysfakcjonujący, ale czy pana zadowalał styl gry biało-czerwonych?

– Jednostkowe umiejętności naszych piłkarzy są olbrzymie. Problem w tym, żeby dało to jakąś synergię wyniku oraz estetykę grania, biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania.

Czy w trakcie trwających jeszcze eliminacji Jerzy Brzęczek dokonał „odkrycia” jakiegoś piłkarza, który przyda się naszej drużynie narodowej za rok?

– Na ten moment nikogo takiego nie widzę, bo przecież nie są nimi Sebastian Szymański, czy Krystian Bielik. O Szymańskim od lat mówi się, że ma wielki talent. Przed trzema laty znalazł się w orbicie zainteresowań skautów Ajaksu Amsterdam. Powtarzam jednak – wielkiego odkrycia w kadrze w tej chwili nie ma, bo gdyby taki zawodnik był, zostałby w drużynie narodowej w jakiś sposób wyeksponowany. Wspomniani przeze mnie Szymański i Bielik nie są piłkarzami anonimowymi, to znane nazwiska. Dobrze, że idą śladami Jana Bednarka, który przecież na początku był w reprezentacji „na gwarancji”.

sport1

Piast i Górnik zajmują dwa ostatnie miejsca pod względem średniego posiadania piłki w trakcie meczu. Gliwiczanom nie przeszkadza to jednak regularnie punktować, co pokazuje, że gra bez piłki też jest ważna.

Im dłużej my przy piłce, tym krócej ma ją przeciwnik – takie myślenie w ostatnich latach dominuje w futbolu, a sztukę dominacji podczas meczu do perfekcji opanowały m.in. drużyny prowadzone przez trenera Pepa Guardiolę, czyli Barcelona i Manchester City. Okazuje się jednak, że wcale nie trzeba tak grać, by na swoim „podwórku”, czyli w naszym przypadku w ekstraklasie, nie osiągać dobrych wyników. Udowadnia to Piast, którego średnie posiadanie piłki na mecz wynosi zaledwie 46%, co daje gliwiczanom przedostatnie miejsce pod tym względem. Ostatni jest inny śląski klub – Górnik, z mizerną średnią 44%. Gdy porównamy te średnie do najlepszych pod tym względem drużyn, zauważymy naprawdę spore różnice. Na 1. miejscu jest Wisła Kraków z 57%, na 2. ŁKS z 55%, a na 3. Lech i Pogoń z 54%. Zestaw tych klubów pokazuje, że… gra piłką nie zawsze przynosi dobre efekty, gdyż Wisła i ŁKS rozczarowują w tym sezonie. Bardzo ciekawie zapowiada się więc piątkowy mecz przy Reymonta w Krakowie, gdzie Wisła zagra z Piastem. Interesujące będzie to, jaką taktykę na to spotkanie obierze trener Waldemar Fornalik. Czy da naturalnie rozgrywać piłkę gospodarzom, czekając na ich błędy i luki, czy też postanowi zaburzyć ich styl oraz pomysł na grę.

sport2

Trener Ruchu Chorzów, Łukasz Bereta o sytuacji w klubie.

Jeszcze w lipcu strajkowaliście. Wtedy trudno było w ogóle rozważać, czy misja „awans w dwa lata” się powiedzie. A teraz?

– Wcześniej żyliśmy z dnia na dzień, tygodnia na tydzień. Nie sposób było planować coś więcej, skoro nie były spełniane najpilniejsze potrzeby. Teraz w końcu można zacząć myśleć inaczej, w dłuższej perspektywie. Wierzę, że wypełnię swój dwuletni kontrakt. Z happy endem!

Klub jest wobec was na czysto z wypłatami. „Wyczyszczenie” tych zobowiązań dało pozytywnego kopa?

– W klubie bardzo poprawiło się pod względem organizacyjnym. Wszyscy mamy nadzieję, że nie na chwilę, a na dłużej, dzięki czemu wizerunek Ruchu będzie się poprawiać. Każdy z nas musi zacząć odbudowywać tę markę, by szła w górę. Tematu pieniędzy w szatni raczej unikaliśmy, ale w głowach to siedziało. Naszym celem jest, by drużyna składała się z takich zawodników, którzy wiążą z Ruchem dłuższą przyszłość. Jeśli w klubie będzie dobrze, to i oni będą się tu dobrze czuli. Cieszy też zawieszenie bojkotu. Gdy w meczu z Ruchem Zdzieszowice graliśmy przez pół godziny o jednego zawodnika mniej, to doping kibiców te siły wyrównywał i na boisku nie było widać różnicy. Szliśmy za ciosem, odrobiliśmy dwubramkową stratę, po czerwonej kartce prezentowaliśmy się bardzo dobrze. Każdy inny wynik niż zwycięstwo traktujemy przy Cichej jako rozczarowanie, dlatego szkoda, że nie strzeliliśmy trzeciego gola.

sport3

SUPER EXPRESS

Zbigniew Boniek porusza temat m.in. kiepskiej murawy na Stadionie Narodowym.

– Po ostatnim spotkaniu mniej narzekań było na piłkarzy, a więcej na murawę, po której piłkarze się ślizgali. O co chodzi? Bo ten problem często powraca…

– Każdy mecz na Narodowym, czy to kadry, czy Pucharu Polski, kosztuje PZPN milion złotych. Tyle płacimy spółce, która nim zarządza. I też chcielibyśmy dostać wszystko na najwyższym poziomie, a więc i murawę. No ale jak ona ma być doskonała, skoro jest kładziona na asfalt dwa dni przed meczem? Gdybyśmy położyli trawę na obwodnicy Warszawy i dwa dni później oczekiwali, że tam będzie boisko, to też super by to nie wyglądało. Z tą spółką współpracuje nam się doskonale, ja ich rozumiem, że muszą zapracować na swój budżet, bo utrzymanie Narodowego kosztuje dużo. To nie wina ludzi, a bardziej koncepcji. Gdyby rząd uznał, że Narodowy nie musi na siebie zarabiać, to pewnie imprez mogłoby być mniej, a trawę można by położyć wcześniej. W obecnej sytuacji trudno oczekiwać cudów.

se1

GAZETA WYBORCZA

Po rasistowskim skandalu podczas meczu eliminacji Euro 2020 Bułgaria – Anglia 0:6 premier Bojko Borisow zażądał dymisji szefa tamtejszej federacji piłkarskiej Borisława Michajłowa.

Po meczu federacja angielska skierowała sprawę do UEFA. Do słów Bałakowa sprzed meczu Sterling dodał ironiczne pytanie: „Czy aby na pewno?”. „Współczuję Bułgarii, że była reprezentowana na stadionie przez grupę takich idiotów” – skomentował. Trener Southgate zapewnił, że gdyby rasistowskie ataki na jego graczy powtórzyły się także w drugiej części gry, Anglicy zeszliby z boiska na znak protestu. Ostro zareagował premier Bułgarii Bojko Borisow, który zażądał dymisji prezesa federacji Borisława Michajłowa. Minister sportu Krasen Kralew dodał, że Borisow zakazał mu przelewania jakichkolwiek pieniędzy na konto piłkarskiego związku do czasu, aż Michajłow ustąpi ze stanowiska. Część mediów bułgarskich dziwi się temu – przecież władze federacji są niezależne od państwa, czego pilnie strzeże sama UEFA. Sterling na Twitterze pogratulował Borisowowi jego decyzji.

gw1

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...