Reklama

“Wprowadźmy piłkarski alert RCB – uwaga, grają polskie drużyny, odejdź od TV”

redakcja

Autor:redakcja

03 sierpnia 2019, 07:33 • 11 min czytania 0 komentarzy

Dużo dziś w prasie samobiczowania się po czwartkowej klęsce w europejskich pucharach, ale jakoś nas to nie dziwi. Lechia odpada z pucharów, by skupić się na walce o puchary. Legia gra z niepoważnymi rywalami i dziwi się, że ci mają niepoważne boiska. A Piast przegrywa na początku sezonu wszystko, co jest do przegrania – z siedmiu meczów mistrz Polski wygrał jeden, odpadł z LM, z LE i przegrał Superpuchar.

“Wprowadźmy piłkarski alert RCB – uwaga, grają polskie drużyny, odejdź od TV”

“SUPER EXPRESS”

Sporo dziś w Superaku o boksie, ale o piłce tylko jeden tekst – rozmówka z Dantę Stipicą, bramkarskim bohaterem Pogoni z pierwszych dwóch kolejek, a prywatnie – studentem prawa.

– Co chciałbyś robić po studiach prawniczych?

– Prawdopodobnie wybiorę konkretną specjalizację prawniczą i zrobię aplikację. Jestem na trzecim roku, na pewno dokończę pięcioletnie studia. Ale teraz jestem skoncentrowany na piłce.

Reklama

– W Hajduku miałeś dobrą szkołę bramkarską, stamtąd wywodzą się tak świetni bramkarze jak Pletikosa czy Kalinić.

– Jak również Danijel Subasić, pierwszy bramkarz reprezentacji Chorwacji podczas ostatnich mistrzostw świata. Onteż grał w Hajduku przez kilka lat. Mój były klub rzeczywiście słynie z dobrych bramkarzy. Ich szkolenie zaczyna się od 10. roku życia, jest bardzo specjalistyczne pod względem techniki.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

“GAZETA WYBORCZA”

Wyborcza próbuje uchwycić tajemnicę corocznego eurowpierdolu, czyli dlaczego jesteśmy tak żenujący na arenie europejskiej.

W podstawowym składzie Legii na czwartkowy mecz z KuPS Kuopio znalazło się dwóch Polaków: 31-letni stoper Artur Jędrzejczyk i nastoletni bramkarz Radosław Majecki. Reszta to obcokrajowcy – wśród nich litewski skrzydłowy Arvydas Novikovas kupiony z Jagiellonii jako piłkarz, który w ubiegłym sezonie wygrał w rozgrywkach ekstraklasy najwięcej indywidualnych pojedynków. Gołym okiem widać, że odstaje w dół od niskiego pułapu europejskiego. W starciu z Kuopio, gdy znalazł się sam przed bramkarzem, tak się przestraszył szansy, że zamiast strzelać, potknął się o własne nogi i upadł. Skoro rywalizacja z przeciętnymi Finami stresuje go aż tak bardzo, to co będzie przeciw Grekom? Liga fińska jest na 43. miejscu w rankingu UEFA, grecka – na 16. Po Legii patologiczny mechanizm widać najlepiej. Trzy lata temu zarobiła w rozgrywkach europejskich 27,2 mln euro. Mogła się wzmacniać, ale tylko rozprzedała drużynę. I od tamtej pory ponosi w pucharach same porażki. Nie zarabia, więc nie stać jej na zatrudnienie lepszych piłkarzy, słabsi nie nadają się do walki w Europie. I koło się zamyka.

Reklama

Bez tytułu

“SPORT”

Jedno zwycięstwo w siedmiu meczach, aż cztery porażki, przegrany mecz o Superpuchar, odpadnięcie z pucharów. To nie był miesiąc miodowy dla Piasta Gliwice.

Maraton dał im w kość W Gliwicach zdawano sobie sprawę, że lipiec będzie bardzo intensywny, bo przez miesiąc piłkarze będą grali mecz za meczem, co trzy dni. Kadra niby jest szeroka, ale jakościowo już takiego komfortu nie ma, o czym pisaliśmy wyżej. Trener Fornalik tylko oraz zdecydował się na szerszą rotację, po pierwszym meczu z BATE dając odpocząć kluczowym piłkarzom w spotkaniu o Superpuchar. I skończyło się porażką z Lechią 1:3. W pozostałych meczach była wymiana tylko paru ogniw. Podstawowi piłkarze Piasta nie wyglądali jednak dobrze w dwumeczu z Rygą. W pozostałych spotkaniach była płynność, był rytm. – Nie mieliśmy dużo czasu ani na regenerację, ani na treningi – stwierdził Fornalik po porażce na Łotwie. Po pucharowej klęsce sztab szkoleniowy będzie miał w końcu więcej czasu na rozmowę i pracę z drużyną podczas treningów.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

Juan Bauza wypożyczony przez Górnika Zabrze. Z tego co mówią ludzie, którzy widzieli go w akcji, to raczej koń do biegania na skrzydle, niż jakiś spektakularny technik.

O tyle było mu łatwiej, że znał go odpowiedzialny za transfery w Zabrzu Artur Płatek. Skaut Borussii Dortmund wypatrzył go tam kilka lat temu, kiedy szukał zdolnych zawodników do BVB. – Widziałem go w akcji w Colon trzy, cztery lata temu. Nie przebił się tam jednak do pierwszego składu. Miał propozycje gry w swojej ojczyźnie, ale był zdeterminowany, żeby przyjechać do Europy. Stąd tak zależało mu na przekonaniu do siebie trenerów. Ma wielkie serce do gry, jest agresywny i żywiołowy. Nie oczekujcie, że z piłką będzie robił nie wiadomo co. To inny typ także od tych piłkarzy, których mamy do swojej dyspozycji – tłumaczy Płatek.

Bez tytułu

Rozmowa z Leszkiem Bartnickim, prezesem GKS-u Tychy, wcześniejszym prezesem w Motorze Lublin.

Jakie wnioski, które mogą się przydać w GKS-ie, wyciągnął pan z pracy w Motorze?

– Patrząc przez pryzmat wyniku, odpowiedź jest prosta – zabrakło awansu. Powiem jednak, że – paradoksalnie – nie ma w tej chwili w polskiej piłce trudniejszej bariery do pokonania jak przejście z III ligi na szczebel centralny. Przekonałem się o tym trzy razy jako prezes Motoru. Zresztą przykłady beniaminków II ligi są tego najlepszym dowodem. W 2017 roku wyprzedziła nas Garbarnia Kraków, która rok później była już na zapleczu ekstraklasy. Wprawdzie pokonaliśmy ją dwukrotnie, ale w przedostatniej kolejce przegraliśmy w Radzyniu Podlaskim i to zadecydowało… Ze śląskiego gruntu weźmy przykład GKS 1962 Jastrzębie, który po awansie do II ligi w 2017 roku potrzebował tylko jednego sezonu, żeby zameldować się w I lidze. A ŁKS, który awansował wtedy z 2. miejsca, bo Drwęca Nowe Miasto Lubawskie nie otrzymała licencji na II ligę, jest dzisiaj w ekstraklasie.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n (2)

Borussia Dortmund pręży muskuły przed nowym sezonem w Niemczech, a Bayern wciąż jest w budowie. W sobotę przetarcie w ramach Superpucharu.

Tymczasem Bawarczycy mają sporo mają sporo problemów kadrowych. Ich skład wciąż liczy za mało zawodników, a najważniejsze cele transferowe nie zostały zrealizowane. Ostatnie doniesienia medialne sugerują, że w sprawie zakupu Leroya Sane nastąpił przełom. Zarówno „Kicker”, jak i „Bild” zaczęły podawać, że realizacja transakcji jest coraz bliżej, ale na razie nie została oficjalnie potwierdzona. A nawet jeśli tak się stanie, to jeden Sane nie rozwiąże wszystkich kłopotów ofensywnych ekipy Roberta Lewandowskiego. W ostatnich dniach na problemy zdrowotne narzekali jedyni skrzydłowi Bawarczyków, Kingsley Coman oraz Serge Gnabry. Ten pierwszy, słynący ze swojej podatności na kontuzje, będzie gotowy do gry w sobotnim meczu, ale Gnabry nie zdołał się wykurować. To oznacza, że trener Niko Kovac będzie musiał wystawić na skrzydle Thomasa Muellera, ewentualnie skorzystać z 18-letniego Alphonso Daviesa.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-156-2019-07-21-10_13_58

W sobotę też i mecz w Anglii – Liverpool oraz Manchester City zagrają o Tarczę Wspólnoty. Wicemistrzowie wiele latem się nie zmienili, u mistrza też raczej tylko kosmetyczne poprawki.

Juergen Klopp przede wszystkim zadbał o to, aby utrzymać w drużynie wszystkich kluczowych zawodników, ale o wzmocnieniach nie ma co mówić, bo ich praktycznie nie było. Pep Guardiola z kolei zapłacił za defensywnego pomocnika Atletico Madryt, Rodriego, 70 mln euro i na jego debiut sympatycy „The Citizens” czekają z największym zainteresowaniem. Niemniej jednak największą zmianą, jaka zaszła w zespole mistrza Anglii, będzie brak Vincenta Kompany’ego. Belg, który w ciągu 11 sezonów na Etihad Stadium stał się legendą Manchesteru City, przeszedł do Anderlechtu, gdzie został grającym trenerem. Choć w ostatnich sezonach „Vinnie” nie występował już regularnie, kibicom na pewno będzie go brakowało. – On jest niesamowitym człowiekiem i wspaniałym piłkarzem. Trudno będzie zastąpić taką postać – mówił o swoim byłym już podopiecznym szkoleniowiec „Obywateli”.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Jagiellonia z polotem i odwagą poszła po dwubramkowe prowadzenie w Lubinie, a później przyjęła dwa gongi i skończyło się na 2:2.

Goście prowadzili już 2:0, trener Ireneusz Mamrot z coraz większym spokojem oglądał mecz, ale na koniec był bliski stanu przedzawałowego. Patrzył na boisko i mógł tylko w osłupieniu zadawać sobie brutalnie proste pytanie: jak mogliśmy to spieprzyć?! Powinno być gładkie zwycięstwo, a skończyło się obgryzaniem paznokci i nerwowym remisem. W tygodniu Mamrot zapowiadał zmiany w wyjściowej drużynie i dotrzymał słowa. Porażka z Rakowem (0:1) mocno go zaniepokoiła, więc poszukał nowych rozwiązań. Na ławce usiedli Guilherme, Bartosz Bida i Ognjen Mudrinski, co pokazywało, że trener Jagi szukał pozytywnego impulsu w każdej formacji.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

Cudowny gol Adama Dei ozdobą meczu, w którym mieliśmy dwóch rannych. Arka zremisowała z Koroną i zdobyła swój pierwszy punkt w tym sezonie.

– Adam ma jedno z najlepszych uderzeń w lidze. Śmialiśmy się w szatni, że musi strzelać trochę lżej, bo siła i tak będzie optymalna, a jest większa szansa, że trafi . Dziś mu wyszło idealnie. Mam nadzieję, że będzie to robił regularniej – podkreślał po spotkaniu obrońca gdynian Damian Zbozień. Deja później próbował powtórzyć swój wyczyn, ale po strzele z rzutu wolnego trafi ł tylko w słupek. Dla Arki remis z Koroną to pierwszy zdobyty punkt w tym sezonie. Piłkarze trenera Jacka Zielińskiego nie byli jednak zadowoleni z wyniku. – Niekoniecznie są powody do radości. Kolejny raz mieliśmy sytuacje, które po po prostu musimy wykorzystać, a nic nie chciało wpaść. W końcu jednak coś mamy, bo jest punkt. Od czegoś może trzeba zacząć – dodał Zbozień.

Michał Probierz wystawia w Krakowie jedną z najwyższych drużyn w Europie – problem w tym, że to nie koszykówka czy siatkówka. Tutaj wzrost nie jest jakimś poważnym handicapem.

Kwestia wzrostu piłkarzy bardzo mocno pokazuje nastawienie Probierza na panowanie w powietrzu. W dwóch pierwszych meczach tego sezonu trener wystawiał podstawową jedenastkę o średniej wzrostu wynoszącej aż 187 centymetrów. W jego zespole wysocy są nie tylko tradycyjnie bramkarze, stoperzy czy defensywni pomocnicy, ale i skrzydłowi czy rozgrywający. W minionym sezonie, według danych CIES Football Observatory, najwyższą drużynę w Europie wystawiało duńskie Horsens, którego zawodnicy na przestrzeni całego sezonu mieli średnio 186,92 centymetra. Gdyby Cracovia utrzymała średnią z pierwszych kolejek tego sezonu, miałaby więc szansę zostać najwyższą drużyną w Europie. Nie chodzi jednak o wygrywanie takich statystyk, a o wykorzystywanie przewagi w powietrzu. Co w pierwszych meczach tego sezonu, podobnie jak w poprzednim, zupełnie się nie udaje.

Bez tytułu

Ma na koncie jeden występ w reprezentacji Afganistanu, a do polskiej I ligi wszedł razem z drzwiami. Omran Haydary przywitał się z Polską hat-trickiem.

– Po awansie do I ligi szybki pojawił się temat sprowadzenia Omrana. Musieliśmy jednak działać bardzo sprawnie. Załatwiał go jeszcze były dyrektor Robert Graf. Dzięki temu mieliśmy trochę czasu, by przyjrzeć się jego występom. Profilem gry pasował nam idealnie. Wiedzieliśmy jednak, że Omran nie był gotowy do przyjazdu do Polski. Miał jeszcze dwie inne propozycje, a jego menadżer nie chciał go nigdzie wciskać na siłę. Sam zawodnik musiał być przekonany do przyjścia – tłumaczy kulisy pozyskania Haydary trener Mariusz Pawlak. Ostatni sezon spędził w FC Dordrecht. Jednak w zespole holenderskiego drugoligowca pracował zaledwie przez rundę jesienną. W styczniu rozwiązał kontrakt i do czasu związania się z Olimpią pozostawał bez klubu. Trenował w swojej drugiej ojczyźnie, czyli Holandii. To tam się urodził, mimo że reprezentuje Afganistan.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n (2)

Trudna sztuka zawalania współczynnika, czyli jak to się stało, że tuż za plecami mamy Liechtenstein?

Odkąd UEFA wprowadziła obecną formę eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europy, czyli od sezonu 2009/10, tylko osiem razy udawało się nam awansować do fazy grupowej, w tym sześć razy po zwycięskich kwalifi kacjach, a dwukrotnie dzięki automatycznemu awansowi mistrza po przegranym play-off . Ekipy znad Wisły rozegrały 98 dwumeczów, z których wygrały niewiele ponad połowę (54). Tylko 11 razy eliminowały drużyny z federacji w danym sezonie wyżej klasyfi kowanej niż nasza. Za to z 44 porażek aż 23 to przykre niespodzianki w postaci lania od rywali z krajów zajmujących niższe miejsca niż my (choć przecież pozycja Polski w rankingu nijak się ma do wielkości naszego kraju) i z częścią których zamieniliśmy się miejscami. Legia, Lech, Wisła potrafi ły ulec zespołom z Luksemburga, Islandii, Litwy czy Estonii. Rekordowym blamażem jest porażka Cracovii z macedońską Shkendiją – obie federacje dzieliły wówczas 22 pozycje w rankingu.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-156-2019-07-21-10_13_58

Lechia wciąż w budowie. Gdańszczanie odpadli z pucharów, więc teraz mogą się skupić na tym, by awansować do pucharów.

– Pokazaliśmy się w tym dwumeczu z niezłej strony, ale to marne pocieszenie. Dużo pracy przed nami, ale to nie jest krótki proces, raczej kilkumiesięczny – mówi Stokowiec. Z Europą się żegna ale doświadczenie z dwumeczu z Bröndby może być kolejnym etapem budowy drużyny, która w tym sezonie ma walczyć o mistrzostwo Polski. – Myślę, że ma na to spore szanse, bo mało jest w polskiej lidze klubów tak stabilnych, jak Lechia. Mimo że odpadła, to i tak pokazała, że jest w dobrym miejscu. I na jej korzyść w lidze będzie działało właśnie to, że odpadła z pucharów – stwierdza selekcjoner kadry U-21 Czesław Michniewicz.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n

Jak Legia zasłuży, to zagra na normalnym boisku, a nie w Finlandii na orliku. Czyli felieton Krzysztofa Stanowskiego po konferencjach Vukovicia. 

Aleksandar Vuković miota się od ściany do ściany – jeszcze kilkanaście tygodni temu twierdził, że jego piłkarze nie zapier…, chociaż zapier… było jedynym, co wówczas robili. Natomiast teraz, gdy wyraźnie widać, że rzeczywiście nie zapier…, wspomina coś o sztucznym boisku przeciwnika. Z moich obserwacji wynika, że tak to już jest, iż niepoważne drużyny mają niepoważne boiska, wyglądające mniej więcej jak orliki. Na miejscu Vukovicia cieszyłbym się, że przyszło mu grać na niepoważnych boiskach przeciwko niepoważnym rywalom, bo coś mi podpowiada, że na poważnych boiskach przeciwko poważnym rywalom niekoniecznie poszłoby lepiej. Logiczne? N a razie Vuković mnie zaskakuje, ponieważ przez lata postrzegałem go po pierwsze jako osobę, która nie szuka łatwych wymówek, a po drugie jako człowieka, który umie wsłuchać się w głos ludu i powiedzieć coś pod publiczkę (czego nie uważam za wadę, lecz za odpowiednie zarządzanie nastrojami). Tymczasem aktualnie niemalże każda jego konferencja prasowa wzbudza politowanie.

ekstraklasa-2019-07-20-07-07-40

Bardzo podoba nam się pomysł Tomka Włodarczyka o tym, by wprowadzić “piłkarski alert RCB”. Bierzemy to.

Znane ostrzeżenie pogodowe, które przychodzi w formie sms-a, powinno w lipcu rozszerzyć zasięg, obejmując swym elektronicznym ramieniem polski futbol. I tak: „Uwaga, dziś burze z gradem. Nie chowaj się pod drzewami” zmodyfikowałoby się na: „Uwaga, dziś wieczorem polskie drużyny w europejskich pucharach. Omijaj telewizor”. Przecież w czwartek właśnie zaserwowano nam coś ocierającego się o naturalny kataklizm. Torturę. Futbolowe Guantanamo, gdzie szczególnie materiałem z Kuopio powinno zainteresować się CIA. Tego czegoś nie dało się nazwać futbolem na profesjonalnym poziomie. Zapętlone na ekranie złamałoby najtwardszą psychikę. Trzeba sobie otwarcie przyznać – aktualnie leżymy i kwiczymy. Jak mówi klasyk – jesteśmy dziadami. Rozpędzeni jak na autostradzie pewnie zmierzamy do niechlubnego celu. Rekordu wstydu, czyli najszybszego pożegnania się z grą w – podkreślmy to – pucharowych przedbiegach, które do tej pory kładły nas na deskach najwcześniej 16 sierpnia. 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...